Ci muzycy - "narkomani" to często artyści którzy w swoich utworach wchodzą w tematy w które codzienny człowiek nie wchodzi aż tak głęboko. Wchodzenie w takie emocje jak gniew ból, śmierć, strata, pustka, brak wiary itd brzmią dobrze dopiero wtedy gdy artysta potrafi w takie emocje wejść. Będąc w tym stanie przekłada to na papier i potem nagrywa w studio.
Odbiorca dostaje do ręki dzieło które zawiera takie emocje do których on się nigdy nie zbliżył (standardowy odbiorca) więc podświadomie podziwia odwagę twórcy. Natomiast ktoś kto był na dnie słucha takich kawałków i ma szacunek do twórcy, ze potrafi oddać to co słuchacz czuł.
Wszyscy Ci narkomani - muzycy co przegrali walkę o życie mieli w swojej twórczości płyty/kawałki, które wchodziły mocno emocjonalnie w te "negatywne" sfery życia. Wchodzenie w takie stany jak się nie ma zdrowego otoczenia jest niebezpieczne a narkotyki są pozytywną odskocznią.
Podsumowując - dla mnie te osoby są kultywowane, bo w swojej twórczości sięgały po ciężkie tematy, które są bezpośrednią przyczyną ich późniejszego stanu psychicznego. Robiły to z odwagą. Narkotyki są efektem ubocznym i słuchaczowi przeważnie to nie przeszkadza, bo dostaje dzieło, które wali emocjami.
Co sądzicie o tym wynoszeniu na piedestał ludzi którzy się poddali lub byli za słabi by z tego wyjść ?
To jest dla mnie mocno niesprawiedliwe określenie. "Za słabi".
Zrób sobie proste ćwiczenie:
Zagraj pod rząd 3-4 utwory z którymi masz skojarzone przykre sytuacje. Najlepiej zagraj takie utwory które kojarzą Ci się ze śmiercią swoich bliskich np babci itd. Albo z krzywdą, bólem, cierpieniem (nieszczęśliwa miłości). Podczas grania i nucenia wyobrażaj sobie te sytuacje i osoby.
Po kilku minutach przerwy zagraj 3-4 kawałki o pełni radości sytuacjach. Narodziny dziecka, wygraniu czegoś, swojej dziewczynie itd. Też się wczuj mocno w te sytuacje. Śpiewaj tak jakbyś w nich był.
Jeżeli się dobrze wczujesz to będziesz widział ogromną różnice swojego stanu po odegraniu 4 smutnych kawałków i 4 radosnych.
A teraz patrząc na to, ze przeważnie ci "narkomani" poruszają te ciężkie tematy to wyobraź sobie cały podobnie tematyczny koncert. Zobacz jakie to emocjonalne obciążenie. Jeżeli do tego dodamy sztuczne używki, które sprawiają, ze wychodzisz z tego ciężkiego emocjonalnego stanu w pozytywny, gdzie czujesz się wolnym .. to robisz się mentalnym ćpunem skaczącym po skrajnych emocjach. Dla człowieka jest to wyniszczające.
Jeżeli nie masz wsparcia bliskich, psychologów to samemu ciężko sobie z tym poradzić.
Normalnie zwykły człowiek na co dzień nie skacze tak skrajnie po stanach emocjonalnych więc normalny człowiek nie ma potrzeby aż tak silnych bodźców. A tacy narkomani sami sobie nie poradzą. Ci co wychodzili wychodzili przy silnej pomocy bliskich, swojej determinacji i przy pomocy specjalistów.
A kultem darzy się niemal wszystkie nagłe śmierci osób które były u szczytu popularności. Jest to normalne zjawisko i nie kultywuje się ich za branie narkotyków.