Tomker pisze:REHABILEJKO pisze:
Cały boxset "100 mln nieudanych piosenek" jest w zasadzie "do bani", niemal wszystko po "Bounce". KTF oraz TD oprócz mocnych momentów częstują czasami dożynkami i kiczem. NJ i totalny gniot w postaci SWW, który "zrobiły" single, bo gdyby je wyjąć to album jest nieporozumieniem w świecie dorosłych
jedne z najlepszych albumów to też
"dożynki i kicz.. gniot i nieporozumienie..." hehh...
i to napisał Jeden z Największych Fanów BJ na tym forum...
Megamegaciekawa opinia dla mnie po tylu latach...
stary Świat Jovi w PL się kończy

Najwyższy czas leczyć się z bondżowizmu ?
Widzisz... Mi wczesne BJ ciężko brać na poważnie. Może dlategp, że "ideologicznie" w kwestiach muzycznych bliżej im do Tiny Turner niż powiedzmy Def Leppard, choć obie kapele koniec końców wrzucono do jednego worka.
Bon Jovi to tak po prawdzie refreny i single. Nie całe płyty, nie rockowy bunt, nie gitarowe opętanie. Proste piosenki pisane przy pomocy sztabu ludzi na takie momenty jak ten w Warszawie. Za to Bon Jovi chwała...
Pod koniec dnia paradoksalnie pod względem muzycznym (biorąc pod uwagę stylistykę, oczekiwania, zwrot w latach 90) więcej w twórczości Bon Jovi niewypałów i ślepych zaułków niż dobrych piosenek. Dziwne to o tyle, że sam Jon ciągle mówi o tych wyjątkowych fantastycznych piosenkach...
Wiadomo, że przywiązania do marki, głosu, sposobu gry Sambory i sentymentu do pierwszego zauroczenia nie przeskoczysz i...dobrze. Zakłóca to jednak nieco obraz całości... Skippery... Sukces niezrozumiały patrząc na zawartość z mojej perspektywy. Patrząc z perspektywy tamtych lat już jak najbardziej logiczny, bo to płyta na tamte "tu i teraz". W dodatku ze świetnymi - poza nr 9 w trackliscie - singlami. Ot, tyle.
Ja rozumiem, że w pewnych kręgach to kult. W dodatku Bondżowiowy "arise".
Na końcu - wytłumaczyłem to w 5 akapicie - i tak wybiorę Bon Jovi jako mój special one band... Pobiegnę pewnie nawet po nowy album w dniu premiery i nikomu nie muszę się z tego tłumaczyć.
Nie zmienia to jednak faktu, że nawet będąc - jak to ładnie ująłeś - jednym z najwiekszych fanów mam takie a nie inne zdanie na temat "jakości" płyt. I nie chodzi też o to by się licytować czy to gorsze od Queensryche, Skid Row, GNR z epoki bo to żaden argument, a i ja sam z powyższej trójki wybiorę tylko pierwszych. I to tylko do 1994 roku...