Bon Jovi na VIVAPlus
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
Bon Jovi na VIVAPlus
No więc, z godnym fana poświęceniem kopnęłam zad do kabló... To znaczy, chciałam powiedzieć, do Tatusia aby spędzić dwie godziny z Jonem, jego Małżonkiem ( :mrgreen: ) i resztą chłopaków.
I szczerze mówiąc, żałuję, że nie spóźniłam się na te 40 minut koncertu.
I tutaj zacznę dopierdzielać się do Jona, bo do innych nie mam większych zastrzeżeń.
Idę obejrzeć koncert artysty rockowego, zarzekającego się, że muzyka jest jego pasją. Idę obejrzeć koncert człowieka, który pozwala sobie, i to wcale nie żartem, zaproponować Rolling Stones'om rolę supportu. Idę obejrzeć koncert człowieka, który uważa sięza rock'n'rollowca.
I co widzę?
Widzę, że ta oto postać z wyraźnymi przerostami ego stoi przy mikrofonie jakby ją ktoś Kropelką przykleił, łaskawie jedynie machając łapą i kręcąc tyłkiem od czasu do czasu. Widzę, jak niemal powstrzymuje się przed spojrzeniem na zegarek, ile to jeszcze będzie się musiał przemęczyć z tymi cymbałami na widowni. Widzę kogoś, kto jest wyraźnie znudzony.
I pęka mi serce, bo zostałam zmuszona do przyznania się w końcu sama przed sobą, że dla niego liczy się tylko kasa, i jeszcze w najlepszym wypadku panienki za kulisami. ?e na These Days skończyło się Bon Jovi, a zaczęła się regularna maszynka do trzepania dolarów.
Pominę już kwestię wokalu, który stał się cienki jak sik pająka, bo to w sumie od niego niezależne.
Ale jak widziałam entuzjazm Richa, Tico, nawet Hugh, i zestawiłam go sobie z podejściem Jona, pomyślałam sobie, jakkolwiek by to absurdalnie nie zabrzmiało: "Chłopaki, co wy jeszcze robicie z takim wokalistą".
Teraz czekam na opinie, pomidory i jajka :mrgreen:
I szczerze mówiąc, żałuję, że nie spóźniłam się na te 40 minut koncertu.
I tutaj zacznę dopierdzielać się do Jona, bo do innych nie mam większych zastrzeżeń.
Idę obejrzeć koncert artysty rockowego, zarzekającego się, że muzyka jest jego pasją. Idę obejrzeć koncert człowieka, który pozwala sobie, i to wcale nie żartem, zaproponować Rolling Stones'om rolę supportu. Idę obejrzeć koncert człowieka, który uważa sięza rock'n'rollowca.
I co widzę?
Widzę, że ta oto postać z wyraźnymi przerostami ego stoi przy mikrofonie jakby ją ktoś Kropelką przykleił, łaskawie jedynie machając łapą i kręcąc tyłkiem od czasu do czasu. Widzę, jak niemal powstrzymuje się przed spojrzeniem na zegarek, ile to jeszcze będzie się musiał przemęczyć z tymi cymbałami na widowni. Widzę kogoś, kto jest wyraźnie znudzony.
I pęka mi serce, bo zostałam zmuszona do przyznania się w końcu sama przed sobą, że dla niego liczy się tylko kasa, i jeszcze w najlepszym wypadku panienki za kulisami. ?e na These Days skończyło się Bon Jovi, a zaczęła się regularna maszynka do trzepania dolarów.
Pominę już kwestię wokalu, który stał się cienki jak sik pająka, bo to w sumie od niego niezależne.
Ale jak widziałam entuzjazm Richa, Tico, nawet Hugh, i zestawiłam go sobie z podejściem Jona, pomyślałam sobie, jakkolwiek by to absurdalnie nie zabrzmiało: "Chłopaki, co wy jeszcze robicie z takim wokalistą".
Teraz czekam na opinie, pomidory i jajka :mrgreen:
...Don't you know that all my heroes died...?
And I guess I'd rather die than fade away...
"Rock N Roll is the spiritual release of the youth"
http://www.olcat.mylog.pl
And I guess I'd rather die than fade away...
"Rock N Roll is the spiritual release of the youth"
http://www.olcat.mylog.pl
musze przyznać, że również miałąm pewna wątpliwości...
rany! przez całe 4 bodajze piosenki Jon uśmiechnął się w trakcie słów"it's all right" w who says...wtedy wszyscy robili takie głupie miny, że myślałam że pęknę
kurcze w sumie to trudno wszystko tak stwierdzić. faktycznie sprawiał wrażenie znudzonego, to trzeba stwierdzić a powinien być rześki tym bardziej, że nie ma jeszcze gorącej trasy tylko pojedyncze występy.
dziwna sprawa. co do zmiany wokalisty--> no co Ty mimo wszystko to nasz Jon. Ale przykro patrzeć na te cudowne lata, gdy cały zespól szalał po scenie i wszędzie panował ogromny enztuzjazm, a teraz...może się mylimy?
rany! przez całe 4 bodajze piosenki Jon uśmiechnął się w trakcie słów"it's all right" w who says...wtedy wszyscy robili takie głupie miny, że myślałam że pęknę
kurcze w sumie to trudno wszystko tak stwierdzić. faktycznie sprawiał wrażenie znudzonego, to trzeba stwierdzić a powinien być rześki tym bardziej, że nie ma jeszcze gorącej trasy tylko pojedyncze występy.
dziwna sprawa. co do zmiany wokalisty--> no co Ty mimo wszystko to nasz Jon. Ale przykro patrzeć na te cudowne lata, gdy cały zespól szalał po scenie i wszędzie panował ogromny enztuzjazm, a teraz...może się mylimy?
Nothing else matters when you're in it for love,
Together we can only go higher...
Together we can only go higher...
W takim razie cieszę się, że nie oglądałam.
Ale ale, jak zwykle nie mogę się zgodzić ze słowami krytyki (choćby jak najbardziej słusznej). W końcu każdy może mieć zły dzień. Może coś było nie tak... :| No i mam nadzieję, że na następnych koncertach Jon pokaże jeszcze, że stać go na więcej.
Ale ale, jak zwykle nie mogę się zgodzić ze słowami krytyki (choćby jak najbardziej słusznej). W końcu każdy może mieć zły dzień. Może coś było nie tak... :| No i mam nadzieję, że na następnych koncertach Jon pokaże jeszcze, że stać go na więcej.
KTF in Bon Jovi!!!
Fakt, coś w tym jest - z jednej strony jak patrzę, jaki ma teraz stosunek do muzyki, wyszarpałabym go za te resztki farbowanych blond kłaków :mrgreen: ale z drugiej - nie wyobrażam sobie na jego miejscu innego wokalisty... Lepiej więc, żeby to faktycznie był tylko zły dzieńbucziia pisze: co do zmiany wokalisty--> no co Ty mimo wszystko to nasz Jon.
...Don't you know that all my heroes died...?
And I guess I'd rather die than fade away...
"Rock N Roll is the spiritual release of the youth"
http://www.olcat.mylog.pl
And I guess I'd rather die than fade away...
"Rock N Roll is the spiritual release of the youth"
http://www.olcat.mylog.pl
-
- Gdańsk Supporter
-
It's My Life
- Posty: 101
- Rejestracja: 20 września 2005, o 18:36
- Lokalizacja: Warszawa
Ja sie spoznilem na ten koncert i zdazylem jedynie obejrzec 2piosenki.Bardzo tym faktem sie nie zmartwilem,poniewaz ogladalem go na zywo w internecie.Jon moze ma jakies klopoty z glosem i dlatego wyglada na znudzonego,bo wie ze nie moze dac z siebie tyle ile by chcial dac.Mam nadzieje,ze na nadchodzacej trasie koncertowej Jon bedzie w pelnej dyspozycji i pokaze na co go naprawde stac
nie no nie było źle dla mnie najważniejsze, że w ogóle cokolwiek puścili z bj. co prawda te wszystkie głupie reklamy były wkurzające no ale...ważne, że przez ok półtorej godzinki było głośno o bj w moim pokoju /tzn nie to że nie jest bo jest zawsze ale wiecie o co mi chodzi /
Nothing else matters when you're in it for love,
Together we can only go higher...
Together we can only go higher...
- Twisted Sister
- Have A Nice Day
- Posty: 981
- Rejestracja: 17 września 2005, o 08:18
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Bon Jovi na VIVAPlus
Olcat-zgadzam się z Tobą. Jon faktycznie nie dość, że śpiewa coraz kiepściej, co jest faktem niezaprzeczalnym niestety (ale przyjmijmy że nie ma na to chłopak wpływu), to jeszcze jeśli chodzi o ruch sceniczny ogranicza się ostatnio wyłącznie do paralitycznego machania łapkami . Brak mi tego dawnego Jona, właśnie z ery NJ, KTF czy TD, aczkolwiek do całej reszty BJ razem z Tobą zawyłabym w duecie nawet i dziś: "Give me the beat boys and free my soul, I wanna get lost in your rock'n'roll, tralalala...." :mrgreen: :mrgreen:olcat pisze:Idę obejrzeć koncert artysty rockowego, zarzekającego się, że muzyka jest jego pasją. Idę obejrzeć koncert człowieka, który pozwala sobie, i to wcale nie żartem, zaproponować Rolling Stones'om rolę supportu. Idę obejrzeć koncert człowieka, który uważa sięza rock'n'rollowca.
I co widzę? Widzę, że ta oto postać z wyraźnymi przerostami ego stoi przy mikrofonie jakby ją ktoś Kropelką przykleił, łaskawie jedynie machając łapą i kręcąc tyłkiem od czasu do czasu. Widzę, jak niemal powstrzymuje się przed spojrzeniem na zegarek, ile to jeszcze będzie się musiał przemęczyć z tymi cymbałami na widowni. Widzę kogoś, kto jest wyraźnie znudzony.
I pęka mi serce, bo zostałam zmuszona do przyznania się w końcu sama przed sobą, że dla niego liczy się tylko kasa, i jeszcze w najlepszym wypadku panienki za kulisami. ?e na These Days skończyło się Bon Jovi, a zaczęła się regularna maszynka do trzepania dolarów.
Pominę już kwestię wokalu, który stał się cienki jak sik pająka, bo to w sumie od niego niezależne.
Ale jak widziałam entuzjazm Richa, Tico, nawet Hugh, i zestawiłam go sobie z podejściem Jona, pomyślałam sobie, jakkolwiek by to absurdalnie nie zabrzmiało: "Chłopaki, co wy jeszcze robicie z takim wokalistą".
Poza tym co do pozostałych moich wrażeń z owych 2 godzinek-Amsterdam przerżnięto boleśnie, serwując nam jeno mdłe jego fragmenty *-*. Co do doboru teledysków, śliniłam się dzioneczek cały na Dry County, ale po przebrnięciu przez teledyski tak do bólu zębów znane jak IML czy HAND okazało się, że klipu niet, bo program się skończył, szlag .
Ale ogólnie.... nie to, żebym była jakoś szczególnie uchachana doborem teledysków czy tymi paroma fragmentami z Amsterdamu oraz całą maaaasą głupawych werbungów :]. Ale anyway i tak dobrze się stało, że w ogóle puścili gdziekolwiek BJ i że chociaż ten kanał miałam. :mrgreen:
"I know life sometimes can get tough and I know life sometimes can be a drag, but people, we have been given a gift/a road and that's road's name is ROCK'N'ROLL" Kiss
- Sandra1988
- It's My Life
- Posty: 166
- Rejestracja: 9 października 2005, o 20:28
- Lokalizacja: Poznań
Ja też oglądałam ten "koncert" o ile mozna to tak nazwać i sie zawiodłam widać że już nie mają w sobie tej energi co kiedyś ale bez przesady... Ale mój zawód wynagrodzono mi w postaci "get the klip" choć piosenki puszczone tam też nie należały do moich naj... ale cóż nie będę narzekać... chociaż sobie popatrzyłam na ich dawną energie i ich bezwątpliwą radość z tego co robią!!! Bo po obejrzeniu koncertu z VIVY zaczynam wątpić dlaczego robią to co robią...
ALE I TAK ICH UWIELBIAM
ALE I TAK ICH UWIELBIAM
- Twisted Sister
- Have A Nice Day
- Posty: 981
- Rejestracja: 17 września 2005, o 08:18
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Viva owszem, zaserwowała nam li i jedynie ochłapy, ale ja widziałam w necie całość, więc moja opinia-z którą oczywiście nie wszyscy zgadzać się muszą-dotyczy absolutnej całości koncertu. Na podstawie tych porżniętych fragmentów z Vivy niewiele możnaby powiedzieć. Co do temperatury w hali, przekraczała ona 99 in the shade bardziej niż zdecydowanie-wystarczy spojrzeć, jak zlany od góry do dołu potem był choćby Rychu, przyodziany w T-shirt założony na bluzę, co przecież nie jest raczej ubiorem skazującym w każdych okolicznościach na przegrzanie xD. Trudno, skoro Jonowi się już nie chce ruszać-tęsknię jednak mimo wszystko za tym dawnym, z These Days czy Slippery, który robił na scenie coś więcej niż machanie łapkami (btw-w Nokia Theatre w NYC temperatura chyba nie była aż tak wysoka, a ruchy frontmana niewiele się różniły). A co do obrony ulubionego zespołu, hehe-co do zespołu nie mam żadnych zastrzeżeń. Solówki, bębny czy partie klawiszowe się ciągle nie starzeją, są just older . Aczkolwiek głosik Jonny'ego tudzież jego sceniczna prezencja nie przypomina tej dawnej moim skromnym zdaniem-oki, może się jeszcze zmieni wszystko, jak się chłopak rozkręci na trasie .99-in-the-shade pisze:Ojjj tam, ludzie kochani, bez przesadyzmu. Po pierwsze - nie można chyba wydawać opinii o całym koncercie, jak szanowna Viva zaserwowała nam li i jedynie ochłapy. A po drugie - w tej hali było chyba ze 100 stopni i w sumie nie dziwi mnie fakt, że nie bardzo chciało się chłopakom ruszać
Poza tym niektóre fragmenty koncertu mi się nie podobały, ale żeby się na BJ, Jonie czy kimkolwiek innym poważnie zawieść, to nie mogę powiedzieć xD. A tak w ogóle to oki, ponarzekaliśmy, teraz wybaczmy Jonowi to i owo-starośc nie radość
(Wiem, wiem, że najmłodszy jest z Jovisów )
"I know life sometimes can get tough and I know life sometimes can be a drag, but people, we have been given a gift/a road and that's road's name is ROCK'N'ROLL" Kiss
a najdziwniejsze jest to ze ludzie ktorzy tam byli mowia ze to byl swietny koncert a Ci co siedzieli przed kompami i tv mowili ze to dno podobno byly w trakcie koncertu problemy techniczne i czasami glso ryska jako background bylo slychac lepiej od Jona a i nadal mowie ze najlepszy koncert 2005 roku to CMT ale przynajmniej nie krytykuje czekam cierpliwie tak samo jak przeczekalem dno zwane CRUSH wiec przeczekam teraz HAND no chyba ze tracklist sie poprawi a na swoje czekanie ogladam sobie wembley 95 dzien pierwszy i moge powiedziec ze jest 100 razy lepszy od dnia 3ciego