na życzenie:
Anioł ( I )
czemuś filozofował szukając prawdy o bycie
czemuś usłyszał te głosy krzyczące do ciebie o życie
czemuś mu się zbuntował chcąc wykorzystać swą wolę
mogłeś zachować milczenie w fałszywą skryć się pokorę
czemuś był myślicielem i zamiast wierzyć na słowo
stwarzałeś własną religię świetlistą lecz purpurową
czemuś namówił człowieka na jabłko nie nieśmiertelne
czemuś go skazał na życie na garnizony piekielne
czemuś jest wciąż tak zachłanny na góry łez i krwi nieba
pamiętaj! cokolwiek zrobisz – nic nie zastąpi ci chleba
żal mi tych twoich zastępów mas ludzkich i mas anielich
nie zbawi ich już nawet krwisto - zbawienny kielich
bowiem Bóg jeśli nie odpuścił aniołom którzy zgrzeszyli
i skrzydła ich wrzucił w Tartar nienawiść powiesił u szyi
cóż zrobi z wątłym człowiekiem który do buntu tak skory
że płaszcz skrwawiony Konrada wrzuca na trupie potwory
który chce wieczność policzyć odmierzyć boskie istnienie
który każdemu śmieciowi nadaje uracjonalnienie
który wciąż filozofuje szuka znów bytów i głosów
który buntuje swą wolę w niepoliczalny sposób
który powleczon pokorą myśl niewierzącą zakrywa
który tak wiarę hiobową własną chciwością przerywa
który wciąż żebrząc o wolność ręką po jabłko sięga
na którym zamiast skrzydeł ciąży ziemska siermięga
PS. Czytamy Jovitko, czytamy
[ Dodano: 2007-11-28, 01:08 ]
znalazłam jeszcze kilka. I na tym już koniec:)
Utracona wolność
kobiecość przepływa przez palce wiecznego cierpienia Boga
huczy i trzeszczy w mej głowie cisza morderczo złowroga
nie mogę już dłużej nie mieć rąk do krzyża przybitych
zło grzechu tworzy na dłoniach nowe zabójcze wykwity
przeraża mnie każdy wieczór kolejnej wieczności pogarda
bariera z granitu z bazaltu nieokiełznana i twarda
połamanymi zębami resztkami resztek młodości
gryzę tę ścianę i płaczę pragnę już tylko wolności…
gdy patrzę na Ciebie tam w górze Ty patrzysz w dół - aż tak nisko?
więc po co przyszłam do Ciebie? czy Twoja niemoc to wszystko?
zrozumiał chyba obrazę, bo krzyknął – twoją jest Ona
każda kobieta od wieków z dziewicy jest narodzona
uwolnij, uwolnij krzyczę, wlewaj mi wiarę wiadrami,
bo ręce ranione niewolą i serce dziurawe szpadami
nie utrzymują wolności i znowu mnie zabijają,
nie utrzymują już duszy i ciągle próżnymi się stają!
Ja (metamorfozy)
Świat mój już dawno stał się drastyczny,
duszy już długo nie dręczy pokora.
Nie mówcie o mnie podmiot liryczny!
Nie czyńcie z mych uczuć narratora!
Gdy wiosna przyszła, byłam kobietą,
odartą z marzeń, pustą jak kłoda.
Zimą, stałam się starym mężczyzną.
Znów nie mam marzeń i życia mi szkoda.
Latem w sukience biednej dziewczynki
biegałam łapiąc motyle ułudy.
Jesienią burą i melancholijną
w spitym chłopaku wlazłam do budy.
Byłam w Warszawie, byłem w Londynie,
zemdlałam w knajpie, rzygałem w kinie,
pisałem wiersze nad oceanem,
spotkałam kumpla pod supersamem.
Choć miejsce różne i czas dramatyczny,
Ciągle me serce dręczy zła zmora:
NIE MÓWCIE O MNIE PODMIOT LIRYCZNY!
NIE CZYńCIE Z UCZUć MYCH NARRATORA!
Anioł ( III, bo II zaginął )
Tak trudno jest znaleźć słowa, gdy głos mój przygnębia jak wróg,
gdy rzeczy bielszymi się zdają niż namalował je Bóg.
Białość ta teraz oślepia, tak długo mnie ochraniała
od świata zbrodni i kary, że przejaśniałam nią cała.
Teraz już trudno kolorom powrócić na miejsce młodości,
na kwiaty, niebo i drzewo, przepadłe w białej nicości.
Ciepło mi było przy tobie, kochałeś mnie wszak gorąco,
choć swym pierzastym ramieniem wciąż przesłaniałeś mi słońce.
Błagałam o twą obecność, potem nie chciałam niewoli.
Chciałam choć raz się przewrócić i nie napotkać twej dłoni.
Teraz odszedłeś ode mnie, świat znów jest brudny i szary,
znów chcę być w twojej mocy, byś niszczył moje zamiary.
Nie chcę już być samodzielna, wyrosłam już z feminizmu.
Zasłoń mnie znowu skrzydłami, pochwal – bez krytycyzmu.
Tęsknię za tobą tak bardzo, że nie wiem już czy wypada,
czy miłość do Anioła to nie zbyt wielka przesada?
Nieziemski dialog (Osuchów)
Mamo, nie martw się o mnie! Jestem tu cała i zdrowa.
mamo nie płacz tak bardzo, bo ja też zacznę płakać
Nade mną niebiańska tęcza. Zwyczajna, bo kolorowa.
Mogę się bawić z dziećmi, tańczyć, rysować i skakać
mamo kocham cię nadal choć już nie jestem przy tobie
a ciebie widziałam jak znowu płakałaś przy moim grobie
Tak tęsknię za tobą córeczko, córuchno moja najmłodsza
Nie mogę spać ni pracować, nie mogę przestać wspominać
przecież ciebie już nie ma brzózko biała najsłodsza
odeszła już na zawsze ma ukochana dziecina
Nie wiem gdzie jesteś co robisz jeśli jeszcze istniejesz
czy aby jaka krzywda potworna ci się nie dzieje?
Mamo, nie martw się o mnie! Jestem pod dobrą opieką.
zbieramy w lesie jagody, pijemy świeżutkie mleko
Wiem że ci ciężko i smutno, że nie wiesz co ze mną się stało
lecz mam teraz ładniejszą postać – prostą i śnieżnobiałą
na dowód że byłam u ciebie, że nie jest to mara nocy
ślad mój zostawię w kamieniu, zobaczą go twoje oczy
21.11.2002r.
(zmarłemu na Syberii Mireczkowi w dniu pogrzebu jego mamy - Pani Stanisławy Grażki)
I spotkała się ze swoim synkiem
w niebie białym jak śniegi Syberii
W niebie modrym jak wody Kaukazu
W niebie wielkim jak bóle dyfterii
I nie będzie już śmierci ni głodu
I nie będzie już płaczu niewiary
Będzie chłopiec schowany od chłodu
W śnieżnobiałe i ciepłe kotary
I nie powie już żaden Sowiet
Nie jesteście by żyć, lecz umierać
I nie umrze już żadne dziecko
Tam skąd ciała nie można zabierać
I połączą się matki z synami
W cieple rąk swych zanurzą im skronie
I odważnie przytulą do serca
I zasiądą przy Boga tronie
I upadnie Piłat ze wschodu
Dzieci dusze uwolni zła ziemia
Wtedy matki wyjdą z dna grobów
I rozpocznie się proces…zbawienia