NAJGŁUPSZA PŁYTA ŚWIATA
Moderator: Mod's Team
NAJGŁUPSZA PŁYTA ŚWIATA
Nie wiem czy taki temat już był. Nie sprawdzałem. Jeśli tak - proszę o usunięcie. Zdarzyło mi się kiedyś (stosunkowo krótko) słuchać Nirvany... Całej ich twórczości. Począwszy od jedynej true- grunge'owej "Bleach" przez owianą legendą "Nevermind", odpadową "Incesticide" po hard - punkową "In Utero". Na Unplugged kończąc... Było to jednak jakieś 10-15 lat wstecz. "Jednym słowem" stare dzieje.
To, że po latach kupiłem "Nevermind" jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, naturalne. "Unplugged in New York" również - w końcu to całkiem przyjemna płytka. Ale zachodzę w głowę - PO JAKĄ CHOLERĘ KUPIŁEM "In Utero"? Logicznie wytłumaczyć tego się nie da. Sentyment? Chyba nie. Album w którym gdzieś pomiędzy "Serve The Servants" a "All Apologies" Zespół zapomniał czym jest tonacja. płyta hałaśliwa i tylko hałaśliwa. Nieznośnie prostacka, jednowymiarowa i toporna... Uffff....
Płytka powędrowała w ręce pewnej miłośniczki twórczości Cobaina. Historia może nieco przekoloryzowana, jednakże czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek kupić coś "na półkę"? Niekoniecznie musi to być album.
To, że po latach kupiłem "Nevermind" jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, naturalne. "Unplugged in New York" również - w końcu to całkiem przyjemna płytka. Ale zachodzę w głowę - PO JAKĄ CHOLERĘ KUPIŁEM "In Utero"? Logicznie wytłumaczyć tego się nie da. Sentyment? Chyba nie. Album w którym gdzieś pomiędzy "Serve The Servants" a "All Apologies" Zespół zapomniał czym jest tonacja. płyta hałaśliwa i tylko hałaśliwa. Nieznośnie prostacka, jednowymiarowa i toporna... Uffff....
Płytka powędrowała w ręce pewnej miłośniczki twórczości Cobaina. Historia może nieco przekoloryzowana, jednakże czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek kupić coś "na półkę"? Niekoniecznie musi to być album.
Kiedyś kupiłem "w ciemno" taką składankę dyskotekowych hiciorów (polskich wykonawców nie należących do nurtu Disco Polo) o krótkotrwałym okresie ważności, noszącą nazwę Dance Juice. Sam się dziwię, czemu to kupiłem, skoro wszelkich dyskotek (i innych zabaw) wystrzegam się jak diabeł wody święconej. Nie mogę tego zniszczyć ani wyrzucić, bo to oryginał z hologramem, a ja takich rzeczy staram się nie niszczyć.
Innym albumem, będącym przysłowiowym "piątym kołem u wozu" który posiadam, jest jedyna studyjna płyta girlsbandu Taboo (tego z którego pochodziła Sylwia Wiśniewska), nosząca nazwę One. Najciekawsze jest to że nie kupiłem tego, tylko dostałem od Polsatu w wakacje 1998 (wszak 14 lat temu wysłannicy telewizji Polsat robili obchód po Polsce wciskając ludziom różne rzeczy). Ja dostałem album promowanych przez tą stację "polskich Spice Girls". Niestety nie mogę nic z tym fantem zrobić, bo to prawdziwy unikat całkowicie niedostępny na Allegro (oryginał z hologramem) którego prawie nikt nie pamięta, a takich rzeczy nie mam serca zniszczyć. Cóż, girlsband Taboo zniknął równie szybko jak się pojawił, a taka ciekawostka jest najprawdziwszym białym krukiem w mojej kolekcji kompaktów.
Innym albumem, będącym przysłowiowym "piątym kołem u wozu" który posiadam, jest jedyna studyjna płyta girlsbandu Taboo (tego z którego pochodziła Sylwia Wiśniewska), nosząca nazwę One. Najciekawsze jest to że nie kupiłem tego, tylko dostałem od Polsatu w wakacje 1998 (wszak 14 lat temu wysłannicy telewizji Polsat robili obchód po Polsce wciskając ludziom różne rzeczy). Ja dostałem album promowanych przez tą stację "polskich Spice Girls". Niestety nie mogę nic z tym fantem zrobić, bo to prawdziwy unikat całkowicie niedostępny na Allegro (oryginał z hologramem) którego prawie nikt nie pamięta, a takich rzeczy nie mam serca zniszczyć. Cóż, girlsband Taboo zniknął równie szybko jak się pojawił, a taka ciekawostka jest najprawdziwszym białym krukiem w mojej kolekcji kompaktów.
Nie licząc kolekcjonerskiego uzupełnienia jakim są krążki Lost Highway i Greatest Hits, które odtworzone zostały łącznie półtora raza, mam w domu coś, do czego wstyd się przyznać. Młody byłem (w zasadzie nadal jestem), więc i głupi. Jeżeli dobrze liczę to 13 lat wówczas miałem i dla przykładu uważałem These Days za jeden z gorszych albumów Bon Jovi, więc przebaczcie mi tez niezręczny zakup.Sam Bora pisze:czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek kupić coś "na półkę"?
Jest to płyta "Feel" zespołu Feel.
Płyty powinny być sprzedawane od lat 18
Dzisiaj za głupi i naprawdę niepotrzebny zakup uważam album "Have A Nice Day" grupy Bon Jovi... Niesamowicie irytujący. Szkoda, że nie intrygujący. Słucham doprawdy rzadko. Co jakiś czas włączę by sprawdzić czy może coś sie zmieni, ale nic. Niemal katorga. A przebrnięcie od Last Cigarette do Story of My Life graniczy z heroizmem
Dla mnie za dużo w tym toporności. Płyty jednak się nie pozbędę - z sentymentu do zespołu. Myślałem jednak kilkakrotnie w przypływie złości by wyp...rzyć wszystko od Bounce wzwyż. Zwyczajna fabryka dźwięków.
Wydaje mi się, iż z perspektywy czasu bardzo dużo zyskują dwa pierwsze albumy grupy. Osobiście słuchanie Bon Jovi & Fahrenheit'ów sprawia mi dużą frajdę. Bezapelacyjnie większą od tego popu, którym zespół karmi masy od dekady z okładem.
Wydaje mi się, iż z perspektywy czasu bardzo dużo zyskują dwa pierwsze albumy grupy. Osobiście słuchanie Bon Jovi & Fahrenheit'ów sprawia mi dużą frajdę. Bezapelacyjnie większą od tego popu, którym zespół karmi masy od dekady z okładem.
Takimi płytami było Original Sin projektu Pandora's Box, Dance into the Light Phila Collinsa i reedycja Yugotonu. Ale i tak sobie z nimi sprytnie poradziłem, dając je po kryjomu cioci, razem z modułowym stojakiem na płyty. A zresztą mogłem to samo zrobić z płytami Coverdale/Page i Now What?! Deep Purple, zamiast je połamać.
- Cleevleen
- Gdańsk Supporter
-
Keep The Faith
- Posty: 254
- Rejestracja: 26 grudnia 2011, o 15:14
- Lokalizacja: Szczecin
To tak. Jak byłam młoda i chodziłam do podstawówki to szalenie modne były Blog 27 i Crazy Frog. Więc na jedną Gwiazdkę zażyczyłam sobie płyty oby "wykonawców" xD Pierwsza tykana raz, druga dwa. Jedynie w pierwszym roku posiadania. Do tej pory nie wiem, co mi do głowy strzeliło, przecież ja ich nawet nie lubiłam O.o
Mimo wszystko nie sądzę, że
Mimo wszystko nie sądzę, że
Strasznie ciężko byłoby mi wtedy coś nabyć i to w formie, w jakiej JA chcę, a nie poproszony o to pełnoletni by uważał za wystarczające (tak, mowa o digipackach). Ponieważ oprócz kieszonkowego nie mam żadnych dochodów, a o dodatkową kasę na zachcianki własne raczej rodziców nie proszę, nie kupuję płyt bez wcześniejszego dogłębnego namysłu. Aktualnie na mojej półce nie ma ani jednej "śmieciowej płyty". Zawsze najpierw albumy przesłuchuję w internecie, potem jak mi się wstępnie spodobają pobieram, przesłuchuję jeszcze parę razy i dopiero wtedy stwierdzam, czy chcę ją mieć w formie materialnej, czy mogę poczekać.EVENo pisze:Płyty powinny być sprzedawane od lat 18
19.06.2012 - Gdańsk, PL
____________
http://www.lastfm.pl/user/Cleevleen
http://it-doesnt-make-a-difference.tumblr.com/
____________
http://www.lastfm.pl/user/Cleevleen
http://it-doesnt-make-a-difference.tumblr.com/