bo ja nie. Ciekawe jak to będzie za kilka/dziesiąt/ lat, kiedy naprawde tak będzie
narazie jednak bądźmy pozytywnej myśli i cieszmy się chwilą i tym, że mamy nową płytę.
znaleźć się w erze these days... cudowne uczucie

Moderator: Mod's Team
Z tych wszystkich wypowiedzi, a zwłaszcza z ostatniej, wynika jedno-i tak mieliśmy jako fani szczęście, że "trafił nam się" (xD) długowieczny, bo działający z przerwami 20 lat zespół, który ciągle potrafi nas zaskoczyć (no bo chyba niewielu spodziewało się, że HAND będzie w porównaniu np. do Crush pozytywnym zwrotem w historii ^-^). I w zasadzie nawet jeśliby teraz skończyli karierę (co w końcu byłoby o tyle uzasadnione, że w zasadzie przynajmniej od 10 lat ciągną ten interes tylko i wyłącznie dla radości płynącej z grania tudzież dla powiększania milionowego konta i własnej satysfakcji, no bo raczej nie dla zdobycia środków na przeżycie.... a z takim dorobkiem zwinięcie żagli i udanie się na emeryturę im by się nawet należało) i tak przetrwali o wiele dłużej, niż Skid Row, Poison, Def Leppard (co z tego, że działają, skoro teraz to zespoły z podziemia i żaden z nich jak dotąd nie wylansował drugiego takiego "It's My Life" w 16 czy 17 roku kariery) i tym podobne. I zdążyli przy okazji zaskarbić sobie grono nowych, młodszych fanów, pokolenie Crusha (czyli większość z nas). I faktycznie tragicznie to z nimi nie jest, chociaż drugie These Days już spod tych wciąż splecionych jak na KTF łapek (ale poetycko xD) raczej nie wyjdzie..... I myślenie, jakoby HAND był ostatnią płytą w historii BJ, to chyba raczej przesadzone czarnowidztwo....CRUSHynka pisze:A kto wyobrażał sobie BJ w roku 2005, gdy jeszcze ich singlem było YGLABN? Ano nikt. I okazuje się, że wcale nie jest tak tragicznie, jak można by podejrzewać
. Zresztą, zespół zmienia się cały czas (także wizualnie), ale jako fani nawet tych zmian nie zauważamy - tak samo, jak w sobie. Ani się obejrzymy, a siwy włos popruszy się hurtem, przy czym my tylko stwierdzimy, że "a co to będzie za kolejne 20 lat..." :mrgreen:.