Gdy zaczyna być mowa o wirtuozji i swego rodzaju "kaskaderstwie" gitarowym musi w końcu dojść do tych nazwisk, musi! Zwłaszcza Satriani, Vai, Vaughan... Ludzie-ikony, od zawsze prezentowani mi jako "ci najlepsi". Jednak choć nie wolno mi ich nie cenić, to i tak nie są to artyści, których mogę i lubię sobie posłuchać. Mogę jedynie od czasu do czasu popatrzeć, pokiwać głową i powiedzieć "taak, faktycznie są dobrzy".Maxi pisze:Na początek, sugeruję wsłuchać się w twórczość takich gitarzystów jak np. Andy Timmons, Paul Gilbert, Alex Lifeson, Stevie Ray Vaughan, Steve Vai, Joe Satriani, Steve Morse, Andy Latimer, Steve Rothery itp., a następnie zastanowić się czy w rzeczywistości Richie jest wybitnym zawodnikiem czy raczej bardzo solidnym...
Podobnie jest chociażby ze wspomnianym przez kondZika Angusem. No wirtuoz to to nie jest. A jednak go uwielbiam. Za tę energie, żywiołowość, kopa, jakiego daje.misiek_93 pisze:Zdaję sobie niestety, albo stety sprawę, że oni są wybitniejszymi gitarzystami od RS ale jednak coś w grze Sambory jest takiego, że nadal uważam go za najwspanialszego...
A co z gitarzystami bluesowymi? Może nie zasuwają po gryfie z prędkością świata, ale ten ich powalający feeling...
Otóż tomisiek_93 pisze:Po prostu gra na gitarze to nie sport gdzie ktoś osiąga najlepszy czas i jest najlepszy.