Uroki Gdańska cz. 4 – Katownia

Kolejny epizod zdecydowałem się poświęcić gdańskiej Katowni i Wieży Więziennej. Każdy turysta powinien zwiedzić to miejsce. Tym bardziej, że znajduje się tu również Muzeum Bursztynu. Zapraszam do lektury.

Katownia powstała w II poł. XIV w., jako średniowieczne obwarowanie Głównego Miasta w Gdańsku. Razem z Wieżą Więzienną stanowiła zespół przedbramia (barbakan) ul. Długiej. Katownia została przebudowana w latach 1593 – 1604 przez Antoniego van Obberghena. Autorem dekoracji jest Willem van der Meer. Wieża Więzienna osiągnęła obecną wysokość w latach 1508 – 1509, za sprawą Michała Enkingera.Po wzniesieniu umocnień nowożytnych zmieniono funkcję całej budowli z przeznaczeniem na katownię, salę sądową i więzienie. Po wschodniej stronie Wieży Więziennej znajdował się pręgierz, miejsce wielu egzekucji. Obecnie w Katowni mieści się Muzeum Bursztynu, oddział Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.

W XVI wieku rozpoczęto rozbudowę miejskich fortyfikacji. Dawne, średniowieczne budowle obronne rozbierano, lub przeznaczano im nowe funkcje. Tak stało się również w przypadku zespołu Przedbramia Ulicy Długiej, który przebudowano na miejskie więzienie. W ramach tej przebudowy dawna Brama Przednia została częściowo rozebrana i obudowana nowymi urządzeniami obronnymi należącymi do systemu nowej Bramy Wyżynnej. W miejscu gdzie niegdyś zaczynały się strzeliste
dachy dwóch wież Bramy Przedniej Antoni van Obberghen zaprojektował niewielki, niezwykłej urody budynek Katowni. Podobnie jak pozostałe budowane w tym okresie obiekty Katownia otrzymała wspaniały wystrój rzeźbiarski. Jednym z jego elementów jest dziwna, bo bezgłowa, figura mężczyzny ubranego w bogaty mieszczański strój z dużą kryzą, trzymająca w dłoni pęk kluczy.

Niedawna całkiem wojna, która wiele posągów pozbawiła głów, kazała się przez długie lata domyślać w bezgłowym popiersiu kolejnej ofiary przelatującego pocisku lub pobliskiego wybuchu. Sprawa jednak jest nieco bardziej skomplikowana…

Każdy, kto oglądał uważnie Katownię po niedawnym gruntownym remoncie, zauważył zapewne, że przybyło na niej wiele drobnych elementów, których od wojny tam nie było. Ot choćby iskrzące się złotem w zachodzącym słońcu malutkie gdańskie herby zatknięte na obeliskach zdobiących bogate szczyty Katowni. Dlaczego zatem figurze klucznika nie zwrócono utraconej w jakiejś zawierusze głowy?

[Foto1]

Kogo może przedstawiać postać mężczyzny z pękiem kluczy. Czy to dozorca Katowni? Miejskiej bramy? Oddajmy głos legendzie. W arcyciekawej, bo pierwszej naukowej, a nie baśniowej, antologii gdańskich legend prof. Januszajtis przytacza legendę o gdańskim rajcy, który potajemnie wszedł w konszachty z wrogiem i na umówiony sygnał obiecał wyrzucić za mury klucze do miejskich bram. Zdrada wyszła na jaw, rajcę ścięto na Długim Targu.

Siegfried Rühle w broszurce Der Stockturm und die Peinkammer stwierdza, że postać przedstawia więziennego dozorcę – klucznika, ale wspomina o ludowym podaniu o burmistrzu, który wydał klucze od miejskiej bramy wrogowi. Dziwne że autora nie zastanowił fakt upamiętnienia w tak ważnym miejscu zdrajcy – figura miała wtedy przecież głowę i krzepko dzierżyła klucze – gdzie byłaby w tym nauka i przestroga?

Tyle legendy. Pomińmy fakt, że wyrzucenie kluczy od bram miejskich na niewiele by się wrogowi zdało, bowiem miały one, i owszem, zamki, ale dostępne jedynie od wewnętrznej strony. Poza tym głównym elementem zamykającym wierzeje były potężne belki, których żadnym kluczem od zewnątrz ruszyć było niemożliwe.

W powszechnym przekonaniu Gdańszczan, figura ta, umieszczona od wschodniej strony Katowni – a zatem od strony Miasta – była właśnie wyobrażeniem owego rajcy, a zarazem zdrajcy, który poniósł karę za swoje knowania. Obecność bezgłowego posągu w okolicy najważniejszej dla systemu fortyfikacji Miasta Bramy Wyżynnej, miałaby zatem przestrzegać ewentualnych naśladowców nieszczęśnika, który odważył się narazić Miasto na zdradzieckie zajęcie przez nieprzyjaciela.

Prof. Januszajtis pisze w “Legendach”, że skoro na najstarszych zdjęciach tego obiektu głowa jest zawsze na swoim miejscu, jej okresowy brak jest jedynie przypadkowym dostosowywaniem się rzeźby do związanej z nią legendy. Czemu zatem głowa, którą rzeczywiście i bardzo dokładnie widać na przedwojennych fotografiach, nie została odtworzona podczas niedawno zakończonego remontu Katowni? Otóż wszystko wskazuje na to, że obecność głowy na popiersiu była efektem rozpędu konserwatorów z czasów pruskich, którzy brak głowy interpretowali dokładnie tak jak większość powojennych Gdańszczan.

[Foto2]

Tuż przed opuszczeniem zespołu Przedbramia przez pruskie wojsko w roku 1887, na fali koncepcji konserwacji gdańskich starożytności, lansowanej przez większość życia przez J.C.Schultza, który aż do swojej śmierci w roku 1873 bezskutecznie zabiegał o ratowanie tego zabytku, rozpoczęto remont całego zespołu. Remont objął również Katownię, która ucierpiała w wyniku jej z górą stuletniego użytkowania przez pruskie żołdactwo. Dodać należy, że Przedbramie nie zostało Miastu przez pruskie władze zwrócone, a odsprzedane. Wówczas świeżo odsłoniętą zachodnią fasadę udekorowano kamieniarką z rozebranej drugiej Bramy Świętego Jakuba, przeprowadzono również konserwatorski remont podniszczonych szczytów. Wtedy prawdopodobnie wrócili na swoje miejsce brakujący gdańscy żołnierze, stojący na zwieńczeniach szczytów, a z całą pewnością jeden z nich – ten nad popiersiem bezgłowego “klucznika”. Prawdopodobnie także postać dzierżąca miejskie klucze otrzymała wtedy nową głowę.

Druga wojna światowa obeszła się z Przedbramiem dość okrutnie. Kiedy “wyzwoliciele” ruszyli dalej na zachód, po pięknych szczytach Katowni, jej dachu i hełmie Wieży Więziennej nie został ślad. Szczyty zostały zrekonstruowane już w 1951 r. z wykorzystaniem oryginalnej kamieniarki wydobytej z gruzów. Na swoje miejsce wrócił również klucznik. Przez jakiś czas miał nawet głowę – prawdopodobnie tę odtworzoną przez XIX-wiecznych konserwatorów – ale urwała się ona pewnego dnia, tak jakby po raz kolejny posąg przystosowywał się do legendy.

U progu XXI wieku przeprowadzono remont całego obiektu. Badania przeprowadzone wówczas przez pracowników Muzeum Historycznego Miasta Gdańska wykazały, że szyja posągu „klucznika” nie kończy się pęknięciem. Nie znaleziono też żadnego trzpienia, który musiałby tam być, jeśli głowa rzeźby byłaby wykonana osobno i połączona przez rzeźbiarza z tułowiem. A więc nawet konserwatorzy z czasów pruskich zamocowali nową głowę jedynie przy pomocy zaprawy. Jakby tego było mało przekrój szyi zawiera dość wyraźne elementy anatomiczne. Powstaje zatem pytanie komu chciałoby się zachowywać taki realizm, gdyby efekt tego wysiłku miał być zakryty po wsze czasy resztą szyi i zamocowaną na niej głową?

Jakkolwiek wyglądają fakty i różnice zdań wśród historyków i konserwatorów, posąg obecnie głowy nie ma. Takim powinien pozostać, skoro brak źródeł potwierdzających obecność głowy sprzed pojawienia się fotografii, istnieje natomiast mocne uzasadnienie legendarne. Również trudne do pominięcia cechy samej rzeźby wskazują na zamierzoną przez artystę „bezgłowość” wyobrażenia
mężczyzny z kluczami. Dla zachowania pełnej wierności zarówno legendzie jak i historii, należałoby przywrócić posągowi pęk kluczy, których mu obecnie brakuje, a bez których symbolika i przestroga zawarta w jego makabrycznym wyglądzie nie jest czytelna.

Opracowano na podstawie:

www.wikipedia.org
www.rzygacz.webd.pl

Więcej ciekawych zdjęć znajdziecie w odpowiednim temacie na forum.

Szczególne podziękowania dla Kuby80BJ za pomoc.

Sprawdź temat na forum

Może Ci się również spodobać...