Jeśli chodzi o mnie - oto dziesiątka najlepszych, najczęściej odsłuchiwanych w tym roku przeze mnie płyt - wydanych przez artystów prezentujących naprawdę różne style muzyczne. Znalazło się tu kilka dość niespodziewanych, nawet dla mnie, pozycji
10. Bonfire - Branded - obok Scorpionsów bodaj najlepszy niemiecki zespół rockowy. Branded nie jest płytą odkrywczą, nie daje się porównać z wcześniejszymi dokonaniami, ale wysoki poziom trzyma.
"Deadly Contradiction": http://www.youtube.com/watch?v=xa6K_qaxqUA
9. Britney Spears - Femme Fatale - niespodzianka nr 1
"I Wanna Go": http://www.youtube.com/watch?v=T-sxSd1uwoU&ob=av2e
8. Saxon - Call To Arms - giganci brytyjskiego heavy metalu znów w akcji. Płyta bardzo mocna i co istotne - chyba pozbawiona słabych utworów. Wersja z orkiestrą tytułowej piosenki gniecie
"Call To Arms": http://www.youtube.com/watch?v=TouHmKBdBwI
7. Sebastian Bach - Kicking & Screaming - były wokalista Skid Row zaprezentował kolejny solowy projekt. W przeciwieństwie do płyty Saxon, tu nie wszystkie piosenki są dobre, ale ogólnie... Back kopie dupy jak za starych czasów
"Kicking & Screaming": http://www.youtube.com/watch?v=xKOruHhpAiQ
6. Whitesnake - Forevermore - lata płyną, skład Białego Węża się zmienia, ale David Coverdale jest wciąż świetny. A właściwie - niczym wino - im starszy, tym lepszy. Także na koncertach
"Forevermore": http://www.youtube.com/watch?v=6Rk-94rUM7E
5. Reckless Love - Animal Attraction - glam metal bynajmniej nie umarł - dzięki takim artystom, jak Recklessi, wciąż ma się świetnie. Bardzo żywa, pozytywna płyta - choć wydana dopiero we wrześniu - najbardziej z wszystkich tegorocznych kojarzy mi się z wakacjami
"Hot": http://www.youtube.com/watch?v=LV8wPokZNig
4. SuperHeavy - SuperHeavy - wybuchowy mix: Joss Stone, Dave Stewart(z Eurythmics), A.R. Rahman, Damian Marley (syn Boba) i nieśmiertelny Mick Jagger. Prawdziwa bomba, album na absolutnie kosmicznym poziomie. A myślałem, że wyjdzie im beznadziejnie
"Common Ground": http://www.youtube.com/watch?v=ZRlqjGBcGD8
3. Lenny Kravitz - Black And White America - Lenny poniżej tego poziomu, który zaprezentowało SuperHeavy, właściwie nigdy nie schodzi. Wystarczy przypomnieć, że wszystko na płycie nagrywa sam, bez udziału muzyków sesyjnych. Oczywiście gitary + wokal to podstawa
"Come On Get It": http://www.youtube.com/watch?v=2aULBmvCyf8
2. Nickelback - Here And Now - panowie z Kanady podążają dobrą, dawno obraną drogą. Schemat klasyczny - parę gitarowych killerów, trochę mniej ballad - a w tym wszystkim charakterystyczny, głęboki głos Chada - sprawdził się po raz kolejny
"This Means War": http://www.youtube.com/watch?v=wW_Jh0ghtgU
1. Ricky Martin - Música + Alma + Sexo - no i oto niespodzianka bodaj największa. Na Ricky'm wszyscy, włącznie ze mną, postawili już krechę. A jednak po kilku latach niebytu bądź porażek powrócił. Płyta po hiszpańsku, powraca do korzeni - słychać ogromną inspirację muzyką karaibską... a zarazem, idąc w stronę najnowszych trendów, sięgnął po trochę elektroniki. Szczerze - bynajmniej nie był to album jakoś niesamowicie wybijający się w mym mniemaniu ponad resztę listy - właściwie pierwsza piątka mogłaby przybrać dowolną konfigurację - jednak wyróżniam go ze względu za wspomniany powrót z muzycznych zaświatów
"Más": http://www.youtube.com/watch?v=Q8fDPPIuQvo
Poza listą, m.in. kilka ciekawych koncertówek (Chris Cornell, Sabaton, Europe, Gotthard) - brałem pod uwagę tylko albumy studyjne
A na album roku 2012 już jest nominowana jedna płyta - na co najmniej pół roku przed premierą Mr. Sambo ma u mnie niesamowite fory...