Mam niestety podobnie...Scrooge pisze:Przyznam szczerze, że połowy piosenek nie byłem w stanie wczoraj odsłuchać w całości, wbrew moim nadziejom, a raczej ku szczeremu przerażeniu po raz pierwszy w życiu nie byłem w stanie przesłuchać płyty mojego chyba jednak nadal mimo wszystko ulubionego zespołu (albo przynajmniej tego, który darzę największa sympatią).
1. Because we can - robią do tego gniota teledysk za teledyskiem, a nie zasłużył na żaden. 1/10
2. I'm with you - daje radę, ale i tak mu daleko do najlepszych klasyków, przyzwoite solo. 5/10
3. What about now - wejście jak z LH. Dramat, choć refren nośny. 2/10
4. Pictures of you - co za syf. 1/10
5. Amen - jak pisałem wcześniej - Hallelujah 2, jak tego słucham mam Shreka przed oczami. Ratunku

6. That's What The Water Made Me - zaczyna się obiecująco - i trzyma w miarę poziom (ale co to za poziom...). 5/10
7. What's Left Of Me - Hey hey... (ratujcie mnie). 2/10
8. Army Of One - kolejny przeciętniak, który na tle badziewnej reszty się musiał wybić. 5/10.
9. Thick As Thieves - zęby po prostu bolą. Kolejny koszmarek do kolekcji. 2/10
10. Beautiful World - fajny bas we wstępie. Ale to trochę mało. 3/10
11. Room At The End of The World - Jezu... do izolatki proszę. 1/10
12. The fighter - wtf??? 0/10
13. With These Two Hands - Jon znów z nosówką. These two haaaaaands... Litości. 1/10
14. Not Running Anymore - kondukt żałobny jak się patrzy. 0/10
15. Old Habits Die Hard - tym razem kondukt żałobny przeniósł się do amerykańskiego południa. Uwaga na krowy. 0/10
16. Every Road Leads Home To You - cudowny. Tyle, że to nie BJ. 9/10
I znów muszę się zgodzić. Płyta dramatycznie słaba, aż wstyd ją znajomym puścić. Napompowany Jon, znudzony Sambora i Tico jakby zmęczony - odgrywają swoje partie jak za karę. Czuję się, jakby mnie ktoś obrzygał.Scrooge pisze:Podsumowując raczej już nie przesłucham tej płyty w całości... trafi na półkę szybciej niż myślałem i będzie to chyba jedyna płyta BJ, do której nie będę wracał.