Oceny - Aftermath of the Lowdown

Twórczość Richiego

Moderator: Mod's Team

Awatar użytkownika
Smolek
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 2777
Rejestracja: 26 kwietnia 2008, o 10:47
Lokalizacja: Hołowienki

Post autor: Smolek »

Już prawie za dwa tygodnie premiera płyty Aftermath of the Lowdown, więc podam oceny tuż przed premierą płyty. Te noty nie powinny się zmienić za bardzo po wydaniu płyty, chyba, że będą w miarę duże zmiany w tych piosenkach. Przez te dwa miesiące płytę mam niesamowicie osłuchaną, praktycznie codziennie jej słuchałem (nie raz kilkakrotnie), wyjątek był, że kilka dni nie słuchałem jej, bo wtedy miałem fazę na nową płytę Hess - Living In Yesterday. Nie będę szczegółowo opisywał poszczególnych piosenek, zrobię to po premierze. ;)

1. Burn That Candle Down 5/6
2. Every Road Leads Home To You 6/6
3. Taking A Chance On The Wind 4/6
4. Nowadays 6/6
5. Weathering The Storm 5/6
6. Sugar Daddy 2.5/6
7. I'll Always Walk Beside You 5.5/6
8. Seven Years Gone 6/6
9. Learning How To Fly With A Broken Wing 6/6
10. You Can Only Get So High 6/6
11. World 4.5/6

Ogólnie 5/6

Backseet Driver 5.5/6
Forgiveness Street 6/6

Z tymi piosenkami ogólnie 5.5/6

Mam nadzieję, że będą jakieś bonusy. Backseet Driver możliwe, ze będzie w Japonii, bo np. na Universalu japońskim widnieje jako bonus, innych stronach japońskich także. Jeśli tak się stanie, to kupuję japońską wersję. ;) Marzy mi się gdzieś bonus FS, ale nie robię sobie za dużych nadziei..
EVENo

Post autor: EVENo »

A ja wciąż nieugięty, konsekwentnie czekam na premierę.

Skuszę się jedynie na komentarz do singla promującego. Every Road Leads Home To You przedstawia ciekawe, niespotykane wcześniej u Richiego, jak i w zespole, brzmienie. Melodia przednia, jednakże mało rockowa. Ale z tego co wyczytałem wcześniej, to nie cały krążek taki jest, więc tego typu odmiana jest jak najbardziej na miejscu, szczególnie jeśli chce się promować płytę. Zdarzyło mi się kilka dni po wydaniu przesłuchać ten utwór dwa razy z rzędu. Rzadko stosuję takie "combosy", więc coś jest na rzeczy.

Po Waszych opiniach moje oczekiwania wobec płyty rosną niemiłosiernie. Ale prawie na pewno się nie zawiodę i prawie na pewno umili mi ten krążek jesienne wieczory. Nie mogę się doczekać. Ale bez apetytu nie ma smaku.
Awatar użytkownika
Agata BJ
Administrator
Administrator
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4227
Rejestracja: 16 września 2005, o 18:51
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Lublin / Edynburg
Kontakt:

Post autor: Agata BJ »

Podobnie jak EVENo znam jedynie singiel promujący i to może od tygodnia :) Czekam z niecierpliwością na zakup płyty. Jeśli chodzi o opinie to bardzo podoba mi się Every Road Leads Home To You, także liczę na świetny materiał na całym krążku :)
Na razie taka krótka i skromna opinia, więcej będzie do powiedzenia po premierze.
19.06.2013 - Gdańsk
12.07.2019 - Warszawa

Kontakt: agata@bonjovi.pl
EVENo

Post autor: EVENo »

JEST! Cały czas miałem wrażenie, że Every Road... mi coś przypomina. I sobie przypomniałem:

a-ha - Foot Of The Mountain
http://www.youtube.com/watch?v=YPUi16B8eQU

[ Dodano: 2012-09-18, 17:27 ]
Oceny spontaniczne, po pierwszym odsłuchaniu. Bardziej rozwinięte opinie uzyskam z czasem.

1. Burn The Candle Down - 8/10
2. Every Road Leads Home To You - 8/10
3. Taking a Chance on The Wind - 6/10
4. Nowadays - 7/10
5. Weathering The Storm - 7/10
6. Sugar Daddy - 6/10
7. I'll Always Walk Beside You - 9/10
8. Seven Years Gone - 8/10
9. Learnin' How to Fly with a Broken Wing - 9/10
10. You Can Only Get So High - 5/10
11. World - 4/10
B. Backseat Driver - 7/10
B. Forgiveness Street - 6/10

Wszystkie utwory w formacie mp3 128kb/s, więc poczekam do momentu, aż płytka zagości w moim domu na nie-spontaniczne wyniki.
Awatar użytkownika
ROCKSTAR
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 998
Rejestracja: 10 kwietnia 2005, o 14:19
Ulubiona płyta: NJ KTF TD
Lokalizacja: Wałbrzych / Kair
Kontakt:

Post autor: ROCKSTAR »

Ok... Plyta jest juz w moim rekach... Wiec czas na recenzje...

Wciaz podtrzymuje swoje zdanie- najlepsze wydawnictwo ze "swiata" zwiazanym z Bon Jovi, od czasow "These Days"! Najlepsza plyta Richie'go? Nie- ale w tym kategoriach nie ma sensu jej oceniac. Czasy sie zmienily a kto sie nie rozwija ten sie cofa :P (cokolwiek to moze oznaczac w tym wypadku)

Plyta niezwykle osobista a zarazem dobra komercyjnie ( czyli mozna? ;) ). Nie ma rozczarowania, jest za to cala skarbnica pieknych melodii :brawo: No to po kolei:

1. Burn That Candle Down- ma cos z ducha Hendrixa… I tej calej psychodelicznej otoczki lat 70-tych… Fajny kawalek- zaznaczam “fajny”, nie swietny- sekcja rytmiczna, harmonie wokalne no i ta solowka pod sam koniec… Kwintesencja tego wszystkiego, co podkreslal Sambora na przelomie tych wszystkich lat, w temacie jego inspiracji.

2. Every Road Leads Home to You- jak nie lubialem i nie potrafilem sie przekonac na samym poczatku do tego kawalka, tak teraz uwolnic sie od niego nie moge… Duzo Sambory jako wokalisty, mniej jako gitarzysty w tym przypadku- ale to nie zarzut ;) Dobry numer!

3. Take a Chance On The Wind- troche blues’a, troche Beatles'ów... W sumie- jeden z najslabszym momentow na plycie- ciut oklepane patenty w refrenie, ale ta stylistyka tak juz ma ;) I znowu gdzies ten duch lat 70-tych tutaj sie przewija…

4. Nowadays- swietny bo inny! Dobry- bo zaskakujacy. Czy zrobiony na sile i pod publike numer- zeby bylo nowoczesnie i modnie? Nie wiem- ale cholernie dobrze sie tego slucha!

5. Weathering The Storm- patrze punkt nr 2 ;) Tylko w tym przypadku refren jest bardziej chwytliwy a calosc bardziej “slodka” w odbiorze- tyle…

6. Sugar Daddy- ok... ten jeden jakos tak niechcacy zostal bekartem tego wydawnictwa w mojej opinii- zdecydowanie nie lubie i nie wiem o co chodzilo autorowi :P

7.I’ll Always Walk Beside You- uwaga- bede krzyczal: TO JEST TO!! Dla mnie- najwazniejszy numer od czasow “It’s Hard ( Letting You Go)"- od poczatku do konca bazujacy na emocjach, swietnie zaaranzowany… Nie jest odkrywczy, ale dotyka mojego serca a przeciez o to wlasnie chodzi...

8. Seven Years Gone- cholernie uczciwy kawalek, przebojowy, z kopiacym tylek dwoma momentami (2:59-4:04, 4:50- do samego konca)-jak wczesniej wspomniany "I'll Always..." nie odkrywa Ameryki, ale dla mnie- w pewnym sensie, epicki… Kolejny numer, ktorego lepiej posluchac, anizeli o nim pisac :))

9. Learning How To Fly with a Broken Wings- ma cos ze Springsteena w pozytywnym tego slowa znaczeniu. Kolejny jeden z moich ulubionych momentow tej plyty- solowka jak za czasow "These Days" ( uczepilem sie tego tytulu- teraz to widze ;)), swietny tekst i… znowu- kolejna solowka pod koniec numeru- to jeszcze sie nagrywa takie kawalki?;)

10. You Can Only Get So High- utwor kompletny… Chyba najlepsze dzielo Sambory… Nie wiem- cos sie ze mna stalo i coraz ciezej jest mi pisac o muzyce.. wole ja przezywac, sluchac… A moze po prostu czasami muzyka zastepuje wszystko? W tym wypadku- tak jest…

11. World- jesli to miala byc nowa wersja “ The Answer”- nie wyszlo… Jesli prywatny hold oddany Beatles'om po raz kolejny- moze byc… Ale “moze byc” na zakonczenie tak cudnej plyty chyba nie jest wystarczajace?

I juz na sam koniec:

GDZIE JEST DO CHOLERY FORGIVENESS STREET??!?! ;/

Ide posluchac raz jeszcze...

Plyta roku 2012? Tak... Plyta wszechczasow? Nie... Ale na pewno jedno z najlepszych dziel, jakie dane bylo mi uslyszec po 1995 roku ;)
Awatar użytkownika
Dand
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 2758
Rejestracja: 16 września 2005, o 18:52
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Dand »

Nareszcie w moim rękach pojawiła się płyta oczekiwana przeze mnie przez dobrych 10 lat. Na nic nigdy nie czekałem tak długo, z takimi nadziejami. Bez wątpliwości Sambora to moj muzyczny idol,facet przy którego każdym występie czuje coś co trudno jest opisać słowami. Jego trzeci solowy album to chwila dla mnie wyjątkowa. Ostatecznie z braku funduszy zdecydowałem sie porzucić wizje japonskiego wydania i nabyłem europejską edycje. Pierwsze przesłuchanie, obowiązkowo na moich ukochanych Sennheiserach, to niesamowite emocje, piękna podróż...

Burn That Candle Down - na początku tego nie czułem. Pierwsze nuty to zdziwienie w moich oczach, nawet mały szok. Strasznie kosmiczne ale z czasem poczułem ten klimat, ba, nawet bardzo mi sie spodobało. Fajny,mocny rockowy numer. 8/10

Every Road Leads Home To You - dobry numer, fajny tekst, zawsze będzie mi sie kojarzyć z powrotem Ryśka. Typowy singiel radiowy, nie ma szału z gitarami, dobra zwrotka i wpadający w ucho refren. Mimo tych singlowych cech, które nie zawsze składają się na super utwór to jednak ma swoje przesłanie, oceniam ją podobnie do WWBornToFollow. 7/10

Taking a Chance On The Wind - bardzo lubie takie typowo amerykańskie utwory a zarazem nie będące czystym country :) Początkowo nie porywała mnie ale zauważyłem, że często ją nucę, zupełnie nieświadomie. Świetny utwór do samochodu. 7/10

Nowadays - bardzo mnie zauroczyło, kapitalne, nowoczesne rockowe granie. Mocno w stylu Foo Fighters. Dobre gitary, niezły tekst, fajna choć krótka solówka. Dla mnie to zdecydowany typ na drugi singiel. 9/10

Weathering The Storm - Dobry utwór, z potencjałem by stać się bardzo dobry. Początkowo nie zachwycający ale podobnie jak przy Taking a chance On the Wind złapałem się wielokrotnie na nuceniu, szczególnie zaraz po przebudzeniu hehe ;p Daje 7/10

Sugar Daddy
- na początku byłem do niej bardzo negatywnie nastawiony, sugar daddy to kojarzy mi sie z takim żałosnym dziadkiem lecącym na młode blondyny no ale im dłużej tego słucham,tym bardziej tą piosnkę lubię, ciekawa muzycznie a i tekst sie dobrze komponuje w muzykę (mimo samego przesłania) i dzięki temu ten obraz dziadka troche odchodzi w niepamięć. Uznaje to po prostu za zabawowy, dowcipny numer, może w stylu chłopaków z Nickelback jak przekroczą 50tke xD Nie jest to typ piosenki jaki chciałbym by RS tworzył ale powiedzmy,że jeden raz toleruje. 6/10

I'll Always Walk Beside You - pozytywna ballada bez większego szału, chwytające rymowanki w tekscie. Pozycja dobra, godna płyty choć tak nie porywa 7/10

Seven Years Gone - No i tutaj mamy masterpiece. Absolutnie znakomity utwór, świetny tekst, świetna muzyka, kapitalna chwilowa zmiana tempa po 3 minucie dodająca smaczku temu numerowi. Z pełną odpowiedzialnością daje 10/10 !

Learning How to Fly With a Broken Wing - świetny numer, chciałbym by nowoczesne Bon Jovi właśnie tak grało, dobry, mocny, gitarowy. W sumie nie wiem czego mu brakuje no ale jednak maximum nie otrzyma. 9/10

You Can Only Get So High - uwielbiam takie utwory Richiego. Spokojne ballady, coś w rodzaju If i can't have your love. Jego głos wtedy ma szanse wyjątkowo zabłysnąć. Ponadto odnosze wrażenie, że jest to swoista spowiedź Sambory, bardzo intymny, emocjonalny utwór. Była by idealna ale troche się dłuży, jakby zabrakło na nią pomysłu w drugiej części. Mimo to całościowo to jest "ten" Samborowy klimat. 9/10

World - jakaś taka nijaka, sam nie wiem co o niej sądzić, niby dobra ale jest jednak najrzadziej przeze mnie słuchanym numerem. Nie widzę celu by ona była na płycie. 5/10

Backseat Driver - świetne, od pierwszego przesłuchania zauroczyło mnie i wpadło w ucho. Nie jest to muzyczne arcydzielo, z pewnością, jednak ten utwór ma to "coś". Wiem,że może ta ocena zbyt wysoka ale naprawde trafilo w moj gust i dam to 10/10. Szkoda tylko,że mam to jedynie w formacie 128kbps.



Ogólnie płyta na ogromny plus, jestem bardzo zadowolony z tego co dostałem. Może spodziewałem się czegoś innego, może więcej bluesa ale wyszło więcej rocka więc absolutnie nie narzekam. Wręcz przeciwnie, mocne uderzenia od Richiego to coś o czym bardzo nieśmiało marzyłem, mam tu na myśli utwory jak Nowadays czy LearningHTFWaBW. Jest jeszcze jedna rzecz, która mi sie niesamowicie spodobała, która jest niemal przy każdej piosence mianowicie ZAKOŃCZENIA UTWORÓW. Coś fantastycznego ! ! właśnie tak chciałbym by kończyły się piosenki Bon Jovi a ostatnimi czasy miałem za to właśnie pretensje. Solówki, jammowanie, to jest to ! ! Jest to ogromny plus płyty.
Wedle poszczególnych ocen całościowo wyszło chyba 7,8 i to pasuje na ogólną ocenę albumu. Zdecydowanie bije na głowę ostatnie dokonania Bon Jovi. Stawiam go na równi z Undiscovered soul, może nawet wyżej, nie jest to absolutnie fenomenalny Stranger ale może wraz z większym osłuchaniem wskoczy na pozycje numer 2 w Samborowym rankingu.
Obrazek
Jaro
It's My Life
It's My Life
Posty: 142
Rejestracja: 27 grudnia 2010, o 01:42
Lokalizacja: Piekary Śląskie

Post autor: Jaro »

No to moja kolej :))

1. Burn The Candle Down - 9/10
2. Every Road Leads Home To You - 8/10
3. Taking a Chance on The Wind - 8/10
4. Nowadays - 10/10
5. Weathering The Storm - 8/10
6. Sugar Daddy - 7/10
7. I'll Always Walk Beside You - 8/10
8. Seven Years Gone - 8/10
9. Learnin' How to Fly with a Broken Wing - 10/10 - końcowa solówka to arcydzieło :D
10. You Can Only Get So High - 7/10
11. World - 7/10
12.Backseat Driver - 9/10
13. Forgiveness Street - 7/10

Płyta jak najbardziej trafia w moje gusta muzyczne. Uwielbiam słuchać dłuższych solówek Richiego a parę naprawdę dobrych się tutaj znalazło. Świetny album :))
Awatar użytkownika
Frankie
Administrator
Administrator
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 939
Rejestracja: 16 listopada 2006, o 16:48
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Frankie »

No to teraz kolej na mnie :) Płyta gości już w moim odtwarzaczu od wtorku i szczerze się przyznam, że do tej pory nie chce się z niego wyprowadzić :) Po prostu miłość od pierwszego usłyszenia, ale może zacznę od początku. Pisałem tu już jakiś czas temu o wątpliwej jakości opakowaniu płyty (piszę o zwykłej edycji CD). Później jednak zerknąłem na moją wersję rozszerzoną The Circle i metoda opakowania albumu jest bardzo podobna.

Sięgam więc po płytę i rozpakowuję folię. Lekko zagina się róg opakowania. Niezrażony zaglądam do środka. W lewej kieszeni mini książeczka ze zdjęciami. Z prawej wydrukowana na płycie twarz Richiego zachęca do włożenia płyty do odtwarzacza. Nie tak prędko! -myślę i zagłębiam się w zawartość książeczki w wersji mini (bardziej to wkładka niż książeczka). Zdjęcia są bardzo ciekawe, gustowne. W ogóle projekt opakowania bardzo spójny i miły dla oka. Robi dobre wrażenie. O podziękowaniach i cytacie od Richiego pisałem już w innym temacie. Wyjmuję zatem płytę z kieszonki i wkładam do odtwarzacza. Czuję dreszczyk pozytywnych emocji. Czego się spodziewać? Jakiego Richiego usłyszę? W jakim stylu będzie ta płyta? (od razu zaznaczam, ze nie bawię się w ocenianie 1/10 poszczególnych utworów bo po prostu nigdy nie przeprowadzałem takiej gradacji zarówno jeśli chodzi o Samborę jak i Bon Jovi. Po prostu zależnie od nastroju słucham na co mam ochotę).

Płyta znika w odtwarzaczu...już zaraz się zacznie...zaraz usłyszę pierwsze takty...Z głośników zaczyna sączyć się Burn The Candle Down i tu pozytywne zaskoczenie. To połączenie perkusji z gitarą daje super efekt. Głos Richiego uwodzi. Wszystko w połączeniu sprawia, że chłonę opener całym sobą. Gdy wchodzi solówka to wiem, że jestem w domu. To jest Richie w najlepszym wydaniu!! Utwór żywy, z domieszką mocnego rockowego brzmienia pomieszanego z lekko jazzującym głosem Richiego z namiastką jammowania na końcu. Super!!

Następnie "Every Road...". Już się zdążyłem z premierowym singlem osłuchać i zmienić zdanie o przeroście produkcji nad głosem Sambory. Teraz już jakoś na to nie zwracam uwagi. Kolejny utwór trzymający poziom. Czuję, że Sambora śpiewa (nie mogę tego do końca opisać słowami) z serca. Przekaz jest dla mnie 100% wiarygodny.

Następuje zwolnienie i wchodzi Taking a Chance On The Wind. Wolny początek to tylko wstęp do klimatycznie beatlesowego kawałka nasyconego gitarą Sambory i dźwiękami organów/klawiszów.
Przychodzi na myśl klimat "With A Little Help From My Friends".

Jeszcze nie zdążyłem się nacieszyć a tu już zaczyna się Nowadays. Nie mogę uwierzyć!! To Richie? Ten utwór jest zaj......!!! Tempo, "ostra" gitara no i ten rozwalający refren!! Jak on to śpiewa!! Hey, Hey, Hey!!!! To mój typ na drugi singiel. Prawdziwa muzyczna perełka :)

No i dochodzę do utworu napisanego we współpracy z Berniem Taupinem. Poza tekstem podoba mi się sinusoida śpiewu Sambory, jak wyciąga te wysokie tony "otoczony" dźwiękami instrumentów. Piękne, sentymentalne solo.

Motyw gitarowy z rozpoczynającego się Sugar Daddy ciekawy. W pewnym momencie łapię się na kiwaniu głową i wystukiwaniu nogą rytmu. Kolejny tym razem z większym przymrużeniem oka na tekst, energiczny utwór. Gitara cały czas ma co robić w rękach Mr King Of Swing.

Emocji jakie dostarczył mi następny utwór trudno opisać. Jestem facetem blisko 30tki a muszę przyznać, że Ill Always Walk Beside You chwycił mnie za gardło i sprawił, że przeniosłem się gdzieś indziej. Napisać, że to piękny utwór to tak jakby nic nie napisać. Oczy się zaszkliły. Sambora sprawił, że zacząłem wspominać...ech jak on to śpiewa...coś cudownego. I ta kojąca gitara...

Koniec wrażeń? To chyba już wszystko? Co może podnieść wyżej poprzeczkę?

Te myśli chodzą mi po głowie, gdy wchodzi Seven Years Gone. Utwór pokazuje mi jak bardzo się myliłem. Poziom wcale nie spada. Spokojniejszy klimat jest kontynuowany. Kolejny świetny tekst, refren - You wake up... Move On...To co dzieje się później to time time ticking do pełnej pasji solówki wchodzącej po fortepianowym zwolnieniu i typowym dla Sambory okrzyku- Hey!!. Czy jego nie bolą palce? :) Ta zmiana tempa...

Learning... wpadający w ucho motyw i sposób śpiewania ala Szymon Wydra I Carpe Diem (zapomniałem tytułu utworu). Chyba się powtórżę- kolejna soczysta solówka w końcowym fragmencie. Kto ma jeszcze wątpliwości, że Sambora jest przesycony klimatem Bon Jovi po wysłuchaniu tego kawałka zmieni zdanie.

Cóż to? Fortepian, klawisze, rytm, śpiew... You Can Only Get So High Than You Gonna Come Down... przyznam się szczerze. Ciarki mi przechodzą po plecach. Jak on mógł czekać tyle lat z wydaniem solowej płyty? Life was long one afterparty... To Richie podający się Nam wszystkim na tacy...Aż nie chce się żeby kończył...Ten refren mówi sam za siebie..."Kołyszący", kojący śpiew sprawia, że ta kompozycja jest wyjątkowa.

Na koniec lekko akustyczna opowieść o świecie z domieszką rytmicznej perkusji. Na to czekałem. Na tego typu balladę. Prosty wpadający w ucho tekst i dopełniająca go melodia. Zasadnicze pytanie: dlaczego World jest tak krótki?

Koniec. Ufff Tyle emocji w niecałą godzinę. Dzięki Ci Richie, że zdecydowałeś się podzielić tym materiałem. Dawno nie słyszałem TAKIEJ (specjalnie drukowanymi) płyty.

Na Królową co tydzień kreowana jest inna przedstawicielka płci pięknej. Król jest jednak tylko jeden!!!
Mr King Of Swing!!

A przecież jest jeszcze Backseat Driver...To co? Lecimy od początku? Jak to stwierdza w bonus tracku Sambora: come on!!

[Powyższe odczucia były pisane na świeżo. Zdecydowałem się zachować oryginalny "szyk myślowy"]
Everybody lies...but not about June 19th 2013, PGE Arena Gdansk and July 12th 2019, PGE Narodowy, Warsaw!!!
Sam Bora

Post autor: Sam Bora »

Muszę przyznać, że im bliżej było do premiery tym moje podniecenie rosło. Po kawałku singlowym miałem mieszane uczucia ale… Jakoś tak bywa. Zresztą, wiecie sami.
Poprzednie dwa albumy Richiego bazowały zdecydowanie na klimacie. Pierwszy – niemal epicki, drugi zdecydowanie amerykański. Czy „Aftermath…” można by nazwać wypadkową poprzedniczek? Moim zdaniem – z prostych względów – bliżej jej do „Undiscovered Soul” niż „Strangera”. Tutaj również mamy rasowe amerykańskie granie (powiedzmy w stylu Joe Cockera). Sambora gra z taką pasją jakby chciał zadać kłam wszystkiemu co w ciągu ostatniej dekady nagrał ze swoją macierzystą grupą. Słucha się tego z niekłamaną przyjemnością. „Burn the Candle Down” kipi energią, kopie ciekawymi strunówkami, tnie, ciosa… Wszystko się kotłuje. Wymarzony początek.
„Every Road Leads Home To You” jest muzycznym przeciwieństwem openera jednak brzmi zaskakująco dobrze. Taka chwila wytchnienia po „rozszalałym” wstępie. Riffów jak na lekarstwo, jakaś imitacja solo… Bardziej zabawa z efektem niż podróżowanie po gryfie.
„Taking a Chance on the Wind” to kolejna odmienna podróż. Fajny gardłowy zaśpiew Sambory kapitalnie współgra z dość oszczędną (niestety) gitarą. Po którymś refrenie następuje niestety zadyszka.
„Nowadays” dla mnie to takie pitu pitu dla amerykańskich 14-latek. Energicznie ale nieznośnie prostacko. Fajny przeszywający efekt w solówce. Wydaje mi się, że piosenka idealnie wpasowałaby się w zbiór nijakich modern rockowych utworów tworzących „Have A Nice Day”…
„Wathering the Storm” naprawdę chwyta. Po raz pierwszy… Kompletnie się odłączyłem. Dosłownie. Zacny utwór.
„Sugar Daddy” to chyba najciekawszy kawałek na „Aftermath of the Lowdown”. Elektryzujący i… ekscytujący, niesforny jak wczesne dokonania Bon Jovi . Ja osobiście nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za chwilę rozbrzmi efekt talk-box. Sporo w tym ducha lat 70. Richie robi porządny użytek z możliwości gitary. Jest pomysł.
„I’ll Always Walk Beside You” przywodzi na myśl choćby ostatnie dokonania U2 z „Sometimes You Can’t Make It On Your Own”. Senny początek. Nieznany mi dotąd Sambora. Potem kawałek nieco krzepnie. Nieco się budzi. Na pewno trzeba dać mu szansę.
W „Seven Years Gone” (a piszcie co chcecie!) dotykamy klimatu współczesnego Bon Jovi. Podniośle, patetycznie, bujająco, spokojnie. Zgrabny, elegancki utwór. Słychać, że Sambora naprawdę CHCIAŁ. Pewnie zgodzicie się, że wydaje się iż dał tu z siebie wszystko. Brzmienie jest przestrzenne, wchłaniające.
Riff wprowadzający do „Learning How To Fly With a Broken Wing” to chyba najlepszy gitarowy motyw na tym albumie. Gitary znowu zawodzą, szarpią, kłębią się. No i solo a’la Richie 90’s…
„You Can Only Get So High” to znowu coś z lirycznego Sambory. Nie zaskakuje i nie zawodzi zarazem. Piosenka wydaje się dziwnie znajoma. Wielokrotnie powielany już powielany schemat. Co tam, na swój sposób urokliwy.
„World” … Cóż, Jon zabrzmiałby tutaj zdecydowanie lepiej.

Celowo nie dałem ocen czy jak kto woli not. Takowe rzeczy są strasznie infantylne. Muzyki nie da się objąć, zmierzyć itp. Ocena zawsze będzie wyłącznie subiektywna i odnosząca się do poszczególnego kawałka. Całość płyty to już z goła odmienna historia. Na najnowszym dziecku Sambory znalazłem 11 różnych piosenek. Wiadomo, lepszych i gorszych, chwytających i chwytliwych. Daleki jestem od rozmywania się nad genialnością tego wydawnictwa. Daleki jestem również od narzekań, że pełno ballad, że melancholijnie i takie tam. Album – to trzeba oddać – jest szczery, prosty. Potrafi – podkreślam – POTRAFI być wciągający. Richie dał słuchaczom to czego (być może) chcieli. Garść prostych, niezobowiązujących kawałków. Rodzi się pytanie – w jakiej mierze jest to udziałem współtwórcy sukcesu „Crush”, Luke’a Ebbina? Przestrzeń w brzmieniu „Aftermath… „ dosłownie odpręża. Jest niemal namacalna. To chyba największy plus tego krążka. Zwyczajne piosenki ale czyż nie o to właśnie chodzi?
Awatar użytkownika
Adrian
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4410
Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post autor: Adrian »

Burn That Candle Down - 6,5/10 - Brzmi jak odrzut z Bounce'a. Lekko podrasowany i dodana solówka na końcu. Fajnie, że jest ta solówka jednak mocno przypomina którąś z solówek z Thede days. Nie chcę stracić dobrego humoru dlatego nie będe szukał do której jest podobna.

Every Road Leads Home To You - 9/10 -
Bardzo dobry Popowy numer.

Taking Chance On The Wind - 1,5/10 - Gniot. Piosenka do zapomnienia. W takich piosenkach Richie brzmi najlepiej, ale to nie mój typ piosenek. Takie pseudo country.

Nowadays - 9.5/10 - Chyba najbardziej "zerżnięta" posenka Ryśka na płycie. Pojawiaja sie tutaj elementy z "Along Comes Mary" - Bloodhound Gang i motyw z piosenki Manic Street Preachers, ale jeszcze nie kojarzę z której. Jednakże dla mnie to jedyny rocker z najwyższej półki na płycie. Efekty na wokalu sprawiają, że Rysiek nie jest monotonny. Ktoś wspomniał, że pasowałaby na najlepszy album zespołu (Have A Nice Day dla przypomnienia) i w zupełności się z tym zgadzam. Wokal Jona i mamy kolejny genialny modern rockowy numer.

Weathering The Storm - 1/10 - wokal nadal brzmi całkiem ok pod tą piosenkę. Ale nie wiem po co takie coś nagrał. Jedynie wejście w refren zasługuję na uwagę.

Sugar Daddy - 1/10 - lubie luzackie numery w stylu "We Got It Going On", ale ta mi nie odpowiada.

I'll Always Walk Beside You - 10/10 - Taki Richie najbardziej mi odpowiada. Z emocjami, z uczuciem i sentymentem. Do tego jak wiem, ze jest to deklaracja dla jego córki to jeszcze bardziej brzmi prawdziwie. a swoich albumach ma wiele pięknych ballad i ta jest jedną z jego najlepszych.

Seven Years Gone - 9.5/10 - Miało być epicko w stylu Dry County lub Any Other Day i całkiem dobrze się udało. Może zbyt podobne do "Willing To Try", ale mimo wszystko kawał dobrej roboty.

Learning How To Fly With A Broken Wings - 7/10 - początek już gdzies słyszałem i to w znanym utworze. Kolejny odrzut z Bounce w stylu Alive czy Another reason. Jon w takim Another Reason miażdży wokalem, a Rysiek tutaj średnio.

You Can Only Get So High - 10/10 - taka wolna ballada od serca. Powtarzam sie, ale Richie w tego typu utworach pasuję mi najlepiej. Podoba mi się tekst. Bardzo sczery.

World - 4/10 - Tekst jest słabiutki. Mega Beatelsowy numer. Myśle, ze ten kawałek jako jedyny z całej płyty ma szansę, że z czasem jego ocena nie spadnie a wzrośnie.


Plusy:
- Efekty - Rysiek w mojej opini momentami posiada nijaki/zbyt jednolity głos jak na szybkie rockery dlatego takie zabiegi jak w Burn TCDown czy Nowadays uważam za dobre.
- Ballady - najmocniejszy punkt płyty. Szczere i od serca.




Minusy:
- Ja jednak nie przepadam za jego wokalem w szybkich rockowych piosenkach. Wydają mi się monotonne, jednolite i bez charyzmy.
- Zbyt podobnie do płyt Bon Jovi po 2000 roku. Myślałem, że da nam odskocznie w stronę np "Blood On The Ground". Wszystkie utwory widziałbym w wersji Jona i dla mnie brzmiałyby pewnie lepiej. Na poprzednich jego albumach było więcej numerów które pasowąły bardziej pod jego wokal niż pod Jona.
- Sprawa gustu, ale zostawienie takich kup jak TCOTWind,, WTStorm czy Daddy kosztem Backseat Driver to nieporozumienie.
- Rockery z wokalem Richiego nie trafiają do mnie. Jedynie Nowadays dzięki zastosowaniu efektów. No i BDriver, ale jego nie ma na płycie ;)

Podsumowanie:
Jest lepiej niż mogłem się spodziewać. Jest kilka naprawdę mocnych numerów i szkoda, że nie zatrzymał ich na album zespołu, bo z wokalem Jona mogłyby naprawdę miażdżyć. Płyta bardzo w stylu wszystkiego tego co serwują Bon Jovi od 2000 roku. do każdej piosenki możnaby znaleść jakiegoś odpowiednika z tych płyt. Zdecydowanie Richie urzeka mnie jak spiewa ballady w stylu Walk Beside czy Get So High. Natomiast już w rockerach jego wokal mi zupełnie nie pasuje. Jako, że richie wychodzi najlepiej w połowie piosenek a połowy nie chcę się słuchać to miałem problemy do zmuszenia się już normalnej wersji albumu. Na ballady muszę mieć nastrój, a teraz mam jeszcze mocno pozytywny nastrój. Uważam, ze jest to jednak jego dobre dzieło.

Ocena końcowa: 6.5/10
Wydaje mi się, że w zupełności oddaje to, ze na płycie znajdują sie genialne numery, ale także totalne gnioty.
KondZik

Post autor: KondZik »

Ja osobiście podzielam zdanie Sam Bory. Mam podobne odczucia co do płyty i utworów.
Z całą sympatią do Adriana ale ja subiektywnie powiem, że Nowadays tak jak HAND nie trafia do mnie i zdecydowanie jedna z gorszych pozycji jeśli miałbym szukać minusów. Takie modern granie czego nie chce od BJ anie od Sambory, bo uważam, że takie granie jak Learning How To Fly With A Broken Wings to jest to. Zawsze wyżej stawiam Boucea niż HAND więc może dlatego. Walk Beside You dla mnie piękne. Ogólnie słysze dużo ciekawych rozwiązań a nie jak to Jon ostatnio lubi zwrotka zwrotka, refren zwrotka refren dziękuje. Jest dobre otwarcie, są fajne przejścia w kawałkach, zakończenia. Jest naprawde bardzo dobrze. Widać ile ma producent w tym ręki (porównać do popowego Shanks'a ble).
A... co do Forgiveness Street to klimatem coś mi Strangera przypomina, zacny song nie ma co.
To tak ode mnie na gorąco. A i ocen nie dam może całą płyte na tą chwile oceniam na mocne 8 może 8,5 na 10.
Awatar użytkownika
sobol_77
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1987
Rejestracja: 17 września 2005, o 10:45
Ulubiona płyta: New Jersey +TD +SWW
Lokalizacja: Michałowice / Wa-wa, od lat już Głogów

Post autor: sobol_77 »

ROCKSTAR pisze:
9. Learning How To Fly with a Broken Wings- ma cos ze Springsteena w pozytywnym tego slowa znaczeniu. Kolejny jeden z moich ulubionych momentow tej plyty- solowka jak za czasow "These Days" ( uczepilem sie tego tytulu- teraz to widze ;)), swietny tekst i… znowu- kolejna solowka pod koniec numeru- to jeszcze sie nagrywa takie kawalki?;)
Jak widać nagrywa się :). Ja tak na świeżo oceniał nie będę, poczekam aż się osłucham na dobre :).
It's a bitch, but life's a roller coaster ride,
The ups and downs will make you scream sometimes...
Scrooge
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1019
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 07:23
Lokalizacja: inąd

Post autor: Scrooge »

Burn That Candle Down - 10/10

Every Road Leads Home To You - 9/10

Taking Chance On The Wind - 9/10

Nowadays - 4/10

Weathering The Storm - 9/10

Sugar Daddy - 6/10

I'll Always Walk Beside You - 9/10

Seven Years Gone - 10/10

Learning How To Fly With A Broken Wings - 9/10

You Can Only Get So High - 9/10

World - 5/10

Mnie ta płyta ostatecznie utwierdziła w przekonaniu, że za artystyczny upadek BJ w 100% odpowiada Jon, a tym samym utraciłem jakąkolwiek nadzieję, że kiedykolwiek nagrają coś ciekawszego i innego niż kolejnego klona HAND czy innego Bounca... Nie wiem czy ta płyta jest aż tak wybitna, czy po prostu po 12 latach jedzenia zupki chińskiej marki BJ, dostałem prawdziwe jedzenie i mimo, że to np. tylko zwykły schabowy z ziemniakami to skok jakościowy sprawia, że czuje się jakbym zjadł najwspanialszą potrawę świata. Szkoda, że Jon nie zdecydował się na nagranie solowej płyty bo z przyjemnością zobaczyłbym jak jego banalny plastikowy albumik przepełniony pojękiwaniem i stękaniem (bo o śpiewaniu w przypadku Jona od wielu lat nie ma mowy - stracił głos) zostaje rozjechany przez walec Sambory... :D Swoją drogą może był tego świadomy dlatego sobie odpuścił ;]

Podsumowując, gdy pierwszy raz usłyszałem płytę po wycieku, byłem rozczarowany, ale dlatego, że nie usłyszałem tego co chciałem usłyszeć (Hard Rocka). Teraz, gdy mój umysł oswoił się z myślą, że Richie poszedł w innym kierunku, kierunku, który u innych wykonawców uwielbiałem, z czystym umysłem podszedłem do tej płyty i stwierdziłem, że jakościowo, bo tylko na takiej stopie można porównywać płyty Sambory, na pewno jest nie gorsza niż 2 poprzednie, a wręcz postawiłbym ją nad US, na równi ze Strangerem. Jedyne piosenki jaki mi nie pasują to Nowadays, piosenka generalnie OK, ale nie lubię takiego grania w stylu gównianych kalifornijskich zespołów, World (sam nie wiem dlaczego), no i Sugar Daddy, któremu dałem 6 za to, że świetnie się tego słucha prowadząc samochód ;))
Sam Bora

Post autor: Sam Bora »

Scrooge pisze: Mnie ta płyta ostatecznie utwierdziła w przekonaniu, że za artystyczny upadek BJ w 100% odpowiada Jon, a tym samym utraciłem jakąkolwiek nadzieję, że kiedykolwiek nagrają coś ciekawszego i innego niż kolejnego klona HAND czy innego Bounca(...)Szkoda, że Jon nie zdecydował się na nagranie solowej płyty bo z przyjemnością zobaczyłbym jak jego banalny plastikowy albumik przepełniony pojękiwaniem i stękaniem (...) zostaje rozjechany przez walec Sambory... :D Swoją drogą może był tego świadomy dlatego sobie odpuścił
Nasunęło mi się identyczne pytanie... Wiesz, Scrooge, producent też swoje robi... Trzy płyty nagrane z Shanksem chyba nikogo nie rzuciły na kolana. W mojej ocenie wydawnictwa powstałe ze współpracy z Ebbin'em były (w przypadku Crush) dużo bądź (Bounce) nieco lepsze.
Co do Jona... Ech, słuchałem sobie ostatnio jego popisów wokalnych z czasów "Blaze of Glory". To se ne vrati.
Scrooge pisze:Podsumowując, gdy pierwszy raz usłyszałem płytę po wycieku, byłem rozczarowany, ale dlatego, że nie usłyszałem tego co chciałem usłyszeć (Hard Rocka). Teraz, gdy mój umysł oswoił się z myślą, że Richie poszedł w innym kierunku, kierunku, który u innych wykonawców uwielbiałem, z czystym umysłem podszedłem do tej płyty i stwierdziłem, że jakościowo, bo tylko na takiej stopie można porównywać płyty Sambory, na pewno jest nie gorsza niż 2 poprzednie, a wręcz postawiłbym ją nad US, na równi ze Strangerem. Jedyne piosenki jaki mi nie pasują to Nowadays, piosenka generalnie OK, ale nie lubię takiego grania w stylu gównianych kalifornijskich zespołów, World (sam nie wiem dlaczego), no i Sugar Daddy, któremu dałem 6 za to, że świetnie się tego słucha prowadząc samochód ;))
Coś w tym jest. Ja osobiście nie pokochałem "Aftermath...". Przynajmniej na tyle żeby nie móc się od niego uwolnić. Na plus trzeba uznać szczerość tej płyty. Dla mnie grający na niej Sambora jest wiarygodny. Nie ma tutaj sztucznego rockowania ani przesadnego lukrowania do którego ostatnio przyzwyczaili nas do spółki z Jonem. Gitar jest jednak sporo - i to dobrych gitar. A kilka piosenek pozostaje gdzieś tam w głowie... Dobrej nocy
irishka
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Little Bit Of Soul
Little Bit Of Soul
Posty: 24
Rejestracja: 16 września 2012, o 11:06
Lokalizacja: Śląsk

Post autor: irishka »

Dla mnie ta płyta wydaje się byc bardzo osobista, a dzięki temu bardzo szczera i dlatego lubię te teksty. Rysiek nie boi się melodii, a to dla mnie kolejny plus. No i jest na tej płycie coś, czego ostatnio trochę mi brakuje na płytach BonJo.... kawał dobrego gitarowania! Jest kilka piosenek, które polubiłam od pierwszego słuchania, a to chyba kwestia ich emocjonalności... Kawał dobrej roboty i jak dla mnie jedna z dwóch płyt roku (ta druga to 'Bag of Bones' Europe)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muzyka i płyty”