Rozumiem. Ale myślę, że w metaforycznej sytuacji, którą przywołałeś: jeśli nasz przyjaciel miałby poważne kłopoty to albo wizyta pozostałych w ogóle nie doszłaby do skutku (przekładamy spotkanie, pozostali zostają na miejscu by go wspierać), albo spotykamy się, ale nie udajemy, że nic się nie stało, przeciwnie - koncentrujemy się na nieobecnym. Chyba, że celem spotkania miał być luźny brydżyk, a powody absencji są błahe: wtedy jest ważne tylko, żeby liczba się zgadzała. Jak chcę tylko pograć, a nie spotkać się z długo niewidzianymi przyjaciółmi przy brydżu, to obecność zamiennika nie będzie mi przeszkadzać.Tomker pisze:Celne. Ale może jest też tak: mieli przyjechać do nas przyjaciele/rodzina/znajomi, cieszylismy się bardzo, ale nagle okazało się, że jedna z najważniejszych osób nie może, a w zamian dojedzie ktoś kogo nie akceptujemy... Mimo wszystko nie zamknąłbym drzwi przed pozostałymi... Rozumiesz?Mona Tozzi pisze:widok kogoś innego na miejscu Richiego będzie torturą. Wydaje mi się, że inni powinni te uczucia uszanować...
Tyle metafora.
W tej konkretnej sytuacji nie ma co bić piany. Każdy reaguje inaczej w oparciu o te strzępki informacji, które są nam dostępne. Kluczem jest to, o czym wielokrotnie sam wspominałeś, że nie wiemy nic o powodach absencji Ryśka, a sam zespół/Jon nie sprawia wrażenia przybitego tym faktem.
Wszyscy jesteśmy w tym miejscu sieci, bo kochamy ten zespół
Więc nie licytujmy się, kto bardziej i jak "prawdziwy" fan powinien się zachować w obliczu zaistniałej sytuacji.
Wracam do słuchania albumów BJ