2018 Rock N Roll Hall Of Fame
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
- Ricky Skywalker
- Administrator
-
Have A Nice Day
- Posty: 1648
- Rejestracja: 1 sierpnia 2005, o 21:17
- Ulubiona płyta: NJ+KTF+SITT+AOTL
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Kontakt:
Re: 2018 Rock N Roll Hall Of Fame
Ach, dzięki... Już poszło w świat
***
"these days all we got is hope, we got redemption and we got forgiveness. And we got one more thing - we got us these days..."
- Richie Sambora, 29-10-2007
"these days all we got is hope, we got redemption and we got forgiveness. And we got one more thing - we got us these days..."
- Richie Sambora, 29-10-2007
- Bon Jovi
- Have A Nice Day
- Posty: 627
- Rejestracja: 21 września 2005, o 21:09
- Ulubiona płyta: Cała twórczość
- Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście
Re: 2018 Rock N Roll Hall Of Fame
Materiał w lepszej jakości, nie jest nagrany od nowa, tylko stream był czasem ucinany. Szkoda że IML wycieli, miało nie powtarzalne solo. Może po jakimś czasie udostępnią.
"Livin' On A Prayer"
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
- ROCKSTAR
- Have A Nice Day
- Posty: 998
- Rejestracja: 10 kwietnia 2005, o 14:19
- Ulubiona płyta: NJ KTF TD
- Lokalizacja: Wałbrzych / Kair
- Kontakt:
Re: 2018 Rock N Roll Hall Of Fame
I TO TERAZ BRZMI
No i staremu koniowi, takiemu jak ja, znow pociekly lzy kilkanacie razy...
Ile razy ja to bede ogladal w przyszlosci Az sie boje pomyslec
Jesli to pozegnanie pewnej ery... Lepszego pozegnania nie moglem sobie wyobrazic...
Czy ktos wie, czy wystepy z Hall of Fame sa wydawane oficjalnie po jakims czasie?
No i staremu koniowi, takiemu jak ja, znow pociekly lzy kilkanacie razy...
Ile razy ja to bede ogladal w przyszlosci Az sie boje pomyslec
Jesli to pozegnanie pewnej ery... Lepszego pozegnania nie moglem sobie wyobrazic...
Glos Jona poprawiony to the limit... ALE MI TO ZUPELNIE nie przeszkadza- takie zabiegi, szczegolnie dla wystepow live dla TV stosuje sie nie od wczoraj, nie od dzisBon Jovi pisze:Materiał w lepszej jakości, nie jest nagrany od nowa, tylko stream był czasem ucinany. Szkoda że IML wycieli, miało nie powtarzalne solo. Może po jakimś czasie udostępnią.
Czy ktos wie, czy wystepy z Hall of Fame sa wydawane oficjalnie po jakims czasie?
- Bon Jovi
- Have A Nice Day
- Posty: 627
- Rejestracja: 21 września 2005, o 21:09
- Ulubiona płyta: Cała twórczość
- Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście
Re: 2018 Rock N Roll Hall Of Fame
Ja mam tak przy LOAP że mi łzy pojawiają się w oczach. Chciałbym aby to nie było pożegnanie RS i AJS, tylko nowe otwarcie i żeby byli zapraszani na specjalne lub jubileuszowe koncerty z okazji rocznic wydania płyt.
"Livin' On A Prayer"
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.
- EVENo
- Have A Nice Day
- Posty: 1584
- Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
- Ulubiona płyta: New Jersey
- Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
- Kontakt:
Re: 2018 Rock N Roll Hall Of Fame
Nareszcie obejrzałem galę i mogę podzielić się wrażeniami.
Jon postawił na słodko-gorzkie wejście do HoF. Taką atmosferę pobudziła już sama zapowiedź Howarda Sterna, ale tu można było sobie pożartować. Jon nie żartował mówiąc "fuck you" do mikrofonu Nie dziwię mu się, bo teraz faktycznie wyszło na jaw, że ktoś go tam bardzo nie chciał, a przecież to było jego marzenie. Marzenie, które w końcu się spełniło. Moja dusza romantyka pokroiła mi cebulę, gdy JBJ dziękował swojej żonie. To było najszczersze wyznanie miłości jakie ostatnio widziałem.
Richie podszedł do tego na super luzie i jego przemowa różniła się od reszty Mimo to, zdołał podziękować komu trzeba i dać kilka trafnych spostrzeżeń. Reszta załogi powiedziała, co miała powiedzieć. Super był moment z anegdotą Davida, ale jeszcze lepsze było to ujęcie, gdy JBJ zakończył swoją gadkę i wszyscy uścisnęli się nawzajem. Piękny obrazek!
Koncert, nie dość że krótki to jeszcze niepełny... Naprawdę szkoda tego IML i kompletnie nie rozumiem jego wycięcia. To, co więc usłyszałem to Bad Name, WWWU i Prayer. Bad Name pełen energii, pozytywnych emocji i dobrej zabawy. Niestety, When We Were Us wypadło fatalnie. Raz, Jon śpiewał fatalnie. Dwa, Richie ewidentnie tego nie czuł i przez połowę piosenki wyglądał jak pajac. Potem było ociupinkę lepiej, bo Rychu podszedł do mikrofonu Jasia i razem śpiewali te, a nie inne słowa. Ciekaw jestem, czy Jon miał to już zaplanowane, gdy pisał ten utwór. W każdym razie, to miał być kolejny moment chemii. Nowej chemii, bo starą zaśpiewał tylko Stern.
LOAP to już była jazda bez trzymanki. Umiejscowienie Aleca trochę dziwne, ale na scenie balanga na całego, wszyscy czerpali z tego momentu najwięcej jak się dało. Widać było szczerą radość na ich twarzach, cholernie mnie to ucieszyło.
Hmmm... I to tyle. 45 minut, na które tak długo czekaliśmy. Pozostaje trwać w nadziei, że chłopaki mają jeszcze coś w zanadrzu. Keep The Faith!
Jon postawił na słodko-gorzkie wejście do HoF. Taką atmosferę pobudziła już sama zapowiedź Howarda Sterna, ale tu można było sobie pożartować. Jon nie żartował mówiąc "fuck you" do mikrofonu Nie dziwię mu się, bo teraz faktycznie wyszło na jaw, że ktoś go tam bardzo nie chciał, a przecież to było jego marzenie. Marzenie, które w końcu się spełniło. Moja dusza romantyka pokroiła mi cebulę, gdy JBJ dziękował swojej żonie. To było najszczersze wyznanie miłości jakie ostatnio widziałem.
Richie podszedł do tego na super luzie i jego przemowa różniła się od reszty Mimo to, zdołał podziękować komu trzeba i dać kilka trafnych spostrzeżeń. Reszta załogi powiedziała, co miała powiedzieć. Super był moment z anegdotą Davida, ale jeszcze lepsze było to ujęcie, gdy JBJ zakończył swoją gadkę i wszyscy uścisnęli się nawzajem. Piękny obrazek!
Koncert, nie dość że krótki to jeszcze niepełny... Naprawdę szkoda tego IML i kompletnie nie rozumiem jego wycięcia. To, co więc usłyszałem to Bad Name, WWWU i Prayer. Bad Name pełen energii, pozytywnych emocji i dobrej zabawy. Niestety, When We Were Us wypadło fatalnie. Raz, Jon śpiewał fatalnie. Dwa, Richie ewidentnie tego nie czuł i przez połowę piosenki wyglądał jak pajac. Potem było ociupinkę lepiej, bo Rychu podszedł do mikrofonu Jasia i razem śpiewali te, a nie inne słowa. Ciekaw jestem, czy Jon miał to już zaplanowane, gdy pisał ten utwór. W każdym razie, to miał być kolejny moment chemii. Nowej chemii, bo starą zaśpiewał tylko Stern.
LOAP to już była jazda bez trzymanki. Umiejscowienie Aleca trochę dziwne, ale na scenie balanga na całego, wszyscy czerpali z tego momentu najwięcej jak się dało. Widać było szczerą radość na ich twarzach, cholernie mnie to ucieszyło.
Hmmm... I to tyle. 45 minut, na które tak długo czekaliśmy. Pozostaje trwać w nadziei, że chłopaki mają jeszcze coś w zanadrzu. Keep The Faith!
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon