Yossarian, nie mam bladego pojecia, jak znalazles to wykonanie, jakimi poszlakami sie kierowales (zwlaszcza, ze to Camden)... ale jestem Ci bardzo wdzieczny. Dziekuje!Yossarian pisze:teken020,
na 45 stronie zamieściłeś najlepsze fragmenty koncertów Bon Jovi z lat 80. i 90. i nie wiedzieliśmy gdzie nagrano tę epicką wstawkę do Dry County, otóż znalazłem: USA Camden, NJ 25.07.1995
http://www.youtube.com/watch?v=jm91lQodR3k
Oceny - What About Now?
Moderator: Mod's Team
LET IT ROCK!!!!!!!!!!!!!!
- Bon Jovi
- Have A Nice Day
- Posty: 713
- Rejestracja: 21 września 2005, o 21:09
- Ulubiona płyta: Cała twórczość
- Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście
Album What About Now świetnie wpisuje w stylistyke popowego albumu, moim typem jest utwór "Pictures Of You". Według mojej oceny Bon Jovi ostatni rock'owy album wydali w 1995 roku o tytule "These Days", bardzo dobrym podsumowaniem ich dorobku był zamykający ten etap album Richie'go "Udiscovered Soul" który idealnie się wpisuje w stylistyke These Days. Jon od albumu "Destination Anywhere" otworzył nowy popowy rozdział w Bon Jovi i do dziś się w stylistyce popu się utrzymują. Mi to wcale nie przeszkadza, robią to profesjonalnie. Jeszcze w 1994 roku sobie myślałem jak bym zareagował na ich muzyke gdyby zaczeli np. grać disco. Uwielbiam ich za to że są uniwersalni. Do filmu Jon nagrał bluesowe kawałki, różnią się od repertuaru na "What About Now", ale w końcu na płycie oficjanie są jako bonusy oczywiście dwa utwóry Jona i jeden Richiego, nie ważne czy lepiej aby inny dorzucili. Ale to pokazuje też że ich gra solowa i gra w zespole dziś nie stanowi problemu i mogą to połączyć i traktować jako gra zespołu. Tutaj mam nadzieje że na koncertach odważą się także na solowe krótkie sety obaj panowie.
Albumu słucha mi się bardzo dobrze. Jak do tej pory żaden jeszcze album nie sprawił mi zawodu, każdy spełniał moje oczekiwania. Nie ma albumu w ich dorobku zespołowym lub solowym po który bym rzadziej sięgał.
Albumu słucha mi się bardzo dobrze. Jak do tej pory żaden jeszcze album nie sprawił mi zawodu, każdy spełniał moje oczekiwania. Nie ma albumu w ich dorobku zespołowym lub solowym po który bym rzadziej sięgał.
"Livin' On A Prayer"
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
- michael
- Have A Nice Day
- Posty: 632
- Rejestracja: 28 listopada 2009, o 11:40
- Ulubiona płyta: NJ Bounce SWW
- Lokalizacja: Głogów/Legnica
Magazyn Gitarzysta i taka dość ciekawa recenzja. Zaznaczam, że nie taka tragiczna jak inne.
http://www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/ ... t-now.html
http://www.magazyngitarzysta.pl/muzyka/ ... t-now.html
Let's get rocked!
To dość skrajna opinia... Nie no, bez przesady, sporo rockowego grania było przecież na Crushu (Two Story Town) i na Bounce. Piszę to, choć uważam, że ostatnią naprawdę dobrą płytą był właśnie Crush. Potem mieli dobre fragmenty...
Swoją drogą. zadziwia mnie popularność Because We Can - słyszałem ostatnio ten utwór w odtwarzaczach ludzi niezainteresowanych kompletnie muzyką rockową (czy nawet gitarową). Nie sądziłem, że się przebije. Choć motyw bardzo chwytliwy. Chyba się nie znam na robieniu popularnych hitów...
Swoją drogą. zadziwia mnie popularność Because We Can - słyszałem ostatnio ten utwór w odtwarzaczach ludzi niezainteresowanych kompletnie muzyką rockową (czy nawet gitarową). Nie sądziłem, że się przebije. Choć motyw bardzo chwytliwy. Chyba się nie znam na robieniu popularnych hitów...
Moim zdaniem BWC jest to największy komercyjny hit od czasów IML, jakie by radio się nie włączyło to dość często leci, na listach przebojów w wielu krajach jest na 1 miejscu lub gdzieś w czołówce, np. Radio Złote Przeboje nr 1 od chyba 4 tygodni. Tak jak kolega wyżej napisał właśnie ten numer podoba się wielu osobom co nie znały wcześniej za bardzo twórczości BJ i chyba zespołowi o to chodziło, żeby zrobić chwytliwy komercyjny numer po to by zyskać nowych fanów np. młodszego pokolenia i co by nie mówić chyba im się udało, sam znam sporo osób co jak słyszą BWC to mówią że świetny kawałek, np. u mnie w pracy jak leci 
-
- Have A Nice Day
- Posty: 582
- Rejestracja: 14 maja 2006, o 16:38
- Lokalizacja: Bytom
- tribe94
- Keep The Faith
- Posty: 338
- Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 17:40
- Ulubiona płyta: Keep The Faith
- Lokalizacja: Milicz
A ja nie rozumiem waszego podejścia do Bounce, dla mnie najlepsza produkcyjnie płyta po These Days, najszczersza. To moje osobiste zdanie.
PS. Chciałbym żeby Luke Ebbin wrócił do produkowania, odwalił kawał dobrej roboty przy Crush i Bounce i w końcu na Aftermath, chciałbym go z powrotem zamiast Shanksa, szkoda, że Bon Jovi patrzą teraz na sprzedanie się, dlatego niesprzedany dobrze Bounce doprowadził do zwolnienia Ebbina a szkoda...
PS. Chciałbym żeby Luke Ebbin wrócił do produkowania, odwalił kawał dobrej roboty przy Crush i Bounce i w końcu na Aftermath, chciałbym go z powrotem zamiast Shanksa, szkoda, że Bon Jovi patrzą teraz na sprzedanie się, dlatego niesprzedany dobrze Bounce doprowadził do zwolnienia Ebbina a szkoda...
"Everybody's got their cross to bear these days..."
Czy "Bounce" niedobrze sie sprzedał? Ty chyba nie wiesz o czym piszesz. Na fali "It's My Life" i "Crusha" (wtedy) płytkę zakupiło 4 mln słuchaczy. Do dziś doszło kolejne 2 mln. Tylko "Have A Nice Day" z rzeczy po"Crush"owych sprzedał się (ciut) lepiej. Nie przesadzałbym zatem. Ponadto "Bounce" podobnie jak "Have A Nice Day" debiutował na 2 miejscu Billboard-u. Dla porównania "Crush" był 9-ty. "These Days" też... Wcześniej "Keep The Faith" piąte.tribe94 pisze:A ja nie rozumiem waszego podejścia do Bounce, dla mnie najlepsza produkcyjnie płyta po These Days, najszczersza. To moje osobiste zdanie.
PS. Chciałbym żeby Luke Ebbin wrócił do produkowania, odwalił kawał dobrej roboty przy Crush i Bounce i w końcu na Aftermath, chciałbym go z powrotem zamiast Shanksa, szkoda, że Bon Jovi patrzą teraz na sprzedanie się, dlatego niesprzedany dobrze Bounce doprowadził do zwolnienia Ebbina a szkoda...
W przypadku Ebbina chodziło raczej o kierunek. Co-producentem "Have A Nice Day" był wszakże Rick Parashar - facet odpowiedzialny za brzmienie kultowege pearljamowskiego "Ten-a". To tak na marginesie. Stąd zapewne tak mocne naleciałości indie. niejsza o to.
Gdybać zawsze można...
Gdyby Fairbairn nie umarł i wyprodukował "Crush"... Gdyby Bob Rock zajął się "These Days" wreszcie gdyby babka miała wąsy...
W czasach "Bounce" były narzekania, że to badziew bo to i tamto, w czasach "HAND" podobnie, okres "Lost Highway" dostarczył wielu narzekaczy, "Circle" podobnie, a teraz "What About Now"...
O co K''''a Chodzi?!! Garstka z Was zna Bon Jovi sprzed "It's My Life", trzy-cztery osoby słuchają tej grupy od "Keep The Faith" czy epoki "Always"... Wiarygodność użytkowników "od lat 80." pomijam.
Bon Jovi - stety/niestety - raczej dostosowuje się do rynku. Zarówno w latach 80., w epoce glam metalu, w latach 90.w dobie rocka z Seattle (chociaż tutaj bym się sprzeczał) w późniejszych latach starali się zaadaptować swoje brzmienie do trendów. Z lepszym bądź gorszym skutkiem - mając na myśli fanów, słuchaczy, krytyków, etc.
Ale... czy to jest najprawdziwsza prawda? Cholera wie. Gdyby powiedzieć TAK to wyszło by na to, że ten zespół nigdy nie miał nic do powiedzenia. A to raczej prawdą nie jest. Kto by dziś pamiętał o Bon Jovi gdyby nieoczekiwany sukces singla z 2000 roku, który tak naprawdę dał zespołowi drugie życie, kolejną szansę i w gruncie rzeczy wrócił Bon Jovi na drogę z lat 80, czytaj - zdecydowanie komercyjną.
Jakby nie spojrzeć w twórczość zespołu z New Jersey - to co działo się w muzyce w poszczególnych dekadach zawsze odzwierciedlało sie w tym co grali. Wystarczy posłuchać, uporządkować kolejno wydawnictwa, skonfrontować z tym co było na topie - głównie w muzyce rockowej.
Czyż nie można zaryzykować stwierdzenia, że niesamowity debiut Guns N'Roses z 1987 wpłynął znacząco na wydawnictwo pt. "New Jersey"? "Homebound Train" dla mnie jest bardziej gunsowski anieżeli bonjoviowy; "Lay Your Hands On Me" spokojnie można porównać z "Paradise City". Z dugiej strony "Bad Medicine", "I'l Be There For You" - kontynuacja stylu ze "Slippery...".
Epicki "November Rain" - rozbudowane "Dry County", Hitowe "Crazy" - hitowy "Always".
Ale... takie byłyu czasy.
W erze upadku muzyki gitarowej grupa Bon Jovi raczej nie będzie iść pod prąd. Nigdy zreszta pod prąd nie szli. Sama zawartość cukru w cukrze to już zupełnie inny temat.
Co do "What About Now". Szkoda, że muzyka Bon Jovi nie ma katalizatora. Piosenki z WAN Jon mógł wydać pod własnym nazwiskiem i byłoby dobrze. Ewentualnie rozkręcić jakiś sideproject. Tutaj nie ma rocka. I to w gruncie rzeczy jedyny zarzut.
Pozdrawiam
Sam Bora pisze:Czy "Bounce" niedobrze sie sprzedał? Ty chyba nie wiesz o czym piszesz. Na fali "It's My Life" i "Crusha" (wtedy) płytkę zakupiło 4 mln słuchaczy. Do dziś doszło kolejne 2 mln. Tylko "Have A Nice Day" z rzeczy po"Crush"owych sprzedał się (ciut) lepiej. Nie przesadzałbym zatem. Ponadto "Bounce" podobnie jak "Have A Nice Day" debiutował na 2 miejscu Billboard-u. Dla porównania "Crush" był 9-ty. "These Days" też... Wcześniej "Keep The Faith" piąte.tribe94 pisze:A ja nie rozumiem waszego podejścia do Bounce, dla mnie najlepsza produkcyjnie płyta po These Days, najszczersza. To moje osobiste zdanie.
PS. Chciałbym żeby Luke Ebbin wrócił do produkowania, odwalił kawał dobrej roboty przy Crush i Bounce i w końcu na Aftermath, chciałbym go z powrotem zamiast Shanksa, szkoda, że Bon Jovi patrzą teraz na sprzedanie się, dlatego niesprzedany dobrze Bounce doprowadził do zwolnienia Ebbina a szkoda...
W przypadku Ebbina chodziło raczej o kierunek. Co-producentem "Have A Nice Day" był wszakże Rick Parashar - facet odpowiedzialny za brzmienie kultowege pearljamowskiego "Ten-a". To tak na marginesie. Stąd zapewne tak mocne naleciałości indie. niejsza o to.
Gdybać zawsze można...
Gdyby Fairbairn nie umarł i wyprodukował "Crush"... Gdyby Bob Rock zajął się "These Days" wreszcie gdyby babka miała wąsy...
W czasach "Bounce" były narzekania, że to badziew bo to i tamto, w czasach "HAND" podobnie, okres "Lost Highway" dostarczył wielu narzekaczy, "Circle" podobnie, a teraz "What About Now"...
O co K''''a Chodzi?!! Garstka z Was zna Bon Jovi sprzed "It's My Life", trzy-cztery osoby słuchają tej grupy od "Keep The Faith" czy epoki "Always"... Wiarygodność użytkowników "od lat 80." pomijam.
Bon Jovi - stety/niestety - raczej dostosowuje się do rynku. Zarówno w latach 80., w epoce glam metalu, w latach 90.w dobie rocka z Seattle (chociaż tutaj bym się sprzeczał) w późniejszych latach starali się zaadaptować swoje brzmienie do trendów. Z lepszym bądź gorszym skutkiem - mając na myśli fanów, słuchaczy, krytyków, etc.
Ale... czy to jest najprawdziwsza prawda? Cholera wie. Gdyby powiedzieć TAK to wyszło by na to, że ten zespół nigdy nie miał nic do powiedzenia. A to raczej prawdą nie jest. Kto by dziś pamiętał o Bon Jovi gdyby nieoczekiwany sukces singla z 2000 roku, który tak naprawdę dał zespołowi drugie życie, kolejną szansę i w gruncie rzeczy wrócił Bon Jovi na drogę z lat 80, czytaj - zdecydowanie komercyjną.
Jakby nie spojrzeć w twórczość zespołu z New Jersey - to co działo się w muzyce w poszczególnych dekadach zawsze odzwierciedlało sie w tym co grali. Wystarczy posłuchać, uporządkować kolejno wydawnictwa, skonfrontować z tym co było na topie - głównie w muzyce rockowej.
Czyż nie można zaryzykować stwierdzenia, że niesamowity debiut Guns N'Roses z 1987 wpłynął znacząco na wydawnictwo pt. "New Jersey"? "Homebound Train" dla mnie jest bardziej gunsowski anieżeli bonjoviowy; "Lay Your Hands On Me" spokojnie można porównać z "Paradise City". Z dugiej strony "Bad Medicine", "I'l Be There For You" - kontynuacja stylu ze "Slippery...".
Epicki "November Rain" - rozbudowane "Dry County", Hitowe "Crazy" - hitowy "Always".
Ale... takie byłyu czasy.
W erze upadku muzyki gitarowej grupa Bon Jovi raczej nie będzie iść pod prąd. Nigdy zreszta pod prąd nie szli. Sama zawartość cukru w cukrze to już zupełnie inny temat.
Co do "What About Now". Szkoda, że muzyka Bon Jovi nie ma katalizatora. Piosenki z WAN Jon mógł wydać pod własnym nazwiskiem i byłoby dobrze. Ewentualnie rozkręcić jakiś sideproject. Tutaj nie ma rocka. I to w gruncie rzeczy jedyny zarzut.
Pozdrawiam
Czytalem kilka razy, kapitalnie i dosadnie ujete w calosci.
Jedynie na pytanie czy WAN mogl wydac Jon jako solowy produkt, moja odpowiedz jest ze oczywiscie, z tym ze BJ jest wieksza marka niz sam Jon i sprzedaz jest znacznie wieksza pod wspolnym szyldem z prostych wzgledow.
Jon pewnie dla siebie katalizatora szuka w czyms zupelnie innym niz komercja ostaniego albumu w wiekszosci nosnego materialu oraz warunkami jakie stawia wytwornia wzgledem jego zespolu.
Fightery, runningi nie sprzedadza sie jak buleczki a mam wrazenie ze Jona ciagnie ewidentnie w ta strone,co mi wlasciwie pasuje.Tutaj sa fajne gitarki ktore robia swietny klimat, a ta trabka w solowce to przyslowiowa wisienka na torcie.
"..You can rule the whole world but it don't mean one damn thing.."
Prezes, jesteś czy nie jesteś wielbłądem... Czy to ważne? Widzisz, ja słucham BJ od 2013prezes1 pisze:Tak więc nie chwal Jarek, nie chwal bo twoja wiarygodność jest pominięta...(moja zresztą też ale mam to gdzieś. Nie będę Sam Borze udowadniał że nie jestem wielbłądem)Wiarygodność użytkowników "od lat 80." pomijam.
W każdym razie gratuluję tak długiego stażu.
P.S. Słuchaczy "od lat 80" - jeśli za bardzo wzięli ten (niewinny) wywód do siebie - szczerze przepraszam.
Pozdrawiam
Marzy mi sie jedna sytuacja ktora juz w tym zespole miala miejsce.
Aby powtorzyla sie ta ktora miala miejsce po zakonczeniu Tourne po wydaniu albumu New Jersey. Aby teraz 4 facetow wsiadlo bez pozegnania w 4 rozne samoloty i odlecialo w 4 rozne koerunki swiata. Gitary, klawisze, mikrofony, miksery zamknac w piwnicach pod kluczem. Wsiasc na motory, polowic ryby. Odpoczac od siebie i od muzyki. najwczesniej za 4 lata niech znow sie spotkaja, pogadaja, aby JBJ ogolil sie na lyso by znow mozna bylo mowic o jego nowej fryzurze (hehe) i aby wydali znow cos przelomowego.
Ale niech to oglosza najwczesniej 20 czerwca.
Aby powtorzyla sie ta ktora miala miejsce po zakonczeniu Tourne po wydaniu albumu New Jersey. Aby teraz 4 facetow wsiadlo bez pozegnania w 4 rozne samoloty i odlecialo w 4 rozne koerunki swiata. Gitary, klawisze, mikrofony, miksery zamknac w piwnicach pod kluczem. Wsiasc na motory, polowic ryby. Odpoczac od siebie i od muzyki. najwczesniej za 4 lata niech znow sie spotkaja, pogadaja, aby JBJ ogolil sie na lyso by znow mozna bylo mowic o jego nowej fryzurze (hehe) i aby wydali znow cos przelomowego.
Ale niech to oglosza najwczesniej 20 czerwca.