Scrooge pisze:
Din_Winter napisał/a:
Jon do piosenek jest dopisany żeby to jakoś wyglądało, bo gdyby to Jon pisał, to byłaby znaczna różnica, oczywiście byłoby to lepsze
oni to w zasadzie tylko zagrali
Nic bardziej mylnego, to jest właśnie 100% wizja i dzieło Jona
Mało wiesz o zespole, jeżeli wierzysz, że cokolwiek z nim związanego dzieje się bez akceptacji bossa, a w szczególności jeżeli chodzi o piosenki. W przypadku tej płyty było to wyrażane dosadnie jak nigdy...
A Ty co Anna Grodzka, która ukrywa miejsce swojego pobytu przed fanatykami BJ?
Din Winter, czy jak Ci tam. Pierniczysz od rzeczy. Na Shanksa można było zwalić raz. Przy Have A Nice Day. "Zespół" potem dał jednak do zrozumienia, że ma teraz ochotę grać tak a nie inaczej. Tak więc Shanks czy inny producent robił tak jak mu kazano, ewentualnie dał pomysły, które zostały zaakceptowane, a jeśli nie to odpadły. Nie ma co gadać, że Jon nie może, słucha wytwórni itp. Tak naprawdę Jon chyba kładzie chu%a na to co jest singlem, co będzie miało klip, którego i tak mu się nie chce robić itp. Miał ochotę nagrać taką a nie inną płytę i zrobił to kolejny raz.
Inną kwestią jest to czy płyta ma sukces czy nie. Tak naprawdę od It's My Life nie było 'grubego' sukcesu. Można mówić o sukcesie singla HAND z dobrym klipem, ale był to nijako klon IML i okres kiedy IML ciągnęło wózek Bon Jovi. HAND okazał się jednak sukcesem ze względu na singiel tytułowy jak i Who Says. Co by nie mówić zrobiło furorę na rynku amerykańskim szczególnie ogromnym rynku country, co z pewnością przyczyniło się do 7 mln sprzedanych kopi. LH również okazał się sukcesem, nikt takiego nie zakładał. Nawet Jon, który prosił wytwórnie o pozwolenie na ten krążek, lecz zgoda wiązała się poniekąd z obietnicą wydania GH w następnych latach. Sprzedaż LH- ok 4-5 mln na dzień dzisiejszy. Premiera płyty 292 tysiące. Niewielka kasa włożona w promocję krążka. Co by nie mówić sukces, ale raczej w sferze małych, prywatnych sukcesów.
Zdaje mi się, że na Bon Jovi nie ma popytu. Ich granie jest okey, ale nikogo już specjalnie nie interesuje co pokazuje obecna sprzedaż WAN, które osobiście dla mnie jest spoko wydawnictwem, jednak ok 350 000 sprzedanych egzemplarzy w przypadku ' giganta muzyki rozrywkowej/popularnej', przy takiej promocji jest wynikiem słabym. Pisałem, że płyta nie dojdzie do 1 mln sprzedanych egzemplarzy i nadal tak sądzę. Jeżeli przekrocz to nieznacznie.
Nr 1 USA to po prostu sprytny zabieg marketingowy. 100 tys w pierwszym tygodniu, to najsłabszy wynik od lat, nijak ma się do nowego wydawnictwa Timberlak'a, który nawinął 968 tysiący sprzedanych egzemplarzy w pierwszym tygodniu, przy czym ok połowy pochodziło ze sprzedaży albumów cyfrowych, więc argument, że ludzie ściągają jest ok, ale to pokazuje, że ilość legalnie zakupionych albumów jest proporcjonalna do tej ściąganej, więc nie można tak mówić, że Bon Jovi się słabo sprzedaje, bo ludzie kradną z neta.
Problem z Bon Jovi jest taki, że mimo zmiany stylu, nowości, nie są w stanie przyciągnąć nowych słuchaczy. Ponadto nie ma takich utworów, które byłyby w stanie osiągnąć gigantyczny sukces komercyjny. Czemu? Nie wiem, może dlatego, że są starzy, próbując się zmieniać robią się śmieszni. Młodzi, którzy zaczynają słuchać Bon Jovi, nie robią tego raczej dlatego, że nowe kawałki im się podobają a starsze, utożsamiają się z Bon Jovi gdy tamci byli 'młodzi'. Nie twierdzę, że nie ma takich osób ale jest ich raczej niewiele.
No dobra, starczy, bo miałem zjechać Wintera, i spytać Scrooga co odwala, a wyszedł mi ludzki post