Przygoda z muzyką zaczęła się dla mnie, jak dla każdego chyba, w kołysce, pod opieką Babuni. Leciwa już była ale z pasją śpiewała dziecięciu to, co znała najlepiej: przyśpiewki ludowe – głośno i z przytupem, marsze wojskowe (nie pytajcie dlaczego
Wszystko to odnalazłam potem u Bon Jovi. Z tego „głośnego” wzięło się uwielbienie dla ostrych kawałków w stylu If I was your mother , te wolniejsze legły u podstaw fascynacji Always, czy innych ballad.
Nie widzę innego wytłumaczenia.
Wiadomo, czym skorupka za młodu...
Muzyką Bon Jovi zaraził mnie dużo starszy ode mnie kuzyn. Tamte wakacje upłynęły pod znakiem Runaway. Chwali mu się, że rozumiał i tłumaczył o czym śpiewają, co - przypominam - w świecie z obowiązkowym rosyjskim, nie było takie oczywiste.
I zaczęło się: kombinowanie kolejnych nagrań, kolekcjonowanie strzępów różnych plotek na temat zespołu, marzenia o porządnym zdjęciu... Obowiązkowa piątkowa lista w trójce, jakieś inne programy radiowe, Manna chyba...
„New Jersey”, wyprosiłam u cioci, która jechała na saksy. Nie żadne banany chciałam, tylko kasetę! Do dziś rodzina wspomina jak to cioteczka trafiła w końcu do odpowiedniego sklepu ale zmęczona zapomniała nazwę zespołu... Pamięć wzrokowa jednak przetrwała: wypatrzyła początek biznesu plakatowego w postaci jakiegoś fotosu i pokazując palcem, ku uciesze sprzedających, zażyczyła sobie nagranie „tych z włosami”.
Jakim cudem te kasety były tam dostępne nie mam pojęcia...
I tak to szło... Rok czy dwa po KTF miałam już oplakatowany cały pokój. Szczęście nie trwało długo: sąsiad z góry zalał nam mieszkanie... Po plakatach nic nie zostało... To była rozpacz!

Szorowali mnie pastą BHP.
Później dotarła do nas cywilizacja w postaci MTV i kolorowych gazetek. Dostępne stały się płyty... i koncerty...
"Testowałam" różną muzykę ale BJ już miałam we krwi. Nieodwracalnie...
Pasowała mi w każdej sytuacji.
It's my life nuciłam w celach automotywacyjnych przed wejściem na obronę magisterki. Bounce było terapią po związku. Itd.
A dzieciakowi kuzyna, imię ma po Buni, sprezentowałam The Circle. Zaskoczyło! Rodzinna historia z BJ w tle zatoczyła, nomen omen, koło.
I nie, nie logowałam się wcześniej na tym forum. Choć nie ukrywam, zaglądałam tu wielokrotnie. Czasami częściej, czasami po kilku zaledwie odwiedzinach, przy kolejnej wizycie zastawałam już nową grafikę.
Jeśli miałam chwilkę to czytałam toczącą się dyskusję. Taką z czasów kiedy Miłościwe Nam Panujący Administrator bywał tu aktywniejszy.
Btw: pozdrawiam Księżniczkę Sophie Od Zielonego Plakatu, (znanego nawet w Szwecji

I uprzedzając pytanie Błazna EVENo, zadawane nieodmiennie po stwierdzeniu "czytam was od dawna" Dlaczego teraz się zarejestrowałam? Już wspominałam, mam miesiąc przymusowego wolnego.
Spokojnie, laba szybko mija, za chwilkę wrócę w kierat roboty i -pewnie- nadrabiania zaległości, i przestanę z taką częstotliwością wrzucać moje trzy grosze do większości tematów.

Póki co, z lekkim opóźnieniem, wszystkim fanom, odwiedzającym to forum, mówię:
Welcome to wherever you are