Siedzialem sobie w walentnkowy wieczor przed komputerkiem ogladajac fragmenty wystepow Bon Jovi i rozne teledyski. I dopadla mnie pewna nostalgia patrzac na szalejacego z basem goscia. Sygnety na dloniach, zarzucanie basem, cos na ksztalt dredow na glowie, papierosek w kaciku ust, ten ruch sceniczny i rzucajaca sie w oczy wiez miedzy chlopakami...
Nie brak Wam tego? Piszcie, co o tym sadzicie - i nie chodzi mi tu bynajmniej o obecnosc w zespole Hough. Czy czasem dopada Was taki dziwny nastroj jak mnie wczoraj? Nie wydaje sie Wam, ze BJ bez Aleca to nie ta sama grupa, jakby byli niekompletni? Pomijam fakt, ze minelo wiele czasu od chwili rozstania, zespol jest w innym momencie karirey - ale co by bylo, gdy Alec John Such byl dalej w Bon Jovi?
Osobiscie patrze na tamta BJ z rozrzewnieniem. I tyle, Alec byl czescia zespolu - i to bardzo wazna. BJ to 5 chlopakow z New Jersey. A nie 4...