Do założenia tego tematu zainspirowała mnie dzisiejsza rozmowa z bratem. Wspominaliśmy "dawne czasy", pierwsze fascynacje muzyczne - zreszta nie tylko to, bo ile można rozmawiać o muzyce - style w jakich podążyliśmy, postrzeganie pewnych albumów kiedyś (w momencie poznania czy przysłowiowego zachłyśnięcia się danym wydawnictwem) i dziś... Trochę czasu przeciez minęło.
Ale nie chodzi tylko o muzykę. Ta jest przecież wyłącznie składową. Chodzi o wyrażanie siebie. Przecież to co lubimy, czym się interesujemy, co gramy czy słuchamy - ogólnie nasza powierzchowność, ubiór - to wszystko nas definiuje. Niezależnie od wieku. Dochodzi jeszcze - nazwijmy to - doświadczenie, zmiany. Można również mentalnie tkwić w miejscu - choć czy to nie jest groteskowe? Inaczej "swoje ja" wyraża 12-latek, inaczej 20-latek, inaczej 50-latek... Wiem, spory rozrzut jednak nie można udawać kogoś kim było się kiedyś (zupełnie jak w leciwej pioseneczce Gawlińskiego pt. "Cherman").
Skupmy się jednak na muzyce. Zaryzykuję stwierdzenie, że przez całe życie szukamy dobrej, naszej muzyki. Wiadomo, że szkielet oczekiwań, gustów mamy już wcześniej ukształtowany. Spektrum moich zainteresowań muzycznych zawsze było szerokie - nie tylko subtelne wyciskacze łez ale też porządna młócka i "to co pomiędzy". Był/jest czas i miejsce na Wilki, Hey'a, IRĘ, Lady Pank, Pidżama Porno, Oddział Zamkniety, Illusion, Sepulturę, Marduk, Vader czy Kyuss. Czas na odkrywanie perełek, nieoszlifowanych diamentów i skręcanie w ślepe zaułki. Ale? Czy cały czas tego nie robimy? Tylko na "mniejszą skalę" często z góry zakładając, że cos jest np. "tfu!"? Oczywiście to wyłącznie moje zdanie.
Co do powierzchowności. Skóra przy 30 st. upale, kowbojki, bandana...
Na chwilę odbiegnę jednak od głównego tematu. Damned zna tę historię Kiedy jeszcze pracowałem w pewnym warszawskim salonie masażu przytrafiła mi się wytatuowana niemal od stóp do głów klientka... Pomyślałem - ech, metalówa Być może pomyślałem zaściankowo. Moje przypuszczenie okazało się błędne ale... pal licho czego słuchała. Ujęło mnie coś innego
Zapytałem o tatuaże i fakt, ze to na całe życie. Odpowiedź rozłożyła mnie na łopatki. "Kiedy będę stara pozostaną mi chociaż tatuaże" Piękne podejście.
Widać tylko ja skapcianiaciałem Takiemu Hetfieldowi po 40-ce też odbiło z tatuowaniem się. Kerry King zrobił z siebie krasnala Gimli, a Phillip Anselmo nadal nosi krótkie spodenki
Co sądzicie dziś o swoich pierwszych muzycznych bohaterach, o ich muzyce, jak zmieniał się Wasz styl. Noszenie bandany, podarte jeansy, sunglasses na oczach i inne odpały. Co sądzicie o dzisiejszych bohaterach obecnej młodzieży, o albumach które interesowały Was kiedyś, itp. Mam nadzieje, że temat będzie dla Was - o ile się przyjmie - przyjemną -blizszą lub dalszą - retrospekcją.
Tutaj byłbym szczególnie ciekaw - może nie opinii ale wpisów, spostrzeżeń starych wyjadaczy...
No i... Wybaczcie jeśli przynudziłem
ROCK, MUZYKA, DOJRZAŁOŚĆ...
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
- sobol_77
- Have A Nice Day
- Posty: 1987
- Rejestracja: 17 września 2005, o 10:45
- Ulubiona płyta: New Jersey +TD +SWW
- Lokalizacja: Michałowice / Wa-wa, od lat już Głogów
Tak mało ciekawych tematów, a jak już jest - to ja w pracy jestem . Może znajdę czas później, choć z drugiej strony przez lata na forum napisałem tyle o tym, jak zaczynałem z Bon Jovi i muzyką w ogóle, że chyba już nikogo to nie interesuje hehe.
It's a bitch, but life's a roller coaster ride,
The ups and downs will make you scream sometimes...
The ups and downs will make you scream sometimes...
- Damned
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 4971
- Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Przez lata wiele się zmieniło. To naturalne, bo gdy zaczynałem swoją przygodę z BJ, miałem niespełna 12 lat. Podobały mi się wówczas szaleństwa i huraoptymizm w klipach takich jak "Livin' on a Prayer" czy "Bad Name". Dzisiaj patrzę na to raczej z przymrużeniem oka...
Muzyka Bon Jovi nadal pozostaje dobra, choć nie jest już chlebem powszednim i czymś co słucham regularnie na co dzień. Są utwory, które doceniłem dopiero po latach (np. "She's a Mystery" lub "Make a Memory"). Jak również te, których akcje spadły ("Something for the Pain" i wiele innych).
Patrząc na przebieg kariery Bon Jovi z perspektywy czasu, cieszę się, że Jon i spółka zmieniali się z czasem i że obecnie nie musimy oglądać siwych Panów w strojach z lat '80. A są przecież wykonawcy, którzy pomimo upływu kilku dekad, wciąż nie wymienili garderoby. Wydaje mi się, że w przypadku Bon Jovi, nie byłoby to jednak najlepsze wyjście
Muzyka Bon Jovi nadal pozostaje dobra, choć nie jest już chlebem powszednim i czymś co słucham regularnie na co dzień. Są utwory, które doceniłem dopiero po latach (np. "She's a Mystery" lub "Make a Memory"). Jak również te, których akcje spadły ("Something for the Pain" i wiele innych).
Patrząc na przebieg kariery Bon Jovi z perspektywy czasu, cieszę się, że Jon i spółka zmieniali się z czasem i że obecnie nie musimy oglądać siwych Panów w strojach z lat '80. A są przecież wykonawcy, którzy pomimo upływu kilku dekad, wciąż nie wymienili garderoby. Wydaje mi się, że w przypadku Bon Jovi, nie byłoby to jednak najlepsze wyjście