DLACZEGO NIE/LUBIĘ IT'S MY LIFE
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
It's My Life to jest w sumie jedyna piosenka przez, którą zaczęłam słuchać Bon Jovi. Oczywiście, prawdopodobnie, pierwszą piosenką Bon Jovi, którą usłyszałam jest Livin' On A Prayer, ale to wtedy kiedy byłam malutka i nie zdawałam sobie sprawy, że to Bon Jovi.
Do niej mam trochę mieszane uczucia. Mimo, że to dobry kawałek i właśnie przez ten kawałek wielu ludzi poznało Bon Jovi, to mnie aż tak nie zachwyca. Piosenka dość łatwa do przeróbki (jak słyszę remixy tej piosenki to mnie aż krew zalewa ), w radiu do tej pory ją puszczają zapominając o innych hitach Bon Jovi, a ludzie kojarzą Bon Jovi tylko z tą piosenką. Aczkolwiek nie można wykluczyć, że jest to piosenka pełna życia, optymizmu i jej tekst jest bardzo dobry. Szczerze? Powiem, że mam do niej sentyment i jak ją słyszę to serducho mi wali ale niestety nie jest jedną z moich naj.. ulubionych piosenek.
Do niej mam trochę mieszane uczucia. Mimo, że to dobry kawałek i właśnie przez ten kawałek wielu ludzi poznało Bon Jovi, to mnie aż tak nie zachwyca. Piosenka dość łatwa do przeróbki (jak słyszę remixy tej piosenki to mnie aż krew zalewa ), w radiu do tej pory ją puszczają zapominając o innych hitach Bon Jovi, a ludzie kojarzą Bon Jovi tylko z tą piosenką. Aczkolwiek nie można wykluczyć, że jest to piosenka pełna życia, optymizmu i jej tekst jest bardzo dobry. Szczerze? Powiem, że mam do niej sentyment i jak ją słyszę to serducho mi wali ale niestety nie jest jedną z moich naj.. ulubionych piosenek.
I'll Be There For You...
Nie jest to mój ulubiony kawałek, ale od tego prawie się wszystko dla mnie zaczęło.
Zrozumiałem że to Ci sami co Always do tańczenia na dyskotekach z laskami i Livin' to takie co każdy to śpiewa itd...
It's my life w muzyce zapoczątkowało pewien styl.
Tekst, który niby jest prosty i banalny ale fragmenty jak ten o Frankiem są zdecydowanie na plus.
Fajny teledysk i przede wszystkim chwytliwość utworu.
Zrozumiałem że to Ci sami co Always do tańczenia na dyskotekach z laskami i Livin' to takie co każdy to śpiewa itd...
It's my life w muzyce zapoczątkowało pewien styl.
Tekst, który niby jest prosty i banalny ale fragmenty jak ten o Frankiem są zdecydowanie na plus.
Fajny teledysk i przede wszystkim chwytliwość utworu.
- M.J.
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 832
- Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
- Ulubiona płyta: These Days
Re: DLACZEGO NIE/LUBIę IT'S MY LIFE
Kliknęłam na losową stronę forum i wpadł mi w ręce taki temat. Odgarniam z niego kurz i piszę:
"It's my life" ni mnie chłodzi, ni mnie grzeje. To tak w skrócie. I w sumie nie napiszę tu nic odkrywczego, ponieważ:
Nie lubię tego kawałka za mało oryginalny tytuł. Nie lubię za to, że szybko mi się osłuchał i przestał wzbudzać jakieś emocje. Nie lubię go za to, że jest najczęściej puszczanym kawałkiem Bon Jovi w komercyjnych stacjach radiowych, przez co - jak ktoś słysznie zauważył - ludzie myślą, że Bon Jovi to "ci od icmajlajf, nic więcej nie nagrali, bo nie puszczają", a ja sama zamiast cieszyć się, że w głośniku leci piosenka jednego z moich ulubionych zespołów, to reaguję raczej "Boże, znowu to My Life" [sup](lub jak kto woli "Bow Wow")[/sup]. Nie lubię go też za taki klimat pseudodyskoteki - nie kupuję tego rodzaju disco-power-pop-rocka, jakkolwiek to nazwać. Nie lubię go za to, że tyle razy słyszałam jego tandetnie zremiksowaną wersję, wplecioną w równie kiepsko zremiksowane hity Rihanny w najgorszym warszawskim klubie, do którego chodzę ze znajomymi tylko wtedy, gdy nie mamy kasy, a koniecznie chcemy iść na imprezę [sup](bo jest za darmo xD)[/sup]. Nie lubię go za to elektroniczne wejście [sup]("Bow-wow, turururu-ru")[/sup]. Nie lubię go za to, że w teledysku (to samo w One Wild Night) bawią się wymalowane dziunie w koszulkach do pępka, które chyba widziałam w teledysku Britney Spears, a Bon Jovi to ponoć zespół rockowy. Nie lubię go za stylówkę chłopaków w teledysku. Nienawidzę tego Crushowego imidżu. Okej, Jon wygląda cholernie seksownie w tym czarnym, obcisłym long-sleevie, ale gdy oderwę wzrok od jego torsu i choć na chwilę zerknę na jego włosy (bądź włosy Ryszarda) to odnoszę nieodparte wrażenie, że panowie z New Jersey spędzili na fotelach fryzjerskich znacznie więcej czasu ode mnie, gdy idę ufarbować swoje długie włosy, nałożyć na nie tonę odżywek nawilżających, zafundować im kąpiel parową, podciąć i wymodelować. Spokojnie, chłopaki, już tłumaczę z polskiego na Wasz: to bardzo, bardzo, BARDZO długo. Na ich głowach wszystko jest tak idealne, że nawet jeden włosek nie ma prawa wygiąć się w drugą stronę. Niby jest okej, grają w jakimś tunelu, niby są męscy, dojrzali rockmani, ubrani na czarno, są gitary, jest perkusja, ale jednak te nadmiernie wymuskane włosy, gładkie twarzyczki i idealne uśmiechy sprawiają, że mam ochotę zapytać o tę męskość, ech. :/
Okej. To teraz może za co go lubię. Hm.
Ten utwór to taka trochę Julia Roberts, bo w sumie nienawidzi się go i uwielbia za to samo [sup](w takich porównaniach zawsze do głowy przychodzi mi Julia Roberts xD)[/sup]
Bo chociaż myślę sobie "Boże, znowu My Life" i znowu to turururu-ru, to jednak potupię sobie nóżką w pracy pod biurkiem, a w refrenie nawet kolega, co to myśli, że Bon Jovi to zespół jednego przeboju, to "icmajlaaaaaaaajf" zafałszuje, a wcześniej dorzuci jeszcze "dum, dum". Bo chociaż ten klub jest naprawdę słaby, to jednak jakoś tak się uśmiechnę do DJ-a, gdy puści mi ten tandetny remiks, a ludzie wokół naprawdę się ożywiają, skaczą i wyją "icmajlaaaajf!!!". Bo chociaż disco-power-pop-rock, to jednak jakoś tchnął w ten zespół nowe życie, nowych fanów, nowe pokolenia. Bo te dziunie w teledysku też mają prawo lubić Bon Jovi, a właściwie Jona i jego piękną buźkę i jego idealną fryzurę. A może one tam właśnie poszły, żeby zdobyć namiar na fryzjera, a przy okazji piosenka wpadła im w ucho? Kto z nas nie został czyimś fanem w równie głupi sposób?
A tak poza tym, co wymieniłam, to na serio dodam, że lubię ten kawałek za energię Jona, która w połączeniu z tekstem daje efekt takiej... naiwnej motywacji. Nie wiem, czy "naiwna" to dobre określenie. Może raczej pompatyczna? Czego by nie mówić, ten kawałek daje kopa. Krótkotrwałego, owszem, ale jednak kopa. To mógłby być hymn każdego współczesnego (nie)szanującego się celebry... pardon, coacha. Lubię za Tommy'ego i Ginę i za sprytne nawiązanie do Sinatry. Ogólnie tekst w swojej naiwności i prostocie jest napisany dobrze - Jon zawsze miał solidne (choć powtarzalne) pióro. Lubię za to, że pamiętam go z list przebojów z czasów, gdy jeszcze nie byłam fanką Bon Jovi. I bardzo, bardzo lubię za teledysk! Za śmieszną historię, zaginanie czasoprzestrzeni, akcje prosto z holyłódu, świetną pracę kamery i ten koncert stylizowany na jakieś nielegalne zbiorowisko, na który chętnie bym sama poszła.
...czasem gdy jestem zmęczona to wychodzą mi takie eseje naukowe na mało istotne tematy. Sorry za długość.
"It's my life" ni mnie chłodzi, ni mnie grzeje. To tak w skrócie. I w sumie nie napiszę tu nic odkrywczego, ponieważ:
Nie lubię tego kawałka za mało oryginalny tytuł. Nie lubię za to, że szybko mi się osłuchał i przestał wzbudzać jakieś emocje. Nie lubię go za to, że jest najczęściej puszczanym kawałkiem Bon Jovi w komercyjnych stacjach radiowych, przez co - jak ktoś słysznie zauważył - ludzie myślą, że Bon Jovi to "ci od icmajlajf, nic więcej nie nagrali, bo nie puszczają", a ja sama zamiast cieszyć się, że w głośniku leci piosenka jednego z moich ulubionych zespołów, to reaguję raczej "Boże, znowu to My Life" [sup](lub jak kto woli "Bow Wow")[/sup]. Nie lubię go też za taki klimat pseudodyskoteki - nie kupuję tego rodzaju disco-power-pop-rocka, jakkolwiek to nazwać. Nie lubię go za to, że tyle razy słyszałam jego tandetnie zremiksowaną wersję, wplecioną w równie kiepsko zremiksowane hity Rihanny w najgorszym warszawskim klubie, do którego chodzę ze znajomymi tylko wtedy, gdy nie mamy kasy, a koniecznie chcemy iść na imprezę [sup](bo jest za darmo xD)[/sup]. Nie lubię go za to elektroniczne wejście [sup]("Bow-wow, turururu-ru")[/sup]. Nie lubię go za to, że w teledysku (to samo w One Wild Night) bawią się wymalowane dziunie w koszulkach do pępka, które chyba widziałam w teledysku Britney Spears, a Bon Jovi to ponoć zespół rockowy. Nie lubię go za stylówkę chłopaków w teledysku. Nienawidzę tego Crushowego imidżu. Okej, Jon wygląda cholernie seksownie w tym czarnym, obcisłym long-sleevie, ale gdy oderwę wzrok od jego torsu i choć na chwilę zerknę na jego włosy (bądź włosy Ryszarda) to odnoszę nieodparte wrażenie, że panowie z New Jersey spędzili na fotelach fryzjerskich znacznie więcej czasu ode mnie, gdy idę ufarbować swoje długie włosy, nałożyć na nie tonę odżywek nawilżających, zafundować im kąpiel parową, podciąć i wymodelować. Spokojnie, chłopaki, już tłumaczę z polskiego na Wasz: to bardzo, bardzo, BARDZO długo. Na ich głowach wszystko jest tak idealne, że nawet jeden włosek nie ma prawa wygiąć się w drugą stronę. Niby jest okej, grają w jakimś tunelu, niby są męscy, dojrzali rockmani, ubrani na czarno, są gitary, jest perkusja, ale jednak te nadmiernie wymuskane włosy, gładkie twarzyczki i idealne uśmiechy sprawiają, że mam ochotę zapytać o tę męskość, ech. :/
Okej. To teraz może za co go lubię. Hm.
Ten utwór to taka trochę Julia Roberts, bo w sumie nienawidzi się go i uwielbia za to samo [sup](w takich porównaniach zawsze do głowy przychodzi mi Julia Roberts xD)[/sup]
Bo chociaż myślę sobie "Boże, znowu My Life" i znowu to turururu-ru, to jednak potupię sobie nóżką w pracy pod biurkiem, a w refrenie nawet kolega, co to myśli, że Bon Jovi to zespół jednego przeboju, to "icmajlaaaaaaaajf" zafałszuje, a wcześniej dorzuci jeszcze "dum, dum". Bo chociaż ten klub jest naprawdę słaby, to jednak jakoś tak się uśmiechnę do DJ-a, gdy puści mi ten tandetny remiks, a ludzie wokół naprawdę się ożywiają, skaczą i wyją "icmajlaaaajf!!!". Bo chociaż disco-power-pop-rock, to jednak jakoś tchnął w ten zespół nowe życie, nowych fanów, nowe pokolenia. Bo te dziunie w teledysku też mają prawo lubić Bon Jovi, a właściwie Jona i jego piękną buźkę i jego idealną fryzurę. A może one tam właśnie poszły, żeby zdobyć namiar na fryzjera, a przy okazji piosenka wpadła im w ucho? Kto z nas nie został czyimś fanem w równie głupi sposób?
A tak poza tym, co wymieniłam, to na serio dodam, że lubię ten kawałek za energię Jona, która w połączeniu z tekstem daje efekt takiej... naiwnej motywacji. Nie wiem, czy "naiwna" to dobre określenie. Może raczej pompatyczna? Czego by nie mówić, ten kawałek daje kopa. Krótkotrwałego, owszem, ale jednak kopa. To mógłby być hymn każdego współczesnego (nie)szanującego się celebry... pardon, coacha. Lubię za Tommy'ego i Ginę i za sprytne nawiązanie do Sinatry. Ogólnie tekst w swojej naiwności i prostocie jest napisany dobrze - Jon zawsze miał solidne (choć powtarzalne) pióro. Lubię za to, że pamiętam go z list przebojów z czasów, gdy jeszcze nie byłam fanką Bon Jovi. I bardzo, bardzo lubię za teledysk! Za śmieszną historię, zaginanie czasoprzestrzeni, akcje prosto z holyłódu, świetną pracę kamery i ten koncert stylizowany na jakieś nielegalne zbiorowisko, na który chętnie bym sama poszła.
...czasem gdy jestem zmęczona to wychodzą mi takie eseje naukowe na mało istotne tematy. Sorry za długość.
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
- prezes1
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 3524
- Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
- Ulubiona płyta: These Days i NJ
- Lokalizacja: Lublin
Re: DLACZEGO NIE/LUBIę IT'S MY LIFE
Piękne wypracowanie!
Ja lubię It's my life tylko za to, że dzięki piosence zespół powrócił do ekstraklasy i za teledysk(Oscar za montaż!).
Lista nielubienia jest dłuższa, więc daruję sobie...
Ja lubię It's my life tylko za to, że dzięki piosence zespół powrócił do ekstraklasy i za teledysk(Oscar za montaż!).
Lista nielubienia jest dłuższa, więc daruję sobie...
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
- M.J.
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 832
- Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
- Ulubiona płyta: These Days
Re: DLACZEGO NIE/LUBIę IT'S MY LIFE
Dziękuję, bardzo się starałam, żeby przerwane studia filologiczne nie poszły na marne.prezes1 pisze:Piękne wypracowanie!
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
- misstwisted
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 973
- Rejestracja: 16 marca 2011, o 18:51
- Lokalizacja: Pszczyna
Re: DLACZEGO NIE/LUBIę IT'S MY LIFE
Bow wow.M.J. pisze:Kliknęłam na losową stronę forum i wpadł mi w ręce taki temat. Odgarniam z niego kurz i piszę:
"It's my life" ni mnie chłodzi, ni mnie grzeje. To tak w skrócie. I w sumie nie napiszę tu nic odkrywczego, ponieważ:
Nie lubię tego kawałka za mało oryginalny tytuł. Nie lubię za to, że szybko mi się osłuchał i przestał wzbudzać jakieś emocje. Nie lubię go za to, że jest najczęściej puszczanym kawałkiem Bon Jovi w komercyjnych stacjach radiowych, przez co - jak ktoś słysznie zauważył - ludzie myślą, że Bon Jovi to "ci od icmajlajf, nic więcej nie nagrali, bo nie puszczają", a ja sama zamiast cieszyć się, że w głośniku leci piosenka jednego z moich ulubionych zespołów, to reaguję raczej "Boże, znowu to My Life" [sup](lub jak kto woli "Bow Wow")[/sup]. Nie lubię go też za taki klimat pseudodyskoteki - nie kupuję tego rodzaju disco-power-pop-rocka, jakkolwiek to nazwać. Nie lubię go za to, że tyle razy słyszałam jego tandetnie zremiksowaną wersję, wplecioną w równie kiepsko zremiksowane hity Rihanny w najgorszym warszawskim klubie, do którego chodzę ze znajomymi tylko wtedy, gdy nie mamy kasy, a koniecznie chcemy iść na imprezę [sup](bo jest za darmo xD)[/sup]. Nie lubię go za to elektroniczne wejście [sup]("Bow-wow, turururu-ru")[/sup]. Nie lubię go za to, że w teledysku (to samo w One Wild Night) bawią się wymalowane dziunie w koszulkach do pępka, które chyba widziałam w teledysku Britney Spears, a Bon Jovi to ponoć zespół rockowy. Nie lubię go za stylówkę chłopaków w teledysku. Nienawidzę tego Crushowego imidżu. Okej, Jon wygląda cholernie seksownie w tym czarnym, obcisłym long-sleevie, ale gdy oderwę wzrok od jego torsu i choć na chwilę zerknę na jego włosy (bądź włosy Ryszarda) to odnoszę nieodparte wrażenie, że panowie z New Jersey spędzili na fotelach fryzjerskich znacznie więcej czasu ode mnie, gdy idę ufarbować swoje długie włosy, nałożyć na nie tonę odżywek nawilżających, zafundować im kąpiel parową, podciąć i wymodelować. Spokojnie, chłopaki, już tłumaczę z polskiego na Wasz: to bardzo, bardzo, BARDZO długo. Na ich głowach wszystko jest tak idealne, że nawet jeden włosek nie ma prawa wygiąć się w drugą stronę. Niby jest okej, grają w jakimś tunelu, niby są męscy, dojrzali rockmani, ubrani na czarno, są gitary, jest perkusja, ale jednak te nadmiernie wymuskane włosy, gładkie twarzyczki i idealne uśmiechy sprawiają, że mam ochotę zapytać o tę męskość, ech. :/
Okej. To teraz może za co go lubię. Hm.
Ten utwór to taka trochę Julia Roberts, bo w sumie nienawidzi się go i uwielbia za to samo [sup](w takich porównaniach zawsze do głowy przychodzi mi Julia Roberts xD)[/sup]
Bo chociaż myślę sobie "Boże, znowu My Life" i znowu to turururu-ru, to jednak potupię sobie nóżką w pracy pod biurkiem, a w refrenie nawet kolega, co to myśli, że Bon Jovi to zespół jednego przeboju, to "icmajlaaaaaaaajf" zafałszuje, a wcześniej dorzuci jeszcze "dum, dum". Bo chociaż ten klub jest naprawdę słaby, to jednak jakoś tak się uśmiechnę do DJ-a, gdy puści mi ten tandetny remiks, a ludzie wokół naprawdę się ożywiają, skaczą i wyją "icmajlaaaajf!!!". Bo chociaż disco-power-pop-rock, to jednak jakoś tchnął w ten zespół nowe życie, nowych fanów, nowe pokolenia. Bo te dziunie w teledysku też mają prawo lubić Bon Jovi, a właściwie Jona i jego piękną buźkę i jego idealną fryzurę. A może one tam właśnie poszły, żeby zdobyć namiar na fryzjera, a przy okazji piosenka wpadła im w ucho? Kto z nas nie został czyimś fanem w równie głupi sposób?
A tak poza tym, co wymieniłam, to na serio dodam, że lubię ten kawałek za energię Jona, która w połączeniu z tekstem daje efekt takiej... naiwnej motywacji. Nie wiem, czy "naiwna" to dobre określenie. Może raczej pompatyczna? Czego by nie mówić, ten kawałek daje kopa. Krótkotrwałego, owszem, ale jednak kopa. To mógłby być hymn każdego współczesnego (nie)szanującego się celebry... pardon, coacha. Lubię za Tommy'ego i Ginę i za sprytne nawiązanie do Sinatry. Ogólnie tekst w swojej naiwności i prostocie jest napisany dobrze - Jon zawsze miał solidne (choć powtarzalne) pióro. Lubię za to, że pamiętam go z list przebojów z czasów, gdy jeszcze nie byłam fanką Bon Jovi. I bardzo, bardzo lubię za teledysk! Za śmieszną historię, zaginanie czasoprzestrzeni, akcje prosto z holyłódu, świetną pracę kamery i ten koncert stylizowany na jakieś nielegalne zbiorowisko, na który chętnie bym sama poszła.
...czasem gdy jestem zmęczona to wychodzą mi takie eseje naukowe na mało istotne tematy. Sorry za długość.
Re: DLACZEGO NIE/LUBIĘ IT'S MY LIFE
Sam otwór mogę powiedzieć że jest znakomity. Fajny przekaz i prawdziwy
- EVENo
- Have A Nice Day
- Posty: 1587
- Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
- Ulubiona płyta: New Jersey
- Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
- Kontakt:
Re: DLACZEGO NIE/LUBIĘ IT'S MY LIFE
Dopiero dzisiaj, kiedy przeczytałem, że Oops I Did It Again od Britney Spears napisał Max Martin, skapowałem się, że refren It's My Life jest niemal dokładną kalką tej piosenki xD Oba single wydano w przeciągu miesiąca.
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
-
- Keep The Faith
- Posty: 288
- Rejestracja: 11 czerwca 2013, o 09:22
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Łódź / Warszawa
Re: DLACZEGO NIE/LUBIĘ IT'S MY LIFE
EVENo, Ty żyjesz na forum
Odwrotna kolejność byłaby ciekawszym podsumowaniem twórczości BJ
Pozdrawiam
Paulska
Paulska
- Bon Jovi
- Have A Nice Day
- Posty: 643
- Rejestracja: 21 września 2005, o 21:09
- Ulubiona płyta: Cała twórczość
- Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście
Re: DLACZEGO NIE/LUBIĘ IT'S MY LIFE
Przy "Complicated" też maczał palce Max Martin... A jest to ulubiony mój kawałek z ulubionego albumu Adriana, "Have A Nice Day".
A "It's My Life", to petarda na albumie Crush. Miłego oglądania :-)
"Livin' On A Prayer"
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
- sobol_77
- Have A Nice Day
- Posty: 1987
- Rejestracja: 17 września 2005, o 10:45
- Ulubiona płyta: New Jersey +TD +SWW
- Lokalizacja: Michałowice / Wa-wa, od lat już Głogów
Re: DLACZEGO NIE/LUBIĘ IT'S MY LIFE
Nie lubię. Od samego początku. I nie lubiłem bardziej, im częściej do porzygu katowała ten numer każda stacja radiowa. Początek gównianej ery Bon Jovi, z przerwą na Bounce.
It's a bitch, but life's a roller coaster ride,
The ups and downs will make you scream sometimes...
The ups and downs will make you scream sometimes...