...Alec John Such...
Moderator: Mod's Team
Jeżeli mam być szczery, to wydaje mi się że Alec był najbardziej pokrzywdzony w zespole. Rola basisty jest wyjątkowo niewdzięczna. ?eby wyłapać brzmienie jego instrumentu, trzeba naprawdę się skoncentrować. Zresztą obejrzyjcie sobie stare teledyski. Ze wszystkich członków zespołu, on najrzadziej był w nich pokazywany. Nawet klawiszowiec David Bryan częściej się pojawiał. Jego "następcy", czyli Hugha McDonalda w ogóle nie ma w ostatnich klipach.
Alec najbardziej pokrzywdzony? Hehe dobre... biorąc pod uwagę jego umiejętności śmiem twierdzić, że był największym fuksiarzem spośród najsłabszych basistów w historii muzyki. Jedyne co robił dobrze to show na scenie, powinien do dziś dziękować każdego dnia reszcie chłopaków, że dzięki nim mógł przeżyć to co przeżył, a co nigdy nie będzie dane setkom znacznie lepszych basistów niż on... Szacun dla niego za wszystko, ale nigdy nie mówcie, że był w jakikolwiek sposób pokrzywdzony!
Hugha nie ma w teledyskach bo nie jest członkiem BJ, a z resztą biorąc pod uwagę jego podejście do "sprawy" śmiem sądzić, że wcale nie ma ochoty w nich być. Ostatnie co można o nim powiedzieć, to że ma parcie na szkło
Hugha nie ma w teledyskach bo nie jest członkiem BJ, a z resztą biorąc pod uwagę jego podejście do "sprawy" śmiem sądzić, że wcale nie ma ochoty w nich być. Ostatnie co można o nim powiedzieć, to że ma parcie na szkło
O Alecu napiszę w takim razie tak: był on najbardziej niedocenionym członkiem zespołu, tak jak to bywa z większością basistów. Jednak nie sposób zaprzeczyć temu, że w teledyskach był najrzadziej pokazywanym członkiem zespołu. W "Always" band only version Aleca można było zobaczyć tylko trzy razy i to na samym początku wideoklipu. Potem już go nie było widać. Ja natomiast znam innych muzyków, którzy grają na tym "innym elektryku" i są bardzo rozpoznawalni. Należą do nich m.in.: Dusty Hill z ZZ Top, Duff McKagan z Velvet Revolver (kiedyś Guns N' Roses), Les Claypool z Primusa czy Fieldy z Korna.
Hugh występował teledyskach Bon Jovi. Zobaczcie sobie "Lie to Me" (kilka wersji), "All About Loving You" czy "Who Says You Can't Go Home" (na budowie domu).Hugha nie ma w teledyskach bo nie jest członkiem BJ, a z resztą biorąc pod uwagę jego podejście do "sprawy" śmiem sądzić, że wcale nie ma ochoty w nich być.
Wiem, że występował, nie wiem czy wiesz co piszesz, ale napisałeś cytuję "Hugha McDonalda w ogóle nie ma w ostatnich klipach" i do tego się odniosłem.
Wracając do Aleca po raz drugi Ci powiem, że był przeceniony, a nie niedoceniony. Co do reszty wymienionych przez Ciebie basistów to nie byłbym do końca taki przekonany, czy są bardziej "znani" i doceniani, nie wiem na podstawie czego wyciągasz tak pochopne wnioski, jeżeli na podstawie liczby sekund w trakcie których przewija się ich twarz w teledyskach to wybacz, ale chce mi się śmiać Poza tym osobiście zawsze uważałem, że od "doceniania" muzyków są fani, ew. krytycy, a nie reżyser teledysku.
A wracając jeszcze do Always... gdybyś pomyślał logicznie to byś sam wpadł na to dlaczego obecność Aleca mogła tam być symboliczna...
[ Dodano: 2010-05-04, 11:28 ]
Jeżeli o kimkolwiek w Bon Jovi można powiedzieć "niedoceniony" to tym kimś jest Richie Sambora
Wracając do Aleca po raz drugi Ci powiem, że był przeceniony, a nie niedoceniony. Co do reszty wymienionych przez Ciebie basistów to nie byłbym do końca taki przekonany, czy są bardziej "znani" i doceniani, nie wiem na podstawie czego wyciągasz tak pochopne wnioski, jeżeli na podstawie liczby sekund w trakcie których przewija się ich twarz w teledyskach to wybacz, ale chce mi się śmiać Poza tym osobiście zawsze uważałem, że od "doceniania" muzyków są fani, ew. krytycy, a nie reżyser teledysku.
A wracając jeszcze do Always... gdybyś pomyślał logicznie to byś sam wpadł na to dlaczego obecność Aleca mogła tam być symboliczna...
[ Dodano: 2010-05-04, 11:28 ]
Jeżeli o kimkolwiek w Bon Jovi można powiedzieć "niedoceniony" to tym kimś jest Richie Sambora
Może się to wam wydać dziwne, ale żyję w przekonaniu że jeżeli kogoś częściej pokazują w teledyskach to wydaje mi się ważniejszy w zespole. Ponadto każdy wideoklip oglądam bardzo dokładnie, klatka po klatce. Nie wińcie mnie za taki dziwaczny sposób myślenia. Nie ma przecież człowieka wolnego od jakiegokolwiek dziwactwa.
Pewnie dlatego że odszedł z Bon Jovi wkrótce po nakręceniu tego wideoklipu (raczej tych paru różnych wersji). PS: We wszystkich trzech teledyskach "Always" razem wziętych, doliczyłem się tylko 6 różnych scen, w których widzimy Aleca.A wracając jeszcze do Always... gdybyś pomyślał logicznie to byś sam wpadł na to dlaczego obecność Aleca mogła tam być symboliczna...
No to źle myślisz, bo w 99% przypadków najwięcej jest wokalisty, a tymczasem wcale nie musi być on prawdziwym liderem i najważniejsza postacią w zespole. To ile kogo pokazują wynika raczej z przyjętego schematu kręcenia klipów, a dorabianie jakiś teorii hierarchicznych na podstawie teledysków to delikatnie mówiąc przesada
Spoko, że masz takie a nie inne hobby, ale pamiętaj, że teledysk to tylko jakaś wizja reżysera, a sam zespół ma nie rzadko wyje***e na to co tam będzie - czytaj nie ingeruje w takie pierdy kogo na ile sekund pokażą.
P.S. brawo, zgadłeś, z tym, że Alec nie odszedł tylko został wyrzucony
Spoko, że masz takie a nie inne hobby, ale pamiętaj, że teledysk to tylko jakaś wizja reżysera, a sam zespół ma nie rzadko wyje***e na to co tam będzie - czytaj nie ingeruje w takie pierdy kogo na ile sekund pokażą.
P.S. brawo, zgadłeś, z tym, że Alec nie odszedł tylko został wyrzucony
-
- It's My Life
- Posty: 189
- Rejestracja: 8 lipca 2009, o 20:39
- Lokalizacja: Kaszczor/ Leszno
Co do Aleca... Nie można go równać z żadnym członkiem zespołu praktycznie gdyby nie to, że był z BJ byłby kolejnym niespełnionym "muzykiem" na ulicy.Jak dla mnie Alec był tam zbędny. Po za tym jego zdolności muzyczne były niewielkie (na tle innych artystów). Z całego BJ najbardziej szkodami Rycha bo praktycznie to on jest sercem zespołu, a jego zdolności wokalne są też wielkie. Wykonanie I'll be there for you na MSG 2008 przez Rycha było wspaniałe.Rychu to jest gwiazda, może mniej dostrzegany ale to dusza zespołu. Tico czy Brayan też potrafią dać ładny popis. Jon ma tylko dobry kontakt z publiką i jest dobrze "kupowany" przez media. Lubiłem Jona jeszcze gdy wydali Crush, później przestał być sobą.
Był "fajniejszy" bo grał, właśnie teraz jest w 100% sobą. Kto oglądał When We Were Beautfiul ten wie A po drugie nawet gdyby nie grał, to od czasów NJ minęło ponad 20 lat, chyba logiczne, że ludzie się zmieniają, ciężko żeby blisko 50 letni facet zachowywał się tak samo jak wtedy gdy miał lat 20 ileś
Ostatnio zmieniony 5 maja 2010, o 11:00 przez Scrooge, łącznie zmieniany 1 raz.
Drodzy forumowicze, przypominam: to jest temat poświęcony Alecowi a nie Jonowi. Lepiej nie offtopujcie, bo moderator może zamknąć ten topic. Jest przecież przygotowany dział poświęcony wokaliście.
dario_esik, muszę się jednak z tobą zgodzić. Dla mnie Alec był członkiem Bon Jovi, który znajdował się najniżej w hierarchii tego zespołu. Cóż, taki jest smutny los większości basistów: zawsze na uboczu. Swoje niedostatki gry na basie maskował na koncertach scenicznym show i to akurat mu się udawało.Co do Aleca... Nie można go równać z żadnym członkiem zespołu praktycznie gdyby nie to, że był z BJ byłby kolejnym niespełnionym "muzykiem" na ulicy.Jak dla mnie Alec był tam zbędny. Po za tym jego zdolności muzyczne były niewielkie (na tle innych artystów).
- Dand
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 2759
- Rejestracja: 16 września 2005, o 18:52
- Lokalizacja: Szczecin
Alec był zaje*ista częścia tego zespołu. Prawdziwie rock'n'rollową ! Współgrał z Richim na maxa. Wymieniali sie pozycjami , grali razem, obok siebie, był ten świetny motyw ze "skradaniem sie" z gitarami i Jonem chociażby podczas YGLaBName...Wtedy właśnie z Aleciem było szaleństwo , którego braku Hugh nie wypełnił nawet w 1 procencie.
Choć teraz na trasie Circle widze,że Bobby jest częściej wykorzystywany i od razu to lepiej , żwawiej wygląda, prawie jak za dawnych czasów z Aleciem...
Choć teraz na trasie Circle widze,że Bobby jest częściej wykorzystywany i od razu to lepiej , żwawiej wygląda, prawie jak za dawnych czasów z Aleciem...
Byli tak zgrani z Richiem, że ten zostawał po godzinach w studio, żeby poprawiać i dogrywać na nowo zawalone przez Aleca partie basu... Ja mimo wszystko bardziej cenię Hugha - profesjonalista pełną gębą, nie pamiętam, żeby kiedykolwiek przytrafiła mu się jakaś większa wpadka w trakcie występu live, a to, że jest "statyczny" mi nie przeszkadza, na takim Live from London świetnie wkomponował się w zespół, a dziś kiedy reszta chłopaków również "zesztywniała" tym bardziej nie odstaje Muzyka jest do słuchania, a nie oglądania dlatego Alecowi mimo całej sympatii za klimat lat 80' mówię NIE, Hugh - TAK