"Bon Jovi 2020" (nowy album)

Dyskusje na temat albumów, ich oceny, opinie.

Moderator: Mod's Team

ODPOWIEDZ
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

FraterMajor pisze:
Ewelina pisze:W BJ od lat nie ma niczego, co by mnie autentycznie zachwyciło.
A ja na przykład pokochałem We Don't Run (i to jeszcze od czasów Burning Bridges), a także This House Is Not For Sale (szczególnie za to, że jest openerem). Odpowiada mi też solówka gitarowa w jednym i drugim. Obydwie chyba Phila.
M pisze:Kreujemy sobie potrzeby kupując gros rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy.
Ja nie :) Natomiast nie uważam też, żeby to był wyznacznik obecnych czasów, a już na pewno nie korelacji z muzyką. Walmart jako symbol amerykańskiego konsumpcjonizmu istniał na długo przed latami 2k.

Każdy z tęsknotą wspomina swoje dzieciństwo, ale to że tyle się zmieniło nie oznacza dla mnie, że obecne czasy są gorsze. Są z pewnością inne, wielu rzeczy nie rozumiem.
A swoją drogą - czemu nikt nie zauważył, że lekcje śpiewu o których Jon mówił u Howarda Sterna dają efekt? Moim zdaniem Livin' zaśpiewany w trakcie Jersey4Jersey brzmi znacznie lepiej niż wiele ostatnich wykonań.
It's not over yet :)
Wiesz... Jakość muzyki jest poniekąd odpowiedzią na potrzeby współczesnego słuchacza-spolecznosci-spoleczenstwa.

Już chyba nad tym się nie zatrzymujemy tak po prawdzie. Inna sprawa, że w porównaniu do tego co było jeszcze 10-15 lat temu muzyki w przyrodzie jest za dużo, choćby z racji rozwoju technologii. Nagrywać może dziś każdy w zasadzie i to u siebie w domu. Kwestia sprzętu i KASY.

A czasy są coraz trudniejsze Drogi Kolego. I nie chodzi mi o wirusa... Jest nas coraz wiecej, a potrzebujemy siebie coraz mniej. W tym roku będzie susza, ceny znowu skoczą, możliwe że czasowo w niektórych miejscach będzie wyłączana woda (i to nie ponury żart).

Pogadajmy jednak o muzyce ?

A tak na marginesie - z jakiego miasta jesteś, bo nie pamiętam...
Ewelina

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: Ewelina »

Pojedyńcze perełki z ostatnich lat to trochę za mało, żeby nazwać to jakąś konsekwencją. Nie jestem fanką od 30 lat, tylko od 4. Tak jakoś mam, że nigdy nie potrafiłam zaczepić się na dłużej. Miałam swoje muzyczne miłości, które wypalały się po kilku latach, z BJ obecnie idę na rekord. Nie ma przymusu kochania wszystkiego, co dany zespół wyprodukuje, zwłaszcza, jeśli to jest rozczarowanie za rozczarowaniem. Zresztą jak zerkam na historię, to słucham samych staroci, pewnych albumów BJ właściwie nie ruszam. Nie wiem, co będzie dalej. Póki co trwam, bo oni trwają, ciągle pojawia się na YT jakiś nowy-stary koncert sprzed wieków, gdzie chłopaki dawali czadu i przez tą godzinę czy dwie czuję, że latam. Próbuję ignorować różne niewygodne fakty, jak to, że zespół już nie jest zespołem, że jakość drastycznie spadła, że więcej tu politykowania, niż szczerości i emocji. Wiedzę mam ogromną, bo jak się uczepię, to chłonę jak gąbka, ale nie czuję tej ślepej lojalności, która każe mi trwać, nawet gdy statek tonie. Szczerze, to nawet nie czekam na nic nowego, nie ekscytuję się każdym *odważnym* wykonaniem Jona na tym, czy innym evencie (tak, ten Prayer wyszedł mu wyjątkowo). Cieszę się, że dołączyłam, chociaż dużo za późno, ale poznałam wielu cudownych ludzi, przeżyłam swoje na zeszłorocznym koncercie i mam na playliście kawał świetnej muzyki. Tyle wystarczy, żeby być dozgonnie wdzięczną, bo pewne rzeczy, osoby i miejsca zostają z nami na zawsze.
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

Ewelina pisze:Pojedyńcze perełki z ostatnich lat to trochę za mało, żeby nazwać to jakąś konsekwencją. Nie jestem fanką od 30 lat, tylko od 4. Tak jakoś mam, że nigdy nie potrafiłam zaczepić się na dłużej. Miałam swoje muzyczne miłości, które wypalały się po kilku latach, z BJ obecnie idę na rekord. Nie ma przymusu kochania wszystkiego, co dany zespół wyprodukuje, zwłaszcza, jeśli to jest rozczarowanie za rozczarowaniem. Zresztą jak zerkam na historię, to słucham samych staroci, pewnych albumów BJ właściwie nie ruszam. Nie wiem, co będzie dalej. Póki co trwam, bo oni trwają, ciągle pojawia się na YT jakiś nowy-stary koncert sprzed wieków, gdzie chłopaki dawali czadu i przez tą godzinę czy dwie czuję, że latam. Próbuję ignorować różne niewygodne fakty, jak to, że zespół już nie jest zespołem, że jakość drastycznie spadła, że więcej tu politykowania, niż szczerości i emocji. Wiedzę mam ogromną, bo jak się uczepię, to chłonę jak gąbka, ale nie czuję tej ślepej lojalności, która każe mi trwać, nawet gdy statek tonie. Szczerze, to nawet nie czekam na nic nowego, nie ekscytuję się każdym *odważnym* wykonaniem Jona na tym, czy innym evencie (tak, ten Prayer wyszedł mu wyjątkowo). Cieszę się, że dołączyłam, chociaż dużo za późno, ale poznałam wielu cudownych ludzi, przeżyłam swoje na zeszłorocznym koncercie i mam na playliście kawał świetnej muzyki. Tyle wystarczy, żeby być dozgonnie wdzięczną, bo pewne rzeczy, osoby i miejsca zostają z nami na zawsze.
No ale...czy warto?

Wiesz, Bon Jovi to NIE jest life sentence? Żaden artysta NIE jest. Nie da się czuć tych samych emocji po 40 co mając 15 lat. Tak to widzę... chociaż do 40-ki te 4 lata jeszcze więc - jeszcze jest czas?

Wystarczy spojrzeć ilu fanów z forum odleciało, ilu wyrosło czy to z forum, czy to z Bon Jovi.
Sam jestem dobrym przykładem love & hate Bon Jovi. Byłem, odchodziłem, wracałem... Co w gruncie rzeczy może być narażeniem się na śmieszność i... szanuję takie zdanie.

Jak sięgam pamięcią to ludzie na forum od zawsze narzekali na poziom muzyki Bon Jovi bez względu na to czy był Sambora czy nie... Ciekaw jestem dlaczego... Być może nagrać lepszy album niż BJ to żadne wyzwanie? Być może...

Po co jednak tracić czas i energię na tak nieistotne sprawy skoro cały czas wałkujemy to samo? I co to zmienia? Czy za rok, dwa pozostanie tutaj 2-3 frustratów??

Bon Jovi jako zespół towarzyszy mi gdzieś tak od 1992-93 roku. Szmat czasu już... Nic z tym już nie da się zrobić ?

Paradoks jest jednak taki, że nigdy nie byli jakąś moja wielką inspiracją muzyczna jak np. Nirvana, Alice in Chains czy Pantera, bo jednak ciągnęło mnie do mocniejszych dźwięków.

Dobrej nocy
Ewelina

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: Ewelina »

M pisze:No ale...czy warto? Wiesz, Bon Jovi to NIE jest life sentence? Żaden artysta NIE jest. Nie da się czuć tych samych emocji po 40 co mając 15 lat. Tak to widzę... chociaż do 40-ki te 4 lata jeszcze więc - jeszcze jest czas? Wystarczy spojrzeć ilu fanów z forum odleciało, ilu wyrosło czy to z forum, czy to z Bon Jovi.Sam jestem dobrym przykładem love & hate Bon Jovi. Byłem, odchodziłem, wracałem... Co w gruncie rzeczy może być narażeniem się na śmieszność i... szanuję takie zdanie.Jak sięgam pamięcią to ludzie na forum od zawsze narzekali na poziom muzyki Bon Jovi bez względu na to czy był Sambora czy nie... Ciekaw jestem dlaczego... Być może nagrać lepszy album niż BJ to żadne wyzwanie? Być może... Po co jednak tracić czas i energię na tak nieistotne sprawy skoro cały czas wałkujemy to samo? I co to zmienia? Czy za rok, dwa pozostanie tutaj 2-3 frustratów??Bon Jovi jako zespół towarzyszy mi gdzieś tak od 1992-93 roku. Szmat czasu już... Nic z tym już nie da się zrobić ?Paradoks jest jednak taki, że nigdy nie byli jakąś moja wielką inspiracją muzyczna jak np. Nirvana, Alice in Chains czy Pantera, bo jednak ciągnęło mnie do mocniejszych dźwięków. Dobrej nocy
Oczywiście, że nie jest to wyrok i wcale nie wiem, ile jeszcze przede mną. Do moich poprzednich muzycznych fascynacji wracam rzadko, a byłam mocno zżyta z fanami, pisaliśmy do siebie, wysyłaliśmy kartki, paczki, były telefony, godziny rozmów, znałam wszystkie teksty na pamięć i doszłam do końca internetu, żeby poznać każdy najdrobniejszy sekret. To było prawie jak bycie w sekcie :cojest: Dekadę później jest już inaczej, a za kolejne dziesięć lat to może już będzie po nas, jak to tak wszystko będzie zmierzać ku zagładzie :boje: To prawda, że ciągle wałkujemy to samo, bo wszystko rozbija się po gusta i guściki, do tego dochodzi wieloletnia lojalka, silne emocje, ogrom wspomnień. To wszystko trzyma jak dzieci przy nieciekawym partnerze, jakoś zmęczysz :cmok1: Oprócz frustracji niewiele nam już zostało, więc tak będziemy sobie od czasu do czasu wrzucać jakieś przemyślenie, może newsa, albo odgrzewany kotlet. Ilość psychofanów w tym fandomie mnie przeraża, a byłam już w kilku i mam porównanie.... może to po prostu idzie wprost proporcjonalnie do wielkości, ten jest chyba największy haha. Dobranoc ;)
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

Ewelina pisze:
M pisze:No ale...czy warto? Wiesz, Bon Jovi to NIE jest life sentence? Żaden artysta NIE jest. Nie da się czuć tych samych emocji po 40 co mając 15 lat. Tak to widzę... chociaż do 40-ki te 4 lata jeszcze więc - jeszcze jest czas? Wystarczy spojrzeć ilu fanów z forum odleciało, ilu wyrosło czy to z forum, czy to z Bon Jovi.Sam jestem dobrym przykładem love & hate Bon Jovi. Byłem, odchodziłem, wracałem... Co w gruncie rzeczy może być narażeniem się na śmieszność i... szanuję takie zdanie.Jak sięgam pamięcią to ludzie na forum od zawsze narzekali na poziom muzyki Bon Jovi bez względu na to czy był Sambora czy nie... Ciekaw jestem dlaczego... Być może nagrać lepszy album niż BJ to żadne wyzwanie? Być może... Po co jednak tracić czas i energię na tak nieistotne sprawy skoro cały czas wałkujemy to samo? I co to zmienia? Czy za rok, dwa pozostanie tutaj 2-3 frustratów??Bon Jovi jako zespół towarzyszy mi gdzieś tak od 1992-93 roku. Szmat czasu już... Nic z tym już nie da się zrobić ?Paradoks jest jednak taki, że nigdy nie byli jakąś moja wielką inspiracją muzyczna jak np. Nirvana, Alice in Chains czy Pantera, bo jednak ciągnęło mnie do mocniejszych dźwięków. Dobrej nocy
Oczywiście, że nie jest to wyrok i wcale nie wiem, ile jeszcze przede mną. Do moich poprzednich muzycznych fascynacji wracam rzadko, a byłam mocno zżyta z fanami, pisaliśmy do siebie, wysyłaliśmy kartki, paczki, były telefony, godziny rozmów, znałam wszystkie teksty na pamięć i doszłam do końca internetu, żeby poznać każdy najdrobniejszy sekret. To było prawie jak bycie w sekcie :cojest: Dekadę później jest już inaczej, a za kolejne dziesięć lat to może już będzie po nas, jak to tak wszystko będzie zmierzać ku zagładzie :boje: To prawda, że ciągle wałkujemy to samo, bo wszystko rozbija się po gusta i guściki, do tego dochodzi wieloletnia lojalka, silne emocje, ogrom wspomnień. To wszystko trzyma jak dzieci przy nieciekawym partnerze, jakoś zmęczysz :cmok1: Oprócz frustracji niewiele nam już zostało, więc tak będziemy sobie od czasu do czasu wrzucać jakieś przemyślenie, może newsa, albo odgrzewany kotlet. Ilość psychofanów w tym fandomie mnie przeraża, a byłam już w kilku i mam porównanie.... może to po prostu idzie wprost proporcjonalnie do wielkości, ten jest chyba największy haha. Dobranoc ;)
A w jakich "sektach" byłaś? To dość ciekawe ;)

Tak kończąc te wywody - czasu nie cofniemy. Trzeba słuchać tego co dotyka serca, tego co inspiruje, tego co zostaje. Najchętniej wracam do "These Days", "Keep The Faith", "Crush"... I nie chodzi o gitary, namiastkę czadu, jakiegokolwiek wygaru, bo to ie ten zespół. Po prostu "to skrojone dla mnie". Z Bon Jovi nadal jest przecież nam wszystkim "do twarzy" nawet jeśli obecna formuła zespołu czy jego twórczość to juz nie my. Sam się czasem śmieję, gdy mój synek śpiewa refren "This House...".

Jedyne co możemy to BYĆ SOBĄ. Może i w żyłach płynie brud Alice in Chains, może riffy "malują" Cobain i Darrell... Może szamanskie historie straconych dni wyśpiewuje Gawliński... Serce to jednak Bon Jovi.
Ewelina

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: Ewelina »

Te sekty to raczej mniej znane zespoły w Polsce typu Savage Garden, ale formuła jest podobna wszędzie. Chociaż nie, na serio w fandomie Bon Jovi krejzoli jest więcej. Tradycyjne fora fanowskie wymierają, tu czy na JoviTalku cisza na morzu, natomiast w social mediach jest młyn i tam najwięcej takich kwiatków. Szczęśliwie mam kilka dobrych znajomych, którzy żyją w realu, a nie w swoich marzeniach na jawie, i możemy dawać upust swoim frustracjom na privie ile tylko chcemy haha. I żeby nie było, słucham też innych zespołów, ale ten melodyjny rock albo pop-rock czy blues to są te moje najpiękniejsze klimaty. Bardzo też zwracam uwage na teksty. Lubię poetów, a teksty Jona czy Richiego takie właśnie są *u nas mistrzem jest Gawliński*. A gitary zawsze mi w sercu grały, zaczęłam przygodę z klasykiem 10 lat temu, a z akustykiem 2 lata temu. Nie gram dużo ani dobrze, ale doceniam i uwielbiam kunszt, kiedy słyszę, że ktoś daję radę :ok:
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

Ewelina pisze:Te sekty to raczej mniej znane zespoły w Polsce typu Savage Garden, ale formuła jest podobna wszędzie. Chociaż nie, na serio w fandomie Bon Jovi krejzoli jest więcej. Tradycyjne fora fanowskie wymierają, tu czy na JoviTalku cisza na morzu, natomiast w social mediach jest młyn i tam najwięcej takich kwiatków. Szczęśliwie mam kilka dobrych znajomych, którzy żyją w realu, a nie w swoich marzeniach na jawie, i możemy dawać upust swoim frustracjom na privie ile tylko chcemy haha. I żeby nie było, słucham też innych zespołów, ale ten melodyjny rock albo pop-rock czy blues to są te moje najpiękniejsze klimaty. Bardzo też zwracam uwage na teksty. Lubię poetów, a teksty Jona czy Richiego takie właśnie są *u nas mistrzem jest Gawliński*. A gitary zawsze mi w sercu grały, zaczęłam przygodę z klasykiem 10 lat temu, a z akustykiem 2 lata temu. Nie gram dużo ani dobrze, ale doceniam i uwielbiam kunszt, kiedy słyszę, że ktoś daję radę :ok:
Gdzieś chyba w okolicach 1998 Savage Gardena mieli taki fajny nr "Truly Medly Deeply" (fajnie się wtedy tego słuchało). Gdzieś w swojej prostocie miało to klimat i sentymentalizm Adamsa.

Z tekstami BJ to bywa różnie... Nie dotykają uczuć samych w sobie tak jak wspomniany Gawliński, który w latach prime'u potrafił pisać piękne rzeczy o uczuciach, niewierze, pogańskich bożkach i wierzeniach, miłości, odrzuceniu czy po prostu wyobcowaniu. Często w fajnych metaforach. Przede wszystkim będzie dla mnie jednak piewcą ulotnej wolności. I niewinności, ponieważ jego teksty częstokroć dotyczą ocalenia w sobie samego siebie.

Teksty Bon Jovi są często naiwne, Łopato logiczne, pełne motywującego korpo bełkotu.
Ewelina

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: Ewelina »

M pisze:Gdzieś chyba w okolicach 1998 Savage Gardena mieli taki fajny nr "Truly Medly Deeply" (fajnie się wtedy tego słuchało). Gdzieś w swojej prostocie miało to klimat i sentymentalizm Adamsa. Z tekstami BJ to bywa różnie... Nie dotykają uczuć samych w sobie tak jak wspomniany Gawliński, który w latach prime'u potrafił pisać piękne rzeczy o uczuciach, niewierze, pogańskich bożkach i wierzeniach, miłości, odrzuceniu czy po prostu wyobcowaniu. Często w fajnych metaforach. Przede wszystkim będzie dla mnie jednak piewcą ulotnej wolności. I niewinności, ponieważ jego teksty częstokroć dotyczą ocalenia w sobie samego siebie.Teksty Bon Jovi są często naiwne, Łopato logiczne, pełne motywującego korpo bełkotu.
Akurat TMD to była lekka ballada, którą Darren napisał dla żony *zanim wyszedł z szafy był żonaty*, ale teksty pisze niesamowite, zwłaszcza w solowych projektach. Gawlińskiego ująłeś bezbłędnie :brawo: A co do tekstów BJ to powiem tak pół na pół, wszystko zależy, jaką miał intencję autor i wiadomo, że im jesteś starszy, tym lepszy, więc pierwsze albumy mogły brzmieć prosto i naiwnie. Ballady często brzmią ckliwie, zwłaszcza w wykonaniu Jona, BOR jest tekstowym zombie, ale tam, gdzie Richie dziabnął swoje jak IBTFY to już jest nieco ciekawiej *solowe płyty Richiego to tekstowe majstersztyki*. Jeśli chcieli, to pisali perełki. Ostatnio robiłam rundę po mniej znanych pieśniach i byłam pod wrażeniem, jak pięknie i poetycko panowie ujęli różne zawiłości miłosne, więc to nie tak, że tylko puste hasła i wyświechtane frazesy...wystarczy rzucić okiem na THINFS, żeby się przekonać, że kilka piosenek *również bonusowych* tekstowo uratowało raczej przeciętny pod tym względem album.
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

Ewelina pisze:
M pisze:Gdzieś chyba w okolicach 1998 Savage Gardena mieli taki fajny nr "Truly Medly Deeply" (fajnie się wtedy tego słuchało). Gdzieś w swojej prostocie miało to klimat i sentymentalizm Adamsa. Z tekstami BJ to bywa różnie... Nie dotykają uczuć samych w sobie tak jak wspomniany Gawliński, który w latach prime'u potrafił pisać piękne rzeczy o uczuciach, niewierze, pogańskich bożkach i wierzeniach, miłości, odrzuceniu czy po prostu wyobcowaniu. Często w fajnych metaforach. Przede wszystkim będzie dla mnie jednak piewcą ulotnej wolności. I niewinności, ponieważ jego teksty częstokroć dotyczą ocalenia w sobie samego siebie.Teksty Bon Jovi są często naiwne, Łopato logiczne, pełne motywującego korpo bełkotu.
Akurat TMD to była lekka ballada, którą Darren napisał dla żony *zanim wyszedł z szafy był żonaty*, ale teksty pisze niesamowite, zwłaszcza w solowych projektach. Gawlińskiego ująłeś bezbłędnie :brawo: A co do tekstów BJ to powiem tak pół na pół, wszystko zależy, jaką miał intencję autor i wiadomo, że im jesteś starszy, tym lepszy, więc pierwsze albumy mogły brzmieć prosto i naiwnie. Ballady często brzmią ckliwie, zwłaszcza w wykonaniu Jona, BOR jest tekstowym zombie, ale tam, gdzie Richie dziabnął swoje jak IBTFY to już jest nieco ciekawiej *solowe płyty Richiego to tekstowe majstersztyki*. Jeśli chcieli, to pisali perełki. Ostatnio robiłam rundę po mniej znanych pieśniach i byłam pod wrażeniem, jak pięknie i poetycko panowie ujęli różne zawiłości miłosne, więc to nie tak, że tylko puste hasła i wyświechtane frazesy...wystarczy rzucić okiem na THINFS, żeby się przekonać, że kilka piosenek *również bonusowych* tekstowo uratowało raczej przeciętny pod tym względem album.
Mnie teksty Jona dotyczące kwestii miłosnych nigdy nie ruszały, bo - na moje - brakowało w tym głębi, uczucia, niebanalności... chociaż, takie Thick as Thieves...

I'll be there for you to typowy poscielowy tearjerker z fajną pracą gitar, ciekawymi przejściami perkusji i dziecinnym tekstem. Gdyby niektóre kawałki obedrzeć z gitar i przearanżować to bez cienia przesady mogłyby być w kwestii lirycznej "dziełami" naszych rodzimych gwiazd pewnego dość osobliwego nurtu.

Na pewno nie można jednoznacznie stwierdzić, że Bon Jovi nigdy nie mieli czegoś do powiedzenia... Mnie patetyczne bzdety o tym jak ona odeszła czy on jest zraniony nie ruszają (no chyba, że w wykonaniu Tylera, który z tego typu banału z racji swojej charyzmy i wiadomego sposobu życia robi sztukę), jednakże Something to believe in, Dry County, KTF to jednak "coś więcej". Namiastka dojrzałości, chęci zerwania z pewną konwencją i jednocześnie piękny komentarz czy to wydarzeń czy uczuć , ale penetrujących sferę głębszą niż naiwna miłość. Bo tam i zawód, i lęk, i mnóstwo rozterek, a tak naprawdę nie uzyskujesz odpowiedzi. Po prostu przeżywasz pewien stan.

Wracając jeszcze na chwilę do Gawlińskiego... Jego najlepsze teksty od najlepszych tekstów Jona dzieli przepaść. Wiadomo, że nie przetlumaczysz wszystkiego w skali 1:1. To tak nie działa... To zupełnie inne osobowości, mentalności, warsztaty, inspiracje. Gawlińskiemu do twarzy że smutkiem, zadumą. Jon to przede wszystkim uśmiech. Dlatego też po latach zacząłem się zastanawiać czy większości kawałków na TD - tym tekstu My Guitar - nie popełnił pełen rozterek Richie Sambora.
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

Wracając jednak do głównego wątku czyli albumu 2020... Przesunięcie premiery albumu - patrząc jak szybko z notowania wyleciał "Gigaton" Pearl Jam - być może wiąże się z faktem, że Jak n boi się, iż nowy album nie wejdzie nawet do top 10?

Pierwszego miejsca w takich realiach już chyba raczej sobie nie kupi. Kto wie czy to też nie pokazuje aktualnej pozycji BJ w Stanach...
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1587
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: EVENo »

Zastanawiało mnie to przesuwanie premier i pytanie czy to nie dowód, że to wszystko wyłącznie dla hajsu, a nie dla sztuki. I przykro mi to mówić, ale w przypadku Bon Jovi prawda leży po stronie hajsu bardziej, niż u... Lady Gagi. No bo na pierwszy rzut oka, to co? Gaga też przesunęła premierę, tak jakby bała się, że bez promocji album się nie obroni (czyli innymi słowy nie jest tak dobry, jakby się mogło wydawać). Ale potem mnie oświeciło, że przecież ona lubi mieć teledyski z przytupem i że w zasadzie te teledyski to jest część spektaklu, doświadczenia, zwał jak zwał. Chodzi o to, że nie wszystko obraca się wokół samych piosenek na albumie. A na takowym jest wspólna piosenka z Blackpink - na samą myśl wspólnego teledysku Gagi z Blackpink ślinka mi cieknie, ale jego nagranie jest w tym momencie niemożliwe, bo ani Koreanki nie mogą przylecieć do Stanów, ani Amerykanka do Korei. Jeśli nie ta, to któraś z piosenek na albumie może być bangerem, ale żeby nim zostać, ludzie muszą znów zacząć żyć towarzysko, chodzić na imprezy itd.

I zaskakujące jest jak łatwo jest mi tłumaczyć Lady Gagę z tej decyzji, a jak trudno jest mi tłumaczyć Bon Jovi. No niby powody można wymieniać podobne, że może miał być jakiś kosmos singiel, który miał wstrząsnąć światem, ale ludzie siedzą w domach, więc trzeba z nim poczekać. A może mieli nagrać teledysk w kosmosie, ale granice zamknięte i nie można wylecieć w kosmos. Tylko czemuż nagle miałoby się coś takiego szykować? Bon Jovi od lat nie robi takich rzeczy. I teraz, zamiast dać fanom ten album, czekają na nie wiadomo co. I rzecz jasna uwypukla to jedynie największą wadę dzisiejszej promocji zespołu - usilna próba dotarcia do każdego. Rzesza wiernych fanów im nie wystarczy, oni muszą mieć więcej...
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
usunięty użytkownik 4858

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

to nie jest takie proste. Większość głównych wytwórni nie chce wypuścić teraz plyt. "Nie i koniec". Z twardą kropką na koncu decyzji... I przecież... wiadomo dlaczego. Muzycy mają z tym "kłopot"; postawić się i wydać prawie kompletnie niezauważony na rynku myzycznym "burning bridges" czy nie... Oczywiście w przypadku naszego BJ - album "2020" nigdy nie miał być jak album BB, więc nie jestem w najmniejszym stopniu zaskoczony przesunięciem premiery; do tego JAK promowac piosenki - które od ZAWSZE promowali KONCERTAMI - w czasach gdy koncerty są zabronione? :P Do tego zaryzykuję zaklad, ze w stanach za cenę biletu na koncert będą we wrześniu /październiku dodawać album, żeby "excel sprzedaży płyt " się zgadzał.
I wcale mi to nie przeszkadza; żal mi tylko tego, że nie dadzą rady wypuścić teraz jednego-dwoch dobrych singli. Dla nas, dla fanów
Ewelina

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: Ewelina »

Obawiam się, że Jon wtopił z tytułem płyty i pewnie teraz pluje sobie w brodę :D Mam też miłe przeczucie, że niebawem Richie uraczy nas swoim albumem, nie bez powodu od jakiegoś czasu zrobił się bardzo aktywny w mediach społecznościowych... zakładam coś bliżej lipca, ale znajoma twierdzi, że jeszcze wcześniej, więc zobaczymy :D

PS. M, dzięki za ciekawą rozmowę, ale nie mogę sie z Tobą zgodzić, że Jon to wesołe teksty pełne optymizmu i nadziei, a jeśli coś smutniejszego, to od razu Richie. Jon nie od dziś ma epizody depresyjne, napisał całą masę smutnych pieśni i to nie tylko podczas grey summer. To poważny gość, a nie śmieszek jak David, którego wypowiedzi balansują nieraz na granicy irytujących.
M
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 388
Rejestracja: 23 lutego 2020, o 22:50

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: M »

Ewelina pisze:Obawiam się, że Jon wtopił z tytułem płyty i pewnie teraz pluje sobie w brodę :D Mam też miłe przeczucie, że niebawem Richie uraczy nas swoim albumem, nie bez powodu od jakiegoś czasu zrobił się bardzo aktywny w mediach społecznościowych... zakładam coś bliżej lipca, ale znajoma twierdzi, że jeszcze wcześniej, więc zobaczymy :D

PS. M, dzięki za ciekawą rozmowę, ale nie mogę sie z Tobą zgodzić, że Jon to wesołe teksty pełne optymizmu i nadziei, a jeśli coś smutniejszego, to od razu Richie. Jon nie od dziś ma epizody depresyjne, napisał całą masę smutnych pieśni i to nie tylko podczas grey summer. To poważny gość, a nie śmieszek jak David, którego wypowiedzi balansują nieraz na granicy irytujących.
Nie wiem... Znam Jona tylko z zachowania podczas wywiadów. Mnie osobiście irytuje. Jest spięty by nie powiedzieć nadęty ? Dla przykladu: robić poważne (rozk)miny przy pytaniu o BWC to już śmieszność. Z drugiej strony - Jego przywilej. Koniec końców jego twórczość cokolwiek znaczy(ła) w moim życiu...

Tak naprawdę nie wiemy ile Jona w Jonie jest na pokaz,a ile prawdziwego Jona. Jako prywatnej osoby nie mogę go ocenić bo go prywatnie nie znam. Być może jednak nie chciałbym poznać bo podejrzewam, że bym się zanudził i musiałbym skończyć z BJ po tylu latach... Prywatnie to wolałbym Rycha poznać ?

Każdy ma prawo do własnego zdania... Ja swoje podtrzymuję - podkreślam - bazując na tym jakiego Jona (i jakiego Gawlińskiego) "znam". Gaweł często pisał o rzeczach mi bliskich, językiem mi bliskim ubierając w słowa to co czułem, widząc świat bliżej, bo nie wierzę, że perspektywa inaczej wygląda w ocenie swiata, gdy masz te kilkanaście mln zielonych na koncie, a jedynym twoim zmartwieniem wydaje się być nagranie kolejnej płyty i wyruszenie w trasę.

Nie mi oceniać stopień zaangażowania Jona muzyką w rzeczy trudne, w sprawy osobiste. Najwyraźniej w przeciwieństwie do wielu innych wielkich artystów nie lubi/nie umie/nie chcę o tym pisać. Tak naprawdę nie znamy go z perspektywy artysty zaangażowanego, piszącego o swoich uczuciach, ocenie jakiegoś stanu jego oczami.

Jon pisze piosenki o mnie i Tobie, o ludziach dla ludzi. Nie jest jednak artystą litrycznie tak zaangażowanym jakim był np. Kurt Cobain, jakim był Chris Cornell, jakim jest Waters, DeGarmo & Tate, czy fantastyczny Eddie Vedder, którego rękopisy często graniczą ze sztuką. Tyle ode mnie...
Ewelina

Re: "Bon Jovi 2020" (nowy album)

Post autor: Ewelina »

Szanuję Twoją opinię, w dużej mierze się zgadzam, ale nie ze wszystkim. Wciaż myślę, że nie wszystkie piosenki pisał z myślą o tym, że muszą być napisane, bo potrzebuje kasy, wyruszyć w trasę albo wcisnąć wesoły kit. Miss Fourth of July, praktycznie cały Fahrenheit, jego Destination Anywhere czy nawet Blaze of Glory *sam przyznał, że pisał soundtrack, ale się zorientował, że tak naprawdę pisał o sobie*, album Lost Highway, można wymieniać te, które są dla niego osobiste, a przez to szczere. Wcześniej napisałam, że potrafi pisać o "rozterkach miłosnych", ale ile piosenek jest również o przyjaźni, tylko ubrane w love song? Niejeden artysta mówił, że lubi tak robić i pozostawia to do osobistej interpretacji.
Nie znam Jona osobiście, ale bardzo dużo można wyczytać między wierszami. Obserwować język ciała, zwłaszcza, gdy jest w kontrze do tego co mówi. Czytać wywiady, również z innymi ludźmi, którzy go znają osobiście, bo np byli z nim w trasie albo współpracowali. Zwracać uwagę na to, jak traktuje ludzi, którzy mu się w jakiś sposób narazili, bo to też dużo mówi o człowieku. Jon jest sztywniakiem, a może po prostu będąc ciągle na świeczniku, prywatnie woli być nieco dalej. Wybiera sobie towarzystwo, bo ma takie możliwości i jakoś wcale mnie to nie dziwi, że to są głównie milionerzy, politycy, właściciele klubów czy inne wielkie gwiazdy. Soul Kitchen to dziecko jego żony i dobrze, że gość się angażuje w takie projekty, bo inaczej mielibyśmy jakieś różowe wina i takie tam... a czekaj, to juz było :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Albumy i Wydawnictwa”