Oceny - What About Now?

Dyskusje na temat albumów, ich oceny, opinie.

Moderator: Mod's Team

ODPOWIEDZ
adam2311
It's My Life
It's My Life
Posty: 159
Rejestracja: 3 stycznia 2013, o 09:44
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: adam2311 »

destination jona to swietna plyta,sorry ale destination w Europie osiagnelo dość duzy sukces i single tez sporo osiagnely. kocham richiego ale jon bez niego tez bylby wielka gwiazda to jest obiektywna opinia
kowal
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: :)

Post autor: Damned »

Sam Bora pisze:Jego nazwisko nie przyciąga tłumów i nie ma takiej renomy jak choćby Keith Richards, Eric Clapton czy Slash.
Z tego co mi wiadomo Slash już od 20 lat działa kompletnie niezależnie, a reszta panów których wymieniasz jest na scenie od 50 lat, więc Sambora ma jeszcze czas by im "dorównać" ;) choć tak na prawdę nie o to w tym chodzi. Już samo porównanie do największych jest dowodem na to, że Richie nie jest jakimś przypadkowym graczem :)
Sam Bora pisze:Gdyby rockmanów z New Jersey spotkał los Guns N'Roses to i tak... byłoby to Bon Jovi. Ja zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby "What About Now" było solówka Jona to i tak odniosło by identyczny sukces.
Sam Bora pisze:Bez Richiego Jon byłby w tym samym miejscu co jest. Może nawet ...nieco dalej. Byłby inny figurant na gitarze i tyle.
Zgadzam się z opinią, że bez Sambory sprzedaż What About Now, ale także innych albumów byłaby na podobnym poziomie. Jednak spójrzmy na problem z punktu widzenia słuchacza, a nie fana osoby JBJ. Dla mnie w przypadku zespołu ważniejsza od opakowania jest zawartość, a nie ulega wątpliwości, że BJ bez Sambory, to ta sama nazwa, ale zawartość znacznie uboższa. Kto miałby zastąpić Samborę? Bobby Bandiera? Nie kojarzę jego dobrej solówki, czy to z płyty Destination Anywhere, czy też z dokonań w Southside Johnny & Asbury Jukes, ale może ktoś mnie oświeci?

Na Blaze of Glory wystąpił na gitarze wielki Jeff Beck, ale jest to muzyk zajęty własnymi projektami i nie ma szans by angażował się w projekty pod szyldem Jon Bon Jovi regularnie. Jego gościnny występ był epizodem, który powtórnie raczej nie nastąpi. Podobnie jak gościnny występ Claptona u Sambory.

Moim zdaniem Jon mógłby nawet nic nie nagrywać od albumu Slippery When Wet, a i tak byłby rozpoznawalną marką z wielomilionową rzeszą fanek na całym świecie. Wystarczyłoby aby od czasu do czasu zagrał w jakimś serialu czy filmie, albo rozebrał się w magazynie dla pań.

Wracając do muzyki, jest znakomitym, charyzmatycznym liderem zespołu. To nie ulega żadnym wątpliwościom, ale nie zapominajmy, że Sambora jest mu cholernie potrzebny. Bez niego nie powstałyby największe przeboje i nawet takie Dry County czy Bed of Roses byłyby bezpłciowe z Bobbym Bandierą na gitarze. Nie wspominając o Wanted, Keep The Faith, These Days, które Phil X potrafi odegrać na koncercie, ale czy napisałby coś takiego sam?

Podsumowując, Bon Jovi bez Sambory pozostanie zespołem, ale to nie będzie ta sama muzyka, jedynie ten sam charyzmatyczny lider przyciągający rzesze fanów. Ani Bandiera, ani Phil X nie są muzykami i kompozytorami dorastającymi do pięt Samborze. Mogą co jedynie kamuflować nieobecność mistrza, mniej lub bardziej udanym odgrywaniem jego dzieł.
Sam Bora

Re: :)

Post autor: Sam Bora »

Damned pisze: Zgadzam się z opinią, że bez Sambory sprzedaż What About Now, ale także innych albumów byłaby na podobnym poziomie(...) Moim zdaniem Jon mógłby nawet nic nie nagrywać od albumu Slippery When Wet, a i tak byłby rozpoznawalną marką z wielomilionową rzeszą fanek na całym świecie. Wystarczyłoby aby od czasu do czasu zagrał w jakimś serialu czy filmie, albo rozebrał się w magazynie dla pań. Wracając do muzyki, jest znakomitym, charyzmatycznym liderem zespołu.
No i widzisz na czym naprawdę polega fenomen Bon Jovi. TheRock pisał, że Jon znudniał. Może po prostu dojrzał i tyle?
Damned pisze: (...) ale nie zapominajmy, że Sambora jest mu cholernie potrzebny. Bez niego nie powstałyby największe przeboje i nawet takie Dry County czy Bed of Roses byłyby bezpłciowe z Bobbym Bandierą na gitarze. Nie wspominając o Wanted, Keep The Faith, These Days, które Phil X potrafi odegrać na koncercie, ale czy napisałby coś takiego sam?
Dzisiaj większość piosenek pisze Jon. Dla ludzi to cały czas jest Bon Jovi. Czy to muzyczni ignoranci czy nie? Ilu ludzi - tyle opinii.

Odnoszę wrażenie, ze ten zespół juz od dłuższego czasu zdycha. Byc może Starsi Panowie są już sobą znudzeni? Frusciente nie mogac realizować z Red Hoot Chili Peppers takiej muzyki jakby chciał zwyczajnie odszedł. Jon i Richie to zupełnie różne muzyczne oceany. Zresztą to słychać. Bon Jovi ma talent do pisania prostych, chwytliwych kawałków, a Sambora jest integralną częścią układanki.
Swoją drogą, jak myślicie, czy gdyby w piosenkach z "Aftermath..." zaśpiewał Jonny,to czy album odniosłby sukces?
usunięty użytkownik 4858

Re: :)

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

Sam Bora pisze: Swoją drogą, jak myślicie, czy gdyby w piosenkach z "Aftermath..." zaśpiewał Jonny,to czy album odniosłby sukces?
Nie wszystkie pasują do głosu Jona. Ale muszę przyznać, że bardzo chciałbym usłyszeć Jona w Nowadays i Sugar Daddy
Awatar użytkownika
wiki525
It's My Life
It's My Life
Posty: 166
Rejestracja: 23 grudnia 2012, o 10:30
Lokalizacja: Za daleko Gdańska:)

Post autor: wiki525 »

Jeśli chodzi o głos Jona to uważam, że i tak śpiewa lepiej niż np. w 2008 roku na Madison Square Garden, nie oszukujmy się to nie jest ten sam Jon co w latach 80, ale co nie zmienia faktu ze nadal daje czadu na scenie i nadal go kocham!!!! I tak też bym chciała usłyszeć Jona w jakims kawalku z Aftermatha :whoeva:
So I save a prayer
When I need it the most
To the Father,Son
And the Holy Ghost
And sign it from a sinner
With no name
usunięty użytkownik 4858

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

A czy ktoś chciałby, żeby Richie zaśpiewał coś z WAN?

np. I'm with you?
Awatar użytkownika
Mona Tozzi
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 490
Rejestracja: 7 lutego 2013, o 17:58
Lokalizacja: Tychy

Post autor: Mona Tozzi »

Tomker pisze:A czy ktoś chciałby, żeby Richie zaśpiewał coś z WAN?

np. I'm with you?
Zapomniałeś mrugnąć oczkiem? :P

Myślę, że żadnego z tych 4 utworów z WAN w tworzeniu których brał udział, nie zdołałby przyprawić odrobiną bluesa, jak zwykł to robić z innymi wykonaniami solo (co sam przyznawał w wywiadach :)
Utwory z WAN brzmią dla mnie dobrze (czytaj: bonjoviasto) tylko w klasycznym układzie, czyli JBJ + Richie na background vocalu ;)

A w drugą stronę (tzn JBJ i Aftermath)? Też nie zadziała, nie ten klimat i możliwości głosowe, a przede wszystkim nie te osobiste doświadczenia ;)
"Don't waste your time away thinkin' 'bout yesterday's blues"
usunięty użytkownik 4858

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

Mona, a nie było by ciekawe usłyszeć Jona w Sugar Daddy?
Awatar użytkownika
Mona Tozzi
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 490
Rejestracja: 7 lutego 2013, o 17:58
Lokalizacja: Tychy

Post autor: Mona Tozzi »

Tomker pisze:Mona, a nie było by ciekawe usłyszeć Jona w Sugar Daddy?
Może i ciekawe, ale ja chyba nie jestem gotowa na takie ekstremalne doświadczenia, zwłaszcza gdyby towarzyszył temu najsłynniejszy ruch sceniczny Jona ;)
Całą piekącą ironię tekstu diabli by wzięli :D
I trzeba pomyśleć o Dorotce ;)

Równie ekstremalnym doświadczeniem byłby Rysiek śpiewający Amen :D

PS. "Sugar daddy = A man who provides money or other favors in exchange for sexual relations" :P
"Don't waste your time away thinkin' 'bout yesterday's blues"
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: :)

Post autor: Damned »

Sam Bora pisze:
Damned pisze: Zgadzam się z opinią, że bez Sambory sprzedaż What About Now, ale także innych albumów byłaby na podobnym poziomie(...) Moim zdaniem Jon mógłby nawet nic nie nagrywać od albumu Slippery When Wet, a i tak byłby rozpoznawalną marką z wielomilionową rzeszą fanek na całym świecie. Wystarczyłoby aby od czasu do czasu zagrał w jakimś serialu czy filmie, albo rozebrał się w magazynie dla pań. Wracając do muzyki, jest znakomitym, charyzmatycznym liderem zespołu.
No i widzisz na czym naprawdę polega fenomen Bon Jovi. TheRock pisał, że Jon znudniał. Może po prostu dojrzał i tyle?
Fenomenów BJ jest wiele.
Dla kobiet, z pewnością walorem jest uroda wokalisty, ale chyba dla każdego fana najważniejsza jest muzyka ;)

Na pewno Jon dojrzał. Czasem odnoszę wrażenie że nawet zbyt spoważniał. Brakuje mu poczucia humoru, radości jak przed laty. Widać to zwłaszcza w wywiadach, bo na koncertach wciąż jest w swoim żywiole. Może po prostu nie lubi wywiadów :D
Sam Bora pisze:Dzisiaj większość piosenek pisze Jon. Dla ludzi to cały czas jest Bon Jovi. Czy to muzyczni ignoranci czy nie? Ilu ludzi - tyle opinii.
Niestety, im są to bardziej indywidualne dzieła Jona, tym słabsze. Najlepsze efekty przynosiła zawsze współpraca duetu JBJ & RS.

Przy Dry County czy Bed of Roses widnieje jedynie nazwisko Jona. Dla mnie są to jednak utwory napisane wspólnie. Jon - tekst, Richie - muzyka. Takie przykłady pokazują jak ważnym ogniwem jest gitarzysta BJ.
Tomker pisze:A czy ktoś chciałby, żeby Richie zaśpiewał coś z WAN?
Pictures of You w wykonaniu Rycha mogłoby być ciekawe...
Mona Tozzi pisze:(...)ekstremalnym doświadczeniem byłby Rysiek śpiewający Amen :D
O tym samym pomyślałem. Oby się Rychu nigdy nie porwał na ten utwór :D
Awatar użytkownika
Mona Tozzi
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 490
Rejestracja: 7 lutego 2013, o 17:58
Lokalizacja: Tychy

Re: :)

Post autor: Mona Tozzi »

Damned pisze:Na pewno Jon dojrzał. Czasem odnoszę wrażenie że nawet zbyt spoważniał. Brakuje mu poczucia humoru, radości jak przed laty. Widać to zwłaszcza w wywiadach, bo na koncertach wciąż jest w swoim żywiole (...)
Też odnoszę takie wrażenie. A co do koncertów, to rzadko mam odczucie, że radość Jona z pobytu na scenie jest autentyczna. Jest panoramiczny uśmiech, większa lub mniejsza energia ( w końcu pół wieku na karku), ruch, ale oczy zaprzeczają mimice. Wygląda to trochę tak: "Przyszedłem do pracy, daję wam to, czego oczekujecie i za co zapłaciliście. A że jestem profesjonalistą, to się nie oszczędzam". Smutne to, bo przecież kiedyś ta radość była autentyczna.
Pisałam kiedyś, że mam wrażenie, że drogi JBJ i RS się nieuchronnie rozchodzą. Abstrahując od innych zainteresowań muzycznych i priorytetów, jedną z przyczyn tego stanu rzeczy upatruję w tym, że w odróżnieniu od Jona, Rysiek pozostał młody duchem. W jego postawie na scenie, zwłaszcza na trasie solowej, w wywiadach, nawet we wpisach na twitterze, często slangiem młodzieżowym, widać to bardzo wyraźnie. I nie jest to w moim odczuciu jedynie pozowanie na młodzieniaszka.
Mam nadzieję, że Rysiek wróci na trasę. Ale mam też nadzieję, że po zakończeniu trasy chłopcy zrobią sobie dluuuuuuugą przerwę na przemyślenia co dalej.
"Don't waste your time away thinkin' 'bout yesterday's blues"
usunięty użytkownik 4858

Re: :)

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

Damned pisze: Fenomenów BJ jest wiele.
Dla kobiet, z pewnością walorem jest uroda wokalisty, ale chyba dla każdego fana najważniejsza jest muzyka ;)
Dla mnie absolutnym walorem nie do przebicia przez nikogo jest głos Jona. jak dla mnie nie do zastąpienia.

[ Dodano: 2013-04-27, 22:53 ]
Damned pisze: Na pewno Jon dojrzał. Czasem odnoszę wrażenie że nawet zbyt spoważniał. Brakuje mu poczucia humoru, radości jak przed laty. Widać to zwłaszcza w wywiadach, bo na koncertach wciąż jest w swoim żywiole. Może po prostu nie lubi wywiadów :D
Mi rzuca się w oczy,ze Jon boi się wyśmiania, złej oceny. Przez to unika ciekawych tematów, stał się do bólu poprawny politycznie, chętnie podejmuje wersje prowadzącego, ewentualnie gdy może sobie na to pozwolić wybucha złością. To bardziej styl bycia wytrawnego polityka niż luzackiego hardrockowca.

Na koncertach widać, ze nieraz sprawia mu to ogromną przyjemność, ale zauważalny jest też ogromny schematyzm, zgubna dla artyzmu rutyna...
Awatar użytkownika
Mona Tozzi
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 490
Rejestracja: 7 lutego 2013, o 17:58
Lokalizacja: Tychy

Re: :)

Post autor: Mona Tozzi »

Tomker pisze:Dla mnie absolutnym walorem nie do przebicia przez nikogo jest głos Jona. jak dla mnie nie do zastąpienia.
Racja, ale ten głos tylko podparty backgroundem Rycha (że o gitarze nie wspomnę) składa się dla mnie na fenomen BJ.
Zresztą BJ to puzzle. Dopiero poukładane elementy mają sens i aby wydobyć pełny obraz potrzebne są wszystkie.

PS. Jestem kobietą, ale uroda wokalistów nie ma dla mnie żadnego znaczenia :D
"Don't waste your time away thinkin' 'bout yesterday's blues"
usunięty użytkownik 4858

Re: :)

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

Mona Tozzi pisze:Ale mam też nadzieję, że po zakończeniu trasy chłopcy zrobią sobie dluuuuuuugą przerwę na przemyślenia co dalej.
Mam zupełnie inną receptę: Po pierwsze mam ogromną nadzieję, że za rok, dwa góra trzy lata powrócą do Polski.

Dłuuugie przerwy to niech sobie robią od promowania Baracka i innych wykorzystywaczy. Niech zrezygnują z koncertów dla siedzących fanów z USA, którzy przy pierwszej newralgicznej sytuacji domagają się zwrotu za bilety.

Niech dadzą w Europie parę koncertów by odczuć, że fani ich jeszcze kochają i "podłapać energię" od skaczących tłumów. Czas bez koncertowania w USA niech poświęcą na nagrania tego co każdy czuje, bez konkretnie żadnej pomocy shanksów i innych mainstreamowych TFUrców.

[ Dodano: 2013-04-27, 23:12 ]
Mona Tozzi pisze:
Tomker pisze:Dla mnie absolutnym walorem nie do przebicia przez nikogo jest głos Jona. jak dla mnie nie do zastąpienia.
Racja, ale ten głos tylko podparty backgroundem Rycha (że o gitarze nie wspomnę) składa się dla mnie na fenomen BJ.
Zresztą BJ to puzzle. Dopiero poukładane elementy mają sens i aby wydobyć pełny obraz potrzebne są wszystkie.

PS. Jestem kobietą, ale uroda wokalistów nie ma dla mnie żadnego znaczenia :D
Chciałbym zgodzić się w 100% ale nie mogę ponieważ istnieje genialny solowy album Jona - na Blaze of Glory nie ma Rycha, Jon jest wg mnie w szczytowej formie wokalnej, na gitarze genialnie grają Nova, Beck Krotchmar i album jest rewelacyjny.

[ Dodano: 2013-04-27, 23:18 ]
Damned pisze: Niestety, im są to bardziej indywidualne dzieła Jona, tym słabsze. Najlepsze efekty przynosiła zawsze współpraca duetu JBJ & RS.
Zawsze twierdziłem, że Jon ma ogromny talent do wpadających w ucho melodii, a Richie nadaje im taki pazur, żeby nie nadawały się tylko dla przysłowiowego koła gospodyń wiejskich i żeby się szybko nie znudziły. I w tym przykładzie wyjątkiem jest BoG, no ale tam Jon był pod wpływem natchnienia, dodatkowo otoczony z pewnościa dokładającymi się do całości dobrymi muzykami

[ Dodano: 2013-04-27, 23:19 ]
Mona Tozzi pisze: PS. Jestem kobietą, ale uroda wokalistów nie ma dla mnie żadnego znaczenia :D
Kiedy zaczynałaś słuchać BJ, też to nie miało znaczenia? ;)
Ostatnio zmieniony 27 kwietnia 2013, o 21:21 przez usunięty użytkownik 4858, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: :)

Post autor: Damned »

Tomker pisze:
Damned pisze: Fenomenów BJ jest wiele.
Dla kobiet, z pewnością walorem jest uroda wokalisty, ale chyba dla każdego fana najważniejsza jest muzyka ;)
A propos głosu Jona, to odkurzyłem dzisiaj jednego z singli Say It Isn't So i wysłuchałem utwór pt. Welcome To The Good Times. Wokal Jona (zwłaszcza w pierwszej zwrotce) brzmi tam wspaniale. Moim zdaniem, gdyby ten utwór znalazł się na WAN byłby najlepszym z całej płyty, a przypominam, że to tylko odrzut z Crush...
Mona Tozzi pisze:
Tomker pisze:Dla mnie absolutnym walorem nie do przebicia przez nikogo jest głos Jona. jak dla mnie nie do zastąpienia.
Racja, ale ten głos tylko podparty backgroundem Rycha (że o gitarze nie wspomnę) składa się dla mnie na fenomen BJ.
Zresztą BJ to puzzle. Dopiero poukładane elementy mają sens i aby wydobyć pełny obraz potrzebne są wszystkie.
Zgadzam się, a oglądając ostatni stream mięliśmy tego dobitny przykład :)
Tomker pisze:na Blaze of Glory nie ma Rycha, Jon jest wg mnie w szczytowej formie wokalnej, na gitarze genialnie grają Nova, Beck Krotchmar i album jest rewelacyjny.
Blaze of Glory jest wyjątkiem od reguły. To absolutna perełka, chociaż bez udziału Sambory. Gdyby dziś Jon chciał nagrać album solowy, najprawdopodobniej zaprosiłby na gitarę Bandierę, wtedy był to m.in. Jeff Beck i dlatego też nieobecność Rycha tak nie raziła... Do tego dodać ówczesne możliwości wokalne Jona i mamy odpowiedź, dlaczego Blaze of Glory jest rewelacją :)
Ostatnio zmieniony 27 kwietnia 2013, o 21:38 przez Damned, łącznie zmieniany 2 razy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Albumy i Wydawnictwa”