Sam Bora pisze:OK, Damned. To Twoje zdanie. Ja pozwole sobie nie zgodzić się z tym co piszesz. I bynajmniej nie z czystej przekory. Wygląd i głos Jona Bon Jovi jest kluczowy w sukcesie jego zespołu. Reszta to "jedynie" fajny dodatek co potwierdzają również wymienione przez Ciebie utwory. Ale... mniejsza o to.
Zawsze mówiłem, że głos i wygląd Jona są filarami na których oparty jest sukces zespołu. Są jednak inne istotne elementy, których nie można pomijać i już na pewno nazywać "jedynie fajnym dodatkiem". W swojej wypowiedzi którą cytujesz skupiłem się na tych właśnie kluczowych elementach, które często są jakby zapominane. Podtrzymuje swoje słowa, choć są tylko skrótem myślowym, bo można by pisać znacznie dłużej.
Prawda jest taka, że każdego z nas coś innego urzekło w muzyce BJ, ale każdy jako fan powinien mieć świadomość nieocenionego wkładu naszego rodaka w to czym jest BJ. Co gdyby nie powstało
Wanted Dead or Alive, a
Livin' on a Prayer zostałby odrzucony z albumu
Slippery? Czy sukces byłby tak duży? A może jedynie na poziomie
Runaway, co wiązałoby się przecież z końcem kontraktu w dużej wytwórni? Czy czwarty album miałby wówczas przetartą drogę do sukcesu? Można dywagować godzinami.
Dla jasności dodam, że mam 4x więcej płyt solowych Jona niż Richiego, więc jakiekolwiek podejrzewanie mnie o przesadny zachwyt nad Samborą i "granie" w jego zespole, to strzał kulą w płot. Kocham BJ i oceniam wszystko z perspektywy fana
zespołu
Sam Bora pisze:Sambory nie da sie jednak zastąpić w Bon Jovi. Zbyt wiele klasyków zespołu jest nim nasiąknięte. 30 lat w Bpon Jovi zrobiło swoje. Dla wielu jest druga, bądź do spółki z Jonem pierwszą twarzą Bon Jovi. To niepodważalne. Jon z całą pewnością o tym wie. I Sambora również. Jego powrót do zespołu jest tylko kwestią czasu...
Otóż to.
Na koncertach Phil sprawuje się bardzo dobrze, bo jest specjalistą w swoim fachu. Porównałbym go do artysty-malarza trudniącego się w reprodukcjach. Trasa za kilka miesięcy się skończy, a Phil wróci do domu. Dla mnie najistotniejsze jest by powstały nowe wspólne kompozycje duetu JBJ/RS, a to będzie wiązało się z powrotem prawdziwego (również koncertowego) BJ.