Dobry wieczór

dawno mnie nie było, ale w końcu pojawił sie powód by coś napisać.
Tytułem wstępu...ogólnie wyluzowałem. Po WAN, którego w całości nie przesłuchałem ani razu już niczego nie oczekiwałem od tego zespołu. W ogóle na nic nie czekałem i było mi obojętne czy coś nagrają czy nie, czy Richie wróci czy nie, czy przyjadą na kolejny koncert do PL czy nie... To co działo się w zespole lub poza nim kompletnie przestało mnie interesować.
Po opubikowaniu Saturday night gave me sunday morning i skojarzeniu z piosenką Nickelbacka pomyślałem, że no cóż, bywa i tak...Po jakimś czasie skojarzenie z Nickelbackiem zaczęło mijać i stale wracałem do tej piosenki. Ok, jest to taki kolejny klasyko-klon BJ. Klasyko-klon, który skutecznie został mi w głowie, i którego słucham obecnie kilka-kilkanaście razy dziennie i bardzo umila mi dzień w tym czasie.
Po jakimś czasie opublikowano We don't run - i tutaj bardzo duże zaskoczenie. Utwór oczywiście nie do odtworzenie na żywo, nie mam żadnych watpliwości - kompletnie przeprodukowany. Natomiast jest to druga piosenka z nowego albumu, której nie ma się co wstydzić, bo robi robotę. Cały czas zaznaczam, że już nie czekam na drugie KTF ani TD, bo tamte czasy nie wrócą. BJ zawsze szli z duchem czasu i grali to co było modne. Dużo czasu zajęło mi w pełni zrozumienie i uświadomienie sobie tego:)
Teraz wyciek z ‘Teardrop….” Podczas pierwszego słuchania sam się do siebie śmiałem. Gdyby minimalnie zmniejszyć w tym utworze udział Shanksa (produkcja) to śmiało piosenka ze swoim klimatem mogłaby się znaleźć między ‘My guitar…’, a ‘It’s hard letting You go’ na TD (nawet gitara na końcu bardzo podobna do ‘It’shard…’). Jeśli solo w tej piosence grał Shanks to jego solówki wg mnie aktualnie nadają twórczości BJ pewnego rodzaju świeżości. Ostatnie sola Richiego były wszystkie na jedno kopyto. Miałem wrażenie, że w kółko słucham tego samego. I jak kiedyś Shanksa nie trawiłem, to powoli zmieniam zdanie o tym człowieku. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej piosenki.
No i Blind love. Nie mogę przestać słuchać tej piosenki. Niesamowite. Przepiękna ta balladka. Niby nic się nie dzieje, niby cały czas to samo tempo ale jednak chwyciło! Klimatem przypomina mi Bezsennych IRY, którą ubóstwiam wręcz.
To co mnie najbardziej cieszy, że ZNOWU po tylu latach te 4 nowe piosenki przypomniały mi, ze BJ to mój zespół:)
…
I aby tego lukru nie było za dużo – cudownego powrotu głosu Jona nie ma i nie będzie. To robota Shanksa. Jon jest wokalnym trupem. Tak samo jak i Sambora.
Jedno co mnie ciekawi to jakie są faktyczne daty nagrania po raz pierwszy utworów na tą płytę.