Tomker pisze:A ja powiem tylko tyle - bardzo zdziwiło mnie, ze podczas tej trudnej sytuacji wyszło jak wiele z forumowiczów (wielu na których uważałem, że można by liczyć w 100%) pod wpływem emocji zmienia diametralnie zdanie. Chociaż już od początku zakładałem się, że Ci, którzy chcieli oddać bilety zmienią zdanie i na koncert jednak się wybiorą, więc wyszło, że się nie myliłem to jednak ta niestabilność uczuciowa fanów BJ to dla mnie swego rodzaju szok...
Co prawda, nie wiem o których dokładnie forumowiczach piszesz Tomker, ale wydaję mi się że nieco błędnie zinterpretowałeś reakcje na forum.

Podam przykład. Gdyby okazało się, że to nie Richie, a Jon opuszcza nagle europejską trasę, a zespół jedzie koncertować dalej, zatrudniając w miejsce lidera zmiennika... też byłoby ok? Gdzie jest granica?
Niektórzy na forum wyrazili swoje oburzenie, ale po nerwach na koncert bez Sambory pójdą. Gdyby zabrakło Jona, a nie Richiego też by poszli. Tej pewności nie mam w stosunku do osób, które od początku mówiły że brak Sambory to nic wielkiego. Taka jest różnica i to a propos "
niestabilności uczuciowej fanów BJ".
Dla mnie w zaistniałej sytuacji nie można po prostu powiedzieć "trudno, też będzie fajnie". Bo to jasne, że będzie fajnie. Nawet jak przyjedzie sam Hugh i Bobby będzie wesoło, ale jednak nie tak to miało wyglądać. Nie to oferował nam zespół i organizator ogłaszając trasę, więc w mojej opinii nie powinno się rozkładać bezradnie rąk w tej sytuacji. Nerwy i duże słowa były uzasadnione.
Dla mnie Sambora znaczy w zespole nie mniej, nie więcej, ale tyle co Jon, więc wyobraźcie sobie nieobecność Jona podczas trasy BJ, zrozumiecie co poczuli inni...
Wszystkie nasze pierwsze reakcje, a później akcje wsparcia były słuszne z podstawowego względu. BJ to nie tylko postać lidera. To pięciu muzyków i o każdego z nich będziemy walczyć (o Hugh też

). Jeżeli poddamy się bez walki, to przy okazji następnej trasy może zabraknąć np. Davida... Dlaczego? Bo skoro z Samborą przeszło, to fani brak Davida też przeżyją... Powinniśmy działać i wyrazić swoje niezadowolenie.
Zmiany składu muzyków koncertowych często wychodzą na dobre u różnych wykonawców, ale nie w zespole rockowym. Tutaj ma być więź, a nie umowa-zlecenie jak w przypadku Phila-X. Szanuję go i bardzo lubię jego grę, jak i osobowość, ale nigdy nie zaakceptuje go jako część BJ. To nie to.
Wanted powinno być grane przez Jona z Samborą albo wcale. To samo dotyczy kilku innych utworów, gdzie nie da się zakamuflować jego nieobecności.
