Witajcie

.
Na imię mam Karol, mam (jeszcze) 21 lat i jestem z Warszawy. Bon Jovi interesuję się od okresu Crush i wielkiego boomu na BJ w naszym kraju, ale fanem zostałem kilka lat później, jakoś w 2002 roku. Przygoda z muzyką (tak na bardzo poważnie) zaczęła się jednak wiele lat wcześniej. Gdy miałem 6 lat, mój ojciec kupił debiutancki album Queen i z samej ciekawości puściłem krążek w odtwarzaczu. Po pierwszych dźwiękach wiedziałem, że to jest TO. Od tamtego czasu moje życie wypełnia muzyka. Dosłownie! Czy to w teorii, czy w praktyce. Śmieję się, że to moje powietrze, ale coś w tym jednak jest, ponieważ dostaję szału, gdy się od niej w jakiś sposób oddalam

. Wracając do Bon Jovi... Początki były typowe: Slippery When Wet, New Jersey i Keep The Faith. W tej chwili (i od wielu lat - celuję, że gdzieś w gimnazjum) moim najukochańszym albumem BJ jest These Days. Był też okres, gdy nie trawiłem płyt z okresu po Crush, ale... czasami w życiu człowieka zdarzają się takie chwile, że w tych (nie boję się tego powiedzieć/napisać) w tych popowych kawałkach można znaleźć coś dla siebie i są to rzeczy, które z czasem przybierają na wadze. Na dzień dzisiejszy bardzo sympatyzuję z Have a Nice Day i Lost Highway. Powiedziałbym, że w tej chwili to cholernie ważne dla mnie albumy. Na początku bardzo kręciłem nosem na What About Now, ale z każdym przesłuchaniem troszkę zaczyna zyskiwać. Nie ukrywam, że jest to dla mnie najsłabsze dzieło chłopaków, ale nie powiem, że to dno. Tam też znalazłem coś, co daje chęć do wstawania każdego dnia

.
Forum obserwuję już od długiego czasu, ale ze względu na moją nieśmiałość, jakoś nie miałem odwagi by się zarejestrować, chociażby przez to, że jak się rozpiszę, to sam mam problemy z wyhamowaniem i czasami wychodzi chaos

. Nie mniej, myślę, że czasami napiszę coś w miarę sensownego i że nie zostanę wygwizdany za swoje muzyczne fascynacje

.
Pozdrawiam!