Richie Sambora: Sam sobie obcy

Czasem trudno jest odróżnić dolara od nuty. Tego zdania jest również Richie Sambora gitarzysta znany z Bon Jovi, ale mający też na końcie dwie płyty solowe – Stranger In This Town i najnowszą Undiscovered Soul. Kiedy pytam, czy zagra z kolegami w Polsce, mówi: Trasa koncertowa to niewiarygodne kosztowne przedsięwzięcie.Te wszystkie ciężarowy, autobusy, samoloty, tłumy ludzi zwane ekipą techniczną… Występ w jakimś kraju musi mieć sens. Inaczej mówiąc kraj powinien się wykazać zainteresowaniem w postaci kupienia dużej ilości płyt artysty. Niestety od pewnego poziomu wzwyż względy ekonomiczne zaczynają być decydujące. Zapewniłem go, że postaramy się stanąć na wysokości zadania. Chyba, że nam się nie będzie chciało. To tak między nami. Sambora miał sporo farta i dobrze o tym wie. Nawet się nie kryje z obawami, co będzie, kiedy fart się skończy – wystarczy posłuchać “Harlem Rain” z jego nowej płyty. Nie każdy gitarzysta sesyjny może się znaleźć w zespole sprzedającym swoje albumy w wielomilionowych nakładach. Zespole, który stał się symbolem – fakt, że nie zawsze kojarzącym się pozytywnie. Może dlatego Sambora postanowił spróbować swoich sił solo. Ale tylko spróbować – następna płyta Bon Jovi ma się ukazać w przyszłym roku.

– Undiscovered Soul nie jest standardową płytą gitarową. Bardziej chodzi o piosenki niż o popisy techniczne. Łatwo ci było powstrzymać własne gitarowe zapędy?

Dla mnie jako gitarzysty najważniejsze jest właśnie granie piosenek. Jeżeli grasz bez piosenki, to pakujesz się w nieźłe kłopoty. Najlepsze solówki gitarowe zagrano we wspaniałych piosenkach. Solówka bez dobrej piosenki to gitarowa masturbacja.

– Co twoim zdaniem musi nieść ze sobą muzyka, żeby można ją nazwać typowo amerykańską – nadzieję, moc, przestrzeń… Musisz coś o tym wiedzieć, skoro nagrałeś tak amerykański album, jak Undiscovered Soul.

Ja bym nie przesadzał z amerykańskością tej płyty. Ludzie głownie zwracają uwagę na pierwszy kawałek – “Made In America”. Postanowitem się w nim przedstawić. Skoro jako kompozytor i wykonawca coś ludziom komunikuje, to ich prawem jest wiedzieć, z kim maja do czynienia. “Madę in America/ Nineteen fifty-nine/ Born down the factories/ Cross the Jersey City line/ Raised on radio/ Just a jukebox kid…”. To takie bardzo sentymentalne spojrzenie na moje dotychczasowe życie w Stanach. Znasz schemat amerykańskich karier – trzeba wierzyć, że coś, co sobie wymarzysz, możesz zrealizować. Ja uwierzyłem i stało się.

– Byłeś pucybutem?

Wyrosłem w polskiej rodzinie, w dzielnicy zamieszkiwanej przez ludzi z niższej klasy średniej i robotników. Wiec do szczytu miałem kawałek drogi. Wędrówka zajęła mi ładnych parę lat.

– Na okładce płyty Stranger In This Town polecałeś słuchaczom gasić światło i zapalać świece. Taki nastrój był twoim zdaniem potrzebny do wysłuchania tego albumu. Jakie są instrukcje odnośnie Undiscovered Soul?

Instrukcje?

– Tak właśnie to ująłeś – instrukcje, wskazówki dla słuchaczy…

No dobra. Teraz instrukcja brzmi – “Bądź otwarty, myśl. Wsłuchaj się w piosenki”. Bardzo się nad nimi napracowałem. Na mojej pierwszej płycie ważniejszy byt klimat. Teraz ważniejsze są piosenki.

– Undiscovered Soul, niezgłębiona dusza – rozumiem, że ciągle sam siebie zaskakujesz.

Jako artysta masz szansę odnaleźć siebie, opisać, zdefiniować na nowo za każdym razem, kiedy nagrywasz płytę. Uważam, że to przywilej, z którego nie wszyscy artyści mogą, bądź potrafią skorzystać. Ja swoją szansę chwytam i bardzo mi się podoba muzyczna podróż, w jaką się udałem za granicę Bon Jovi.

– Jesteś bardzo doświadczonym muzykiem – czy nagrywanie nowej płyty przyniosło ci jakieś niespodzianki?

Człowiek stara się ewoluować. Praca z innymi muzykami, producentami, takimi jak Don Was, pozwala nagromadzenie ciekawych doświadczeń. I to właśnie podtrzymuje moje zainteresowanie biznesem muzycznym.

– Na Undiscovered Soul można znaleźć zarówno romantyczne ballady, jak i surowy rock. Czy dlatego zdecydowałeś się na pracę z Donem Wasem, który potrafił nagrywać i Eltona Johna, i Stonesów?

Wiesz, ja uwielbiam tak wiele rodzajów muzyki – kocham, grać blues’a, rock ‘n ‘roll’a, dobrze się czuję w romantycznych balladach i akustycznym graniu. Najważniejsze to się nie ograniczać. I Don Was nie postawił przede mną, żadnych barier.

– Teksty z Undiscovered Soul są bardzo osobiste. Ale pisałeś je wspólnie z Richiem Supą. Czy wpuszczanie do swojej duszy profesjonalnego tekściarza było dobrym pomysłem?

Przede ja bardzo lubię pracować z ludźmi. Mam wizję piosenki, ale czasem potrzebuje kogoś, kto mi ją wymię z serca i doszlifuje. Richie pomógł mi wyrazić emocje, które we mnie tkwiły. W pewnym sensie spełniał rolę psychoanalityka.

– Utwór Harlem Rain mówi o poczuciu winy związanym z byciem szczęśliwym człowiekiem. Wyobraź sobie, że przychodzi Bozia i mówi: “Płacimy”. Więc – płacimy za co i jak?

Wiadomo, że w życiu nie ma nic za darmo i trzeba się losowi odptacać za różne uprzejmości. W moim przypadku odpłacanie polega na próbach robienia jak najlepszej muzyki dla ludzi. Muzyka ma często działanie uzdrawiające, kojące. Mam nadzieję, że daję ludziom dużo radości swoimi płytami i graniem na żywo. Gram po to, zęby im się zrobiło lepiej i lżej.

– Bon Jovi sprzedało miliony płyt. Jakie były twoje dobre i złe doświadczenia związane z rockowym gwiazdorstwem?

Bon Jovi jest akurat takim zespołem, który złe strony rockowego gwiazdorstwa raczej starał się omijać. Kiepskie klimaty wiązały się jedynie z ogromnym i nie zawsze zdrowym zainteresowaniem mediów naszymi skromnymi osobami. Natomiast dobre strony były bardzo przyjemne – nagrywanie płyt, które wędrują na pierwsze miejsca list przebojów, koncertowanie na wielkich stadionach w wielu krajach, wszystkie bilety wyprzedane i tak dalej. Po prostu cieszę się, że znalazłem się w tym zespole.

– Muzyka, którą grasz, na ogół odzwierciedla twój stan duszy w danym momencie. Mógłbyś opowiedzieć historię swojego życia za pomocą płyt, które nagrałeś?

Kiedy jesteś w kapeli rockowej, twoje życie prywatne niekoniecznie musi mieć wpływ na muzykę. Idziesz na kompromis z resztą zespołu. Bo ten kompromis to jedyna droga do sukcesu. Dlatego płyty Bon Jovi na pewno nie układają się w historię mojego życia. Już prędzej płyty solowe, ale one są tylko dwie – ” Undiscovered Soul” i poprzednia, “Stranger In This Town”. Właśnie – ja się ciągle czuję jak obcy we własnym życiu. Chociaż grałem w jednym z największych zespołów rockowych na świecie, to kiedy nagrałem “Stranger In This Town “, ludzie nie wiedzieli, kim jestem, nie znali mnie. Minęło siedem lat i sytuacja właściwie nie uległa zmianie. Ciągle jestem …niezgłębiony.

Rozmawiał: Igor Stefanowicz dla Tylko Rock

Agata Matuszewska

bratnia dusza bonjovi.pl aktywna nieprzerwanie od 2003 roku, redaktorka serwisu od 2005 roku; fotograf z zawodu i zamiłowania; sztucznie ruda na głowie, w sercu ruda naturalnie; miłośniczka muzyki, astronautyki, psów i podróży. zagorzała fanka gier komputerowych i wszystkiego co geek kochać może!

Może Ci się również spodobać...