![Obrazek](http://oi68.tinypic.com/2z9lkyp.jpg)
Wielu wielkich artystów opuściło nas już w tym roku. Bowie, Lemmy, George Martin, Glenn Frey. Wszystkich bardzo lubiłem i szanowałem, ale absolutnie NIKT nie może równać się z Princem.
Jako jego wielki fan przeżywam teraz trudne chwile. Ciężko mi zebrać myśli. To największa z możliwych strat dla świata muzyki. Zwłaszcza, że Prince był jeszcze młody... zaledwie cztery lata starszy od Jona i rok starszy od Richiego.
Nie ma sensu pisać o Księciu rzeczy, które każdy może przeczytać sobie np. na Wikipedii. Jako fan Bon Jovi, mogę Was zapewnić, że nasz ulubiony zespół byłby czymś zupełnie innym, gdyby nie Prince. Jon Bon Jovi czerpał od Prince'a w wielu aspektach. Od śpiewu, przez charakterystyczne dumne poruszanie się po scenie, interakcję z publicznością, aż po teksty. Jon Bon Jovi chodził na koncerty Prince'a regularnie rok w rok niczym na wykład, gdzie profesor-autorytet, pokazuje jak robi to mistrz nad mistrzami. Prince to także jeden z najwybitniejszych gitarzystów wszech czasów. Sambora czerpał od Prince'a jak zagrać doskonałe solo, a jego wpływ na Richiego można wyłapać już na albumach Bon Jovi nagranych w latach '80.
Te wszystkie podobieństwa, bliźniacze zachowania, czy motywy dostrzegałem stopniowo na przestrzeni lat, gdy z niedowierzaniem zanurzałem się co raz głębiej w geniusz Prince'a. A żeby zgłębić pełnię jego geniuszu nie wystarczy poświęcić kilka wieczorów, kilka dni, miesięcy, czy nawet lat. Dorobek tego artysty, nie tylko studyjny, ale i (dla mnie przede wszystkim) koncertowy jest wprost przytłaczający, ale i trudno dostępny. Bez wątpienia, to jeden z najpłodniejszych artystów naszych czasów.
Jego koncerty to za każdym razem nowe doświadczenie. Gdy idę na koncert Bon Jovi, to przed jego rozpoczęciem jestem w stanie przewidzieć 95% utworów, które zostaną wykonane. Na koncertach Prince'a wszystko było możliwe. Nigdy nie zagrał takiej samej setlisty. Jego zespół musiał być gotowy na wykonanie czegokolwiek. Był ekscentrykiem, który potrafił nieoczekiwanie wyjść na scenę bez gitary i nie dotknąć jej przez cały koncert. Wyobrażacie sobie iść na koncert Claptona, na którym Eric nie używa gitary? Claptona przywołuję z resztą nie przez przypadek, bo ten uważał Prince'a za najwybitniejszego gitarzystę. Podobne zdanie mieli inni wielcy artyści.
W 2011 roku, Prince przyjechał po raz pierwszy - i jak się okazało ostatni - do Polski, by zagrać koncert na festiwalu Open'er. Poza zakazem nagrywania i fotografowania, nie było żadnych, czysto muzycznych kontrowersji. Nie było zbyt trudnego, ambitnego repertuaru. Prince zagrał ponad dwugodzinny zestaw swoich największych przebojów i genialnych coverów. Zdaniem różnych, starszych ode mnie, bardziej doświadczonych fanów muzyki, dziennikarzy, krytyków, był to jeden z najlepszych koncertów jakie można było usłyszeć nad Wisłą. Miałem zaszczyt tam być.
Wiem, że dla fana Bon Jovi, docenienie potęgi Prince'a może nie być łatwe. Zwłaszcza, że jego muzyka to nie tylko wąska szufladka zwana rockiem. Polecam jednak zwrócić uwagę jak o Prince'ie będą wypowiadali się w najbliższych godzinach, dniach Wasi idole i inni wszelacy najwybitniejsi muzycy i artyści naszych czasów. To wszystko namiastka tego z kim naprawdę mieliśmy do czynienia...
Poniższe nagrania koncertowe jego dwóch największych przebojów nagrane zaledwie rok temu potwierdzają, że wciąż był w bardzo dobrej wokalnej formie:
Purple Rain (Louisville 2015)
Nothing Compares 2 You (Louisville 2015)
RIP