Polecam

Wszystko co dotyczy szeroko pojętego działu muzyki, innych zespołów itp.

Moderator: Mod's Team

ODPOWIEDZ
KondZik

Polecam

Post autor: KondZik »

Gorąco polecam:
Dwa pierwsze linki powinny dać każdemu odpowiedź czy jest sens dalej czytać tego posta ;)

Letter From Silence

Dwóch gitarzystów którzy potrafią napisać coś takiego:
https://www.youtube.com/watch?v=NM1fNg847-g
http://www.youtube.com/watch?v=GANtc_itRck

Bardzo klimatyczne, nie polskie granie. Tak bym krótko określił ten zespół.
Jeśli kogoś przekonuje powyższy kawałek to zapraszam na facebooka, tam jest tego więcej:
https://www.facebook.com/LettersFromSil ... 8091127385

Szczególnie polecam:
- Car is Coming
- In Circles
- Fari in the north
no i wspomniane dwa wcześniej kawałki

Duet wydał jedną płyte długogrającą:
Obrazek

Far In The North
Longest Journey Back Home
Sitting On A Fence
Ann's Lullaby
Pockets Full Of Sand
One More Day
No Plain Shortcuts
Monday Morning
Kite
Lost Between The Lines
Question Marks
Sleeve

"DELIKATNOŚĆ I SZORSTKOŚĆ • PRZESTRZEŃ I MINIMALIZM
ASCETYCZNY ROZMACH I DŹWIĘKOWA OSZCZĘDNOŚĆ

Letters From Silence to ascetyczny duet gitarowy pozbawiony sekcji rytmicznej. Wystąpili na Festiwalu HEINEKEN Open`er 2010 w Gdyni. Gościli na antenie Trójki, m.in. w programie „Offensywa” Piotra Stelmacha. W ramach koncertu w studiu im. Agnieszki Osieckiej zarejestrowali utwór „Longest Journey Back Home”, który w grudniu 2010 znalazł się na wydanej przez Polskie Radio płycie „Offsesje 2”, w towarzystwie muzyki takich wykonawców jak: Myslovitz, Muchy, VooVoo, Kim Nowak, Tomek Makowiecki czy Robert Gawliński. Piotr Metz, dziennikarz radiowej Trójki, założyciel radia RMF FM i redaktor naczelny magazynu „Machina”, przyznał zespołowi Trójkowy Znak Jakości oraz określił ich mianem Osobistego Odkrycia Roku 2010.

„No Plain Shortcuts” - debiutancki album Letters From Silence - przynosi 12 kompozycji nasyconych różnorodnymi inspiracjami. Z jednej strony ich utwory przywodzą na myśl avant-popowe eksperymenty ze Skandynawii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii oraz folkowy klimat, z drugiej – za sprawą barwy wokalu Wawrzyńca Dąbrowskiego i chropowatych partii gitarowych Maćka Bąka – grunge’ową niepokorność. Naturalność jest tu artystycznym drogowskazem. Muzyką udaje się złapać nieokiełznane frazy płynące nie tyle z głowy, a bardziej, jak sami muzycy mawiają – „z trzewi”. W warstwie słownej przewijają się motywy bycia w drodze, ruchu, ucieczki, próby znalezienia miejsca człowieka i opisania jego emocjonalności. Płyta stanowi przepełnioną refleksją podróż po rozległych, surowych krajobrazach, ale i po wewnętrznej mapie zagubionego w rozpędzonej współczesności człowieka.

Album został nagrany wiosną 2011 w studiu S4 Polskiego Radia w Warszawie. Nad całością brzmienia czuwał Leszek Kamiński – człowiek-legenda, wybitny realizator i producent ze ścisłej czołówki, znany jako współtwórca sukcesów płytowych takich wykonawców jak m.in. Hey, Obywatel GC, Lech Janerka, Wilki, T.Love czy Edyta Bartosiewicz."

polskieradio.pl
Dolkin

Post autor: Dolkin »

W tym roku mija - juz - 20 lat od wydania bezkompromisowej, kultowej wśród fanów ciężkich brzmień, płyty Pantery zatytułowanej "Far Beyond Driven". Obrazek

To niemal godzina brudnego, odhumanizowanego grania. Z jednej strony kanciasto i walcaowato, z rugiej zamaszyście i motorycznie. Brutalnie i zarazem porywająco. Przyjemny walec. Często można spotkać opinie, że jest to najdoskonalsze dokonanie "Kowbojów z piekła". Zwierzęca furia Anselmo, niepodrabialne riffowanie Darrella, tłusty bas i konkretna perkusja. Powiew swieżości. Trudno jest znaleźć drugi taki zespół, który grałby tak pierwotnie i zarazem tak chwytliwie. Polecam każdemu. Nawet tym zorientowanym na zdecydowanie lżejsze klimaty... 6/5 :D

http://www.youtube.com/watch?v=2-V8kYT1pvE&feature=kp
http://www.youtube.com/watch?v=7m7njvwB-Ks
mario33x
It's My Life
It's My Life
Posty: 164
Rejestracja: 2 grudnia 2012, o 20:06
Lokalizacja: Poznań

Post autor: mario33x »

Polecam biografię Springsteena, dostępna już w księgarniach, to jak przepustka do świata New Jersey, to świat i życie w którym dorastali Jon i spółka.
M

Re: Polecam

Post autor: M »

SCREAMING TREES _ LAST WORDS-FINAL RECORDINGS

U stóp ostatniej dekady minionego stulecia światem zawładnęło zjawisko powszechnie nazywane grunge. Głównym katalizatorem sukcesu owego nurtu była oczywiście Nirvana z charyzmatycznym i wyglądającym na idola Kurtem Cobainem. Kultowy już dziś album „Nevermind” znokautował konkurencję dając rock’n’rollowi nową jakość i przy okazji otwierając drogę innym zespołom z Seattle. Dziś niemal 25 lat po wybuchu ówczesnej rockowej rewolucji grunge jest martwy, Nirvany już nie ma, a dawni wielcy gracze albo zmienili brzmienie albo zwyczajnie zniknęli. Taki los podzielił również niedoceniany i niedoceniony zarazem Screaming Trees z perkusistą Barretem Martinem, braćmi Conner na wiosłach i przede wszystkim z rewelacyjnym Markiem Laneganem na wokalu. Szkoda…

Screaming Trees – pomimo, iż w środowisku cieszył się sporą estymą, a dziś uważany jest za jeden z filarów gatunku – wielkiego sukcesu ani rozgłosu nigdy nie osiągnął. Ich najlepszy krążek „Sweet Oblivion” (1992, Epic) w Stanach znalazł ledwie 300 tys. nabywców co – biorąc pod uwagę ówczesną modę na rocka z Seattle i sukcesy Nirvany oraz Pearl Jam – nie jest liczbą rzucającą na kolana. Wydaje mi się, że przyczyną takiego stanu rzeczy była nie tylko nieco bardziej wymagająca muzyka ale również ilość samego grungu. Trees byli zdecydowanie bardziej psychodeliczni, mniej przebojowi, mniej hardrockowi i w ogóle „tacy inni”. Bardziej „Trees” niż „Screaming” choć w kategorii najbrzydszego zespołu grunge pewnie wykosiliby konkurencję na pniu.
Wspomniany wyżej „Sweet Oblivion” z hitem „Nearly Lost You” to zdecydowanie najbardziej przebojowy i przełomowy album chłopaków z Seattle. Liryczny i zarazem czadowy w swojej lidze. Cztery lata później panowie jeszcze podnieśli poprzeczkę rewelacyjnym – moim zdaniem najlepszym w karierze – krążkiem „Dust”. Niestety więcej albumów zespołowi nie dane było nagrać. Grupa rozpadła się jeszcze w minionym stuleciu tuż po zarejestrowaniu tzw. „Unreleased Album”…

Na szczęście już w XXI w. Barrett Martin odgrzebał owe zapomniane taśmy i z pomocą niejakiego Stone’a Gossarda pomógł materiałowi ujrzeć światło dzienne. „Last Words – The Final Recordings” – bo o tym albumie mowa – światem naturalnie nie wstrząsnął ale… moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych albumów w tym stuleciu i kto wie czy nie najlepszym, najrówniejszym materiałem Trees w ogóle.

Zaczyna się wybornie. Lekki, letni riff świetnie napędzany perkusją i stylowy, perfekcyjny wokal Lanegana. Chciałoby się rzec hitowy numer. „Zespół” jednak nie zwalnia. Równie mocne pole rażenia mają „Revelator” (pięknie pulsująca gitara, wyluzowane riffy) i najlepszy w zestawieniu „Crawlspace” z pokombinowanymi zwrotkami i intensywnym, cholernie wpadającym w ucho refrenem. Mamy też kawałek przywodzący na myśl czasy „Sweet Oblivion” w postaci „Black Rose Way” (pobrzmiewają echa „Nearly Lost You”). Drzewa pokazują się naturalnie z mocnej strony w balladach (oniryczny „Reflections”, tytułowy „Last Words”, klasyczny „Low Life”).

Nie jest to album celujący w pierwsze miejsca list przebojów, bo zespół nawet w czasach największej popularności nigdy tam nie podążał. Mamy za to dziesięć niezwykle udanych kompozycji stanowiących przyjemny odpoczynek od nieco zblazowanej i wtórnej muzyki gitarowej XXIw. Cóż, w zasadzie album powstawał w latach 1998-99 czyli… zupełnie inna muzyka.

Z ciekawostek kronikarskich należałoby dodać, że 17 sierpnia Mark Lanegan wystąpi w Poznańskim CK Zamek. Ktoś się wybiera?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muzyka”