KOMPILACJE

Dyskusje na temat poszczególnych piosenek.

Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team

ODPOWIEDZ
M

KOMPILACJE

Post autor: M »

Nie przekopuje forum więc nie wiem czy podobny temat juz był. Jeśli był to wiadomo: KOSZ.

Temat dotyczy własnych setlist - oczywiście w obrębie twórczości wiadomego zespołu. Czy preferujecie słuchanie całych płyt Bon Jovi czy też poszczególnych kawałków, czy tworzycie własne setlisty i... który album ma najwiecej swoich przedstawicieli w takim własnym zestawieniu?

Jeśli o mnie chodzi to nie tworzę żadnych setlist ani Bon Jovi ani innych wykonawców. Nie tworzę też setlist mieszanych, czyli np. piosenka Kukiza się kończy i nastepna to piosenka Dody... Jakoś mnie takie rzeczy nie rajcują. Wolę sprawdzony Cross Road na drogę ;)
EVENo

Post autor: EVENo »

Też raczej preferuję słuchanie całych płyt, a jeżeli chcę poznać jakiegoś wykonawcę to nie ściągam losowych mp3, tylko przesłuchuję oficjalnie wydany album kompilacyjny, ale Bon Jovi w tym wypadku jest na przegranej pozycji, bo oprócz dwóch, trzech płyt nie słucham już żadnej od deski do deski. Dlatego z tego, co BJ wydali po 2000 roku robię sobie właśnie specjalne tracklisty, które w zależności od humoru mogą trwać nawet 90 minut.

Czasem gdy mam ogromną ochotę posłuchać sobie ulubionego wykonawcy, ale nie potrafię wybrać konkretnej płyty, także tworzę mieszankę na wzór setlisty do koncertu marzeń.

Mimo to bardzo trafny temat, bo na chwilę obecną Bon Jovi jest chyba jedynym zespołem, u którego wolę robienie własnych składanek, niż sięganie po oficjalny album.
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Post autor: Damned »

Czasami tworzę własne kompilacje Bon Jovi. Staram się jednak zrobić przemyślaną track-listę, a nie po prostu wrzucić losowo piosenki jedna obok drugiej. Są pewne zasady, których wypada przestrzegać, aby składanka miała ręce i nogi (choć mało kto bierze je pod uwagę tworząc prywatne kompilacje).

Pierwsza, najważniejsza zasada to normalizacja poziomu dźwięku wszystkich utworów. Nie raz spotkałem się z amatorskimi składankami, w których co trzeci utwór był nagrany głośniej niż pozostałe. Czegoś takiego nie da się słuchać, chyba że ktoś lubi bawić się co chwilę regulacją głośności ;)

Kolejna, to nieumieszczanie obok siebie czterech ballad, a po nich czterech rockerów. Utwory powinny być logicznie wymieszane, tak aby od początku do końca zachować sensowną równowagę.

Album powinien także rozpoczynać możliwie energiczny utwór. Nigdy nie rozpocząłbym żadnej kompilacji od Diamond Ring, Make a Memory czy Wild is the Wind, choć w dalszej kolejności chętnie bym je gdzieś umieścił.

Są jeszcze inne niuanse, np. You Give Love a Bad Name idealnie pasuje po Lay Your Hands on Me, dlatego że zaczyna się od kwestii acapella, a utwór z New Jersey kończy się właśnie w taki sposób. Te dwa utwory po prostu musiały być umieszczone w takiej kolejności na Cross Road :)

Oczywiście nie każdy słuchacz zwraca uwagę na takie szczegóły, ale sami muzycy i producenci mają taki obowiązek, bo od takich detali zależy również ogólny odbiór ich dzieła.

Podsumowując... Jeżeli przyłożymy się do kompilowania naszej składanki, to w czym ma ona ustępować oficjalnemu wydawnictwu? ;)
EVENo

Post autor: EVENo »

Damned pisze:Są jeszcze inne niuanse, np. You Give Love a Bad Name idealnie pasuje po Lay Your Hands on Me, dlatego że zaczyna się od kwestii acapella, a utwór z New Jersey kończy się właśnie w taki sposób. Te dwa utwory po prostu musiały być umieszczone w takiej kolejności na Cross Road
Oho, chyba nie tylko jaram się, kiedy zupełnie przypadkowo odnajdę dwie piosenki z dwóch różnych światów, które po sobie brzmią jakby tak właśnie miało być. Kiedy outro z jednej piosenki to kopia intra z innej.

Moje kompilacje z całej twórczości zespołu prawie zawsze zaczynają się od Let It Rock lub Bad Name (wtedy tej pierwszej nie ma w ogóle) i zazwyczaj kończą Wanted lub Fear.

Koniec końców zawsze wychodzi mi coś takiego, że na początku są rockersy, potem rytmicznie, ale nie aż tak mocno, potem jakieś Bed Of Roses i znów rockersy, ale tym razem jeszcze mocniejsze, niż były. Zasada nie tylko u BJ, ale u wszystkich.
Awatar użytkownika
Adrian
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4411
Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post autor: Adrian »

Ja generalnie jestem maniakiem kompilacji
Robię sobie kompilacje najlepszych utworów danych artystów bądź muzycznych gatunków jak np Brit Pop czy np Polskie - Klimatyczne Kawałki (np. Kiedy powiem sobie dość, Dlaczego Ja, Zatańcz ze mną, List, Długość Dźwięku) itp.

Mam masę takich kompilacji i w zależności od nastroju zapuszczam sobie daną kompilacje.

Generalnie słucham dużo muzyki i staram się słuchać całych dyskografii. Z każdego albumu wybieram utwory które do mnie trafiają a resztę wywalam. Potem wracam jedynie do tego co mi się podobało.
Szkoda mi czasu katować się tym co nie jest w moim typie.

Oczywiście czasami również powracam do całych albumów i słucham od początku do końca, ale preferuje składanki.

Bon Jovi? Starałem się robić składanki tematyczne np (Hard & Heavy, Hity, Pozytywne, IML-Klony itp). Jednak za dużo ich nie zrobiłem z prostej przyczyny. Mają za dużo piosenek które lubię i generalnie lepiej w ich przypadku zapuścić sobie dany album niż robić kompilacje.
01.Stuttgart 2006
02.Lipsk 2008
03.Drezno 2011
04.GDAŃSK 2013!!
05.WARSZAWA 2019!!

Please Wait.....Loading....
M

Post autor: M »

Zaciekawiło mnie kilka kwestii u Damneda
Damned pisze: Pierwsza, najważniejsza zasada to normalizacja poziomu dźwięku wszystkich utworów. Nie raz spotkałem się z amatorskimi składankami, w których co trzeci utwór był nagrany głośniej niż pozostałe. Czegoś takiego nie da się słuchać, chyba że ktoś lubi bawić się co chwilę regulacją głośności ;)
Normalizacja dźwięku normalizacją ale... co z różnicami w produkcji. Brzmienie Bon Jovi z biegiem czasu uległo czy też ulegało powaznym zmianom. To nie jest choćby Alice In Chains, gdzie "Hang On the Hook" z powodzeniem mozna by wrzucic na "Dirta" albo "We Die Young" bez większych problemów mógłby otwierac najnowszy album...

Damned pisze: Kolejna, to nieumieszczanie obok siebie czterech ballad, a po nich czterech rockerów. Utwory powinny być logicznie wymieszane, tak aby od początku do końca zachować sensowną równowagę.

Album powinien także rozpoczynać możliwie energiczny utwór. Nigdy nie rozpocząłbym żadnej kompilacji od Diamond Ring, Make a Memory czy Wild is the Wind, choć w dalszej kolejności chętnie bym je gdzieś umieścił.
... pozwole sobie nie zgodzic się co do openera. To jedynie kwestia gustu. Szkoda, że Bon Jovi nigdy nie zaczęli żadnego albumu balladą. Czasem po prostu lepiej zrezygnować z "energetycznych kawałków" (Born To Follow, Lost Highway). Stwierdzenie, że płyta/album musi zaczynać się od - i tutaj w zależności od tego co dla nas jest owym wspomnianym za chwilę - pierdolni..a jest zwyczajnie utartą sztampą tak często powielaną wśród rockowych zespolików. Watra Wilków zaczyna się balladowym Fajnie, że jesteś i... fajnie ;) U2 Joshua Tree zaczęli nastrojowym Where The streets Have No Name .

Niemniej jednak 99% płyt - przynajmniej te które mam - zaczyna się z wysokiego C.
Damned pisze:Są jeszcze inne niuanse, np. You Give Love a Bad Name idealnie pasuje po Lay Your Hands on Me, dlatego że zaczyna się od kwestii acapella, a utwór z New Jersey kończy się właśnie w taki sposób. Te dwa utwory po prostu musiały być umieszczone w takiej kolejności na Cross Road :)
Oczywista oczywistość ;)

W kwestii rocker-ballada... Osobiście ne uważam jakoby ułożenie setlisty składającej się jedynie z ballad było nużące. Podobnie w druga stronę. No chyba, że musiałbym po sobie słuchac Never Say Goodbye, Always, All About Loovin You czy np. I Want You... Brrrr... Zabrakło by mi chusteczek :D

To w przypadku Bon Jovi...

Gdyby jednak ktoś zaproponował mi balladową składankę Pearl Jam, gdzie po sobie byłyby np. Alive, Black, Yellow Ledbetter, Given To Fly, Immortality, Indifference, Light Years... to juz zupełnie inna bajka ;)
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Post autor: Damned »

M pisze:Normalizacja dźwięku normalizacją ale... co z różnicami w produkcji.
Tego nie przeskoczymy. I nie chodzi tu nawet tylko o produkcję, ale również o wokal. Co nie znaczy, że nie da się zgrabnie umieścić obok siebie utworów z różnych epok. Jednak aby tego dokonać, wypada przede wszystkim pamiętać w jaki sposób dany utwór się kończy, i w jaki kolejny rozpoczyna. To trochę jak z fachem DJ-a :)

Przy takich skokach z epoki na epokę, najprostszym wyjściem jest umieszczenie obok siebie: utworu, który kończy się wyciszeniem (fade out) np. Livin' on a Prayer lub Born to Be My Baby, a następnie dużo nowszego kawałka, który zaczyna się od ciszy (fade in) np. Happy Now, Brokenpromiseland itp. Wówczas przeskok o 20 lat w przód z pewnością nie będzie aż tak drastyczny.

Ale przecież to nie żadna konieczność. Dla przykładu, myślę że po Homebound Train idealnie zabrzmiałoby She's a Mystery. Pierwszy utwór kończy motyw slide guitar, a w drugim ta technika gry jest podstawą od pierwszej do ostatniej sekundy. Jakiś punkt zaczepny jest. I to wystarczy.
M pisze:... pozwole sobie nie zgodzic się co do openera (...) Niemniej jednak 99% płyt - przynajmniej te które mam - zaczyna się z wysokiego C.
Otóż to. I naiwnym byłoby twierdzenie, że to tylko jakiś zbieg okoliczności, wynikający np. z nadwyżki mocniejszych utworów. Płyta rockowa po prostu winna rozpoczynać się energicznie. Ot, cała filozofia.

Co do przykładu z U2, to moim zdaniem "Where the Streets Have No Name" nie jest balladą. Choć rzecz jasna samo intro rozpoczyna się bardzo niewinnie i nastrojowo...
M

Post autor: M »

Filippo, akurat Ulice bez nazwy to dla mnie ballada ;) zresztą na Joshua Tree nie ma stricte rockowych, szybkich kawałków. Siłą i zaletą zarazem tego albumu jest klimat. Nawet rozbuchany, energetyczny Bullet The Blue Sky posiada raczej wolne tempo. Niepokojący, cudownie rozwijający się Exit i ten wokal Bono... Cudny w swej prostocie Running To Stand Still ze świetna frazą "cry without whipping, talk without speaking, scream without raising your voice"... Where The Streets... idealnie wprowadza słuchacza w ten mistyczny, niebanalny świat U2 AD87. Tutaj nie ma słabego utworu. Nużyć moze chyba tylko With Or Without You.

To jedna z tych płyt które po prostu należy słuchac od deski do deski.

Wracając jednak do kompilacji. Zakładając temat napisałem, że jedyne kompilacje jakich słucham to składaki typu Best Of. W przypadku Bon Jovi wybór może być tylko jeden i jest nim Cross Road. Może sentyment, nie wiem... Jednakże jeśli porównamy zawartość, klimat, oprawę Greatest Hits z 1994 i 2010 roku plus dodamy utwory, które te wydawnictwa promowały to Greatest Hits 2010 jest po prostu bez szans... Nie ta liga. Niby piosenki wymieszane ale całość jakoś dziwnie rozcieńczona, nie sądzicie? Zły dobór repertuaru? A może po prostu chłopaki powinni zrobić Cross Road 2 z It's My Life jako headlinerem? Takie wydawnictwo chyba byłoby ciekawsze, a tak... cóż, mamy do wyboru wersję 1CD z okrojonym i co najmniej dyskusyjnym repertuarem albo wersję 2CD czyli, żeby wydoić choć repertuar jeszcze słabszy...

Średni jest GH GnR... Po November Rain można sobie odpuścić słuchanie ;) W cyklach The Best Of Aerosmith juz dawno się pogubiłem i słucham jedynie Big Ones. Nirvana to z kolei udana kompilacja. Paru kawałków zabrakło ale... przynajmniej nie jest nudno czego nie można powiedzieć o Rearviewmirror Pearl Jamu. Tutaj niestety jest bałagan i przesyt. Szkoda, że porządnej Bestki nie wydał AiC. Podobnej kompilacji nigdy nie wydała Metallica i... chyba dobrze. I na koniec - znakomity Decade Of Domination Pantery. Dziesięć kawałków, które wcisna Cię w podłogę :)
EVENo

Post autor: EVENo »

M pisze:Gdyby jednak ktoś zaproponował mi balladową składankę Pearl Jam, gdzie po sobie byłyby np. Alive, Black, Yellow Ledbetter, Given To Fly, Immortality, Indifference, Light Years... to juz zupełnie inna bajka
Skoro już o PJ mowa, to tutaj też mam żelazną zasadę: Alive, Black i Jeremy są po sobie. Nie wiem skąd mi się to wzięło, bo przecież na albumie przedziela je Why Go, ale jakoś lubię ten zgrzyt między Alive i Black. Pasuje mi on.

Co do openerów, jak już kiedyś wspominałem moje These Days zaczynałoby się od Guitar Lies Bleeding. Nie mniej jednak to prawdopodobnie jedyny przykład ballady pasującej na początek.
M pisze:Normalizacja dźwięku normalizacją ale... co z różnicami w produkcji. Brzmienie Bon Jovi z biegiem czasu uległo czy też ulegało powaznym zmianom.
To chyba największy problem i dowód na to, że nie warto się męczyć przy Bon Jovi i wrzucić wszystko w Winampa, załączyć losowe odtwarzanie, a wyjdzie na to samo. Nie czuć tego np. przy Aerosmith. Twórczość zespołu poznałem dzięki dwupłytowemu "O Yeah! Ultimate Hits" i za chiny bym nie był w stanie ocenić, które numery są z lat 70., które z 80. Tak naprawdę tylko "Girls Of Summer" pachniało mi nowością.
Damned pisze:myślę że po Homebound Train idealnie zabrzmiałoby She's a Mystery.
Obrazek
Nie, Stary, to nie przejdzie.

A co z mieszankami wykonawców podobnie brzmiących? Nigdy nie próbowaliście z kilku zespołów zrobić jednego i stworzyć potencjalny album. Wiem, różnica wokalu to spora przeszkoda, ale przecież nie tylko o śpiew chodzi, a poza tym to my sami zazwyczaj jesteśmy wokalistami.
M

Post autor: M »

EVENo pisze:
M pisze:Gdyby jednak ktoś zaproponował mi balladową składankę Pearl Jam, gdzie po sobie byłyby np. Alive, Black, Yellow Ledbetter, Given To Fly, Immortality, Indifference, Light Years... to juz zupełnie inna bajka
Skoro już o PJ mowa, to tutaj też mam żelazną zasadę: Alive, Black i Jeremy są po sobie. Nie wiem skąd mi się to wzięło, bo przecież na albumie przedziela je Why Go, ale jakoś lubię ten zgrzyt między Alive i Black. Pasuje mi on.
Akurat ja żadnej żelaznej zasady nie mam. To był wyłącznie luźny przykład zestawu ballad. Przygodę z Pearl Jam najlepiej zacząć od kawałka Once i na Future Days skończyć ;) Koniec końców jest tyle innych ciekawszych zespołów - nie samym Pearl Jam świat stoi. I nie samym Bon Jovi.

Mi akurat pasuje ten progres, rozwój brzmienia Bon Jovi. Słuchając np. Rock Or Bust
AC/DC po pewnym czasie zaczynam zwyczajnie ziewać. Wydaje mi się, że wraz z upływem czasu, z biegiem kariery, choćby niewielkie zmiany brzmienia są po prostu naturalną koleją rzeczy. I dotyczy to większości zespołów. Tych bardziej znanych jak i tych nieco bardziej nazwijmy to - awangardowych.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Piosenki”