Premiery 2024

[M]

Tak na szybko...

Judas Priest i Saxon - solidnie, ale bez fajerwerków. W obu przypadkach "trójeczka".

Deep Purple zdecydowanie na plus. Mimo lat na karku witalnie i z jajem.

Pearl Jam powinien za to poszukać nowej ścieżki, bo doszedł do ściany i fajnie byłoby rozejrzeć się w którą stronę pójść by jeszcze było fajnie.

Kerry King solowo nie zaskakuje niczym. Trochę Slayer dla ubogich, ale na bezrybiu i tak rybą.

Knopler - stylowo, luzacko, perfekcyjnie. Bardzo fajny materiał.

Nick Cave - rewelacja! Gilmour - cztery plus.

Rozczarował mnie Seether. W porównaniu do poprzednika jest tutaj mniej mroku i "kilogramów". Zespół wpuścił nieco światła do swojego grania. I momentami dobrze się to sprawdza, ale... W końcowym rozrachunku brzmi to naiwnie. Szczególnie drażnią wokale w tych bardziej cukierkowych numerach.

I na koniec Bon Jovi... O ile Jon dowodzi, że nie potrzebuje Richiego (z czym nie wypada się nie zgodzić) tak standard piosenek pokazuje, że Bon Jovi potrzebuje Sambory.

Dobry album. W tym składzie i w obecnej formie nic lepszego nagrać chyba nie mogli.