Rozumiem skonsternowanie. Gdyby było łatwo i przyjemnie odpowiedzieć na to pytanie, to nie zakładałbym tego tematu, tylko np. kolejny wątek w stylu "Wymień swoje 3 ulubione piosenki Bon Jovi". Byłoby łatwo i przyjemnie. A tak odpowiedź zmusza do głębszej refleksji, szerszego spojrzenia na problem, odrzucenia sentymentów i sympatii, a w niektórych przypadkach może nawet bezkrytycznego fanatyzmu. Dlatego każdy odzew wnoszący coś nowego wydaje mi się być ciekawy i cenny
Wszyscy wiemy, że Sambora wyczyniał kiedyś cuda i że w latach '90 był rozchwytywanym gitarzystą, z którym skłonni byli współpracować najbardziej uznani muzycy i producenci. Ale ten czas przeminął. Dzisiaj Richie nie ma już takiej pozycji jak kiedyś, dlatego podkreślałem, że chodzi mi o jego
aktualne umiejętności i dokonania. Posługiwanie się przykładami sprzed 20-stu lat mogłoby bardzo szybko przechylić debatę na stronę Richiego, ponieważ jego dorobek jest niepodważalny. Tyle że obecnie nasz gitarzysta nie reprezentuje już takiej formy jak kiedyś i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo lata lecą...
Sambora posiada renomę, którą wypracował sobie w latach 1986-1998. Sam na każdym kroku podkreśla swoje osiągnięcia odwołując się do przeszłości. Niewątpliwie wypracował własny, charakterystyczny styl i brzmienie. Od zawsze był specjalistą w popisowych solówkach. Dzisiaj co raz mniej jest już gitarzystów, którzy potrafią udoskonalić utwór z takim wyczuciem jak on. Jeżeli natomiast chodzi o grę akustyczną, to nie jestem przesadnym optymistą. Pamiętam oczywiście o jego wybitnych dziełach sprzed lat takich jak
In it for Love, Harlem Rain, Diamond Ring, intro na gitarze flamenco do
Wild is the Wind czy oczywiście nieśmiertelne
Wanted Dead or Alive, ale obecnie gra akustyczna Richiego to już nie to samo. Pierwszą objawom spadku formy w grze akustycznej był moim zdaniem rok 2003, kiedy to Bon Jovi nagrali album bez prądu, w którym Sambora nie pokazał kompletnie nic. Pamiętam, że był to czas, w którym dotarło do mnie, że Sambora wcale nie jest takim mistrzem w swoim fachu, za jakiego chciałem go uważać. Oczekiwałem profesorskiej akustycznej gry, a na albumie nic takiego nie miało miejsca. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że taka była koncepcja płyty i że gitary miały być na trzecim planie. Jednak ciężko mi sobie wyobrazić, aby Slash, Joe Perry czy inni gitarzyści cieszący się wówczas podobną renomą jak on, będąc współproducentami danego krążka zgodziliby się pełnić na nim rolę zaledwie skromnych gitarzystów rytmicznych. Moja diagnoza jest taka, że Samborę ówcześnie nie było stać na nic więcej, a utwierdza mnie w tym przeszło trzygodzinny akustyczny koncert w Yokohamie, który Bon Jovi zagrali tego samego roku, podczas którego King of Swing również nie pokazał nic nadzwyczajnego. Od tamtego czasu nie pamiętam żadnego wybitnego akustycznego utworu nagranego przy udziale Sambory. Trasy
Every Road i
Aftermath of the Lowdown pokazały z kolei, że Richie nie jest w stanie skupić się na gitarze prowadzącej i wokalu jednocześnie. Jak słusznie zauważył mój znajomy, James Hetfield potrafi grać trudniejsze partie, jednocześnie śpiewając.
W mojej ocenie Orianthi sprawia wrażenie bardziej rzetelnego gracza (rzadziej się myli). Przy czym błędy w grze Sambory mogą obecnie wynikać również z nie najmłodszego już wieku. Richie swoje złote lata ma już raczej za sobą. Australijka wciąż jest na fali wznoszącej i lata najlepszej formy pewnie wciąż przed nią... W grze Orianthi widać swobodę i pewność siebie, którą potwierdziła w wielu ważnych występach o tzw. podwyższonej presji. Fenomenalnie radzi sobie w improwizacji, w której Richiemu zdarza się znacznie częściej zabłądzić... Nie znam jej twórczości i nie wiem co dokładnie prezentuje na swoich autorskich albumach, dlatego ciekaw jest opinii Rickiego, lub innych osób, które znają szerzej temat i mogliby podeprzeć się jakimiś przykładami.
Czytając powyższe opinie widać, że fani Bon Jovi nie są jednogłośni w ogłoszeniu Richiego wiodącą gitarą w duecie z Orianthi. Co ciekawe wśród fanów gitarzystki można spotkać wiele poglądów świadczących o tym, że ta marnuje się przy boku Sambory. Na forum jej fanów (gdyby takie istniało) odpowiedzi na tak postawione pytanie byłyby za pewne znacznie mniej korzystne dla Richiego, niż tutaj. Myślę że jednoznaczna odpowiedź będzie znacznie łatwiejsza, gdy usłyszymy ich wspólny krążek, a także zobaczymy co prezentują podczas trasy go promującej.
Czasy, w których uważałem Richiego za jednego z najlepszych gitarzystów na świecie minęły, gdy miałem jakieś 15 lat. Dzisiaj uważam, że Sambora nie mieści się nawet w TOP100 wszech czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jest i będzie moim ulubionym graczem! I nie ma tu mowy o żadnej sprzeczności
