hammond w House of blues genialny! Zgadzam sięMona Tozzi pisze:miałam nadzieję, że oprócz gitary i talk boxa, Richie dołoży także swój głos.
Ogólnie utwór bardzo do mnie trafia. Oceniam go jako jeden z najlepszych na płycie. Chociaż wszelkie rankingi są trudne, bo cała płyta jest jak dla mnie genialna. Wieszczę renesans organów Hammonda
Fajnie ze H&E próbują reanimować hardrocka. Wg mnie to próba skazana na niepowodzenie, ale godna pochwały. Walczyć trzeba nawet jak się przegrywa. Myślę, że ten album trafi tylko do takich fanów hardrocka jak my, natomiast w mainstreamowej muzyce pozostanie niezauważony.
Jak już pisałem przed premierą w innym temacie ujęło mnie to, że na tej płycie nawet proste w odbiorze: luzacki good time i wydawałoby sie prosta ballada Live as One wypadają świetnie.
Podoba mi się produkcja. Wszystkie instrumenty da się wyraźnie słyszalne, nie to co w nowoczesnych produkcjach, typu "beat-mix shanks" dla porównania. To stary dobry hardrock i gdyby wokal był bardziej charyzmatyczny, a melodie chwytliwe byłaby to płyta na 10.
Richie dołączył do albumu swój dość czytelny, charakterystyczny sposób grania, myślę, że nawet gdybysmy nie wiedzieli w którym konkretnie gra kawałku rozpoznalibyśmy go z łatwością. To jest właśnie to co cenię u gitarowca najbardziej - jego własny styl.