The Wall to widowisko epickie; mam nadzieję, że będzie mi dane obejrzeć je na żywo.
Ten spektakl nadchodzi. Nie żadnym tętentem koni czy tym bardziej tupotem małych stóp.

Jakby wszystko działo się na tle nieba. Niebieskiego, które potem zasłania się kłębami wielkich białych chmur, puchatych jak wata cukrowa, 'a distant ship, smoke on the horizon'... osnuwa przestrzeń jak wielka czarna chmura; dudni gromem; oślepia błyskawicą i aż słychać ten elektryczny przeskok: "bzyk bzyk"; rozmywa się ujawniając rozgwieżdżony firmament.
Jakby grafomańsko nie wyszło ten występ musi być przeżyciem.