Oho, nalewam metaxę i też czekam...Damned pisze:A kiedy Pani Junior Admin zaszczyci nas swoimi wrażeniami na temat nowego albumu?
Oceny - What About Now?
Moderator: Mod's Team
- Agata BJ
- Administrator
-
Have A Nice Day
- Posty: 4227
- Rejestracja: 16 września 2005, o 18:51
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Lublin / Edynburg
- Kontakt:
Damned pisze:A kiedy Pani Junior Admin zaszczyci nas swoimi wrażeniami na temat nowego albumu?
Widzę, że z nieznanych mi powodów czekacie koniecznie na moją recenzjęTomker pisze:Oho, nalewam metaxę i też czekam...Damned pisze:A kiedy Pani Junior Admin zaszczyci nas swoimi wrażeniami na temat nowego albumu?
Spokojnie. What About Now dotarło do mnie dopiero dziś i zdążyłam przesłuchać ją na spokojnie tylko raz. To trochę za mało by powiedzieć coś sensownego, także wytrzymajcie jeszcze trochę. Muszę się bardziej wgryźć w temat to będę miała sporo do powiedzenia
-
- Gdańsk Supporter
-
Keep The Faith
- Posty: 389
- Rejestracja: 31 stycznia 2013, o 15:58
- Lokalizacja: Gdańsk
Pora na mnie i moją recenzję płyty. Jak już pisałem wcześniej, nie słuchałem nowych piosenek w żadnej wersji, ani live, ani snippetów ani leaka. Nic, poza BWC, które jako jedyne znałem wcześniej. Jestem gościem starej daty sprzed ery Internetu i moment pojawienia się nowego albumu BJ jest dla mnie jak święto i nie wyobrażam sobie go słuchać inaczej niż z fizycznej płyty. Tak mam i tyle 
I ten raz również był wyjątkowy. Po ogarnięciu spraw domowych, w końcu wczoraj o 23 mogłem posłuchać płyty razem z żoną. Ona kilka piosenek przesłuchała w wersji live wcześniej, ale reszty też nie znała. Tylko my, zgaszone światło, zamknięte oczy i muza ze słuchawek. Ale ten raz był też wyjątkowy pod innym względem. Bo tak naprawdę był z nami ktoś jeszcze...nasza druga córka, która siedzi sobie jeszcze w brzuszku mojej żonki
Jest w 6 miesiącu ciąży a termin mamy na tydzień po gdańskim koncercie, więc nie jest wykluczone, że z PGE pojedziemy prosto na porodówkę, bo żonka na koncert też idzie, przynajmniej chce, a jak będzie to życie pokaże. Bilet jest
W każdym razie w trakcie słuchania trzymałem ją za brzuch i czułem jak nasza mała Alicja kopie
Zakładam, że z radości
Magiczny moment, na pewno to zapamiętam na długo. Pierwsza córka, Natalka, która ma teraz ponad 3,5 roku uwielbia BJ, i dziś po południu już ze mną tańczyła do nowych piosenek
Jak chce żebym pograł na gitarze to mówi "Tata, zagrasz Bońdźiowi?"
Serio. Moja krew
więc druga nie ma wyjścia. Mam nadzieje, że chłopaki pograją jeszcze parę lat, żeby chociaż Natala mogła ze mną pójść na koncert
W każdym razie samo słuchanie było magiczne z założenia i cieszę się mogłem znowu dzielić ten moment z osobami dla mnie najważniejszymi. A sam skończyłem słuchać o 4 rano, tak na marginesie 
Dodam, że przed przesłuchaniem nie czytałem też żadnych recenzji, ani tu ani na JT. Nie chciałem się sugerować niczyją opinią i od momentu leaku unikałem tematów z ocenami albumu. Nawet jestem ciekawy jak bardzo moje wrażenia z płyty różnią się od Waszych. Postaram się je poczytać później chociaż nie wiem czy dam radę bo chyba jestem ostatni więc sporo czytania przede mną będzie
Z racji tego, że nie potrafiłbym nigdy dawać ocen BJ, moja recenzja nie będzie miała ocen dla poszczególnych piosenek, tylko moje przemyślenia na ich temat. Ogólną ocenę postaram się dać na końcu...No to lecimy
Because We Can - no cóż, od początku ta piosenka nie przypadła mi do gustu za bardzo, są gorsze ale ta szałowa nie jest na pewno. I nawet nie chodzi o produkcje, po prostu kompozycyjnie mi nie podchodzi, melodia zbyt banalna. No i za mało gitar i solo do bani. Drugi najsłabszy utwór na płycie. Podoba mi się za to tematyka piosenki i jej przekaz to wg mnie jej największy plus (jeden z niewielu niestety)
Im With You - no i jesteśmy znowu na dobrym torze, po BWC mogło być tylko lepiej
To już jest BJ, które kocham. Piosenka ma bardzo chwytliwy refren, szczególnie brzmi świetnie jak Jon wchodzi na wysokie partie wokalne. Solówka też jest super i gitary ogólnie są mocne a to duży plus. Ale mimo wszystko tej piosence czegoś brakuje. Wg mnie jest po prostu za wolna. Ani rocker ani ballada, taki typowy mid-tempo song. Ani przy tym poszaleć ani ochłonąć. To jej jedyny minus.
What About Now - świetna, od razu mi wpadła w ucho. Przypomina mi klimaty mojego ukochanego The Cirlcle i dobrze by się na nim wpasowała. Podoba mi się optymizm piosenki. Jest energia, jest fajna melodia. Minusem jest brak solo...WTF????!!!
Zdecydowanie byłaby lepsza na pierwszy singiel od BWC
Pictures Of You - I O TO CHODZIŁO!!!!
To jest mój zdecydowany faworyt płyty. Od razu jak się zaczęła ciarki mi przeszły po całym ciele i nie zeszły do końca. Jest tu wszystko co kocham w BJ. Super linia melodyczna, zarąbista zwrotka i refren. No i ZAJEBISTE SOLO!!! Krótkie ale bardzo nietypowe jak na Richiego, unikatowe na swój sposób i to mi się w nim najbardziej podoba. Super bębny Tico i rytm ogólnie. Krótko mówiąc...jest czad i pierd...nięcie
To czego brakuje Im With You wg mnie. I ten okrzyk na koniec jest też super. Instynktownie do tej piosenki mnie ciągnie. Mam nadzieję, że chociaż raz ją usłyszę na żywo w 3 podejściach
Super, super, super!!!
Amen - ma w sobie pewną magię, której nie potrafię chyba opisać. W ogóle nie kojarzy mi się z Hallelujah, ani trochę i mówię serio. Jak jej słucham to czuję się jakbym chodził po/w chmurach, dosłownie. Piękna melodia. Jest jak jakiś balsam dla duszy chociaż tak naprawdę jest piosenką miłosną a nie religijną co sugerowałby tytuł. A moment jak Jon śpiewa wysoko AMEN to najlepsze momenty piosenki. Cudowne partie skrzypiec, po prostu cudne, gdzieś w tle ale dające dokładnie ten klimat, o którym piszę wcześniej. To wszystko składa się w jedną całość, współgrającą co do cala. Kolejny faworyt z płyty dla mnie. Już się nie mogę doczekać, żeby ją usłyszeć.
Thats What the Water Made Me - hmm, nie wiem co sądzić o niej. Jest energia, jest radość, jest optymizm. To mi się podoba najbardziej. Ale muzycznie wydaje mi się dość prosta i gitary są zbyt proste. Refren na 2 chwytach? Solo przyzwoite. No ale te dyskotekowe wstawki po solo od Baby Baby Baby... to totalna porażka. Matko, na to musiał wpaść tylko Shanks. Nie podejrzewam o to ani Jona ani Richiego. Piosenka spoko, ale nie wśród moich faworytów.
Whats Left of Me - jak to mówią, jeżeli nie masz do powiedzenia nic dobrego, to lepiej nie mów wcale. I to jest dokładnie to co myślę o tej piosence
Kolejna córka Who Says, I Love This Town i The More Things Change, czyli dokładnie takiego BJ którego nie trawię ani trochę i unikam. Zdecydowanie najsłabszy utwór na płycie i podejrzewam, że zawsze będę wciskał "next" kiedy będzie się zaczynać. Chociaż wolałbym usłyszeć na żywo ją niż którąkolwiek z tych powyżej, ale może dlatego że jest nowa. Out.
Army of One - WOW, to jest piosenka, która mnie najbardziej zaskoczyła. Zupełnie mi nie przypomina BJ które znam od 20 lat. Szczególnie refren jest mega nietypowy, bardzo nowoczesny. I o dziwo bardzo mi się podoba, te "never give up..." brzmią super, tak inaczej super
No ale solówki Richiego to już pierwsza klasa i chociaż też dość nietypowe ale wypasione, tym bardziej, że są aż dwie
To duży plus. Do tego słowa mi się bardzo podobają, mega optymizm, ala "Keep The Faith" nie poddawaj się obojętne co się dzieje i tak ma być 
Thick As Thieves - oh yeaaaahhhhhh! Miód na moje stare Puchatkowe uszy
To jest pełny wypas. Tak nastrojowej ballady nie było od bardzo dawna i śmiem twierdzić, że od czasu Thank You For Loving Me. Przypomina mi klimatem ballady z lat 90, sam nie wiem czemu. Podoba mi się absolutnie każdy element w niej - wokal, melodia, aranżacja, brzmienie.wszystko. Są znowu skrzypce w tle, które dodają uroku. Jest delikatne piano. Solówka świetna, przypomina mi nawet trochę tę z "Bed of Roses". I piękne słowa, piękna miłosna ballada. Chyba będę ją śpiewał żonie wiele razy, albo lepiej, razem z żoną bo one jest wokalistką o anielskim głosie
Najbardziej podoba mi się linijka "If I robbed a bank, you wouldn't care...You'd come sit on my lap, in the electric chair, and when they'd flip the switch...ha...we'd just kiss"
Petarda! Piosenka z pierwszej trójki na albumie dla mnie...brawo, brawo, brawo 
Beautiful World - fajna optymistyczna piosenka, muzycznie przypomina mi bardzo Story Of My Life, ale to nie jest źle bo ją też bardzo lubię. Fajny beat, dobra piosenka do skakania na koncercie. Ciekawe przewrotne słowa.
Room At The End Of The World - ta piosenka ma w sobie mega potencjał. Może to być największy "grower" z płyty dla mnie. Teraz jeszcze chyba ciężko mi ocenić jak bardzo mi się podoba. Najbardziej mi się podobają zwrotki, super aranżacja, te delikatne plumkania gitary w tle robią super klimat. Mam takie wrażenie, że się za bardzo rozkręca na refrenie i chyba ciekawsza byłaby jako taka nastrojowa piosenka jak na zwrotkach od początku do końca. Zakończenie jest wypasione, ostatnie kilka sekund i gitarka
The Fighter - nie do końca mój gust. Czuć od początku, że to piosenka tylko Jona pod szyldem zespołu. Jej największym plusem dla mnie są harmonie wokalne Jona i Richiego, jak w najlepszych piosenkach na dwa głosy. Super to brzmi i w ostatnich produkcjach ciężko takie momenty wyłapać a tu, na refrenie szczególnie, brzmią razem kapitalnie. Denerwuje mnie za to jak gitara wygrywa linię melodyczną wokalu a tak jest na początkach zwrotek. Słabe to jest. I w refrenie na "trade" wg mnie lepiej by brzmiał molowy akord, i za każdym razem jak słyszę ten moment, to w głowie czuję, że tego brakuje. Za to ciekawa solówka na trąbce, na pewno zaskoczenie. Mimo wszystko raczej jedna ze słabszych na płycie.
With These Two Hands - super, na maxa mi się podoba. Ogólnie oba dema są super i całe szczęście, że dane nam było je poznać bo płyta bez nich byłaby słabsza. Super jest gitara na zwrotkach. Mocny i chwytliwy refren. To jest kolejne BJ w pełni. Bardzo fajna solówka, przypominająca mi trochę tę z Thorn In My Side, którą uwielbiam. Energia, kop, optymizm. Dla mnie bomba.
Into The Echo - kolejna super piosenka, gitara akustyczna na zwrotkach przypomina mi Mystery Train, ale ta jest zdecydowania lepsza od siostry z Crusha. Świetnie brzmiące solo Richiego. Klawisz w tle daje ogólny super klimat. Świetne zakończenie albumu, wg mnie powinno być w miejscu Fightera na podstawowej wersji. Dobrze, że Niemcy udostępnili ją za darmo
No więc, jaka nota ogólna? Hmmm...płyta na pewno bardzo fajna. Ma momenty świetne ale też sporo po prostu Ok. Może jeszcze za szybko o tym sądzić, ale wydaje mi się, że nie przebiła mojego ukochanego The Circle. Tak, The Circle jest obecnie moim 3 ulubionym albumem i go uwielbiam. Tym samym wg mnie poprzeczka było podniesiona wysoko i WAN chyba jednak nie dał rady. Ale nie znaczy to absolutnie, że jest słaby. Nawet powiedziałbym, że spełnił moje oczekiwania, bo nie spodziewałem się, że po 2000 dwa albumy pod rząd dorównają tym z lat 90 czy 80. TC mi wystarczy. Nie wspominając o Aftermath Richiego, który również uwielbiam. Tak więc TC i Aftermath dały mi w ostatnich latach maximum satysfakcji i nie mam żalu, że WAN nie do końca im dorównał.
Ogólnie największymi pozytywami WAN są słowa. Ja jestem zwolennikiem przekazu typu "Uwierz w siebie", "Dasz radę", "Nie poddawaj się" itd. To samo było na TC i to samo jest tu.
Ciekawe są też kompozycje i melodie a to jest główny składnik BJ wg mnie. W piosenkach słyszę moje ukochane BJ, tak jak kiedyś. Ich styl rozpoznaje się bez słów i tu go absolutnie nie zabrakło. Dlatego nie uważam, że BJ po 2000 umarło, tylko jest inne. A przede wszystkim inne pod względem produkcji, jeżeli nie tylko pod względem produkcji. To jest akurat minus i faktycznie niektóre rozwiązania mnie denerwują. Nie wiem już sam czy to wina Shanksa czy Jon mimo wszystko też ma taki gust obecnie, albo po prostu stara się dorównać obecnej modzie. Obojętne jednak jaki jest powód, od lat nie jest to dla mnie powód, żeby skreślić ich twórczość. Produkcja jest ostatnią rzeczą na jaką patrzę zanim dam ocenę w obecnym BJ. Jeżeli cała reszta dociera do moich zmysłów i porusza moje emocje to zła produkcja tego nie zmieni. Lata 80 i 90 miały swój urok i zawsze będą moimi ulubionymi. W takim BJ się zakochałem ale obecne BJ to dalej moje BJ. Produkcja na WAN nie jest dobra, i jest minusem ale nie na tyle, żeby go skreślić z automatu.
Poza tym brakuje mi gitar Richiego. Daje się wyraźnie odczuć, że album powstawał w tym samym czasie kiedy Richie cały czas był myślami przy Aftermath, i ma to niestety odbicie w niektórych piosenkach. Ale coś za coś, oprócz WAN mam też Aftermath, a tam gitar jest dość (to mało powiedziane).
Wkurzył mnie też brak słów w książeczce, nawet wersji deluxe. Muszę jednak przyznać, że lyric videos, które są na stronie YT zespołu, trochę to zastępują. Są świetne i bardzo fajnie można poznać słowa w momentach, których samemu nie rozumiem. Może to był nawet zabieg celowy? Kto wie? Przez to cześć fanów poznała ich kanał BJ i co by nie było jest to pewien duch czasu
Ogólnie chyba jest tu za mało piosenek, które wywołują u mnie ciarki. Było ich parę TC i Aftermath a tu jest ich 3 i też nie do końca dorównują tym najlepszym z tamtych albumów. To chyba dla mnie jest wyznacznik albumu. Jak mocna jest pierwsza trójka. Ta jest mocna, ale są lepsze "trójki". Dlatego też wydaje mi się, że album jest słabszy od poprzedniczki ale ciągle wśród najlepszych po 2000.
Na koniec dodam, że na wersji deluxe jak wiecie są też solowe piosenki Jona i Every Road Richiego. I moim zdaniem postawienie ich obok siebie, wyraźnie pokazuje kto w tym momencie jest lepszym twórcą. Mi obecne solowe dzieła Jona kompletnie nie podchodzą i Every Road, który nawet nie jest najlepszą piosenką z albumu Richiego, bije je na głowę. Zmiata je z powierzchni wręcz. Aż strach pomyśleć co by było jakby postawić Seven Years Gone obok nich. Pogrom. Przyznaje się bez bicia jestem bardziej fanem Richiego niż Jona, zawsze byłem. Może dlatego, że sam byłem/jestem gitarzystą i on był dla mnie większym wzorem. Ale też bardziej wolę jego barwę głosu i dlatego też brakuje mi ich na nowym albumie trochę, trochę go za mało. Może nawet więcej niż trochę. Richie jest dla mnie chodzącą muzyką i cały nią żyje a Jon obecnie, nie wiedzieć czemu, ale mam trochę wrażenie że robi to na siłę, ale może się rozkręci
Mimo wszystko cieszę się, że What About Now ujrzał światło dzienne. Teraz pozostaje mi tylko czekać na dopełnienie i koncerty. W końcu będę mógł ich posłuchać w wersji live. Mam nadzieję, że usłyszę jak najwięcej piosenek z nowego albumu na nich, w tym na tym wymarzonym, jedynym, w moim ukochanym mieście
To chyba tyle. Chyba znowu mnie poniosło
Jeżeli ktoś doczytał do tego momentu to dziękuję za uwagę i wytrwałość. Nie wiem jak to jest, że jak piszę o BJ to nie mogę przestać, słowa same się cisną na ekran. Na JT już mnie znają z tego, że się rozpisuję, i mam nadzieję, że tu za to też bana nie dostanę
To nie moja wina..."blame it on the love of rock&roll" 
I ten raz również był wyjątkowy. Po ogarnięciu spraw domowych, w końcu wczoraj o 23 mogłem posłuchać płyty razem z żoną. Ona kilka piosenek przesłuchała w wersji live wcześniej, ale reszty też nie znała. Tylko my, zgaszone światło, zamknięte oczy i muza ze słuchawek. Ale ten raz był też wyjątkowy pod innym względem. Bo tak naprawdę był z nami ktoś jeszcze...nasza druga córka, która siedzi sobie jeszcze w brzuszku mojej żonki
Dodam, że przed przesłuchaniem nie czytałem też żadnych recenzji, ani tu ani na JT. Nie chciałem się sugerować niczyją opinią i od momentu leaku unikałem tematów z ocenami albumu. Nawet jestem ciekawy jak bardzo moje wrażenia z płyty różnią się od Waszych. Postaram się je poczytać później chociaż nie wiem czy dam radę bo chyba jestem ostatni więc sporo czytania przede mną będzie
Z racji tego, że nie potrafiłbym nigdy dawać ocen BJ, moja recenzja nie będzie miała ocen dla poszczególnych piosenek, tylko moje przemyślenia na ich temat. Ogólną ocenę postaram się dać na końcu...No to lecimy
Because We Can - no cóż, od początku ta piosenka nie przypadła mi do gustu za bardzo, są gorsze ale ta szałowa nie jest na pewno. I nawet nie chodzi o produkcje, po prostu kompozycyjnie mi nie podchodzi, melodia zbyt banalna. No i za mało gitar i solo do bani. Drugi najsłabszy utwór na płycie. Podoba mi się za to tematyka piosenki i jej przekaz to wg mnie jej największy plus (jeden z niewielu niestety)
Im With You - no i jesteśmy znowu na dobrym torze, po BWC mogło być tylko lepiej
What About Now - świetna, od razu mi wpadła w ucho. Przypomina mi klimaty mojego ukochanego The Cirlcle i dobrze by się na nim wpasowała. Podoba mi się optymizm piosenki. Jest energia, jest fajna melodia. Minusem jest brak solo...WTF????!!!
Pictures Of You - I O TO CHODZIŁO!!!!
Amen - ma w sobie pewną magię, której nie potrafię chyba opisać. W ogóle nie kojarzy mi się z Hallelujah, ani trochę i mówię serio. Jak jej słucham to czuję się jakbym chodził po/w chmurach, dosłownie. Piękna melodia. Jest jak jakiś balsam dla duszy chociaż tak naprawdę jest piosenką miłosną a nie religijną co sugerowałby tytuł. A moment jak Jon śpiewa wysoko AMEN to najlepsze momenty piosenki. Cudowne partie skrzypiec, po prostu cudne, gdzieś w tle ale dające dokładnie ten klimat, o którym piszę wcześniej. To wszystko składa się w jedną całość, współgrającą co do cala. Kolejny faworyt z płyty dla mnie. Już się nie mogę doczekać, żeby ją usłyszeć.
Thats What the Water Made Me - hmm, nie wiem co sądzić o niej. Jest energia, jest radość, jest optymizm. To mi się podoba najbardziej. Ale muzycznie wydaje mi się dość prosta i gitary są zbyt proste. Refren na 2 chwytach? Solo przyzwoite. No ale te dyskotekowe wstawki po solo od Baby Baby Baby... to totalna porażka. Matko, na to musiał wpaść tylko Shanks. Nie podejrzewam o to ani Jona ani Richiego. Piosenka spoko, ale nie wśród moich faworytów.
Whats Left of Me - jak to mówią, jeżeli nie masz do powiedzenia nic dobrego, to lepiej nie mów wcale. I to jest dokładnie to co myślę o tej piosence
Army of One - WOW, to jest piosenka, która mnie najbardziej zaskoczyła. Zupełnie mi nie przypomina BJ które znam od 20 lat. Szczególnie refren jest mega nietypowy, bardzo nowoczesny. I o dziwo bardzo mi się podoba, te "never give up..." brzmią super, tak inaczej super
Thick As Thieves - oh yeaaaahhhhhh! Miód na moje stare Puchatkowe uszy
Beautiful World - fajna optymistyczna piosenka, muzycznie przypomina mi bardzo Story Of My Life, ale to nie jest źle bo ją też bardzo lubię. Fajny beat, dobra piosenka do skakania na koncercie. Ciekawe przewrotne słowa.
Room At The End Of The World - ta piosenka ma w sobie mega potencjał. Może to być największy "grower" z płyty dla mnie. Teraz jeszcze chyba ciężko mi ocenić jak bardzo mi się podoba. Najbardziej mi się podobają zwrotki, super aranżacja, te delikatne plumkania gitary w tle robią super klimat. Mam takie wrażenie, że się za bardzo rozkręca na refrenie i chyba ciekawsza byłaby jako taka nastrojowa piosenka jak na zwrotkach od początku do końca. Zakończenie jest wypasione, ostatnie kilka sekund i gitarka
The Fighter - nie do końca mój gust. Czuć od początku, że to piosenka tylko Jona pod szyldem zespołu. Jej największym plusem dla mnie są harmonie wokalne Jona i Richiego, jak w najlepszych piosenkach na dwa głosy. Super to brzmi i w ostatnich produkcjach ciężko takie momenty wyłapać a tu, na refrenie szczególnie, brzmią razem kapitalnie. Denerwuje mnie za to jak gitara wygrywa linię melodyczną wokalu a tak jest na początkach zwrotek. Słabe to jest. I w refrenie na "trade" wg mnie lepiej by brzmiał molowy akord, i za każdym razem jak słyszę ten moment, to w głowie czuję, że tego brakuje. Za to ciekawa solówka na trąbce, na pewno zaskoczenie. Mimo wszystko raczej jedna ze słabszych na płycie.
With These Two Hands - super, na maxa mi się podoba. Ogólnie oba dema są super i całe szczęście, że dane nam było je poznać bo płyta bez nich byłaby słabsza. Super jest gitara na zwrotkach. Mocny i chwytliwy refren. To jest kolejne BJ w pełni. Bardzo fajna solówka, przypominająca mi trochę tę z Thorn In My Side, którą uwielbiam. Energia, kop, optymizm. Dla mnie bomba.
Into The Echo - kolejna super piosenka, gitara akustyczna na zwrotkach przypomina mi Mystery Train, ale ta jest zdecydowania lepsza od siostry z Crusha. Świetnie brzmiące solo Richiego. Klawisz w tle daje ogólny super klimat. Świetne zakończenie albumu, wg mnie powinno być w miejscu Fightera na podstawowej wersji. Dobrze, że Niemcy udostępnili ją za darmo
No więc, jaka nota ogólna? Hmmm...płyta na pewno bardzo fajna. Ma momenty świetne ale też sporo po prostu Ok. Może jeszcze za szybko o tym sądzić, ale wydaje mi się, że nie przebiła mojego ukochanego The Circle. Tak, The Circle jest obecnie moim 3 ulubionym albumem i go uwielbiam. Tym samym wg mnie poprzeczka było podniesiona wysoko i WAN chyba jednak nie dał rady. Ale nie znaczy to absolutnie, że jest słaby. Nawet powiedziałbym, że spełnił moje oczekiwania, bo nie spodziewałem się, że po 2000 dwa albumy pod rząd dorównają tym z lat 90 czy 80. TC mi wystarczy. Nie wspominając o Aftermath Richiego, który również uwielbiam. Tak więc TC i Aftermath dały mi w ostatnich latach maximum satysfakcji i nie mam żalu, że WAN nie do końca im dorównał.
Ogólnie największymi pozytywami WAN są słowa. Ja jestem zwolennikiem przekazu typu "Uwierz w siebie", "Dasz radę", "Nie poddawaj się" itd. To samo było na TC i to samo jest tu.
Ciekawe są też kompozycje i melodie a to jest główny składnik BJ wg mnie. W piosenkach słyszę moje ukochane BJ, tak jak kiedyś. Ich styl rozpoznaje się bez słów i tu go absolutnie nie zabrakło. Dlatego nie uważam, że BJ po 2000 umarło, tylko jest inne. A przede wszystkim inne pod względem produkcji, jeżeli nie tylko pod względem produkcji. To jest akurat minus i faktycznie niektóre rozwiązania mnie denerwują. Nie wiem już sam czy to wina Shanksa czy Jon mimo wszystko też ma taki gust obecnie, albo po prostu stara się dorównać obecnej modzie. Obojętne jednak jaki jest powód, od lat nie jest to dla mnie powód, żeby skreślić ich twórczość. Produkcja jest ostatnią rzeczą na jaką patrzę zanim dam ocenę w obecnym BJ. Jeżeli cała reszta dociera do moich zmysłów i porusza moje emocje to zła produkcja tego nie zmieni. Lata 80 i 90 miały swój urok i zawsze będą moimi ulubionymi. W takim BJ się zakochałem ale obecne BJ to dalej moje BJ. Produkcja na WAN nie jest dobra, i jest minusem ale nie na tyle, żeby go skreślić z automatu.
Poza tym brakuje mi gitar Richiego. Daje się wyraźnie odczuć, że album powstawał w tym samym czasie kiedy Richie cały czas był myślami przy Aftermath, i ma to niestety odbicie w niektórych piosenkach. Ale coś za coś, oprócz WAN mam też Aftermath, a tam gitar jest dość (to mało powiedziane).
Wkurzył mnie też brak słów w książeczce, nawet wersji deluxe. Muszę jednak przyznać, że lyric videos, które są na stronie YT zespołu, trochę to zastępują. Są świetne i bardzo fajnie można poznać słowa w momentach, których samemu nie rozumiem. Może to był nawet zabieg celowy? Kto wie? Przez to cześć fanów poznała ich kanał BJ i co by nie było jest to pewien duch czasu
Ogólnie chyba jest tu za mało piosenek, które wywołują u mnie ciarki. Było ich parę TC i Aftermath a tu jest ich 3 i też nie do końca dorównują tym najlepszym z tamtych albumów. To chyba dla mnie jest wyznacznik albumu. Jak mocna jest pierwsza trójka. Ta jest mocna, ale są lepsze "trójki". Dlatego też wydaje mi się, że album jest słabszy od poprzedniczki ale ciągle wśród najlepszych po 2000.
Na koniec dodam, że na wersji deluxe jak wiecie są też solowe piosenki Jona i Every Road Richiego. I moim zdaniem postawienie ich obok siebie, wyraźnie pokazuje kto w tym momencie jest lepszym twórcą. Mi obecne solowe dzieła Jona kompletnie nie podchodzą i Every Road, który nawet nie jest najlepszą piosenką z albumu Richiego, bije je na głowę. Zmiata je z powierzchni wręcz. Aż strach pomyśleć co by było jakby postawić Seven Years Gone obok nich. Pogrom. Przyznaje się bez bicia jestem bardziej fanem Richiego niż Jona, zawsze byłem. Może dlatego, że sam byłem/jestem gitarzystą i on był dla mnie większym wzorem. Ale też bardziej wolę jego barwę głosu i dlatego też brakuje mi ich na nowym albumie trochę, trochę go za mało. Może nawet więcej niż trochę. Richie jest dla mnie chodzącą muzyką i cały nią żyje a Jon obecnie, nie wiedzieć czemu, ale mam trochę wrażenie że robi to na siłę, ale może się rozkręci
Mimo wszystko cieszę się, że What About Now ujrzał światło dzienne. Teraz pozostaje mi tylko czekać na dopełnienie i koncerty. W końcu będę mógł ich posłuchać w wersji live. Mam nadzieję, że usłyszę jak najwięcej piosenek z nowego albumu na nich, w tym na tym wymarzonym, jedynym, w moim ukochanym mieście
To chyba tyle. Chyba znowu mnie poniosło
- Milla
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 886
- Rejestracja: 20 listopada 2011, o 12:29
- Lokalizacja: Nysa
Oj tak, też zwróciłam na te słowa uwagę... genialne! Cała piosenka ma takie lyrics, że nic piękniejszego nie mogło powstać... pokazane wszystko- miłość, oddanie, poświęcenie, bycie ze sobą na dobre i na złe...Kuba80BJ pisze:) Najbardziej podoba mi się linijka "If I robbed a bank, you wouldn't care...You'd come sit on my lap, in the electric chair, and when they'd flip the switch...ha...we'd just kiss"Petarda!
Cudeńko na płycie!
Kuba, świetna recenzja. Przynajmniej wiadomo czemu Ci się podoba, niektórzy tutaj potrafią tylko chwalić, sami chyba nie wiedzą z jakiego powodu.
A Amen ma w sobie magię, która sprawia, że mam na nią w tej chwili tzw. "fazę". Wcześniej miałem do What About Now, ale to trwało tylko trzy dni, później do I'm With You - dwa dni, ale Amen może osiągnąć w tej kwestii jakiś porządny wynik. No i od niedzieli Every Road znów (a właściwie pierwszy raz) mi wpadło w ucho niemiłosiernie, ale to jak już wspominałem na zasadzie kontrastu do całego WAN.
A Amen ma w sobie magię, która sprawia, że mam na nią w tej chwili tzw. "fazę". Wcześniej miałem do What About Now, ale to trwało tylko trzy dni, później do I'm With You - dwa dni, ale Amen może osiągnąć w tej kwestii jakiś porządny wynik. No i od niedzieli Every Road znów (a właściwie pierwszy raz) mi wpadło w ucho niemiłosiernie, ale to jak już wspominałem na zasadzie kontrastu do całego WAN.
E? Po pierwsze wymiana była spowodowana konfliktami wewnętrzymi. Po drugie, nie wiem jakie można mieć problemy ze słuchem, by stwierdzić, że Hogarth nie należy do charyzmatycznych frontmanów. Fish może pozazdrościć możliwości wokalnych Hogartowi, który przeniósł Marillion na wyższy poziomTomker pisze:Dla mnie jedną z najprzykrzejszych sytuacji muzycznych jest "wymiana" Fisha na Hogartha w Marillion Kapitalny przykład tego, że charyzmatycznego wokalisty z charakterystycznym głosem "wymieniać" nie wolno pod żadnym pozorem
Dobrze, że mrugnąłeś, że żartujeszMaxi pisze:E? Po pierwsze wymiana była spowodowana konfliktami wewnętrzymi. Po drugie, nie wiem jakie można mieć problemy ze słuchem, by stwierdzić, że Hogarth nie należy do charyzmatycznych frontmanów. Fish może pozazdrościć możliwości wokalnych Hogartowi, który przeniósł Marillion na wyższy poziomTomker pisze:Dla mnie jedną z najprzykrzejszych sytuacji muzycznych jest "wymiana" Fisha na Hogartha w Marillion Kapitalny przykład tego, że charyzmatycznego wokalisty z charakterystycznym głosem "wymieniać" nie wolno pod żadnym pozorem
I lost all faith in my band, in its music too
I told the leader he could sing his songs to someone new
I lost all trust in you Jon, I watched your ears turn to stone
I think that John Shanks should listen these wicked sounds alone
Tonight I'll listen with half an ear
Tonight I'll turn volume down
I'll face the night and I'll pretend
I got something to adore here
I told the leader he could sing his songs to someone new
I lost all trust in you Jon, I watched your ears turn to stone
I think that John Shanks should listen these wicked sounds alone
Tonight I'll listen with half an ear
Tonight I'll turn volume down
I'll face the night and I'll pretend
I got something to adore here
Why so serious?
ZB napisał:
Ps.
Kuba80BJ - genialna recenzja - nic dodać nic ująć
Naprawdę nie mam pojęcia jak Ci to wyjaśnić. Jeśli nie lubisz tej piosenki to raczej Cię do niej nie przekonam. Ja widzę tutaj bardzo fajny pomysł na utwór. Świetne brzmienie klawiszy Davida, rewelacyjna gitara Richiego, chwytliwe wejścia chóru. Od siebie dodałbym więcej mocniejszych dźwięków, ale to już moja opinia. W każdym razie jeszcze raz powtarzam, pomysł na utwór rewelacyjny.Czy moglby mi ktos wyjasnic, na czym polega fenomen tej piosenki? Co Wy w niej widzicie? Czy tam w ogole jest wiecej niz 10 slow, w kolko powtarzanych? Bez jaj, szanujmy sie...
Ps.
Kuba80BJ - genialna recenzja - nic dodać nic ująć

Coz, tak jak powiedzial jakis czas temu Adrian - to tez jest rock, tylko inny jego rodzaj. To, ze ja go nie lubie, to nie znaczy, ze komus sie to nie podoba. A wrecz przeciwnie, po opiniach widze, ze wielu osobom album sie podoba. Tak, jak ten numer. Moze po prostu nie moja bajka.Jaro pisze:Naprawdę nie mam pojęcia jak Ci to wyjaśnić. Jeśli nie lubisz tej piosenki to raczej Cię do niej nie przekonam. Ja widzę tutaj bardzo fajny pomysł na utwór. Świetne brzmienie klawiszy Davida, rewelacyjna gitara Richiego, chwytliwe wejścia chóru. Od siebie dodałbym więcej mocniejszych dźwięków, ale to już moja opinia. W każdym razie jeszcze raz powtarzam, pomysł na utwór rewelacyjny.
Sambora twierdzi, ze uwielbia Muse. Po 'Every Road' podejrzewam, ze Coldplay tez. A jednak reszta solowej plyty chyba nie przypomina nic takiego, czy sie myle? Jednak Aftermath jest o wiele blizej mojego pojmowania muzyki rockowej, tj. hard rocka. Brzmi nowoczesnie w sumie, ale jest to dobre.
A z wszystkich piosenek z WAN zostawilem BWC, I'm With You i What's Left Of Me i Amen, bo one brzmia najbardziej bonjoviascie. BWC to takie nowe pitu pitu w popowym sosie, ale wlasciwie to sama piosenka brzmi jak Bon Jovi, niezaleznie od 'ubranka', jakie otrzymala. I'm With You - to samo. Piosenka sie sama broni, nawet produkcja tego nie zmieni (i jest jakies sensowniejsze solo). What's Left Of Me to troche jak cos z LH, choc jak dla mnie lepsze niz praktycznie wszystko z LH. Nie jestem fanem Autostrady, ale gdyby wiecej bylo takich kawalkow jak ten, byloby lepsze. To jest Bon Jovi w sosie country. Poza tym jako jedna z dwoch piosenek 'What's Left f Me' nie jest obrzydliwie przeprodukowane Odcina sie jak cholera od reszty albumu. I za to mi sie podoba. To jest normalny numer, grany przez kapele, a nie komputer.. Dziwi mnie, ze nikt tego nie docenia.. Amen tez nie jest przeprodukowane.
Ale moze to, co ja nazywam nadprodukcja dla innych jest zajebiste. 'Pictures Of You'.. To brzmienie, nawet sam poczatek jest dla mnie nie do przebrniecia.. A w wiekszosci Wam sie podoba... Moze jestem zbyt 'traducyjny'. Ale tam jakos ogarniam, ze moze sie podobac. A wlasciwie nie ogarnialbym tego za cholere, jakbyscie nie pisali, ze sie podoba.
Mam jeszcze jedno pytanie. Dla osob sluchajacych takiego nowego rocka, wlasnie jak tam Coldplay, Muse i nie wiem, co teraz jest popularne, ale jednak pod bandera rocka: czy WAN przypomina brzmieniem dokonania tamtych zespolow?
LET IT ROCK!!!!!!!!!!!!!!