M pisze:Co do nudy... To już inny zespół, inny Jon, inne okoliczności przyrody... Nie ma co się czepiać. Osobiście wolę taki zaangażowany numer niż banalny i oklepany Bad Medicine. To tylko przykład.
Smutne jest z kolei doszukiwanie się w tego typu numerach powrotu do formy czy jakichkolwiek pozytywów. Piosenka słaba. Czasem jednak wystarczy SAM Jon...
Plus to jedynie tekst... Jon już nie tylko nie umie śpiewać rocka... On już w ogóle nie umie śpiewać i brzmi jak (wybaczcie) zdziadziały chórzysta. I to nawet nie boli - to jest smutne i kuriozalne. Nie ma co się śmiać z wokalnej niepełnosprawności, bo to nie fair - lepiej już nie będzie. Ale po co ją podkreślać? Bridge Limitless, teraz American...
Jon recytuje, sepleni (juźjo wojs) i ma generalnie poważny problem z dykcją (moment przed "tide" okrutny). Janek brzmi jak dziadek. Jak 80-letni mężczyzna, co jest szokujące. Głos mu się...zestarzał. Brakuje mocy, witalności, kontrastu, nasycenia i czego tam jeszcze chcesz. Głównie chyba jednak poszła barwa i płynność (może aparat mowy nawala - nowe zęby???). Być może przydałaby się (serio) rehabilitacja układu głosowego.
Najbardziej brakuje jednak dobrych piosenek. Stabilności. Sama piosenka słabiutka i paradoksalnie ascetycznie przeprodukowana...
Dzięki za ten post. Dziś oglądałam cover LOAP i gość śpiewał z tak piękną dykcją, że rozumiałam każde słowo, a to już bardzo wiekowy przebój. Dziś jest tylko gorzej. Jon nie potrafi śpiewać, nie ma się co czarować czy używać eufemizmów. Król jest nagi. Shanks robi co może, dorabiane są wzniosłe teorie, ale koniec końców wszystko jest słabe i smutne. Cieszę się, że byłam na koncercie w zeszłym roku, ale nie będę powtarzać tego doświadczenia. Teraz myślę, że RHOF 2 lata temu był symbolicznym pożegnaniem. Przy obecnych piosenkach poprzednie 3 albumy to arcydzieła. BJ to dziś solowy projekt JBJ. Nieoficjalnie. Szkoda, że reszta muzyków wciąż robi za dekorację, bo to kawał talentu, ale dopóki kasa się zgadza, starzy milionerzy nie ruszą palcem, a nowi wykorzystają każdy moment, bo nic nie może wiecznie trwać...