Ameryki nie odkryłeś. Wokal Jona na dobrą sprawę leży juz od czasów "Have A Nice Day". Chłop ma bardzo słyszalne ciągoty do "śpiewania przez nos". Nie chodzi tutaj jesdnak o barwę, ponieważ w niższych rejestrach głos brzmi jak np. w "My Guitar..." albo "Letting You Go". Mi brakuje luzu, świeżości w wokalu. Brzmi to obecnie ot, tak - śpiewam. Kiedyś były to "wokalne opowiadania". Sambora również bez winy nie jest. Wokal to nie wszystko. Josh Homme jakimś megawokalistą nie jest, a mózyka QOTSA bywa elektryzująca. Głównie poprzez kapitalna pracę instrumentalistów. No chyba, że wolimy smyki...KondZik pisze:Jak dla mnie sprawa leży w Jonie. Wokal dużo stracił ostatnio, wg mnie nawet w porównaniu do LH czy TC. To może nie jego wina i nie twierdze tak. Słuchałem dziś I believe i inne z keep the faith i zrozumiałem, że ten zespół bardzo dużo opierał na świetnym (nie bójmy się tego słowa) wokalu Jona. A teraz nie ma takich możliwości dlatego kawałki są jakie są, do tego dochodzi brak weny, bo nic się nie dzieje w życiu więc... what about now
[ Dodano: 2013-04-11, 08:44 ]
mózyka... Hm, chyba się starzeję.
Muzyka naturalnie.