Dużo by opowiadać. O ile wiem, byłem na imprezie jedynym Polakiem - jak to określił Jon, to była taka mała wieża Babel, bo zebrano ludzi z prawie całej Europy (plus - co oczywiste - dużo Brytyjczyków

.
Z hotelu zabrano nas około 16 i potem odpływając spod London Eye przepłynęliśmy rejsem do O2. Na pokładzie szalał Obie O'Brien z kamerą. Stąd informacje z pierwszej ręki: lista koncertów europejskich ma być ogłoszona w ciągu dwóch tygodni, ponoć zespół ma się tym razem trochę bardziej skupić na rejonach wschodnich naszego kontynentu (co może dobrze wróżyć ewentualnym planom koncertu w Polsce). Całą drogę słuchaliśmy nowego albumu.
W O2, w małej salce w British Music Experience, udało mi się być w pierwszym rzędzie (pierwszy rząd, mała sala - miodzio!). Koncert był krótki, bez bisów, bez - niestety - autografów czy zdjęć z publicznością, ale na pewno wart uwagi. Jon żartował z publiką, w ogóle chłopaki byli w świetnym nastroju (Jon nawet szepnął do Hugh - "it's great, isn't it").
Listę piosenek możecie zobaczyć na zdjęciu:
(To przyczepione do listy to ja po koncercie

)
Po koncercie przeszliśmy do sali kinowej, gdzie przywitał nas reżyser filmu When We Were Beautiful - Phil Griffin. Powiedział parę słów o tym, jak film kręcono, a potem oczywiście obejrzeliśmy to, o czym opowiadał. Na koniec jeszcze można było zadać parę pytań, ale ponieważ czas powrotu się zbliżał - trzeba było udać się z powrotem na łódź, no i na spanko do hotelu...
Intensywny, wspaniały dzień...
