M pisze:Problem pomiędzy dajmy to NJ i TD jest taki, że brzmi to jak dwie różne epoki, dwa różne światy i... dwa zupełnie inne zespoły.
Chociaż... Jak wiemy na amerykańską i ogólnoświatową podstawę trafiło takie "Diamond Ring" będące odrzutem sesji NJ i... pasuje całkiem całkiem.. Na edycji dwupłytowej mamy Let's Make it baby..
Generalnie najsłabszym albumem z tej trójki wydaje się być Keep The Faith. Głównie z racji niespójności, która koniec końców stanowi łącznik/pomost pomiędzy NJ i TD więc chłopaki całkiem nieźle sobie to wykombinowali. Myślę że TD śmiało można nazwać najbardziej ambitną płytą Bon Jovi i... bardzo równą, organiczną, z najlepszym Rychem w karierze. Keep The Faith ma świetne brzmienie, mix, gęstość i potrafi rzucić na kolana, natomiast NJ to od początku do końca pieprzony blockbuster wobec którego nie można przejść obojętnie i...zaczątek tego "prawdziwego" Bon Jovi. Odnoszę również wrażenie, że NJ lepiej komponuje się z KTF niż KTF z TD.
I tak na marginesie... TD jest prawdopodobnie najlepszym albumem BJ w kwestiach czysto artystycznych, gdzie myślano nie tylko o formie ale także o aspektach czysto technicznych. Choćby o niuansach gry przy mostku. Natomiast NJ (bez spiny) - ostatnią wielką... Chociaż, na to miano chyba bardziej zasługuje średnio lubiany ... "Crush". 13 baniek worldwide jednak cokolwiek "mówi".
Dokładnie. Wszystko się zgadza. Może tylko co do Crusha nie - bo liczba sprzedaży, co chyba przyznasz, nie zależy od wielkości tego albumu a od singla+teledysku IML
Co do przejścia - może i sobie chłopaki wykombinowali, a może to był przypadek. Po drodze było jeszcze 'Always' i 'Saturday Night' wyprodukowane przez Collinsa.
Wygląda na to, że KTF wygra tutaj, ma prawo ale fakt jest taki, że jako całość album jest na miejscu 3 podium a może i dalej za SWW.
I żeby było jasne - uwielbiam KTF(np. Dry County to najlepsza piosenka ever) ale potrafię być obiektywny, a emocje/wspomnienia etc mnie nie zaślepiają po prostu.