1. Have a Nice Day. (Jon, Richie, John Shanks). 7/10
Minus za nudny refren.
2. I Wanna Be Loved. (Jon, Richie, Shanks). 5-6
Przydałaby się ostrzejsza produkcja rodem z Bounce. Ebbin-Shanks: 1-0. Dobrze chociaż, że sporo ożywienia wnosi talk box i gitara Richiego.
3. Welcome to Wherever You Are. (Jon, Richie, Shanks). 3/10
4. Who Says You Can't Go Home. (Jon, Richie). 1-2/10
Plus za tekst.
5. Last Man Standing. (Jon, Falcon). 9/10
Najlepszy utwór na płycie (dla mnie oczywiście, bo wiem, że niektórzy wolą smęty

).
Już na starcie Richie prezentuje nam udany riff, który stał się jednym z wyśmienitych znaków rozpoznawczych utworu. Świetne bębny i talerze Tica. Bardzo dobry wokal Jona. Piękna, typowo samborowa solówka.
6. Bells of Freedom. (Jon, Richie, Desmond). 7-8/10
Fajne ostudzenie po LMS. Bardzo dobra interpretacja wokalna to jeden z największych plusów.
7. Wildflower. (Jon). 7-8/10
"Solowy" utwór Bon Joviego. Zdecydowanie lepszy od drugiego "samotnego dzieła" Jona z tej płyty. Piękne smyczki. Świetnie współtworzą klimat piosenki.
8. Last Cigarette. (Jon, David). 7-8/10
Wreszcie przy tworzeniu piosenek pojawia się inny członek zespołu. Davidowi wychodzi raz lepiej raz gorzej, ale jeśli nadal mają być zachowywane pozory, że to zespół, a nie Jon Bon Solo to dobrze by było, żeby od czasu do czasu "powspółtworzył". Tym bardziej, że tu, całościowo wyszło całkiem przyzwoicie. Kolejna wykonana bardzo dobrze na pierwszy rzut oka nieporywająca, przeciętna piosenka. Plus za bardzo ciekawą, dość nietypową solówkę Sambory.
9. I Am. (Jon, Richie, Shanks). 3-4/10
Po prostu nie mój klimat.
10. Complicated. (Jon, Falcon, Max Matin). 6/10
To pewnie przez Martina wyszła dyska

Produkcja Shanksa tylko pogarsza sprawę. Mimo to utwór z potencjałem.
11. Novocaine. (Jon). 4/10
Jon to chyba stworzył po amerykańskim Mocarzu;) Nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Zła produkcja uwidacznia chyba wszystkie wady utworu. Plus za myśl jak by to mogło brzmieć, gdyby zostało nagrane zupełnie inaczej;) Chociażby w produkcji Collinsa, czy Ebbina. Są tu przecież obiecujące momenty.
12. Story of My Life. (Jon, Falcon). 5/10
Kolejny po LMS twórczy tandem Jona z Billym. Jest nieźle, ale nie tak dobrze jak poprzednio. Typowa piosenka "środka". Plus za pogodny klimat i bębny.