Trudno recenzować (uznajmy że w premierę) płytę, którą się już zna. Trochę jakbym kupił Greatest Hitsa i opisywał go jak regularny album...
1. Making History 6/10
NEUTRALNA
Wciąż słyszę w tym trochę unowocześnione Roxette. Głos Ori raz mnie kręci, raz odrzuca, ale po tym końcowym "Je je je" raczej to drugie.
2. We Are Magic 6/10
NEUTRALNA
Wydaje mi się, że to dobrze skomponowany utwór. Jest w takim stylu, jaki jest, ale przymykam na to oko. Refren jest naprawdę fajny.
3. Rise 8/10
POZYTYWNA
Chciałem napisać, że Rise byłby lepszym openerem od MH, ale gdy słucha się tego w tej kolejności, to piosenka z pierwszej EP-ki wypada dużo lepiej i gdyby jakiś singiel miał podbić świat, to powinien to być właśnie ten.
4. Take Me 7/10
POZYTYWNA
Moje nijakie podejście do tej piosenki bierze się z tego, że pierwsza jej część jest naprawdę nudna. Rozkręca się dopiero w końcówce i tam Richie robi niesamowitą robotę - klimatem, muzyką i przede wszystkim emocjami. Długo mi to zajęło, ale w końcu mogę powiedzieć - kapitalny numer.
5. Masterpiece 6/10
NEUTRALNA
EH! Poukładajmy to sobie - mocarne Rise, potem klimatyczne Take Me, a po nim... to. Czy ja słucham jakieś składanki Bravo Hits? Jezu, jaki ten album jest bez sensu! Te utwory są naprawdę dobre, ale każdy z innej parafii. Projekt, eksperyment, nazwijmy to jak chcemy. Wyszło z tego coś w połowie dobrego, w połowie dziwnego.
6. Walk With Me 6/10
NEUTRALNA
To niefortunne przejście po drugim refrenie obniża ocenę. Mimo to, nie doceniałem wcześniej tego kawałka. Takiej muzyki oczekiwałem od RSO. Oni jednak nie mogli się powstrzymać, od tego, by również tutaj wyszło w połowie dobrze, w połowie dziwnie.
7. I Don't Want To Have To Need You Now 7/10
POZYTYWNA
Utwór jakby wyjęty z Crusha lub HAND-a, czyli krótko mówiąc - tak powinno do dziś brzmieć Bon Jovi. I to w najgorszym wypadku, bo przebój by z tego nie był, ale jako element albumu spisywałby się rewelacyjnie, nawet gdybyśmy mieli nazwać go "zapychaczem".
8. Truth 6/10
NEUTRALNA
Kolejny raz bardziej mam ochotę oceniać kolejność utworów, niż same utwory

A kolejność jest kiepskawa, Truth umiejscowione po Masterpiece jeszcze się broniło, ale tutaj brzmi słabiej.
9. Together On The Outside 9/10
POZYTYWNA
Po wydaniu EP-ek to był mój faworyt i tak chyba zostało. Przede wszystkim dlatego, że tutaj głos Ori nie drażni mnie ani trochę. Utwór udowadnia więc, że ten projekt mógł się udać na pełnej linii. Chyba jedyna piosenka, która nie jest w ogóle dziwna, a po prostu dobra. No, może jeszcze Take Me. Tak czy siak - absolutnie najlepszy kawałek na płycie.
10. Good Times 5/10
NEUTRALNA
Na EP-ce wydawało się to niepotrzebne, ale na pełnym albumie to dopiero jest koszmarek! Przez myśl mi przeszło, że chociaż tego jednego utworu mogli po prostu w ogóle nie umieszczać na RFA, ale z drugiej strony utrzymuje on koncept różnorodności i... dziwności
11. Forever All The Way 6/10
NEUTRALNA
Gdy pierwszy raz to usłyszałem to się uśmiechnąłem, bo dostrzegłem w tej piosence starego, dobrego Rycha. Po wielu przesłuchaniach jednak widzę, że to dosyć średni utwór. Ale ładny.
12. I Got You Babe 5/10
NEUTRALNA
Do tego byłem nastawiony najbardziej negatywnie i myślałem sobie "Po co to?", ale koniec końców to nie taki zły cover.
13. One Night Of Peace 6/10
NEUTRALNA
Słucham piosenki świątecznej w maju

Nie, żebym wiedział, ona po prostu tak brzmi. I spisuje się w tej roli wyśmienicie! Jeszcze lepiej spisałaby się w roli utworu zamykającego nowy album Sambory. Zamiast tego jest trzynastką w RSO - lepszy rydz niż nic.
14. Blues Won't Leave Me Alone 7/10
POZYTYWNA
Pierwsza nowość na dziś! Ori solo w spokojnym repertuarze, brzmi lepiej niż mógłbym się spodziewać. Na pewno wolałbym usłyszeć w komercyjnym radiu to, niż to co w komercyjnym radiu grają. Niespodzianka na plus, choć kompozycja dosyć przewidywalna.
15. Hellbound Train 6/10
NEUTRALNA
Aha. Czyli na koniec tej poprockowej składanki dostajemy cover typowego utworu koncepcyjnego rocka. No brzmi rewelacja, ale to wciąż tylko cover i wciąż nie pasuje ani trochę do reszty.
PODSUMOWANIE
Nic dziwnego, że nikt nie chce chodzić na koncerty RSO. Tu nawet nie o kiepską promocję chodzi (tego nawet nie da się dobrze wypromować). To 15 utworów z 15 różnych beczek. Gdybym miał wizję występów na żywo z tym materiałem to bardziej w formie "RSO i goście", czyli taka bardziej Eurowizja, gdzie na scenie co chwila pojawia się ktoś inny i wykonuje co innego. Ale to bardziej pod telewizję chyba...
Brak negatywów w mojej wstępnej recenzji to wynik dobrego humoru, który każe mi bujać się przy Good Times. To, co mi się podoba, to fakt, że jeśli RSO idzie w stronę popu, to takiego jaki lubię. Jeśli w stronę rocka... czegoś brakuje. Z resztą najlepszy utwór moim zdaniem, to ten z Cooperem, więc to pokazuje, że ten kierunek im nie wyszedł.
W sumie, choć wysłuchałem album, który już znam, to wciąż jestem zszokowany, że to tak wyszło i wciąż nie wiem, co mam na ten temat napisać, co mam na ten temat myśleć. I choć wyszło na to, że na Radio Free America nie ma słabych kawałków, to całość jest raczej słaba. Bo nie ma do czego wracać. Mogę wrzucić te piosenki do playlisty losowych utworów i jak się zaczną odtwarzać jak w radio to spoko. Ale nie ma mowy, żebym siedział sobie na fotelu i pomyślał "A posłuchałbym sobie We Are Magic, wezme se załoncze". Nie, coś takiego się nie wydarzy.
Mimo to, jest to album ciekawy, różnorodny i fajnie się go słucha. Dlatego ostateczna ocena:
Radio Free America 6/10 NEUTRALNA
Na żywo z Siemianowic Śląskich, EVENo.