adam2311 pisze:do tej pory na każdej nowej plycie znajdowałem perełki typu any other day,ktore dla mnie jest wybitnym utworem
Jeden numer na całą płytę (też naprawdę lubię), wynik powalający. Szczerze - ile tych numerów będzie się pamiętać za 10 lat? I jak te nowe numery wpływają na dzisiejszą muzykę, jej kształt, na inne grupy? Kto oprócz zajadłych fanatyków z łezką w oku wspomni o "Summertime"

. Ja z ostatnich 3 płyt nawet nie potrafię wymienić utworów jakie tam się znajdują... To po prostu kolejna płyta, kompletnie bez znaczenia, pozbawiona odrobiny dobrej muzyki - i dobrego smaku.
[ Dodano: 2013-03-01, 17:13 ]
Sam Bora pisze:Jako słuchacz Bon Jovi sam pewnie patrzył bym z przymrużeniem oka na ich twórczośc. Całą. Jako fan... Hm, kim w ogóle jest fan? Nastolatka wpatrzoną w Jona 20 lat temu, nastolatka bądź kurą domową wpatrzoną w Jona teraz, facetem słyszącym w muzyce grupy coś więcej, dzieciakiem poszukującym czegoś dla siebie? Kolesiem słuchającym Bon Jovi ood roku , dwóch? Dwudziestu?
Wybacz, nie widzę związku. Piszę o sobie, o innych znanych mi fanach - o różnym stażu, znajomych muzykach, środowisku takim jak choćby tatuażyści itd. - większość z nich postrzega zespół znacznie gorzej bez względu na to, jak długo i intensywnie zespołu słuchali. A nie zawsze tak było. Skala odwrotów fanów, słuchaczy (zwał jak zwał) jest przeogromna. Kury domowe też powoli mają dość takiego pitolenia - a kilka znam - i starsze i młodsze.
Sam Bora pisze:Dla mnie to bzdury kolego. Tak jak napisałeś wyżej - od mocniejszego grania mam XYZ, od Bon Jovi mam Boon Jovi, a ile w tym "tego" Bon Jovi? Chciało by sie rzec, życie...
A dla mnie bzdurne jest łapczywe połykanie każdego badziewia, jakie zespół Bon Jovi nagra i utwierdzanie samego siebie w przekonaniu, że to naprawdę wartościowe numery...