Jon nie raz dawał do zrozumienia, że jak się komuś nie podoba gra w jego zespole na jego warunkach to wypad. Dave Sabo wypadł (słusznie), Alec wypadł (raczej słusznie), Tico zrobił liposukcję i został (może Tico tylko żartował, że Jon go do tego zmusił, ale fakt, że jak na rozkaz Jona miał "ogarnąć" swoje kilogramy to to zrobił), Richie usunął się na dalszy plan (niesłusznie).prezes1 pisze:Nie wiem skąd macie te info ale tak jak pisał Dand - Alec został z zespołu wykopany za partactwo, brak chęci dalszej współpracy i nadużywanie whisky. Więc nie wróci do zespołu, chyba że na gościnny występ.
Dla Jona w zespole ma wszystko grać na 100% i ja to rozumiem, bo przecież to firmuje swoim nazwiskiem. Jedno co mnie razi to gadka o "braciach krwi"... Jak śpiewał "Blood on blood" poklepując się z Richiem to można by przypuszczać, że się da za niego pokrajać... A tymczasem jaką mają siłę głosu Richie David i Tico sami wiecie... Ostatnio mało nie pękłem ze śmiechu jak "pięknie" Dawid "wybrnął" z kłopotliwego pytania o ustawianie setlisty na koncerty:
David powiedział: nie ma między nami kłótni na ten temat. ...Jon jest wokalistą i on ustala setlistę. No można by powiedzieć demokracja doskonała, wszyscy "za" jak w komunizmie.
Dlatego też jest mi przykro, gdy widzę jak Jon gra wspólnie z Alecem właśnie "Blood on Blood".
Amerykanie nieraz mówią, że zakulisowo w BJ nie ma więcej "więzów krwi" niż w GnR. Jak dla mnie za mocno powiedziane, ale niestety bywają poszlaki do wysnuwania takich wniosków.KondZik pisze: https://www.youtube.com/watch?v=dnQo5Vy5Ez0 Blood on blood w wykonaniu Aleca
Pamiętacie jak Elloiott i ska z Def Leppard po utracie ręki Allena zastanawiali się nad nowym perkusistą? W końcu wspierali go i namawiali by został w zespole. To jest dla mnie szczere "Blood on Blood"