Jestem z kobieta, ktora poznalem w knajpie i jak to przy piwku wygadalem sie, ze slucham BJ. Pod pretekstem, ze ma ich plytke w domu - zabrala mnie i pojechalem do niej "posluchac". i tak zaczela sie nasza znajomosc.
wkrotce sie okazalo, ze niecierpi BJ, a plyte Crossroad dostala od kogos.
nie wiem, czy to dobre miejsce, by pisac tak prywatnie, moze sie osmieszam, ale mam ciezki dzien.
Kolejny raz mnie zostawila, a ja mysle - co ze mna jest nie tak? Czy da sie to jeszcze uratowac? czy jest sens w ogole? dwa lata na nic? nie wiem co robic, to nie jest chyba najlepszy dzien w tym roku...
czyzbym znow kolejny swoj zyciowy dramat spedzal w muzyka Bon Jovi w tle?
kocham moja Marcię...
