Takie porównania nie mają najmniejszego sensu. No bo... czy Noriaki Kasai powinien nadal skakać na nartach?
My tu na forum już kilka lat temu przewidywaliśmy solową płytę, stonowany repertuar i koncerty na znacznie mniejszą skalę. Byli tacy, którzy mówili, że nie ma mowy, bo Jon sobie stadionów nie odpuści... i mieli rację. Pytanie brzmi, czy dobrze postąpił i czy naprawdę aż tak bardzo potrzebuje w życiu tego czaderskiego stylu. Albo rybki, albo akwarium - Jasiu uznał, że nie odpuści i teraz musi się męczyć. Tylko kiedy Janne Ahonen uznał, że nie odpuści to też wszyscy go dopingowali i z całego serca chcieli, aby znów był w wysokiej formie. Ten, choć dawał z siebie wszystko, był, krótko mówiąc, fatalny. Różnica polega na tym, że na zawody sportowe nie chodzi się wyłącznie dla Janne Ahonena. A w przypadku koncertów tak.
Nie wiem czy on chce udowodnić coś komuś, czy samemu sobie, ale problem nie siedzi w tym, czy Dżoński dobrze sobie radzi na swój wiek, czy nie. Problem siedzi w zawieszaniu sobie poprzeczki, a on chce robić więcej, niż jest w stanie. Mógłby postawić na solową płytę, stonowany repertuar i koncerty na znacznie mniejszą skalę. Ale z jakiegoś powodu nie chce. Uparcie chce być wielki i czaderski.