Najgorsza płyta BJ

Dyskusje na temat albumów, ich oceny, opinie.

Moderator: Mod's Team

Najgorsza płyta BJ to:

Czas głosowania minął 28 stycznia 2014, o 14:03

1. Bon Jovi
0
Brak głosów
2. 7800
7
16%
3. Crush
3
7%
4. Bounce
1
2%
5. Have a Nice Day
1
2%
6. Lost Highway
7
16%
7. The Circle
6
14%
8. What About Now
18
42%
 
Liczba głosów: 43

Awatar użytkownika
madm
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 947
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 14:20
Ulubiona płyta: NJ
Lokalizacja: Rzeszów/Kraków

Post autor: madm »

Zdecydowanie WAN. Totalny potwór, gniot i koszmar. Już nawet LH przy tym gniocie to prawdziwe arcydzieło. Płyta jest bez pomysłu, powtarzalna, nie ma na niej nic świeżego ani przebojowego. Jedynie pozytywnie kojarzy mi się Water i BWC, ponieważ grali je najczęściej na koncertach(hah, świetny argument...), ale i to nie zmienia faktu, że dla mnie są to potworki. Nawet jeśli pojawiało się coś co miało szanse być nazwane piosenką a nie gniotem jak np. I'm with you to natychmiast zadbano o to, aby czasami nie powstał z tego dobry utwór(tu ukłony do pana Shanksa).

Jeśli BJ mają nagrywać w przyszłości same WAN'y, to lepiej żeby już nic nie nagrywali. Jon niech sobie sam tworzy to co lubi, nie raniąc przy tym reputacji zespołu. Aczkolwiek niestety na zawsze pozostanie tak, że to co nagra solowo Jon, zostanie przez 90% ludzi przypisane zespołowi. Bo co to za różnica Jon Bon Jovi czy Bon Jovi - jedna cholera.

Podświadomie chętniej słucham muzyki, której utwory były nagrywane zespołowo, z ogromnym wkładem własnych sił, a nie przy pomocy komputera. WAN mógłbym nagrać nawet i ja, posługując się różnymi programami. New Jersey, These Days czy Keep The Faith nagrać mogli tylko Bon Jovi. I to jest różnica pomiędzy "starym" a "nowym" BJ.
It's my life!
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Post autor: Damned »

Każda płyta BJ ma coś w sobie. Zarówno zespołu jak i solowa. Każda ma przynajmniej kilka utworów dla których wiem, że warto ją trzymać na półce. Gdybym zachwycał się tylko jedną czy dwoma pozycjami w bogatej dyskografii zespołu, pewnie nie byłoby mnie tutaj.

Czasami z ciekawości włączam album, którego nie słuchałem rok czasu i nagle okazuje się, że z potencjalnie mniej lubianej płyty, staje się ona w przeciągu godziny czymś znacznie ciekawszym, niż zakładały wcześniejsze stereotypowe skojarzenia sprzed lat. Dla mnie to dowód na to, że nie należy pozbywać się nawet mniej udanych płyt ulubionej kapeli.

Na dzień dzisiejszy najmniej słucham What About Now, 7800 Fahrenheit, Bounce i Have a Nice Day, przy czym na każdym z tych albumów są utwory które bardzo cenię. Za miesiąc być może coś innego pójdzie na odstawkę... ale nie znaczy to że do któregokolwiek z albumów pałam nienawiścią. Nie znam artysty, który zamienia w złoto wszystko czego się dotknie. Słabsze dzieła się zdarzają. Czasami kryzys twórczy trwa latami. Inna sprawa to kwestia gustów, o których się nie dyskutuje... ;)

Póki co wstrzymuje się od głosu, muszę przesłuchać kilka albumów w ramach odświeżenia wrażeń ;)
Dolkin

Post autor: Dolkin »

sobol_77 pisze:Noc cóż, zdecydowanie WAN, totalne plastikowe nieporozumienie - i zdania nie zmienię. Płyta wylądowała w śmieciach(...)
Sobol, chciałbym to zobaczyć ;)

Osobiście ciężko byłoby mi wyrzucić w śmieci którąkolwiek płyte Bon Jovi. Nie z sentymentu ale z szacunku do tego bandu. Może dlatego nie wyp...łem jeszcze takiego nieporozumienia jak "Have A Nice Day" czyli albumu, który mogłbym właczyć by swój "day" wcale nie "have a nice" :D Potem musiałbym znów to kupic...

Najrzadziej słucham "Fahrenheitów", "New Jersey"(!), "These Days", "Left Feels Right" i wspomniane "Have A Nice Day". "Fahrenheity" są dobre do posłuchania, gdy nie masz ochoty na nic innego od Bon Jovi - w innym przypadku zawsze pomijam. "New Jersey" to bez wątpienia wielki album i ostatnio nawet go odświeżyłem (przyjemne granie) ale... jak sięgam po lata 80-te to jest to z reguły debiutant albo "Slippery...". "These Days" mam problem by przeżyć pierwsze dwa kawałki, a potem przy kolejnych nie usnąć... "This Left Feels Right" ciężko postrzegać w kategoriach poważnej płyty natomiast "Have A Nice Day"... Mnie osobiście męczy. Tutaj nie jest ani ostro - jak dla mnie. Nie jest surowo, nie jest też nastrojowo ani klimatycznie... Może nie do końca ale jest blisko nijako.

Reszty płyt słucham umiarkowanie często. Najczęściej chyba "Keep The Faith" i (beznadziejnego) "What About Now". Nie lubię żyć przeszłością. Słuchanie w kółko tego samego to zwykła stagnacja. Ludzie zarzucaja Bon Jovi, że stoi w miejscu... Gdyby tak było nagrywaliby nadal takie albumy jak "These Days" albo "Crush". Dla dziennikarzy nagrywają... Odnośnikiem dobrego gustu są wszak najczęściej "Slippery" i "New Jersey". Więc jak jest w rzeczywistości?

Dla mnie Bon Jovi to długoletni przyjaciel. Raz bardziej rozpieszczający innym razem nieco niezrozumiały... Ale bliski. Nie sięgam po ich płyty by się katować.

Rozumiem jednak, że temat dotyczy najgorszej płyty Bon Jovi i każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii ;) Przepraszam za przynudzenie :)
Awatar użytkownika
michael
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 625
Rejestracja: 28 listopada 2009, o 11:40
Ulubiona płyta: NJ Bounce SWW
Lokalizacja: Głogów/Legnica

Post autor: michael »

KondZik pisze:
sobol_77 pisze:Noc cóż, zdecydowanie WAN, totalne plastikowe nieporozumienie - i zdania nie zmienię. Płyta wylądowała w śmieciach, a LH kupiłem sobie nawet drugi - limitowany już egzemplarz, choć długo przekonać się nie mogłem (żeby nie było - LH dalej u mnie dołuje). Czepiacie się 7800F, ok - dziełem wybitnym nie była, ale większym wstydem było po 30 latach kariery nagranie potworka w postaci WAN - mimo tak bogatego doświadczenia i niebagatelnych umiejętności kompozytorskich.
Jak widać, nie tylko ja jestem "buntownikiem" :P
Ale komentuję Twojego posta ponieważ czytałem i wpadłem na myśl...
Porównując LH do WAN. Nawet ostatnio oglądałem koncert gdzie zagrali całe LH od początku do końca. Ile tam ciekawych rzeczy teraz wyłapałem. To country z pop rockiem ale przyjemne, a przede wszystkim i przeciwnie do WAN nie plastikowe, a z żywymi i takimi hm naturalnymi instrumentami. Przepraszam nie wiem jak to opisać, myślę, że łapiecie o co mi chodzi. :)
Cóż. Wypada mi się tylko z Wami zgodzić. Natomiast wyświechtany przez Adriana Bounce to w ciągu 2-3 lat najczęściej słuchany przeze mnie album BJ. Mocny, rockowy z fajnymi balladami + brzmienie miażdży (Panowie w szczytowej formie koncertowej).
WAN - Wielkie Antyrockowe Nieporozumunie :P
Let's get rocked!
Awatar użytkownika
sobol_77
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1987
Rejestracja: 17 września 2005, o 10:45
Ulubiona płyta: New Jersey +TD +SWW
Lokalizacja: Michałowice / Wa-wa, od lat już Głogów

Post autor: sobol_77 »

Dolkin pisze:
sobol_77 pisze:Noc cóż, zdecydowanie WAN, totalne plastikowe nieporozumienie - i zdania nie zmienię. Płyta wylądowała w śmieciach(...)
Sobol, chciałbym to zobaczyć ;)
Jak mi ktoś sprezentuje WAN to chętnie powtórzę :PPP.

Michał:
WAN - Wielkie Antyrockowe Nieporozumunie :P - rozwaliłeś mnie hehe. :brawo:

[ Dodano: 2014-01-21, 10:36 ]
KondZik pisze:
Jak widać, nie tylko ja jestem "buntownikiem" :P
To już nawet nie o to chodzi, ale jako osoba, która od wielu lat sponsoruje tych za przeproszeniem dziadów kupując ich płyty, mam prawo wymagać, by moje zarobione pieniądze nie szły na zakup czegoś, co na to nie zasługuje i dla mnie jako fana jest po prostu policzkiem. WAN jest płytą zwyczajnie słabą, nie ukrywajmy, a to że gdzieś w natłoku tych banalnych pomysłów i zagrywek można czasem coś fajnego odkryć - zgoda - ale to zdecydowanie za mało. Wymagajmy od Bon Jovi czegoś do k... nędzy więcej!
It's a bitch, but life's a roller coaster ride,
The ups and downs will make you scream sometimes...
MarkSteel
I Believe
I Believe
Posty: 55
Rejestracja: 18 grudnia 2013, o 13:35
Lokalizacja: Szkocja / Irlandia / Czechy / PL

Post autor: MarkSteel »

ale czy nie jest tak, że zarówno Lost Highway jak i The circle także nie były czymś czego byśmy wymagali od BJ, ale WAN z nimi przegrywa bo to najświeższy zawód? Zawód tym większy, że po 2 dość tragicznych płytach kolejna nie powaliła na kolana?
kikusia28
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1310
Rejestracja: 26 maja 2008, o 20:49
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Sosnowiec

Post autor: kikusia28 »

madm pisze: Już nawet LH przy tym gniocie to prawdziwe arcydzieło.
No proszę, w ciągu kilku lat znienawidzone LH stało się arcydziełem. Ciekawe co w przyszłości będziecie pisać o WAN :D
MarkSteel
I Believe
I Believe
Posty: 55
Rejestracja: 18 grudnia 2013, o 13:35
Lokalizacja: Szkocja / Irlandia / Czechy / PL

Post autor: MarkSteel »

kikusia28 pisze:
madm pisze: Już nawet LH przy tym gniocie to prawdziwe arcydzieło.
No proszę, w ciągu kilku lat znienawidzone LH stało się arcydziełem. Ciekawe co w przyszłości będziecie pisać o WAN :D
Przychodzi Jon do Shanksa i się żali:
- mam dosyć słuchania, że moje ulubione LH to najgorsza płyta zespołu. Krzyczę przez to na Dorotę, szlocham po nocach przy kochankach - pal licho laski, fanek mam pod dostatkiem, ale głosu szkoda... :(

Na to Shanks:
- wleć do mnie do studia, mam pomysł ;]
Awatar użytkownika
prezes1
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 3515
Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
Ulubiona płyta: These Days i NJ
Lokalizacja: Lublin

Post autor: prezes1 »

Od Crush każda następna płyta w połowie jest świetna. Zdania nie zmieniłem i nie zmienię. ;) Oni mają problem tzw. 'syndromu połowy płyty' po prostu. :D
Tylko że kiedyś mieli tych piosenek sporo i może źle robili selekcję a teraz ile jest odrzutów/bonusów z 3 ostatnich płyt?
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
Awatar użytkownika
KM
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 680
Rejestracja: 11 marca 2006, o 22:48
Lokalizacja: Toruń

Post autor: KM »

Dla mnie najgorsze płyty (czyli te, których nie włączam sama) to Teleferka i Crush. Płyty początkowe (jak BJ czy 7800) lubię, ale praktycznie też ich nie słucham - już kiedyś to pisałam = nie ten target i piosenki o imprezowaniu, zawodach miłosnych, złamanym sercu itp. po prostu nie wpisują się w to, co gra mi teraz w duszy. Ale jak gdzieś mi ktoś puści, to z całą pewnością nie przełączę i nie będę narzekać:).
Okres 1989-1996 uwielbiam, ale w dużej mierze w teledyskach (niestety - stereotypowo - Jon wtedy najbardziej mi się podobał) i jak chce sobie z sentymentu przypomnieć, ale ulubione piosenki są raczej wyborem, choć bardzo cenię i NJ, i KTF, i TD (solowe z tego okresu również), to najczęściej słucham kilku numerów: I'll be there, ITA czy This ain't....

Albumem, do którego często wracam i słucham w całości jest to dziwne i nielubiane LH - słucham od początku do końca i nabieram ochoty na to, żeby wstać, pracować itp. Słucham też chętnie WAN (od początku do BW i nie przeszkadza mi skojarzenie z MB20...) i w zasadzie wszystkiego po 2004 roku (od boxsetu), choć nie lubię rzeczy typu Last cigarette czy fast cars (o co w ogóle chodzi w tej piosence?). A Bon Jovi lubię za harmonię dźwięków i głosów, za perkusję, za wejścia instrumentów i za energię, której potrzebuję do życia i odnajduję to w tym nowym okresie.

Wynik takiego głosowania będzie więc tylko statystyką, która i tak nie zmieni tego, że każdy z nas ma swoje ulubione płyty i utwory, które są zgodne z jego światem i tyle. Jak ktoś wyżej napisał - fajnie, że BJ daje nam tak szeroką możliwość wyboru... taką wolność :D
20.05.2008 - Leipzig
19.06.2013 - Gdańsk
12.07.2019 - Warszawa!!!
Awatar użytkownika
Dand
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 2758
Rejestracja: 16 września 2005, o 18:52
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Dand »

Zdecydowanie Lost Highway. Raz,że ta płyta powstała na fali sukcesu znienawidzonego przeze mnie Who says a dwa,że co druga piosenka na płycie trafia do worka z napisem "nie cierpie". Okropne Whole lot o leaving, pewnie mój stosunek jest bardziej negatywny niz powinien ze względu na to,że Jon katuje mnie tym na koncertach. To samo dotyczy sie tytułowego LH.
Dodatkowo cały ciąg ni to ballad ni to country songów w stylu SeatNTY,Everybody's broken, Till Strangers czy One step closer nie pozwala mi nawet przebrnąć do końca. Choć tam czeka I love this town więc może to i dobrze ;p
Jedyne jasne punkty to We got it going on, Any other day i The last night. To za mało by choćby rozważać Lost Highway na inne miejsce niż ostatnie w moim rankingu.
Obrazek
MarkSteel
I Believe
I Believe
Posty: 55
Rejestracja: 18 grudnia 2013, o 13:35
Lokalizacja: Szkocja / Irlandia / Czechy / PL

Post autor: MarkSteel »

Dand pisze:Zdecydowanie Lost Highway. Raz,że ta płyta powstała na fali sukcesu znienawidzonego przeze mnie Who says a dwa,że co druga piosenka na płycie trafia do worka z napisem "nie cierpie". Okropne Whole lot o leaving, pewnie mój stosunek jest bardziej negatywny niz powinien ze względu na to,że Jon katuje mnie tym na koncertach. To samo dotyczy sie tytułowego LH.
Dodatkowo cały ciąg ni to ballad ni to country songów w stylu SeatNTY,Everybody's broken, Till Strangers czy One step closer nie pozwala mi nawet przebrnąć do końca. Choć tam czeka I love this town więc może to i dobrze ;p
Jedyne jasne punkty to We got it going on, Any other day i The last night. To za mało by choćby rozważać Lost Highway na inne miejsce niż ostatnie w moim rankingu.
Mam parę identycznych wrażeń.
Pójście za ciosem "sukcesu" Who says, dla mnie również nie było tym na co czekałem. Who says jest jedną z najmniej lubianych przeze mnie piosenek i ona jak i utwory z LH dla mnie na koncertach wypadają blado. Gorzej niż niezbyt lubiane, ale stadionowe BWC, czy choćby Water, Army, What left, What about now czy nawet Amen.
Jedyny utwór z LH dający radę na stadionie (imo - i wszystko imo jak by co ;) ) pełen powera i choć prosty to pozbawiony nudy pozostałych utworów z LH to We get it goin on.
Ktoś pisał, ze po latach zdołał się przekonać do LH... Ja co kilka miesięcy próbuję - ale po odpaleniu cd najczęstszym "tytułem" jest "skip".
A na WAN jest parę utworów, które zawsze przesłucham w całości - są bardzo "lajtowe", ale nie tak nudne i nijakie jak zestaw z LH
usunięty użytkownik 4858

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

MarkSteel pisze: Ktoś pisał, ze po latach zdołał się przekonać do LH... Ja co kilka miesięcy próbuję - ale po odpaleniu cd najczęstszym "tytułem" jest "skip"
:D "skip" to także mój faworyt podczas przesłuchiwania LH i TC :D

P.S. MarkSteel - masz może coś wspólnego ze "Steelową corp."?
Awatar użytkownika
medicineman90
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 425
Rejestracja: 30 kwietnia 2013, o 11:36
Lokalizacja: Działdowo
Kontakt:

Post autor: medicineman90 »

WAN.

Argumentował tego nie będę, bo musiałbym cytować kolejno wszystkich użytkowników, którym płyta nie przypadła do gustu :)


Co do LH... jest tam kilka piosenek które uwielbiam.

Whole Lot of Leavin, You want to make a Memory, We Got it goin On to dla mnie absolutna klasyka w repertuarze Bon Jovi. Mi osobiście nawiązanie do country nie przeszkadza, o ile nie brzmi to jak "WSYCGH" - bo ten kawałek to pomyłka totalna :)

[ Dodano: 2014-01-22, 20:07 ]
sobol_77 pisze:Czepiacie się 7800F, ok - dziełem wybitnym nie była, ale większym wstydem było po 30 latach kariery nagranie potworka w postaci WAN - mimo tak bogatego doświadczenia i niebagatelnych umiejętności kompozytorskich.
Odniosę się jeszcze do tego co napisał sobol - AMEN!!!!!!!!!!
Dla mnie 7800F to album fantastyczny. Miks pozostawia trochę do życzenia ale sam album jest świetny! Hardest Part is the Night i Only Lonely to dla mnie top w muzyce rockowej pierwszej połowy lat '80. Może to nie leppardowa "Pyromania", ale też ukręca jajka przy samym tyłku :D
Harlem rain coming down,
Another shattered soul, in the lost and found.
One more night, on the street of pain,
Getting washed away by the Harlem rain.
Captain_Kidd
I Believe
I Believe
Posty: 69
Rejestracja: 24 grudnia 2013, o 13:31
Lokalizacja: Rumia

Post autor: Captain_Kidd »

Każda płyta BJ ma coś w sobie. Zarówno zespołu jak i solowa. Każda ma przynajmniej kilka utworów dla których wiem, że warto ją trzymać na półce. Gdybym zachwycał się tylko jedną czy dwoma pozycjami w bogatej dyskografii zespołu, pewnie nie byłoby mnie tutaj.
Mam dokladnie tak samo.Na każdej płycie Bon Jovi znajdują sie przynajmniej dla mnie bardzo ciekawe kawałki,ktore na prawde bardzo lubie.
Przesłuchalem cała dyskofrafie zespołu od początku do końca kilkakrotnie.Na półce mam wszystkie albumy zespołu łącznie z solowymi dokonaniami Jona i Richiego.Płytą do której wracam najrzadziej jest Bounce i Farenheit, i tyle w temacie.
Więc podsumowując nie ma dla mnie tej najgorszej.
So you wanna be a cowboy,well you know it's more than just a ride.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Albumy i Wydawnictwa”