Agonia muzyki rockowej
Moderator: Mod's Team
Agonia muzyki rockowej
Od jakiegoś czasu następuje stopniowy upadek prawdziwej muzyki rockowej, a ostatnio to zjawisko przybrało na sile. Teraz ze wszystkich stron bombarduje nas masa muzyki mechanicznej, czyli hip-hopu i dyskotekowego umpa-umpa, które ma stricte użytkowy charakter i nie ma większego przesłania (jak mnie wkurza to LFMAO). Ostatni ruch mający rzekomo odnowić gitarową scenę to indie New Rock Revolution z początku XXI wieku, który wymyśliło sobie brytyjskie czasopismo New Musical Express. Do tego nurtu należeli tacy wykonawcy jak The Strokes, The White Stripes, Interpol, Franz Ferdinand czy Arctic Monkeys. Jednak ci wykonawcy w większości przypadków okazywali się artystami jednej płyty (debiutanckiej), której poziomu nie udało się im przeskoczyć. Ponadto próby zaszczepienia w Polsce mody na garażowe, indie rockowe granie zakończyło się wielką porażką. Formacje takie jak Braty z Rakemna czy The Car is on Fire, pomimo przychylności krytyków okazały się komercyjnymi katastrofami i sprzedały śladowe ilości płyt. Kilka lat temu nastąpił istny wysyp młodych popowych wokalistek, które możemy zaliczyć do dwóch kategorii. Jedne śpiewają łzawy retro pop o nieszczęśliwej miłości i innych sprawach sercowych (Duffy, Adele, Amy McDonald) a inne są wulgarnie prowokacyjne i epatują ostrą perwersyjną seksualnością (Rihanna, Lady GaGa, Nicki Minaj). Ponadto polityka wytwórni płytowych jest niezbyt przyjaźnie nastawiona nowym gitarowym formacjom. Jak wiecie granie rocka nie jest zajęciem zbytnio dochodowym, a te wielkie molochy pragną szybkich zysków zamiast nastawić się na długoterminowy rozwój. Ktoś inny zacznie protestować mówiąc, że na koncerty i festiwale rockowe wciąż są tłumy chętnych. Ja mu odpowiem: ale co z tego skoro prawdziwego rocka nie ma na szczytach list przebojów, a gitarowych piosenek nie uświadczy się w radiu telewizji. Dla mnie sukces danej muzyki to jej obecność w środkach masowego przekazu i stanowi to dla mnie podstawowe kryterium popularności. A jak wiadomo rock został wyparty z list przebojów przez pop, rap i muzykę klubową. Czy naprawdę gitarowe granie odchodzi do lamusa, tak samo jak jazz ponad pół wieku temu? Czy naprawdę rock się skończył i nie ma absolutnie nic nowego do zaoferowania?
- misstwisted
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 973
- Rejestracja: 16 marca 2011, o 18:51
- Lokalizacja: Pszczyna
Prawdziwy rock jest grany w domowym zaciszu, nagrywany starym aparatem fotograficznym i w jakości 240p wrzucany na Youtube'a. Niestety to są tylko jednostki, które w jakimś większym stopniu nie podbiją serc mas, a trafiają jedynie do koneserów tego gatunku i raczej pozostaną w miejscu, nie ruszą do przodu.
Bardzo podoba mi się twoja refleksja, nieraz też nad tym myślałam.
Bardzo podoba mi się twoja refleksja, nieraz też nad tym myślałam.
Do napisania tego tematu sprowokowała mnie sytuacja która obecnie ma miejsce na listach przebojów. Wszędzie ta Adele, LFMAO, Rihanna i inne takie, a jedyne co można od biedy zaliczyć do rocka to Coldplay (lecz to raczej pop-rock). Ponadto mocno dołująca jest ta pazerność wytwórni płytowych, które liczą na szybki zysk. Takiego wykonawcę należy od razu wycisnąć do cna jak cytrynę, a potem bez żalu wyrzucić do kosza. Ostatnimi laty coraz trudniej jest zarobić grając gitarową muzykę. Taki stan rzeczy coraz mocniej utwierdza mnie w przekonaniu że muzyka rockowa dochodzi do kresu swego żywota, tak samo jak jazz ponad 50 lat temu, a niepoprawni optymiści pokroju Dave'a Grohla powinni natychmiast zweryfikować swoje poglądy.
- Ricky Skywalker
- Administrator
-
Have A Nice Day
- Posty: 1648
- Rejestracja: 1 sierpnia 2005, o 21:17
- Ulubiona płyta: NJ+KTF+SITT+AOTL
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Kontakt:
Listy listami, ale wystarczy spojrzeć na to, jakie trasy są najbardziej dochowymi...
Wg tego zestawienia - http://www.rmf24.pl/rozrywka/news-najba ... nId,424127 - w 2011 roku na czele były U2 i Bon Jovi, dalej Take That (wprawdzie pop, ale taki... tradycyjny
), no a potem Waters... a lansowane przez MTV gwiazdeczki nie zbliżyły się nawet do ich poziomu przychodów - nawet "wspaniała" Gaga...
A jak w tym roku w trasę ruszą Stonesi, to wiadomo, kto zajmie pierwsze miejsce za 2012 
Inna sprawa że to wszystko stare firmy, a z młodymi wykonawcami rzeczywiście problem. No ale kto chce, ten znajdzie - takie Reckless Love obroniło się drugim albumem, jak przy trzecim dadzą radę to będzie z nimi dobrze...
Inna sprawa że to wszystko stare firmy, a z młodymi wykonawcami rzeczywiście problem. No ale kto chce, ten znajdzie - takie Reckless Love obroniło się drugim albumem, jak przy trzecim dadzą radę to będzie z nimi dobrze...
***
"these days all we got is hope, we got redemption and we got forgiveness. And we got one more thing - we got us these days..."
- Richie Sambora, 29-10-2007
"these days all we got is hope, we got redemption and we got forgiveness. And we got one more thing - we got us these days..."
- Richie Sambora, 29-10-2007
Trasy koncertowe to jedno i nie stanowi to dla mnie zbyt ważnego czynnika mówiącego jaki rodzaj muzyki jest popularny. Dla mnie bardziej istotnym wyznacznikiem sukcesu komercyjnego jest to ile dany wykonawca sprzedał płyt i jak sobie radzi na różnego rodzaju listach przebojów. A z wykonawcami rockowymi nie jest zbyt różowo. Teraz na topie jest pop, rap i różnego rodzaju muzyka klubowa. Tego rodzaju muzyka zdominowała w ubiegłym roku nawet Wielką Brytanię, która zwykle przoduje w gitarowym graniu. Jednym nowym rockowym wykonawcą, który odniósł jako taki sukces w 2011 roku, była formacja The Vaccines.
Za takie a nie inne oblicze rocka winę ponoszą odbiorcy. Zmieniły się trendy. Inne brzmienia królowały w latach 80-tych, złotych dla muzyki metalowej, inne w 90 inne teraz. Rock tak już się spluggiatował, że w końcu musiało nastąpić jego załamanie, wycofanie.
Należałoby zadać sobie podstawowe pytanie w tym temacie - CZYM DLA KAŻDEGO Z WAS JEST ROCK? Czy to kompozycje pokroju "You Shook Me All Night Long', "Night Train" czy "Can't Leave Without You" eksplodujące riffami i posiadające niesamowity polot, prostactwo grunge'u czy pitu pitu a' la współczesne Bon Jovi czy U2.
Mnie bardzo pozytywnie w 2005 roku zaskoczył poprockowy Green Day. Top było coś świeżego i niezobowiązującego. AC/DC w 2008 albumem "Black Ice", Pearl Jam "Back Spacer" czy metalowy Slayer "World Painted Blood" udowodnili , że gitarowe granie ma się dobrze. Peppersi też mnie nie rozczarowali. Bardzo przyjemny dla ucha jest hardrockowy Down z Philem Anselmo na czele
http://www.youtube.com/watch?v=kb2fbm9u7e0
http://www.youtube.com/watch?v=7ObU4d26NYk
Miło słucha się Hellyeah, Queens Of The Stone Age... W Polsce mimo upływu lat nie mogę powiedzieć złego słowa na Lady Pank.
Fakt faktem z młodych wykonawców ciężko znaleźć cokolwiek pozytywnego. Jednak Ci , którzy chcą grać rocka nadal będą go grać i znajdą odbiorców. Starsze pokolenia słuchają Led Zeppelin, Deep Purple, Queen czy Pink Floyd,Stone'sów, Aerosmith nieco młodsze - U2, Metalliki, Depeche Mode, Van Halen, Slayer, Guns N' Roses, a te młodsze Evanescence i wszystkiego co teraz wychodzi (włącznie z Bon Jovi).
Pozdrawiam
http://www.youtube.com/watch?v=LkGFXOhf1BQ
Należałoby zadać sobie podstawowe pytanie w tym temacie - CZYM DLA KAŻDEGO Z WAS JEST ROCK? Czy to kompozycje pokroju "You Shook Me All Night Long', "Night Train" czy "Can't Leave Without You" eksplodujące riffami i posiadające niesamowity polot, prostactwo grunge'u czy pitu pitu a' la współczesne Bon Jovi czy U2.
Mnie bardzo pozytywnie w 2005 roku zaskoczył poprockowy Green Day. Top było coś świeżego i niezobowiązującego. AC/DC w 2008 albumem "Black Ice", Pearl Jam "Back Spacer" czy metalowy Slayer "World Painted Blood" udowodnili , że gitarowe granie ma się dobrze. Peppersi też mnie nie rozczarowali. Bardzo przyjemny dla ucha jest hardrockowy Down z Philem Anselmo na czele
http://www.youtube.com/watch?v=kb2fbm9u7e0
http://www.youtube.com/watch?v=7ObU4d26NYk
Miło słucha się Hellyeah, Queens Of The Stone Age... W Polsce mimo upływu lat nie mogę powiedzieć złego słowa na Lady Pank.
Fakt faktem z młodych wykonawców ciężko znaleźć cokolwiek pozytywnego. Jednak Ci , którzy chcą grać rocka nadal będą go grać i znajdą odbiorców. Starsze pokolenia słuchają Led Zeppelin, Deep Purple, Queen czy Pink Floyd,Stone'sów, Aerosmith nieco młodsze - U2, Metalliki, Depeche Mode, Van Halen, Slayer, Guns N' Roses, a te młodsze Evanescence i wszystkiego co teraz wychodzi (włącznie z Bon Jovi).
Pozdrawiam
http://www.youtube.com/watch?v=LkGFXOhf1BQ
A więc panie Sam Bora. Prawdziwy rock to dla mnie kompozycje pokroju "You Shook Me All Night Long', "Night Train" czy "Can't Leave Without You" eksplodujące riffami i posiadające niesamowity polot. Prawdziwy rock to dla mnie połączenie wirtuozerii gry na instrumentach oraz spontanicznej (nie prostackiej) energii i czadu z jajami. Około roku 2004 bardzo modne stało się łączenie punka z klubową muzyką taneczną. Wszystko dlatego by było popularniejsze. Wyobrażacie sobie jak mogło by brzmieć skrzyżowanie Sex Pistols z The Prodigy? Według mnie to coś okropnego, co wbiło kolejny gwóźdź do trumny rocka. Prawdziwy rock powinien unikać wszelkiego rodzaju elektroniki i syntetycznych instrumentów, bo to kastruje brzmienie (jak np. albumy ZZ Top z lat 80). Do tego powinny do wystarczyć jedynie wiosła (elektryki i bas) oraz gary (plus efekty do gitar) oraz dobre umiejętności gry na instrumentach. Ponadto zdecydowanie NIE mówimy też pierwszym płytom Black Sabbath i punkowi w stylu The Ramones. A to dlatego że muzycy grający rocka powinni mieć mieć odpowiedni talent i umiejętności. Żadnego brzdąkania na trzech akordach na krzyż.
Aż tak rygorystyczny nie jestem w kwestii szeroko pojętej muzyki gitarowej. Albo coś siś podoba albo nie. Proste. Potrafię znaleźć coś dla siebie w tak rozbudowanych kawałkach jak "Fade To Black", ciętych " Postmorten", walcowatych jak "A New Level" czy na swój sposób epickich jak "Would?". Kto podważy prostotę ale chwytliwość "Satisfaction"? Nie ma znaczenia czy to będą 4 akordy jak "Smells Like Teen Spirit" czy cała gama szybkich zagrywek spod znaku "Walk This Way"... Zresztą nie samą Music For The Masses rock stoi. Nie róbmy z muzyki komuny. Ogłaszanie upadłości rocka jest mocno przesadzone. Należałoby w takiej sytuacji ogłosić upadek całej (szeroko rozumianej) dobrej muzyki. Blisko dwie dekady temu nastoletnie pokolenie zachłysnęło się Kelly Family i Backstreet Boys. Potem nastąpiła fala boysbandów... Moda na techno, rap, hip hop i takie tam podobne... Britney Spears, Ricky Martin, Eminem. Wszyscy poszli w niepamięć.
Ale czy tamte czasy nie kojarzą Nam się lepiej?
W latach 90. nagranie piosenki z Jacksonem nie było ujmą. Dzisiaj zespoły produkują piosenki na rzecz całej masy konsumentów - nie słuchaczy. Myślę, że tą drogą powinien podążyć ten temat. ""Spora" ilość tutejszych użytkowników albo dobiega 30-stki (jak piszący ten wątek) albo jest po 30-stce. Zatem wiele osób z pewnością przyzna, iż słuchanie rocka kiedyś przychodziło łatwiej. Takie były czasy. .. Pozdrawiam.
Ale czy tamte czasy nie kojarzą Nam się lepiej?
W latach 90. nagranie piosenki z Jacksonem nie było ujmą. Dzisiaj zespoły produkują piosenki na rzecz całej masy konsumentów - nie słuchaczy. Myślę, że tą drogą powinien podążyć ten temat. ""Spora" ilość tutejszych użytkowników albo dobiega 30-stki (jak piszący ten wątek) albo jest po 30-stce. Zatem wiele osób z pewnością przyzna, iż słuchanie rocka kiedyś przychodziło łatwiej. Takie były czasy. .. Pozdrawiam.
Tu macie kilka artykułów mówiących że muzyka gitarowa jednak coraz bardziej usuwa się w cień.
http://muzyka.onet.pl/publikacje/artyku ... omosc.html
http://www.sfora.pl/To-juz-koniec-ery-r ... zmi-a28107
http://www.prasamuzyka.pl/index.php?opt ... Itemid=157
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,1146 ... tant_.html
http://muzyka.onet.pl/publikacje/artyku ... omosc.html
http://www.sfora.pl/To-juz-koniec-ery-r ... zmi-a28107
http://www.prasamuzyka.pl/index.php?opt ... Itemid=157
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,1146 ... tant_.html
- ROCKSTAR
- Have A Nice Day
- Posty: 998
- Rejestracja: 10 kwietnia 2005, o 14:19
- Ulubiona płyta: NJ KTF TD
- Lokalizacja: Wałbrzych / Kair
- Kontakt:
Ok- jesli piszemy o tym, ze rock zaczal umierac, to troche przez... wykonawcow rockowych wlasnie...
Ja tak bym tego wszystkiego nie demonizowal, bo rock zyje i jakos jeszcze sie tam trzyma, ale... Fakty nie klamia- krolem swiata juz nie jest.
Bo jest jeden, zasadniczy problem...
Gdzie sie podzialy wszystkie te EPICKIE kawalki? Pokazcie mi numer, z ostatnich, powiedzmy 12 lat, ktory mozna porownac do "Livin...", "Enter Sandman", "Crazy", "With or Without You"... Cos ponad czasowego... Cos uniwersalnego dla mas, ale pelnego tych rockowych, ognistych emocji?
Wyjdzie na to, ze ostatnim wielkim, prawie rockowym numerem, bylo "It's My Life"?
Dlaczego wielkie zespoly nagrywaja TYLKO ,w miare dobre plyty?
Dlaczego nowe zespoly nie nagrywaja WYBITNYCH plyt?
Green Day cos tam nagral- ale na jak dlugo to zostalo w umyslach sluchaczy? Dlaczego kiedys, te wszystkie nagrania... byly bezbledne? I zostaly z nami do dzis? A teraz- dwa, trzy odsluchania... I krazek laduje na polke z napisem :"Dziekuje! Bylo milo ale sie skonczylo"
Trywialne to wszystko, ale... taka jest prawda... Przynajmniej- takie sa moje odczucia.
Owszem... Jest pare nowych zespolow... Ale wciaz, to nie jest ten EPICKI ROZMACH, ktory towarzyszyl muzyce lat minionych- 2 dobre numery- reszta fajne wypelniacze...
A moze po prostu formula sie wyczerpala i wszystko zostalo juz powiedziane i to, co dostajemy teraz ( i co, pewnie, bedziemy dostawac w przyszlosci), zacznie przypominac te same "potrawy", tylko przyprawione od czasu, do czasu czyms innym- zeby zmylic kubki smakowe... Tfu- sluchowe... Heh... Tak nie jest?
Dlaczego, na przykladzie youtube'a chociazby, tak bardzo widac, ze wszyscy sa rozczarowani tym, co gra sie obecnie? Dlaczego najwiecej "lajkow" maja wpisy typu: "Zaluje ,ze nie urodzilem sie w latach 80-tych/90-tych", "Przepraszam za moje pokolenie, ktore zniszczylo muzyke"- czy cos w tym rodzaju...
To nie gusta sie zmienily... Teraz tak sobie mysle... To po prostu ludzie sie zmienili, pod wplywem tego, co jest promowane...
A promowane jest prymitywne gowno (z malymi, mniej smierdzacymi wyjatkami)... Dlaczego- nie do mnie to pytanie.
Dla mnie rock JESZCZE nie umarl
Bo wciaz wierze, ze pojawi sie taka plyta w moim zyciu ( moze od BJ nawet, moze od kazdego, innego wykonawcy), ktora kaze mi odszczekac to wszystko...
Nie ma juz wielkich, rockowym hymnow...
Nie ma juz poteznych, epickich wydawnictw, ktore powoduja ,ze kazdy kolejny kawalek sluchamy z wypiekami na twarzy...
Jest kilka DOBRYCH zespolow i DOBRYCH kawalkow...
Ale jak tutaj delektowac sie czyms "tylko dobrym", jesli wiemy, jak smakuje "niebo w gebie" ?
(LOL- co ja z tym jedzieniem tak...)
Tyle ode mnie
W sumie o wszystkim i o niczym troche 
Ja tak bym tego wszystkiego nie demonizowal, bo rock zyje i jakos jeszcze sie tam trzyma, ale... Fakty nie klamia- krolem swiata juz nie jest.
Bo jest jeden, zasadniczy problem...
Gdzie sie podzialy wszystkie te EPICKIE kawalki? Pokazcie mi numer, z ostatnich, powiedzmy 12 lat, ktory mozna porownac do "Livin...", "Enter Sandman", "Crazy", "With or Without You"... Cos ponad czasowego... Cos uniwersalnego dla mas, ale pelnego tych rockowych, ognistych emocji?
Wyjdzie na to, ze ostatnim wielkim, prawie rockowym numerem, bylo "It's My Life"?
Dlaczego wielkie zespoly nagrywaja TYLKO ,w miare dobre plyty?
Dlaczego nowe zespoly nie nagrywaja WYBITNYCH plyt?
Green Day cos tam nagral- ale na jak dlugo to zostalo w umyslach sluchaczy? Dlaczego kiedys, te wszystkie nagrania... byly bezbledne? I zostaly z nami do dzis? A teraz- dwa, trzy odsluchania... I krazek laduje na polke z napisem :"Dziekuje! Bylo milo ale sie skonczylo"
Trywialne to wszystko, ale... taka jest prawda... Przynajmniej- takie sa moje odczucia.
Owszem... Jest pare nowych zespolow... Ale wciaz, to nie jest ten EPICKI ROZMACH, ktory towarzyszyl muzyce lat minionych- 2 dobre numery- reszta fajne wypelniacze...
A moze po prostu formula sie wyczerpala i wszystko zostalo juz powiedziane i to, co dostajemy teraz ( i co, pewnie, bedziemy dostawac w przyszlosci), zacznie przypominac te same "potrawy", tylko przyprawione od czasu, do czasu czyms innym- zeby zmylic kubki smakowe... Tfu- sluchowe... Heh... Tak nie jest?
Dlaczego, na przykladzie youtube'a chociazby, tak bardzo widac, ze wszyscy sa rozczarowani tym, co gra sie obecnie? Dlaczego najwiecej "lajkow" maja wpisy typu: "Zaluje ,ze nie urodzilem sie w latach 80-tych/90-tych", "Przepraszam za moje pokolenie, ktore zniszczylo muzyke"- czy cos w tym rodzaju...
To nie gusta sie zmienily... Teraz tak sobie mysle... To po prostu ludzie sie zmienili, pod wplywem tego, co jest promowane...
A promowane jest prymitywne gowno (z malymi, mniej smierdzacymi wyjatkami)... Dlaczego- nie do mnie to pytanie.
Dla mnie rock JESZCZE nie umarl

Bo wciaz wierze, ze pojawi sie taka plyta w moim zyciu ( moze od BJ nawet, moze od kazdego, innego wykonawcy), ktora kaze mi odszczekac to wszystko...
Nie ma juz wielkich, rockowym hymnow...
Nie ma juz poteznych, epickich wydawnictw, ktore powoduja ,ze kazdy kolejny kawalek sluchamy z wypiekami na twarzy...
Jest kilka DOBRYCH zespolow i DOBRYCH kawalkow...
Ale jak tutaj delektowac sie czyms "tylko dobrym", jesli wiemy, jak smakuje "niebo w gebie" ?
(LOL- co ja z tym jedzieniem tak...)
Tyle ode mnie
Ja jestem całkowicie odporny na to wszystko co teraz jest na topie i zamknąłem się w swoim świecie piosenek, które już dawno temu wypadły z ramówek komercyjnych rozgłośni radiowych. Ja radia w ogóle nie słucham, bo to co oni tam grają jest dla mnie absolutnie niesłuchalne. Z tego powodu przestawiłem się na tumwisizm (mam w głębokim poważaniu wszystko to co teraz jest modne i podbija listy przebojów). W ubiegłym roku kupiłem sobie sporo płyt rockowych płyt z lat 90. Są to m.in.: ZZ Top Antenna i Rhythmeen, KISS Psycho Circus, 4 Non Blondes Bigger, Better, Faster, More!, Coverdale/Page (w komisie muzycznym) czy Primus Antipop. W tym roku kupiłem sobie trzy kolejne albumy Primusa (Sailing the Seas of Cheese, Pork Soda, Tales from the Punchbowl), KISS Sonic Boom oraz debiutancką kasetę Kobonga self-titled (w tym samym komisie). Teraz chcę sobie kupić na Allegro jedyny album formacji Pandora's Box pt: Original Sin, który został wydany w 1989 roku. Twórcą Puszki Pandory jest Jim Steinman, nadworny kompozytor i producent Meat Loafa, a ta płyta to prawdziwy koncept album, należący do rocka symfonicznego. Oprócz kilku długich utworów jest też parę inwokacji rozpoczynających kolejne rozdziały na płycie.
Taką niedawną klęską mającą coś wspólnego z gitarowym graniem, był album Lil' Wayne'a Rebirth. To był swego rodzaju eksperyment, mający sprawdzić czy mainstreamowy raper może być rockmanem. Powiem szczerze, to jest wyjątkowo ciężkostrawna rzecz, bo z połączenia ze sobą gitar elektrycznych i efektu Auto-Tune wyszedł naprawdę niesłuchalny zakalec. Te dwie rzeczy do siebie w ogóle nie pasują. Można więc traktować ten album jako przewidzianą porażkę i nieudaną próbę spełnienia swojego marzenia.
[ Dodano: 2013-03-06, 15:57 ]
W 2006 roku miało miejsce coś, co nieodwracalnie zmieniło współczesną muzykę rozrywkową. Tym czymś były dwie płyty wyprodukowane przez Timbalanda, które odniosły niebywały sukces komercyjny, jednocześnie mocno uhiphopowiając muzyczny mainstream. Te dwie płyty to Loose Nelly Furtado i Futuresex/Lovesounds Justina Timberlake'a. W 2006 roku Timothy Mosley był u szczytu swojej kreatywności i wszyscy to podchwycili. To uhiphopowienie współczesnego Mainstreamu zawdzięczamy tym dwóm płytom wyprodukowanym przez Timbalanda, a skutki tego są odczuwane do dziś. Chyba pamiętacie tą mega klapę z 2009 roku, czyli album Scream Chrisa Cornella, który wyprodukował Mosley? Płyta została jednomyślne zmieszana z błotem przez krytykę i dla wielu traktowało to jako koniec muzyki rockowej. Jednakże w 2009 roku pojawiło się światełko w tunelu, czyli oczekiwana od ponad dekady nowa płyta studyjna KISS, a Cornell po tym blamażu reaktywował w 2010 Soundgarden, który w ubiegłym roku wydał nowy album studyjny.
Taką niedawną klęską mającą coś wspólnego z gitarowym graniem, był album Lil' Wayne'a Rebirth. To był swego rodzaju eksperyment, mający sprawdzić czy mainstreamowy raper może być rockmanem. Powiem szczerze, to jest wyjątkowo ciężkostrawna rzecz, bo z połączenia ze sobą gitar elektrycznych i efektu Auto-Tune wyszedł naprawdę niesłuchalny zakalec. Te dwie rzeczy do siebie w ogóle nie pasują. Można więc traktować ten album jako przewidzianą porażkę i nieudaną próbę spełnienia swojego marzenia.
[ Dodano: 2013-03-06, 15:57 ]
W 2006 roku miało miejsce coś, co nieodwracalnie zmieniło współczesną muzykę rozrywkową. Tym czymś były dwie płyty wyprodukowane przez Timbalanda, które odniosły niebywały sukces komercyjny, jednocześnie mocno uhiphopowiając muzyczny mainstream. Te dwie płyty to Loose Nelly Furtado i Futuresex/Lovesounds Justina Timberlake'a. W 2006 roku Timothy Mosley był u szczytu swojej kreatywności i wszyscy to podchwycili. To uhiphopowienie współczesnego Mainstreamu zawdzięczamy tym dwóm płytom wyprodukowanym przez Timbalanda, a skutki tego są odczuwane do dziś. Chyba pamiętacie tą mega klapę z 2009 roku, czyli album Scream Chrisa Cornella, który wyprodukował Mosley? Płyta została jednomyślne zmieszana z błotem przez krytykę i dla wielu traktowało to jako koniec muzyki rockowej. Jednakże w 2009 roku pojawiło się światełko w tunelu, czyli oczekiwana od ponad dekady nowa płyta studyjna KISS, a Cornell po tym blamażu reaktywował w 2010 Soundgarden, który w ubiegłym roku wydał nowy album studyjny.
Lepiej przeczytajcie to co znalazłem na Onecie.
Pop kontra Rock: Ostateczne Starcie
Rock stał się śmiertelnie nudny i wtórny. Dlatego przegrał ostateczną walkę o sympatię młodych ludzi na całym świecie. Zwyciężył pop. Bo jest nowoczesny, odważny i sexy. Świadectwem tego lista najważniejszych nominacji do tegorocznych MTV European Music Awards.
Właściwie o agonii rocka mówiło się już od dawna. Kiedy ogromną popularność zdobył sobie hip-hop, a potem nowa elektronika, z roku na rok coraz wyraźniej widać było, że to właśnie te gatunki mają w sobie największy potencjał – nie tylko muzyczny, ale też kulturowy i społeczny. Wytracanie przez rock popularności i kreatywności trwało dosyć długo – bo aż ostatnie dwie dekady. Ostatnim zrywem tego nurtu okazała się „nowa rockowa rewolucja”, która przetoczyła się przez popkulturę w pierwszej połowie minionego dziesięciolecia. Trwała ona jednak krótko i pozostawiła po sobie zaledwie tylu wartościowych artystów, że można ich policzyć na palcach jednej ręki.
Kiedyś rock nie tylko wnosił ciągle coś nowego pod względem muzycznym, ale był również nośnikiem ważnych treści społecznych, a nawet politycznych. Jednym się to podobało, drugim nie, jedni uważali, że przez to świat zmienia się na lepsze, a inni – że na gorsze. Nikt jednak nie zaprzeczy, że rock zmienił rzeczywistość XX wieku. Dzisiaj gatunek ten stracił całkowicie swoje znacznie pod tym względem. Jeszcze gorszy los spotkał scenę alternatywną – bo zamieniła się ona w stadko zasmarkanych młodzieńców z grzywkami na oczach, biadolących w takt przeraźliwie rozmemłanej muzyki. Czyż to nie żałosny widok?
Przyjrzyjmy się nominowanym w tym roku do MTV EMA najważniejszym wykonawcom rockowym i alternatywnym: The Killers, Kings Of Leon, Franz Ferdinand, 30 Seconds To Mars, Paramore, Fall Out Boy, Arctic Monkeys, Green Day i Queens of the Stone Age. To wszystko grzeczni, sympatyczni, dobrze ubrani i nie mający nic wspólnego z etosem rockowego buntownika młodzi ludzie. Nawet dwa ostatnie zespoły – pierwszy niby punkowy, drugi niby metalowy – tak naprawdę nie odstają od tego schematu. Za tym uładzonym imagem i bezpiecznym przekazem idzie oczywiście muzyka – wtórna, bezpłciowa, nudna, rachityczna, mieląca w te i nazad dźwiękowe pomysły z poprzednich epok. Nic więc dziwnego, że w najważniejszych kategoriach niedzielnego konkursu – „Najlepsza piosenka”, „Najlepszy artysta” i „Najlepsza artystka” – nie ma ŻADNEGO wykonawcy z kręgu rocka czy alternatywy, którzy zostali skazani na funkcjonowanie w mniej istotnych, osobnych kategoriach.
Dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest prosta: w ostatnim dziesięcioleciu, to muzyka pop stała się bardziej twórcza i kreatywna niż rock. Oczywiście zaraz posypią się tutaj gromy, że jakże to, przecież to same „głupie blondynki” i „prymitywne czarnuchy”. Spójrzmy jednak na sytuację obiektywnie. W ciągu minionych dziesięciu lat dokonał się zaskakujący (ale szalenie interesujący) przepływ najpopularniejszych producentów hip-hopu i nowej elektroniki do muzyki pop. A to przecież właśnie oni są dzisiaj motorem rozwoju muzyki popularnej – nie jacyś tam chłopcy z gitarami.
Ten zastrzyk świeżej energii sprawił, że współczesny pop został wyniesiony na poziom abstrakcji, niedostępny muzyce rockowej. Obecna piosenka pop nie ma wiele wspólnego z piosenką pop z lat 60, 70, 80 czy nawet 90. Jest tak silnie nasycona wokalnymi harmoniami z R&B i rytmicznymi eksperymentami z nowej elektroniki, że właściwie tworzy nowy gatunek – hybrydę dźwiękową, łączącą najbardziej przyswajalne elementy „czarnej” (hip-hop, R&B, ale też techno, house i dubstep) i „białej” (piosenka) kultury.
Nic więc dziwnego, że w wśród nominowanych do tegorocznych nagród MTV EMA królują wykonawcy reprezentujący właśnie ten nowoczesny pop – Lady Gaga, Rihanna, Miley Cyrus, Katy Perry Selena Gomez, Taylor Swift, Robin Thicke, Justin Bieber czy Daft Punk (nawet nasz Bednarek wpisuje się zgrabnie w tę listę ze swoją wersją roztańczonego reggae). Większość z tych wykonawców wydała ostatnio znakomite albumy, z których pochodzą świetne single, okupujące pierwsze miejsca na światowych listach przebojów. Popkultura jest chyba najbardziej demokratyczną z wszystkich dziedzin ludzkiej działalności – tutaj miliony mają rację. Oczywiście, swoje znaczenie ma lansowanie takich a nie innych artystów – ci, którzy ich lansują w mniejszym lub większym stopniu zawsze jednak liczą się z gustami swych odbiorców. A ci chcą popu – bo jest nowoczesny, energetyczny, wyrafinowany, stylowy i sexy.
Co ciekawe - największymi gwiazdami muzyki popularnej na całym świecie są dzisiaj kobiety. Bo to właśnie one są bardziej odważne – nie tylko pod względem obyczajowym (piosenka pop po prostu powinna być seksowna), ale i brzmieniowym. Śmiało zapraszają do współpracy młodych producentów z kręgu hip-hopu i nowej elektroniki, oddając w ich ręce swe wokalne umiejętności. I efekty są w wielu przypadkach imponujące – a to przecież nie koniec tego zjawiska, a wręcz przeciwnie, wydaje się, że przybiera ono na sile i przynosi coraz ciekawsze efekty (poczekajmy na nową płytę Britney Spears). Nie bez przyczyny hipsterskie magazyny internetowe (choćby coraz modniejszy FACT) zamieszczają dziś recenzje płyt z kręgu nowej elektroniki, hip-hopu oraz... popu (a nie rocka).
Tego nowego popu kompletnie nie rozumieją ludzie powyżej 30 roku życia. Wychowani na klasycznej piosence i tradycyjnym rocku, szczególnie tutaj, w Europie, w kraju takim jak Polska (gdzie muzyka zdominowana przez rytm była zawsze w wielkiej pogardzie), słuchacze Marka Niedźwieckiego nigdy nie pokochają Miley Cyrus czy Katy Perry. Dla nich to zawsze będzie obciach – tymczasem prawda jest taka, że to oni skazują się na przebywanie w muzycznym skansenie, gdy tymczasem świat, nie oglądając się na nich, idzie śmiało do przodu. Pamiętajmy o tym, śledząc w najbliższą niedzielę MTV EMA 2013.
- medicineman90
- Gdańsk Supporter
-
Keep The Faith
- Posty: 425
- Rejestracja: 30 kwietnia 2013, o 11:36
- Lokalizacja: Działdowo
- Kontakt:
Rock nie umarł, tylko przestał być MODNY.
Małolaty oglądają teraz pierdoły w stylu "Date my... Grandma". Amerykańska popkultura to obecnie totalne SZAMBO, ale opłacalne, bo wypuszcza się "artystów" pokroju ...albo dobra...bez nazwisk - wiadomo o co chodzi. Komu więc ma zależeć na promowaniu artystów, którzy mimo tego, że ich muzyka jest gatunkowo świetna, nie sprzedadzą się?
W dzisiejszym świecie, gdzie dzięki Youtube, torrentom i Bóg wie czemu jeszcze, mamy dostęp do wszystkiego, absolutnie nie ma mowy o jakiejkolwiek śmierci, chyba, że za śmierć uważamy to, że czegoś nie ma na MTV Music Awards (przypominam, że MTV przestało mieć cokolwiek wspólnego z muzyką dobre 10 lat temu). Możemy słuchać czegokolwiek chcemy, gdziekolwiek chcemy, pod warunkiem , że mamy dostęp do internetu, więc o jakiej śmierci mówimy? Rock N'Roll żyje i ma się dobrze, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać
Osobiście nie słucham żadnych RMFek, ZETek, czy innych komercyjnych stacji radiowych, bo faktycznie, szkoda nerwów. A jeśli ktoś szuka rocka, to proponuje zwrócić uszy w stronę Szwecji/Norwegii/Finlandii. Od Bon Jovi'owego hard rocka - po gotyk - do wyboru/do koloru!
Małolaty oglądają teraz pierdoły w stylu "Date my... Grandma". Amerykańska popkultura to obecnie totalne SZAMBO, ale opłacalne, bo wypuszcza się "artystów" pokroju ...albo dobra...bez nazwisk - wiadomo o co chodzi. Komu więc ma zależeć na promowaniu artystów, którzy mimo tego, że ich muzyka jest gatunkowo świetna, nie sprzedadzą się?
W dzisiejszym świecie, gdzie dzięki Youtube, torrentom i Bóg wie czemu jeszcze, mamy dostęp do wszystkiego, absolutnie nie ma mowy o jakiejkolwiek śmierci, chyba, że za śmierć uważamy to, że czegoś nie ma na MTV Music Awards (przypominam, że MTV przestało mieć cokolwiek wspólnego z muzyką dobre 10 lat temu). Możemy słuchać czegokolwiek chcemy, gdziekolwiek chcemy, pod warunkiem , że mamy dostęp do internetu, więc o jakiej śmierci mówimy? Rock N'Roll żyje i ma się dobrze, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać
Osobiście nie słucham żadnych RMFek, ZETek, czy innych komercyjnych stacji radiowych, bo faktycznie, szkoda nerwów. A jeśli ktoś szuka rocka, to proponuje zwrócić uszy w stronę Szwecji/Norwegii/Finlandii. Od Bon Jovi'owego hard rocka - po gotyk - do wyboru/do koloru!
Harlem rain coming down,
Another shattered soul, in the lost and found.
One more night, on the street of pain,
Getting washed away by the Harlem rain.
Another shattered soul, in the lost and found.
One more night, on the street of pain,
Getting washed away by the Harlem rain.
Tyle że w obecnych czasach słuchanie rocka jest przejawem bycia mentalnym staruszkiem, którego okres młodości miał miejsce ponad 30 lat temu. Dziś głosem młodego pokolenia stał się Rap, gdyż muzyka rockowa miała rację bytu, gdy istniał Związek Radziecki, jako powód przeciwko czemu mieli się buntować młodzi ludzie (przynajmniej w PRL-u). Gdy Imperium Sowieckie upadło, muzyką buntu stał się Rap, gdyż idealnie opisuje problemy jakie pojawiły się po rozpadzie ZSRR. Muzyka rapowa mówi brutalnie i prosto w oczy całą surową prawdę, bez żadnych ładnych metafor czy przenośni (bo cenzura PRL-u na coś takiego nigdy by nie pozwoliła). Rock w XXI stuleciu jest muzyką ludzi starych i konserwatywnych, którzy zamknęli się w skansenie ponad 20 lat temu (ja zresztą tak się czuję, mimo że mam 28 lat). Moje przekonanie dotyczące zmierzchu ery muzyki rockowej, staje się coraz silniejsze i z tego powodu czuję się niemal tak samo stary jak moi rodzice. W dzisiejszych czasach zamiast uczyć się chwytów gitarowych w garażu, lepiej kupić sobie laptop i na nim nauczyć się obsługi programów do tworzenia muzyki, w zaciszu własnej sypialni.
pełna zgodamedicineman90 pisze:Rock nie umarł, tylko przestał być MODNY.
Małolaty oglądają teraz pierdoły w stylu "Date my... Grandma". Amerykańska popkultura to obecnie totalne SZAMBO, ale opłacalne, bo wypuszcza się "artystów" pokroju ...albo dobra...bez nazwisk - wiadomo o co chodzi. Komu więc ma zależeć na promowaniu artystów, którzy mimo tego, że ich muzyka jest gatunkowo świetna, nie sprzedadzą się?
W dzisiejszym świecie, gdzie dzięki Youtube, torrentom i Bóg wie czemu jeszcze, mamy dostęp do wszystkiego, absolutnie nie ma mowy o jakiejkolwiek śmierci, chyba, że za śmierć uważamy to, że czegoś nie ma na MTV Music Awards (przypominam, że MTV przestało mieć cokolwiek wspólnego z muzyką dobre 10 lat temu). Możemy słuchać czegokolwiek chcemy, gdziekolwiek chcemy, pod warunkiem , że mamy dostęp do internetu, więc o jakiej śmierci mówimy? Rock N'Roll żyje i ma się dobrze, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać
Osobiście nie słucham żadnych RMFek, ZETek, czy innych komercyjnych stacji radiowych, bo faktycznie, szkoda nerwów.
Co prawda nie mam pojęcia co oglądają/słuchają małolaty, bo ani nie słucham mainstreamowych rozgłośni radiowych, ani nie oglądam tv. Ale w necie jest tyle dobrej muzyki, że nie byłbym w stanie codziennie tego wszystkiego wysłuchać...
P.S. A' propos dobrej hardrockowej muzyki - Medicineman - gratuluję udziału w muzycznym projekcie The ACE!