BON JOVI - THIS HOUSE IS NOT FOR SALE
Miałem nadzieję na przesłuchanie tego albumu jak za dawnych dobrych lat czyli pierwszy raz trzymając oryginalną płytę w ręku, a jakby się udało to słuchając vinyla. Niestety współczesny sposób dystrybucji muzyki i brak dostępu albumu w sklepach w dniu premiery zmusił mnie do napisania tej recenzji w jeszcze inny sposób. JEst to pierwsza recenzja albumu po wysłuchaniu całości poprzez streaming w
TIDALU. Zawsze coś
Tytuł: Sam tytuł wydawał się odrobinę dziwny na samym początku. JW momencie kiedy Jon przedstawił swoją wizję i cały koncept albumu tytuł nabrał sensu i jak najbardziej mi się podoba, bo reprezentuję zawartość albumu.
Okładka: Bardzo piękne i metaforyczne zdjęcie. Kolejna okładka po KTF, Crossroads czy WAN któa jest albo dobrze wykonana albo ma przesłanie. Ciesze się, ze Jon kładzie ostatnio nacisk na ten aspekt.
Utwory - Podstawowa 12:
01.This House Is Not For Sale - Nie jest to najlepszy utwór na płycie. Patrząc na sukces komercyjny, to nie powinien być nawet singlem. Istnieją jednak albumy, które mają być za wszelką cenę sukcesem komercyjnym jak i albumy, które mają pewien koncept i wizję. Ten album należy do drugiej kategorii. Jon miał pomysł na ten album, a ten utwór jest doskonałym reprezentantem tego konceptu. Słyszymy tu klasyczne Bon Jovi opakowane wręcz w "skopiowane" zagrywki gitarowe z tytułowego "Have A Nice Day". Myślę, że o ile muzycznie jest poprawnie, to magia tego utworu zawarta jest w tekście i przesłaniu. Nie da się ukryć, że czuć tutaj jasny komunikat - Richie - zdradziłeś nas, mnie, Tico, Davida. Mogłeś dokonać tego wyboru w inny sposób, ale wybrałeś taki któRy nas zabolał. Zawsze wydawało mi się, że Jon bierze to odejście Ryśka bardzo osobiście i generalnie reszta chłopaków ma na to wyrąbane. Natomiast jak przeczytałem wywiad Davida i Tico, to ze strony Davida poleciały może nawet mocniejsze słowa niż słyszałem z ust Jona. Mówił on, że odejście Ryśka dało zespołowi kopa artystycznego, że Shanks i Phil X dodali kreatywności i świeżości. Nie wiem jakie są ich relacje, ale od tego wywiadu słowa Jona o tym, że powrót Ryśka byłby nie fair względem Davida i Tico nabrały trochę innego znaczenia. Wszystkie te zarzuty słyszę w tekście tego utworu:
"Ten dom zbudowano na zaufaniu
Jest tym czym jest, zawsze był
Żadne niszczące kule go nie zburzą
Ten dom został zbudowany na wyższym gruncie"
Sam utwór jak wspominałem to klasyczne i wręcz oklepane już Bon Jovi. Słucha się przyjemnie w szczególności w aucie. Idealny utwór na podróż do domu. Nie ma tu nic specjalnego może poza dobrym tekstem. Na pewno jeden z ważniejszych utworów tworzących "duszę" tej płyty. Co bym poprawił? Muzyka mogłaby być bardziej "świeża" i mniej podobna do starych kawałków Bon Jovi, natomiast mi to wygląda na bardzo celowy zabieg.
Ocena: 7.5/10
02.Living With The Ghost - Drugi utwór mógłby być jednym z najlepszych w karierze Bon Jovi. Mógłby takim być, bo ma porażająco szczery tekst, świetną melodię, dobry wokal, ale... muzyka jest zbyt wygładzona. Tutaj najbardziej przydałaby się ręka starego Ryśka lub pozwolenie na pobawienie się gitarami Philowi. Na plus to gra Davida i jego moment przed ostatnim tekstem. Tekst jak wspominaliśmy odnosi się bezpośrednio do sytuacji z Richiem. Nie da się ukryć, że Jon stawia mocne zarzuty i to pewnie kolejny mocny wpływ Lou Coxa. Najmocniejsze to:
1.Rysiek i jego problemy pchały Jona do grobu? Problemy tworzyły szubienice na której mógł kiedyś skończyć? Brzmi to dosyć irracjonalnie, ale tak naprawdę nie wiemy co się działo w zespole. Wiemy, że Jon zamyka przed Ryśkiem furtkę do zespołu, a David wypowiada się jakoby Richie był hamulcowym zespołu.
-> That's you to me on the shove thst's digging this grave
-> I found the tree I cut the rope
2.Jon zarzuca Ryśkowi, że to on z Shanksem brał na swoje barki nagrywanie dem, utworów na płytę, a Ryśka wkładem to było jedynie wzniesienie toastu.
-> I wrote each word, you gave the Toast
3.Jon jasno daje do zrozumienia, że dostał po tyłku i oprócz córki sytuacja z Ryśkiem sprawiła mu dużo bólu. Powiedział w jednym z wywiadów, ze oprócz podstawowego muzyka swojego zepsołu stracił przyjaciela. Jak było to bolesne niech świadczy o tym ten tekst:
-> He was crying trying to get some relief
Coś co sprawia, że ten utwór pomimo żadnej "nadzwyczajności"w warstwie muzycznej jest ponad przeciętny to:
- Zestawienie tragicznego tekstu ze sposobem śpiewania jakoby Jon był szczęsliwy i radosny, że to już koniec. Słychać ulgę i nieskrywaną radość.
- Wokal napędza utwór.
- Bridge Davida z fajnym wejsciem gitar
- Chwytliwość zwrotek i refrenu
- Ciekawe metafory
Ocena: 10/10
Pomimo wspomnianych i wiadomych braków ten utwór ma w sobie moc. Słuchając go z tekstem i rozumiejąc sytuacje utwór zyskuje.
03.Knockout - Nie ma co się rozwodzić. Typowy utwór "Live Your Life" opakowany w troche nowocześniejszą warstwę muzyczną. Imagien dragons? The Killers? Tak oczywiście słychać te nawiązania, ale to dla mnie raczej plus. Świetny utwór na rozpoczęcie dnia. Nie każdy kawałek musi być tak zwanym "masterpiece". Jako taki klasyczny "energetyk" jest jak najbardziej na plus.
Ocena: 9/10
04.Labor Of Love - I tutaj mamy w końcu Pana Shanksa, który pokazuje, że również potrafi zrobić coś ciekawego na gitarze. Świetna gitarowa zagrywka przywołująca na myśl "Wicked Game" Isaaka. Bardzo dobry utwór od strony muzyki, klimatu, tekstu i wokalu Jona! Jeden z tych kawałków, które na codzień nie słucham, ale jak usłyszę przypadkiem to prowadzi mnie w zupełnie inny świat. Ten zawsze mnie będzie prowadził na tą plaże na której kręcono teledysk. Jeżeli Jon ma nagrywać wolne kawałki to jak chcę takie jak Labor Of Love", a nie "Not Running Anymore". No a to powtarzanie linijek tekstu kapitalne. Bardzo zmysłowy numer.
Ocena: 9.5/10
Utwór sam w sobie kompletny, ale nie mogę dać maksimum, bo to nie jest kawałek któego chciałbym katować 24 godziny na dobe.
05.Born Again Tomorrow - Puściłem swojemu kumplowi ten numer. Generalnie jest wielkim fanem Nightwish, Rhapsody czy Ironów, ale Bon Jovi też słucha jak mu coś podrzuce. Kilka albumów ma w swojej kolekcji. Jego opinia była taka, że to jeden z najlepszych utworów Bon Jovi w historii i ma wszystko co powinien mieć dobry utwór. Szybki, chwytliwa melodia, dobre riffy, dobry wokal. Skomentował, że jest pod wielkim wrażeniem, ze po 33 latach i 13 albumach na koncie Jon potrafi ponownie "urwać dupę".
Dla mnie najbardziej kompletny utwór na tym albumie w którym absolutnie nic bym nie zmienił. Dla mnie to powinien być 1 lub 2 singiel z mocnym wsparciem promocyjnym. No i chyba najlepsza solówka na albumie. Utwór do dzisiaj na pewno przesłuchany więcej niż 100 razy, a to o czymś mówi. A fragment "Would you relive every moment.." zawsze mnie rusza pozytywnie.
Ocena: 11/10 ;D
06.Roller Coaster - To jest Bon Jovi które kocham najbardziej. Kiedy słucham takich numerów czuje w sobie produkujące się endorfiny. W porównaniu do Born Again Tomorrow RCoastej jest utworem muzycznie bezpiecznym. Coś podobnego jak "Living With The Ghost". Muzyka robi nam tło, które ma nie przeszkadzać. Moc tego kawałka jest w jego dynamice, melodii, tekście, przesłaniu i wylewającej się radości. Minusy? Chciałbym wyraźniejszej muzyki, ale z drugiej strony w tej wersji przywodzi mi ten kawałek lata 90te i bardziej akustyczne granie. Pierwszy refren brzmi jakby miał przyśpieszone tempo na początku co dużo słuchaczom po prostu przeszkadza. Mnie już nie aczkolwiek na początku lekko irytowało. Natomiast spowolnienie przed ostatnim refrenem jest genialne. Uwielbiam jak Jon to śpiewa - kwintesencja lat 90tych. Refren to już bardziej współczesna muzyka
Ocena: 10/10
07.New Years Day - To mógłby być piosenka umieszczona na HANDzie ze względu na swoje brzmienie. Niestety nie posiada takiej przebojowości jak utwory z HANDa. Jest to dziwny kawałek bo słucha się go całkiem przyjemnie, ale jak się skończy to ja nie jestem w stanie nic zanucić.
Ocena: 7/10
08.The Devil Is In Temple - Najmocniejszy utwór na płycie. Kolejny kompletny kawałek z tym, że tutaj chciałoby się wydłużyć genialną końcówke o kolejne wrazski Jona i jakieś demoniczne outro. Początek utworu super, ale od ciekawej solówki utwór wskakuje na ponadprzeciętne wyżyny. Chciałbym zauważyć, że taki Pop-Rockowy zespolik potrafi zrobić tak mocny utwór (połączenie tekstu + muzyki), że ja autentycznie czuje emocje i mnie od środka wypełnia energia. Dla kontrastu nawalająca Metallika czy inne "mocne" zespoły robia muzykę, która przytłacza dźwiękami, ciężkościa, ale za tym nie idzie wypełnianie słuchacza emocjami. Dla mnie Bon Jovi udąło się zrobić to co powinien posiadać mocny kawałek czyli ostrzejsza muzykę i umiejętność przeniesienia emocji z wykonawcy na słuchacza. Dawno nie miałem tak aby mocniejszy utwór ładował mnie energią a nie przytłaczał. Nowa Metallika jest szybka, mocna, ale pusta jeżeli chodzi o przekazywanie tych emocji. I dla mnie taki Devil jest mistrzowski w swoim rodzaju.
Ocena: 10/10
09.Scars On This Guitar - Dla mnie klasyczne country. Jednak takie country które da się słuchać. Nie jestem fanem tego typu muzyki, ale czasami mogę posłuchać. Przyjemny kawałek, ale nie wzbudza we mnie większych emocji. Nie zdziwię się jak kiedyś mi się będzie bardziej podobał.
Ocena: 7/10
10.Good Bless This Mess - i mamy kolejny duet podobnych utworów na płycie. Kiedyś było Blame i Sleep, potem Distance i Love Me Back.. Fajny, rockowy, przyjemny i zachęcający do tupania nogą. Nic poniżej i nic ponad. Taka sama nota jak dla utworu tytułowego.
Ocena: 7.5/10
11.Reunion - i dlatego nie lubię słuchać wersji live przed wysłuchaniem normalnej wersji. Raz że może być to zupełnie inna wersja, a dwa, że można polubić coś czego w oficjalnym utworze nie będzie. Niby Whole Lot Of LEaving 2, ale jednak coś mu brakuje do tego abym go oceniał tak jak mój nr5 na liście najlepszych utworów Bon Jovi w historii.
Ocena: 9/10
12.Come Up To Our House - Jeżeli Brandon Flowers słuchał tego albumu, to przy tym numerze musiał się wzruszyć. Kawałek jak żywcem wyjęty klimatem i wykonaniem z albumu Sams Town. Jeden z tych utworów, których nie słucham pojedynczo natomiast nadaje on uroku albumowi. Jest to jeden z tych utworów który zamienia zbiór singli za płytę z duszą. Powinien dostać notę hmm z 6.5, ale jako utwór spełniający specjalną role na albumie i wiążący go w całość musi dostać wyższą ocenę. Niektórzy pisali o tym, że przywołuje im ten utwór na myśl święta. Ja myślę, że głównie z tego powodu iż niektóre wersy są tak samo zaśpiewane jak w "I Wish Everyday Could Be Like Christmas". Nigdy go nie będę słuchał osobno i nigdy nie przerzucę gdy będę słuchał w całości albumu.
Ocena: 8.5/10
Podsumowanie:
Jon miał pomysł na ten album i to słychać. Ewidentnie chciał przedstawić historię, wyczyścić się z brudów, zrzucić ciężar z barków. Lou Cox miał mu doradzić, aby potraktował ten album jako terapie i Jon też to uczynił. Na jednym z wywiadów na długo przed premierą powiedział, że chciał aby to ponownie była album zespołu. Żeby wpływ na jego tworzenie miał nie tylko on z Shanksem, ale również David i Tico. Chciał również przywrócić wspomnienia kiedy sława stała przed nimi otworem i stąd Jon zarezerwował Avatar Studio gdzie to jeszcze jako dzieciak przynosił kanapki Bowiemu czy Jaggerowi a po pracy mył podłogi. Uważam, że się udało. Od czasu "Lost Highway" nie było tak spójnego albumu. WAN był dla mnie super, ale był zbiorem różnorodnych singli, a tutaj mamy zbiór singli powiązanych ze sobą utworami budującymi "dusze" tej płyty. Takie "Come Up To Our House" normalnie uznałbym jako "wypełniacz", ale tutaj pełni bardzo ważną rolę.
Plusy albumu:
- Słychać tutaj zespół. Jest Jon, a David to postać nr2 na tym albumie i jest go pełno, a na dodatek wszędzie jest wyraźna perkusja Tico. Shanks z Philem robią raczej za tło (całkiem wyraźne) dla tej trójki.
- Teksty są ponad przeciętne i o czymś. Jon tak dobrze pisał ostatnio przy tworzeniu Destination Anywhere.
- Utwory są dopracowane i mają klimat. Można by spokojnie zastąpić piosenki z podstawowej tracklisty i nie zaburzyłoby to klimatu.
- Jest to bardziej album, a nie zbiór singli (chociaż i takie są)
- Muzyka jest klimatyczna, dużo ciekawych rozwiązań, dużo Davida, dużo klimatu lat 90tych i 80tych
Minusy:
- Gitary na tym albumie nie są przewodnim motywem, a do tego jako fani Bon Jovi byliśmy przyzwyczajeni. Przydałoby się więcej wkładu Phila X. Shanks ma swoje świetne momenty (Labor, Born Again, Devil, All Hail), ale to dla fanów rocka zdecydowanie jedynie minimum. Nie wiem czy takie nie były założenia, bo to że potrafią i Shanks umie pokazał np w Fingerprints, Who Would You Die For czy A Teardrop.
Utwory które mają szanse być w TOP 20 utworów Bon Jovi ever:
Roller Coaster
The Devil Is In Themple
Born Again Tomorrow
Bonusy:
Real Love - bardzo, ale to bardzo ładny i klimatyczny utwór. Spokojnie mógłby zastąpić Scars. "If it could break your heart It's real love"
Ocena: 8/10
All Hail The King - Powinien być na albumie zamiast New Years Day i dodałby może nawet więcej klimatu tej płycie. Bardzo fajny tekst i przeciąganie w refrenie. Generalnie ma fajny klimat ten kawałek
Ocena: 7.5/10
We Don't Run - Zdecydowanie za bardzo zajeżdża mi tu utworem Fall Out Boy i ich klimatami z ostatnich płyt. Utwór jest ok, ale brakuje mu czegoś co ma np Knockout czy Born Again Tommorow. Lubie zadziorność i to jak dobrze kawałek brzmi na Tidalowych koncertach.
Ocena: 7/10
I Will Drive You Home - najlepszy bonus. Zamieniłbym go z Scars. Świetna interpretacja tekstu jakoby Jon śpiewał o przemyśle muzycznym i nowych zespołach. Gwiazdy pokroju Lady Gaga, OneRepublic, One Direction pojawią się, skradną Ci serce, będziesz za nimi szalał, ale to nasza muzyka zaprowadzi Cię do najpiękniejszych wspomnień, wywoła u Ciebie emocje. Ich sława przeminie, a nasza muzyka zawsze będzie na Ciebie czekać aby zaprowadzić Cię w bezpieczne i przepełnione spokojem i miłością miejcie. Mega klimatyczny kawałek. Dla mnie to typowe lata 80te.
Ocena: 10/10
Goodnight New York - na każdym albumie Jon musi umieścić jakis plagiacik. Tutaj mamy zrżynę z Billego Idola i U2. Skleił 2 kawąłki ze sobą i powstał taki o to twór. Na pierwsze prześłuchanie okropny! Po 5ciu przesłuchaniach łapałem się, że nuciłem sobie refren ;O Teraz uważam, ze jest to jeden z tych nijakich kawąłków które się przyjemnie słucha.
Ocena: 7.5/10
Color Me In - niby zwykłe, proste, ale... mi przywodzi na myśl kawałek Edie Brickell - Good Times, a to bardzo dobry utwór. Fajny soulowy utwór.
Ocena: 9/10
Touch Of Grey - brzmi jak demo z Bounce, ale hmm jest to bardzo dobry kawałek!
Ocena: 9/10
Czy zamieniłbym utwory z płyty na te z bonusów? All Hail za New Years, bo nie zmieniłoby to klimatu płyty, a wręcz przeciwnie jeszcze by go wzmocniło. Za Scars dałbym I Will Drive You Gome. Color Me In i Touch walczyłoby o miejsce za God Bless TM.
Ocena Albumu: Średnia wychodzi
8.75. Ja generalnie mam swój system oceniania płyty który uważam, że jest bardziej miarodajny, bo nie ma albumu na którym nie zdarzyłby się utwór z oceną niższą niż 10/10 a to oznaczałoby, że nie powstało żadne arcydzieło. Tym sposobem mam bardzo dużo albumów co mają u mnie notę 10/10. Nie oznacza, że taki album nie ma wad, bo zmian w trackliście dokonałbym nawet w swoich ulubionych - HANDZie i New Jersey. Natomiast ten album dostaje u mnie ocenę maksymalną głównie za to, że ta płyta brzmi jako dobry Pop-Rockowy album z dusza i klimatem. Nie jest to These Days i nie jest to HAND. Jest to jednak bardzo solidna płyta do której uważam, że będę wracał bardzo często.
Ocena Albumu: 10/10
Taka krótka recenzja ode mnie. A cytując klasyka:
Goodnight bonjovi.pl
Sleep tight bonjovi.pl