Nie wiem jak do was, do mnie nie dociera do końca jeszcze do końca to wszystko co się teraz dzieje. Może dlatego że nie mam jeszcze biletów  

  Owszem czytam to wszystko, a gdy słyszę lub oglądam jakieś nagranie koncertowe, chce mi się płakać, oczywiście ze szczęścia  

 Wcześniej oglądając koncerty myślałam: Sczęściarze, mnie nie stać na wyjazd za granicę  

  Wierzyłam że kiedyś, kiedyś, spełni się to marzenie. Dlatego od 05.11. chodzę jak zakręcona i do końca nie odpowiadam za swoje czyny  

 Ale prawdziwe szaleństwo czeka mnie (i myślę że was też) w czerwcu. Nie słucham malkontentów twierdzących że BJ to nie to samo co kiedyś itd. TO NADAL TO SAMO BON JOVI, OBECNIE FASCYNACJA MOJEGO ŻYCIA. Mam nadzieję że chociaż tutaj ktoś podzieli moją euforię  
  