1983-1985: 5
1986-1990: 9
1991-1996: 8
1997-2006: 5
2007-2015: 3
Sambora Solo: 7
Średnia forumowa ocena
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
- ts
- It's My Life
- Posty: 108
- Rejestracja: 14 kwietnia 2010, o 16:39
- Ulubiona płyta: Crush
- Lokalizacja: Łódź
Oczywiste, że wszystko zależy od humoru i czasem ma się ochotę na szalony, młodzieńczy klimat lat '80, czasem na klimatyczne TD, a czasem na mojego ukochanego Crush'a. Dlatego moje oceny są bardzo niezróżnicowane, bo uważam, że proces w jakim ewoluuje twórczość Bon Jovi w co najmniej jednej kwestii jest stały - wysokim poziomie muzyki w każdej "erze" (czyli era debiutu jest hair metalem na najwyższym poziomie, a np Lost Highway jest rockiem z domieszką country na najwyższym poziomie). Chyba wyjaśniłem o co mi chodzi Wszystko oczywiście to moje prywatne zdanie którego nie mam zamiaru nikomu narzucać
1983-1985: 9/10
1986-1990: 9/10
1991-1996: 9/10
1997-2006: 10/10
2007-2015: 9/10
Sambora Solo: 8/10
1983-1985: 9/10
1986-1990: 9/10
1991-1996: 9/10
1997-2006: 10/10
2007-2015: 9/10
Sambora Solo: 8/10
-
- Have A Nice Day
- Posty: 2014
- Rejestracja: 7 sierpnia 2011, o 16:59
- Lokalizacja: Nowy Sącz
1983-85 Im jestem starszy tym bardziej lubię ten okres w dziejach zespołu. Niesforność, zapał, pasja... Melodyjnie, lekko-ostro, czasem banalnie ale... z charakterem U mnie mocna 8-ka.EVENo pisze:
Era debiutu: 1983-1985
Era sukcesu: 1986-1990
Era przemiany: 1991-1996
Era poprocka: 1997-2006
Era byle czego: 2007-2015
Richie Sambora Solo
1986-90 "Slippery..." to album kultowy. Dla BJ wyjątkowy. Mimo - ujmijmy to - sprzedania się, zespół wciąż przemyca tę swoją niesforność i lekkie bałaganiarstwo; spontaniczność, której nie posiada w zasadzie już żadne późniejsze wydawnictwo. To jedynie dodaje płycie pikanterii. Potem bywa różnie... Mimo, iż zespół w latach 80-tych zaliczył 4 albumy to w zasadzie wspomina się jedynie o tych z lat '86-'88. Zwyczajnie nie wypada mierzyć niżej niż 10... Może nawet 10 z małym plusem...
1991-1996 EVENo nazwał tę ramę czasową mianem "Ery przemiany". Ja nazwałbym to - wliczając solowe albumy lidera "Erą poszukiwania". Wszak zespół nie zaczął się zmieniać ot, tak... Bon Jovi ewoluuje na dobrą sprawę - jak każdy zespół - od momentu debiutu. Można by tamten okres (porównując go z Erą wcześniejszą albo tą obecna) nazwać "Erą niebytu". Upadek komercyjny w USA, złagodzenie brzmienia ale jednocześnie duża „samoświadomość” stylistyczna. Tylko 2 albumy w latach 90-tych. Oba dobre... Sentyment jeśli chodzi o image zespołu... Niech będzie - 10. W tym za solowe albumy Jona...
1997-2006 Biorąc pod uwagę całą historię Bon Jovi należało by ten okres nazwać "Erą powrotu". Erą powrotu na szczyt... Glam, softheavy, country... to było niemal zawsze. Podobnie jak poprock. Paradoksalnie w tym okresie muzycznie dzieje się najwięcej. Mocny punkt jakim jest "Crush", troszkę nierówny ale ciekawy "Bounce", hard-pop-country-rockowy "HAND" i podwaliny pod kontrowersyjny "Lost Highway"... Pamiętać należałoby również o ciekawym eksperymencie jakim był "This Left...". Sporo zmian, sporo zaskoczeń. Czy to moze być nudny i miałki okres? Odpowiedzcie sobie sami. Solidne 8.
2007-teraźniejszość... Jakoś tak dziwnie bywa i to nie tylko pośród słuchaczy Bon Jovi, że każda nowa płyta wydaje się gorsza od poprzedniej. Cóż… Kwestia gustu, kwestia chwili – w zasadzie niuanse. Nie mógłbym się dzień i noc dzień w dzień katować „New Jersey” czy „These Days”. Zwyczajnie – co za dużo… Jest jeszcze co najmniej 10 innych płyt w tym – na szczęście – „Lost Highway”. Jakoś tak mam, że nie lubię odgrywać czy grać czegoś co ktoś już stworzył. Pisanie własnego materiału bywa za to cholernie ekscytujące. To oczywiście zupełnie inna skala. Jeśli pomyślimy, ze przez minione trzy dekady Jon i spółka nagrali tyle świetnych numerów to wypada jedynie złożyć dłonie do klaskania. Paradoksalnie obecna era – Era byle czego jak nazwał ją EVENo – jest… najlepszą w historii tego zespołu. Ostatnie 3 albumy to „jedynki” na Billboardzie i nie tylko. Nawet w „złotej erze” kiedy ludzie naprawdę kupowali płyty ten zespół nie umieścił 3 kolejnych albumów na szczycie w Stanach. Zresztą – poprawcie mnie jeśli nie mam racji – ostatnie 5 longplayów BJ w USA znalazło się w pierwszej trójce… Ogromne trasy koncertowe, wyprzedane stadiony. To nie może być przypadek. Tym trudniej oceniać ostatnie 6-7 lat. Dla mnie to dobry czas i właściwe miejsce dla tego zespołu bo... niby gdzie mieliby być? W dodatku to właśnie w tej umownej Erze udało mi się wreszcie pojechać na ich koncert. I chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Subiektywnie – osiem. Mocne osiem. Bon Jovi to przecież nie tylko „Slippery” i „New Jersey”. Bon Jovi to już legenda.
Sambora solo? Naprawdę nie mam pojęcia… Gdzieś między 1, a 10.
Moim zdaniem cholernie naciągane uzadanienie. Albumy Sambory w gruncie rzeczy też nie kwalifikują się do żadnej z wymienionych przez Ciebie "Er/Okresów".EVENo pisze: Dlaczego nie ma Jona solo? Bo wydał dwie płyty o zupełnie innym brzmieniu, albumy Sambory są bardziej spójne. Wobec tego Blaze Of Glory zaliczamy do ery sukcesu, a DA do poprocka. Aby uniknąć nieporozumień nazewnictwa, głosujemy podając daty.
- KM
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 680
- Rejestracja: 11 marca 2006, o 22:48
- Lokalizacja: Toruń
Też mam problem z płytami Sambory (i przez to z udziałem w tej ocenie), bo dla mnie równie dobrze Stranger może należeć do ery sukcesu, Made in America do ery pop-rocka, tylko że Aftermath wylądowałoby w erze byle czego, a tego EVENo zapewne bardzo chciał uniknąć
20.05.2008 - Leipzig
19.06.2013 - Gdańsk
12.07.2019 - Warszawa!!!
19.06.2013 - Gdańsk
12.07.2019 - Warszawa!!!